sobota, 22 marca 2014

Chapter 15. I'm crazy for you.

      Uśmiechnęłam się wciąż mając zamknięte oczy i wtuliłam się mocniej w ciepłe ciało śpiącego bruneta. Oddychał spokojnie, co jakiś czas wydając pojedyncze mruknięcia i silną ręką przyciskał mnie mocniej do swojego boku. No i co, że z początku byłam na niego wściekła, rozszarpałabym go i na wstępie obrzuciła talerzami, ale jeden gest potrafił zniwelować wszystkie negatywne emocje. I znowu to się stało. Znowu nas poniosło i nie potrafiliśmy zachować dystansu. Kiedy jego miękkie usta dotknęły moich, odpłynęłam.  Czułam jak moje wnętrze wypełniają endorfiny i poddałam się chłopakowi. Strasznie za nim tęskniłam. Chciałam żeby mnie dotykał, całował, chciałam nawet czegoś więcej, ale jak zwykle się pohamował. Inny facet już dawno wykorzystałby sytuację i doprowadził do zbliżenia, ale Harry... Harry taki nie był. To cudowny chłopak. Czuły i dobry. Jeszcze nigdy nie poznałam kogoś takiego jak on. Byłam jego księżniczką i czułam to przy każdej możliwej okazji. Mimo tego, że czasami się kłóciliśmy, ja wiedziałam, że w żadnej naszej kłótni wcale nie miał zamiaru podnosić na mnie głosu i sam na siebie był o to zły. Kochał mnie - tego byłam pewna. Czułam jego miłość w dotyku, w pocałunkach, w gestach i w jego głosie. Wypowiadane przez niego słowa były subtelne, delikatne. Może nie dla wszystkich, ale dla mnie był idealny. Wydarzenia z minionego wieczoru uświadomiły mi wiele rzeczy dotyczących osoby Harry'ego, a przede wszystkim uświadomiłam sobie jak cholernie potrzebowałam go w swoim życiu i jaką ważną rolę w nim odgrywał. Już sama nie wiedziałam o co mi chodziło i co czułam. Miałam jeden wielki mętlik w głowie i potrzebowałam jeszcze trochę czasu, kilka dni, może tygodni, żeby dowiedzieć się co tak naprawdę czułam do cudownego chłopaka, bo nie mogłam go po raz kolejny zawieść i zranić. Musiałam być pewna, że moje uczucia były takie same jak jego, inaczej nie było mowy o jakimkolwiek związku. Przyjaźń. Tylko na tyle mógłby wtedy liczyć, a zdawałam sobie sprawę z tego, że ta relacja niszczyłaby Harry'ego i powoli straciłabym bruneta na zawsze. A "na zawsze" to najgorsze co mogłoby się przydarzyć. Pierwszy raz chciałam być wobec kogoś uczciwa i przejmowałam się uczuciami drugiej osoby. Jeżeli chodziło o Loczka nie potrafiłam być egoistką, którą byłam na co dzień. Zauważyłam, że dzięki niemu zaczęłam się zmieniać i dostrzegać, że nie byłam sama na tym świecie, że oprócz mnie, byli jeszcze inni ludzie, którzy potrzebowali mojej uwagi. Więc nie mogłam zrobić Harry'emu nadziei nie będąc w stu procentach przekonana o swoich uczuciach względem niego. Spojrzałam na słodko śpiącą postać obok i uśmiechnęłam się na jego widok. Długie, ciemne rzęsy chłopaka spoczywały na zarumienionych policzkach. Z malinowymi wargami i kasztanowymi loczkami był taki niewinny. Wyglądał jak mały cherubinek. Bardziej go objęłam i nie mogąc się powstrzymać, złożyłam całusa tuż przy jego największym tatuażu na brzuchu. Leżałam przy nim i wsłuchiwałam się w równomierny oddech bruneta, kiedy usłyszałam wibrację telefonu. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził dźwięk i wychyliłam się, by sięgnąć po iPhone'a leżącego na drewnianej posadzce. Zdziwiłam się widząc nazwę na ekranie. Przeciągnęłam kciukiem po szklanym wyświetlaczu. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo momentalnie usłyszałam donośny damski głos.
       - Nicole, kurwa mać, gdzie Ty jesteś?! - aż mnie cofnęło, gdy Roxanne zaczęła po mnie wrzeszczeć. 
Nie chcąc obudzić mojego słodziaka, ostrożnie podniosłam się z materaca i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
       - Gdzie mam być? - zapytałam zdziwiona, wzrokiem szukając miejsca w kuchni, gdzie mogłabym usiąść. Zgarnęłam gazety ze stołu i usiadłam na nim. 
       - Dziewczyno! Nie załamuj mnie. W studio miałaś być dwie godziny temu! Dzwonię do Ciebie dziesiąty raz.
       - Yy... tak? - zmarszczyłam brwi słysząc jej słowa. - sorki, ale mam wyciszony dźwięk.
       - No nie no! Ja Cię chyba zabiję. Wiesz ile kasy w Ciebie zainwestowaliśmy?! Nie będziesz wykręcać nam takich numerów. Do półgodziny masz być na miejscu, jasne?! Nie będę dłużej czekać na jaśniepannę.
       - Mogłabyś przestać krzyczeć mi do ucha to raz, a dwa, zapomniałam, ok? Każdemu się zdarza. Wyluzuj Rox, napij się kawy i czekaj na mnie. Niedługo będę. - powiedziałam cicho, żeby nie przerywać snu Harry'emu. 
       - Mhm. Cześć. - odparła oschle i sekundę później po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. 

