środa, 12 lutego 2014

Chapter 11. I am physically, mentally over obsessed with you.

      Musiałam zostać jeszcze tydzień w szpitalu na obserwacji. Lekarz - pan Smith, chciał mieć pod kontrolą moje serce, które postanowiło się zatrzymać na parę sekund, pod wpływem narkotyków, które zażyłam przez własną głupotę. Leżąc którejś nocy i nie mogąc spać, zagłębiłam się we własnych myślach, analizując swoje zachowanie z tamtej nieciekawej nocy. Zdecydowanie jedna z gorszych imprez w moim życiu. To, że paliłam trawę - ok, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, przecież to nic złego zapalić od czasu do czasu jointa, może dwa... alkohol? Też żaden problem, zazwyczaj nic mi po nim nie było, czasami urywał się film, ale bardzo rzadko, a tak poza tym wszystko zawsze było w porządku. Ekstazy? No dobra, przyznaję, wcześniej brałam już jakieś tablety, wciągałam parę razy kokainę i inne tego rodzaju używki na imprezach dozwolone. Wiadomo - zakazane przez prawo, ale i tak narkotyki były, są i będą ogólnodostępne dla tych, którzy ich potrzebują. Ja nie potrzebowałam na co dzień, aczkolwiek w klubie, czy na domówce, nigdy nie odmawiałam, gdy ktoś sypnął biały proszek i ułożył go w prościutką kreskę, lub podstawił pod nos kolorowe tabletki. Nie było to częste, ale takie sytuacje się zdarzały. Czasami lubiłam odlecieć i nie zwracałam uwagi na protestującą Wiktorię, czy mojego chłopaka - byłego chłopaka. Doskonale zdawałam sobie sprawę z konsekwencji, ale kto na melanżu myślał o nich? Zawsze wszystko było dobrze. Każdą z tych używek brałam osobno, nigdy nie mieszałam alkoholu z narkotykami. Nie wiem co podkusiło mnie tamtej nocy. Prawie całą noc zastanawiałam się "dlaczego?" i "co mi odwaliło?", jednak nie potrafiłam znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia na swoje zachowanie. Całe szczęście, że udało mi się udobruchać Alex'a, który upierał się, by zadzwonić i poinformować o całym zdarzeniu moją mamę, ale ja nie wyobrażałam sobie tego. Pękłoby jej serce. Postanowiłam nie mówić też nic mojemu bratu, ani Wiktorii. Nie wynikłoby z tego nic dobrego. Znowu usłyszałabym tą samą gadkę jaka nieodpowiedzialna byłam, a szczerze miałam dosyć hipokryzji ze strony mojego brata - David'a. On sam nie był święty. Ile razy będąc z nim na imprezach musiałam go pilnować i ogarniać, bo był naćpany, albo tak pijany, że nie wiedział co się dzieje. Sama wysnułam wnioski z piątkowej nocy i wiedziałam co robić następnym razem.
      Przez ten krótki pobyt w szpitalu Harry odwiedził mnie tylko raz. Jeden jedyny raz. Po naszej chwilowej wymianie czułości nie rozmawialiśmy o tym felernym incydencie w męskiej toalecie. Brunet zachowywał się tak jakby sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Trochę mi to przeszkadzało, bo jednak wolałabym wyjaśnić wszystko na początku, a nie zamiatać pod dywan każdą niemiłą sprawę. Już drugi raz Harry ominął temat. Kiedyś też mieliśmy porozmawiać o zachowaniu na początku naszej znajomości, ale rozmowa nie odbyła się, a przynajmniej nie była ona taka jak powinna być. Oboje byliśmy tchórzami bojącymi rozmawiać się o ważnych sprawach, chociaż nie - ja się nie bałam, tylko nigdy nie chciałam zaczynać rozmowy jako pierwsza. W sumie na jedno wychodziło. Więc teraz identycznie sprawa została "zamknięta" przez chłopaka. Może było mi to na rękę. Nie musiałam się tłumaczyć z czegoś co nie powinno go interesować. Wydawało mi się, że seks w ubikacji z przypadkowym, ale za to jakim przystojnym kolesiem, nie był niczym złym.
Wracając do Harry'ego - nie miałam pojęcia na czym stałam. On nie powiedział nic szczególnego, po prostu zmienił temat, mówiąc jak podekscytowany był kolejnym koncertem w Madison Square Garden, a ja słuchałam go i podzielałam jego entuzjazm. Wymienialiśmy się krótkimi sms'ami, czasami zadzwonił, ale nie na długo. Tyle. Chyba nadal byliśmy kumplami. Pustkę po Harry'm zapełniała Alexis. Każdego dnia po lekcjach - tak, Lex miała dopiero siedemnaście lat - przychodziła do szpitala. Mieszkała niedaleko, więc dla niej nie było to żadnym problemem. Spędzałyśmy każde popołudnie i wieczór razem dopóki pielęgniarka dosadnie dawała do zrozumienia, że Alexis musiała opuścić salę. Polubiłam tą Małą. I całkiem nieźle udało mi się ją poznać. Dowiedziałam się, że od urodzenia mieszkała w dosyć ubogiej dzielnicy Nowego Jorku z mamą i młodszym o sześć lat bratem. Nie miała łatwego życia. Zupełnie różniło się od mojego. Ja i ona, dwa różne światy. Ojciec zostawił ich, gdy miała osiem lat. Alexis opowiadając o ojcu, nie była zbytnio przygnębiona, nie po tym co im zrobił. Chociaż była jeszcze malutka kiedy odszedł, w pamięci dokładnie zostały odznaczone niektóre przykre sceny. Pił, awanturował się i zdarzało mu się podnieść rękę na swoją żonę. Nie dziwiłam się, że nie ma w niej żadnych innych uczuć, oprócz złości i gniewu. Za to ja byłam smutna słuchając historii Lex. Nie rozumiałam jak okrutnym i bezwzględnym człowiekiem trzeba być, by niszczyć swoich najbliższych. Straszne. Lubiłam jej słuchać. Głos Alexis był intrygujący, z nutką chrypki, a śmiech przeuroczy. Kiedy się śmiała jej twarz nagle jaśniała, a w prawie czarnych, dużych oczach pojawiały się radosne iskierki. Po wszystkim co przeszła w życiu była na pozór normalną, radosną nastolatką, której udało się spełnić marzenie o karierze w modelingu. Co prawda dopiero zaczynała swoją przygodę, ale wiedziałam, że zajdzie daleko, bo była cudowna, jedyna w swoim rodzaju. Zdecydowanie zasłużyła sobie na wszystko co najlepsze.



*


       - Musisz nauczyć mnie grać w golfa! - powiedziałam wesoło i rozłożyłam się na dużym łóżku. W końcu byłam w pokoju hotelowym. 
       - Ciebie?! Przecież Ty masz dwie lewe nogi i brak koordynacji ruchowej! - usłyszałam śmiech po drugiej stronie telefonu.
      - No wiesz co! Skąd możesz wiedzieć jak jest z moją koordynacją ruchową? - oburzyłam się i wyciągnęłam przed siebie rękę przyglądając się paznokciom pomalowanym na miętowo.
      - Nicole... no proszę Cię, na pierwszy rzut oka widać, że nie nadajesz się do żadnego sportu. - stwierdził poważnym tonem, a ja w odpowiedzi fuknęłam. 
      - Jeszcze zobaczymy, Styles. - odparłam cwaniacko i przekręciłam głowę w bok, gdy tylko usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam głośniej "proszę" i u progu stanęła uśmiechnięta Alexis. 
      - Ktoś przyszedł? - zapytał zaciekawiony Harry, będąc prawie pewna, że marszczył przy tym czoło. 
      - Lex. Muszę kończyć. Zadzwonię jutro, jak już będę w Polsce. 
      - Aha, spoko. Cześć. - taa, znałam ten ton. Nie był zadowolony z przyjścia dziewczyny, ale nie miałam pojęcia dlaczego reagował na nią w ten sposób. Powiedziałam spokojnym głosem "hej" i rozłączyłam się, nie chcąc prowokować niepotrzebnej kłótni, a wiedziałam, że był zły.


       Uśmiechnęłam się do Alexis, chociaż wcale nie miałam ochoty się uśmiechać. Wciąż martwiłam się o to co będzie z nami - ze mną i Harry'm. Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie jest okej i nasza znajomość stanęła w martwym punkcie. Za każdym razem, gdy rozmawialiśmy przez telefon, lub pisaliśmy sms'y mogłam wyraźnie zauważyć, że Harry trzymał mnie na dystans. Nie chciałam żeby zmuszał się do rozmów ze mną, ale też bałam mu się o tym powiedzieć. Mógłby wtedy przyznać rację i odejść, a nie mogłam go stracić. Z niewiadomych przyczyn jakaś nieznana mi dotąd siła pchała mnie w jego stronę. Próbowałam się przed tym bronić, ale moje starania spełzły na niczym. Łapałam się na tym, że coraz częściej myślałam o nim, szczególnie przed snem. Towarzyszył mi prawie przez cały czas, a kiedy nie dawał żadnego znaku życia, odchodziłam od zmysłów. Co chwila sprawdzałam telefon, otwierałam okienko, żeby napisać sms'a, po czym wyłączałam je, lub wybierałam numer Harry'ego, ale chcąc nacisnąć zieloną słuchawkę, rezygnowałam. I tak w kółko. Czekałam aż on się odezwie.
Z rozmyśleń wyrwała mnie Lex. Usiadła obok pomagając mi składać bluzki i równo układała je w jednej z moich walizek.
       - Nie chcę żebyś jechała. - powiedziała smutnym głosem, biorąc do ręki czarny T-shirt z nadrukiem Stonsów.
       - Przecież będziemy w kontakcie. Myślisz, że o Tobie zapomnę? Pf, nie ma mowy, Mała. - szturchnęłam ją delikatnie łokciem w bok, na co dziewczyna słodko się zaśmiała, ukazując te radosne iskierki w oczach.
       - Obiecujesz?
       - Pewnie! - odparłam bez namysłu i włożyłam ostatnią parę dżinsów do walizki. - ok, jedna skończona. Teraz ta. - wskazałam na wielką walizę leżącą przed nami, po czym rozejrzałam się po pokoju patrząc na ilość ubrań, które musiałam do niej upchnąć. - Alexis?
       - Hm?
       - Dlaczego Harry tak bardzo Cię nie lubi? Coś się między wami wydarzyło? - musiałam o to zapytać, ale brunetka wcale nie była skłonna do odpowiedzi. - powiedz.
       - Och, co Ci mam powiedzieć? - usłyszałam w jej głosie pretensje i niezadowolenie, że zadałam to pytanie. Nie odpuszczałam, tylko patrzyłam wyczekująco na nią. - po prostu się nie lubimy i tyle. W ogóle skąd Ty go wytrzasnęłaś? Nie wiedziałam, że się znacie. Myślałam, że chciał mi pomóc z Tobą... - przerwała, a jej oczy pociemniały ze złości.
       - O co się pokłóciliście? - dziewczyna nagle odwróciła się w moją stronę z widocznym zaskoczeniem na twarzy. Przypomniałam sobie słowa lekarza, który wspomniał o jakiejś kłótni między moimi znajomymi. Teraz wiedziałam kogo miał na myśli.
       - To jest jakieś przesłuchanie?! Nie chcę o nim rozmawiać, nic Ci nie powiem. - uniosła się. Zarzuciła swoje długie, kręcone włosy do tyłu i tępym wzrokiem wpatrywała się w ścianę na przeciwko. O co chodziło? Nie miałam zielonego pojęcia. Postanowiłam odpuścić, widząc, że nie wyciągnę z Alexis ani słowa.
       Po ponad godzinie wszystkie moje rzeczy były dokładnie schowane. Siedziałyśmy na podłodze oparte plecami o łóżko i rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, kiedy do pokoju wszedł gotowy do wyjścia Alex. Stanął w drzwiach w jednej ręce trzymając swojego iPhone'a - nigdy się z nim nie rozstawał, był bardziej uzależniony niż ja! A w drugiej skórzaną, dużą torbę. Ubrałam na siebie kurtkę i czarne air max'y z motywem panterki. Alexis pomogła mi z walizkami i postanowiła jechać z nami na lotnisko. Nie protestowaliśmy, a raczej byliśmy zadowoleni, że ktoś nas pożegna.
Droga przeciągnęła się o jakieś dwadzieścia minut z powodu korków. Byłam poddenerwowana i obawiałam się tego, że nie zdążymy na samolot. Całe szczęście udało dojechać się na czas i miałam jeszcze chwilę by pożegnać się z Lex. Przytuliłam ją mocno i ucałowałam w policzek. Trwałyśmy przez chwilę w uścisku, a ja miałam wrażenie, że wcale nie chce mnie puścić. Oderwałam się od dziewczyny, słysząc głośne odchrząkiwanie Alex'a, który dawał znać, że pora już iść.
        - Uważaj na siebie. - powiedziała z troską w głosie, patrząc prosto w moje oczy. Przytaknęłam i po raz ostatni musnęłam policzek dziewczyny. Stojąc przy bramkach spojrzałam w stronę brunetki, która swoim wyglądem wyróżniała się spośród tłumu i delikatnie machała w naszą stronę.



*


       Po miesiącu w końcu wróciłam do domu. Cieszyłam się jak nigdy. Chyba dlatego, że tyle rzeczy wydarzyło się podczas jednego wyjazdu i wreszcie mogłam odetchnąć i nacieszyć się spokojem, który siłą rzeczy nie trwał długo, bo gdy tylko Wiktoria wypaplała, że wracam - mój telefon nie przestawał dzwonić. Co chwila ktoś się dobijał i chciał się spotkać. Przeklęłam w duchu osobę, która nie odpuszczała i uparcie, od dwóch minut powodowała, że głośny dźwięk mojego iPhone'a rozbrzmiewał po całym pokoju nie pozwalając mi zasnąć. Podniosłam się na łokciach i sięgnęłam na szafkę nocną stojącą przy łóżku. Spojrzałam na telefon, a mój żołądek momentalnie skurczył się.
       - No w końcu! Już myślałem, że nie żyjesz!
       - Harry, wiesz która jest godzina? - zapytałam ziewając.
       - Wiem. W Sydney jest siedemnasta.
       - Huhu, aleś Ty zabawny. - wywróciłam oczami i ponownie ułożyłam głowę na poduszce.
       - No nie? - na pewno się uśmiechnął. Szkoda, że nie mogłam zobaczyć jego uroczych dołeczków w policzkach. - jak tam w domu? Opowiadaj.
       - Fajnie. Mama jest, David jest, ogólnie ok. Odpoczywam.
       - Mhm, rozmowna to Ty nie jesteś. 
       - Przykro mi bardzo, ale właśnie próbowałam usnąć. Może pomyślałbyś o strefie czasowej, ciołku. 
       - Och! Ja do Ciebie dzwonię, a Ty mnie wyzywasz. - udał obrażonego, a ja na jego słowa zaśmiałam się. - dooobra, więc idź spać. Zadzwoń, albo napisz jak już wstaniesz, oddzwonię.
       -Tak jest! - przekręciłam się na plecy. - Dobranoc Harry. 
       - Dobranoc, Maluchu. - usłyszałam jego spokojny, zachrypnięty głos, na który mój żołądek dziwnie reagował wypuszczając oszalałe stado motyli. 
       - Harry... - powiedziałam szybko, żeby złapać go zanim się rozłączy. 
       - No? - nagle zaschło mi w ustach i nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Zamknęłam powieki i przygryzłam dolną wargę wsłuchując się w jego oddech. - nooo, Nicole, co jest?
       - Albo już nic. 
       - Na pewno? - spytał zatroskany, a ja przytaknęłam, po czym rozłączyłam się.
       Idiotka! Skarciłam się w myślach rzucając telefon na poduszkę leżącą obok. Mogłam mu powiedzieć, że tęsknię i że chciałabym go mieć przy sobie. Wtulić się w niego i zasnąć, czując ciepłe ciało chłopaka przy swoim. Ale wystraszyłam się. Bałam usłyszeć się odpowiedzi, albo co gorsza - w ogóle nie skomentowałby tego i zbył mnie. Wmawiałam sobie jeszcze przez chwilę, że bardzo dobrze zrobiłam nie dokańczając zdania, aż w końcu zasnęłam.



~ ze strony Harry'ego ~

       Siedziałem z chłopakami i resztą team'u w hotelowej restauracji czekając na obiad. Jutro był kolejny koncert. Wciąż byliśmy w Australii, ale tym razem nie graliśmy w Sydney; koncert miał odbyć się w Perth. Kochałem koncerty, bycie na scenie i wyjazdy. Spotkania z fanami sprawiały mi ogromną radość i cieszyłem się, że byłem powodem czyjegoś uśmiechu. Cholerny szczęściarz ze mnie - myślałem czasem obserwując ze sceny krzyczące dziewczyny. Nie rozumiałem jednego - ich płaczu. Czemu płakały? Gdybym miał taką możliwość, przytuliłbym każdą z osobna i pocieszył słowami. Mogłem spełniać swoje największe marzenie dzięki NIM, moim wiernym fanom, którzy byli zawsze, nieważne co by się działo. Wspaniałe uczucie i siła, którą miały fanki. Uwielbiałem podróże i nie przeszkadzały mi częste zmiany miast, kontynentów, wręcz przeciwnie, to było zajebiste, ale odkąd poznałem Nicole coś się zmieniło. Chciałem wracać. Dostawałem szału siedząc samotnie w pokoju hotelowym i rozmyślając o niej. Co z tego, że prawie codziennie rozmawialiśmy ze sobą, jak nasze rozmowy nie zapełniały pustki tworzącej się gdzieś wewnątrz mnie.
       - Ech, chcę do domu. - odezwałem się nagle, a wzrok wszystkich obecnych przy stole skupił się na mnie. Westchnąłem i wróciłem do "bawienia się" i układania równo do brzegów talerza, ziemniaków. Zachowywałem się jak dziecko, które tęskni za mamą.
       - A Tobie co? - odezwał się Louis siedzący obok na krześle. Wzruszyłem ramionami i poczułem wibrację w kieszeni od spodni. Wzdrygnąłem się czym prędzej wyciągając ów przedmiot. Wyszczerzyłem się do ekranu widząc treść wiadomości.


Wariatka! Pokręciłem głową widząc sms'a, a z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Czytała w moich myślach i dokładnie wiedziała, że potrzebowałem jej. Nie spała, pomimo, że był u niej środek nocy. Ciekawe co robiła. Nie zwracając uwagi na to, że właśnie byłem w porze obiadowej i siedziałem w towarzystwie znajomych - odpisałem.


Lekkie ukłucie w sercu. Dziwnie uczucie towarzyszyło mi, kiedy przeczytałem, że była na imprezie. Zazdrość? Och, nie miałem pojęcia. Wnioskując z jej ostatniej wiadomości musiała być już wstawiona, bo pisała bzdury. 


Wkurwiłem się. Oddech znacznie przyspieszył, a moje usta zacisnęły się w cienką linię. Nie umiałem powstrzymać się od chamskiego komentarza. Może i był nie na miejscu, ale nie mogłem znieść myśli, że nie ma mnie przy niej. Rzuciłem iPhone'a na stół zwracając przez to uwagę kumpli. Popatrzyli na mnie zdezorientowani. Odsunąłem się gwałtownie do tyłu i wstałem z drewnianego krzesła. Zabrałem telefon i bez słowa wyszedłem z pomieszczenia.
Już chciałem zatrzasnąć drzwi za sobą, gdy ktoś mocno je złapał, tym samym nie pozwalając na zamknięcie ich. Odwróciłem się i zobaczyłem stojącego w progu Louis'a. Wszedł do pokoju i popchnął lekko drzwi, które charakterystycznie kliknęły podczas zamykania. Nie odzywałem się, kiedy przyjaciel skanował mnie wzrokiem. Byłem wściekły, a on nad wyraz spokojny.
       - I po co za mną przylazłeś? - burknąłem. - chcę być sam. - Lou pokręcił głową i przysunął sobie krzesło stojące pod ścianą. Odwrócił je do przodu i usiadł opierając ręce na oparciu. Czy on był głuchy? Wydawało mi się, że wyraźnie powiedziałem, że ma pójść. - ja pierdole.
       - Przyszedłem sprawdzić co jest grane.
       - Nic.
       - Jasne. - przyjaciel nie spuszczał ze mnie swoich niebieskich oczu. Dobra, wygrał. Potrzebowałem się wygadać, nie mogłem dłużej dusić wszystkiego w sobie.
       - Ona mnie rozwala, stary! - krzyknąłem zaczynając nerwowo chodzić po pokoju.
       - Nicole?
       - No. Odpierdala mi, kiedy nie ma jej przy mnie. Napisała, że jest na imprezie i co się ze mną stało? - stanąłem w miejscu i wskazałem na siebie ręką. - widzisz? Jestem wkurwiony, bo dobrze wiem, jak bawi się, Nicole.
       - Ehm, ja już też. - odparł niepewnie i zrobił zniesmaczoną minę. Popatrzyłem na kumpla z ciekawością wypisaną na twarzy. - no co. Przedwczoraj rozmawialiśmy o niej, i wiesz jak to Liam... wygadał się. Powiedział o całej akcji ze szpitalem i w ogóle. - ostrożnie wypowiadał każde zdanie, chyba nie chcąc mnie urazić jakimś słowem, sprytnie omijając jeden incydent.
       - Spoko. I widzisz, jak mam się nie wkurwiać?
       - Ale Harry, o co Ci chodzi? Dziewczyna ma prawo do zabawy. O co robisz jej pretensje? Bo nie kumam. - powiedział podniesionym tonem gestykulując przy tym rękami. - wyluzuj, stary. Fajna dziewczyna... taka rozrywkowa. - zaśmiał się, a ja omal nie zabiłem go wzrokiem. - ma prawo do zabawy. Ty też możesz iść się najebać. No problem.
       - Kurwa... - przetarłem twarz dłońmi wzdychając głośno. Oblizałem dolną wargę i podparłem się jedną ręką o ścianę, a drugą położyłem na biodrze. - niech Ci będzie.
       - I git. Teraz musisz ją przeprosić.
       - Pogięło Cię?! Nie przeproszę jej, nie ma mowy. - wycedziłem przez zęby.
       - Jak sobie chcesz, ale później nie miaucz ja laska spierdoli Ci z przed nosa, bo jesteś upartym osłem. - powiedział stanowczo i wstał z krzesła. - serio Hazz, ogarnij dupę. - Louis rzucił na odchodne.
       - Fuck you, Tomlinson. - zaśmiałem się głośno, a przyjaciel pokiwał głową śmiejąc się ze mnie. Zamknął drzwi, a ja opadłem na łóżko. Podłożyłem ręce pod głowę i przymknąłem powieki. Trochę uspokoiłem się. Lou miał stuprocentową rację. Niepotrzebnie się uniosłem. Całe szczęście, że słowa kumpla rozjaśniły mój przyćmiony umysł i nie zrobiłem czegoś, czego mógłbym później żałować. 




~*~



AAAA! NUDANUDANUDA. Ale jestem na siebie zła. Ten rozdział był nudny. Fuck. Mam nadzieję, że spoko minął Wam weekend. : ) Spadam spać. Może następny rozdział będzie bardziej ciekawy. :-/ Wybaczcie mi. 
xoxo

10 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podobał i wcale nie był nudny, czekam na następny ;*. Zapraszam do siebie :) http://masz-tajemnice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny <33 bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zwykle jest boski, a Ty jak zwykle pierdzielisz. z resztą sama wiesz, bo juz Ci pisałam :D zyczę powodzenia w podjęciu bardzo ważnej decyzji :D
    ps. słodnie smsy! tylko czemu się nie podpisywali pod każdym! mr.s Leto
    :D
    kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo jest napisany nadawca, ośle XD haha. lovki. mrs. styles, bitch. : o lols i ja mam 20 lat. ;-( jprdl.

      Usuń
  4. Świetny rozdział ! wcale nie nudny ! :D czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy rozdział : http://historie-fantasy-one-direction.blogspot.com/ :**

      Usuń
  5. Wybaczam ... bo rozdział był świetny *_*
    Czekam na następny ^^ Życzę weny i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest zły... Jest boski!! Podoba mi się, jakiego języka używasz. Takiego potocznego slangu... No coś w ten deseń.
    Super, super, super!! Kurde, no nie wiem, co jeszcze napisać. Rozdział genialny i nie mogę doczekać się kolejnego.
    Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierdzielisz, że nudny - fajny rozdział! Przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję, ale w ostatnim tygodniu nie miałam czasu wchodzić na kompa. Te ostatnie 3 rozdziały są boskie <3 Jestem cholernie ciekawa czy Alexis będzie walczyć o Nicole i co zrobi z tym Harry. Cieszę się, że Nicole go przeprosiła ;) Oby między nimi się ułożyło.
    Życzę weny! <3

    U mnie nowy: http://gangsterzyzprzypadku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanie, przepraszam z góry za poślizg ale byłam zagranicą no i wiesz jak to leci. Dziękuję za informację, tak taka vipowska, ahh. TO JA TAKA FAJNA. Przechodząc do rozdziału... sory muszę to napisać . Ale oni są popierdoleni. haha. No jak dzieci normalnie. Skrywają w sobie uczucia i jedno przez drugie cierpi. Brawo. Mam nadzieję, że Nicole nic nie odwali podczas imprezy, kolejna taka sytuacja i kopiemy dołek, coś mi się widzi. Nie wiem czemu, ale nie lubię Alex ... nie to, że nie jestem tolerancyjna, bo jestem, ale wydaje mi się, że cholernie namiesza. I think so.

    A u mnie nowy kochanie http://enjoy-the-darkness-jbfanfiction.blogspot.com/ .

    TWOJA. NAJLEPSZA. FANECZKA. EVER . #1 FOREVA

    OdpowiedzUsuń