       Przeczesałam włosy palcami i rozejrzałam się po kuchni. Trzeba będzie wreszcie posprzątać. - pomyślałam i westchnęłam na sam widok syfu w pomieszczeniu. Dużo roboty czekało mnie po powrocie i w jutrzejszym dniu. Zeskoczyłam ze stołu, po czym udałam się do łazienki. Nic, ani nikt nie był dzisiaj w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, ani zepsuć mi mojego cudownego humoru, bo miałam idealny poranek, budząc się u boku najwspanialszego mężczyzny chodzącego po świecie. Chociaż nie do końca wiedziałam o co czepiała się Roxanne, nie zamierzałam brać tego do siebie. Przecież miałam prawo zapomnieć. Ostatnio nawał obowiązków zrównał mnie z ziemią i nie o wszystkim musiałam pamiętać. Moja głowa była zbyt mała na ilość informacji, które każdy kazał mi przyswajać. Sprawy z przeprowadzką, mieszkaniem, praca no i jeszcze Harry. W ciągu jednego tygodnia dla jednej mnie to zdecydowanie za wiele. A teraz miałam jedynie półgodziny na ogarnięcie się i dojazd do agencji. Wzięłam szybki prysznic i obwiązana ręcznikiem wróciłam do sypialni. Harry nadal spał wtulony w moją poduszkę. Omijając materac, przedostałam się do walizek stojących pod oknem i kucnęłam przy nich. Wolno rozsuwałam zamek, co chwila odwracając głowę za siebie i sprawdzałam, czy nie obudziłam tym dźwiękiem chłopaka. Wyciągnęłam z walizki jasne, dżinsowe rurki i pastelową bluzę z motywem chmur i białym trójkątem na przodzie. Z torby obok wyjęłam bieliznę i podeszłam do Loczka. Nachyliłam się nad nim i najdelikatniej jak tylko umiałam pocałowałam go w czoło. Po cichu opuściłam pokój. Ubrałam się szybko, na stopy włożyłam białe Air Force i stanęłam przed lustrem. Miałam mokre włosy. Rozejrzałam się po łazience wzrokiem szukając suszarki. Pudełko stało na pralce. Otworzyłam je i wyciągając różowy przedmiot zastanawiałam się jak go uruchomić, by nie narobić hałasu. Boże Nicole, przecież nie da się wysuszyć włosów nie robiąc przy tym hałasu. - powiedziałam pod nosem i zrezygnowana wsunęłam suszarkę z powrotem do pudełka. Związałam włosy w koka i poszłam do dużego pokoju w poszukiwaniu kartki i jakiegoś długopisu. Nie mogąc znaleźć żadnego zeszytu, podniosłam z podłogi gazetę i usiadłam na kapie. Wyrwałam stronę z jakąś dziewczyną reklamującą podkład. Na jej jasnym policzku napisałam Harry'emu krótkie info, gdzie jestem. Wsadziłam kartkę w drzwi od sypialni, która spadnie, gdy chłopak je otworzy. Po raz ostatni sprawdziłam, czy wszystko zabrałam i opuściłam mieszkanie.
      Zbiegłam po schodach rzucając starszemu sąsiadowi "dzień dobry" i wyparowałam z klatki jak głupia, wpadając prosto na chodnik. Szybkim krokiem szłam wzdłuż ulicy rozplątując białe słuchawki od iPod'a i co chwila machałam na taksówki. Coraz bardziej wkurzał mnie fakt, że w wieku dwudziestu lat nie posiadałam czegoś takiego jak prawo jazdy. Pieprzę to. - fuknęłam i podbiegłam do zatrzymującego się właśnie na przystanku czerwonego, charakterystycznego dla Wielkiej Brytanii, autobusu. Sprawdziłam, czy aby na pewno tym autobusem dojadę na miejsce i ustawiłam się w długiej kolejce czekając na swoją kolej do wejścia. Normalnie już dawno wyszłabym z siebie i zaczęłabym wyklinać na prawo i lewo, ale nie dzisiaj. W myślach powtarzałam sobie jaki piękny mamy dzień i przypominałam sobie słodko śpiącego Harry'ego. Wreszcie udało mi się wsiąść do pojazdu i kupiłam bilet. Oczywiście miejsc siedzących brak. Wszystkie zajęte przez starsze osoby, albo matki z dziećmi. Przewróciłam oczami i oparłam się plecami o szybę. Ściśnięta z każdej strony jechałam do agencji, gdzie czekało na mnie zapewne mnóstwo wrażeń i wkurzona do granic możliwości dyrektorka.


~ ze strony Harry'ego~

      Przejechałem ręką po miejscu, gdzie powinna spać Nicole. Chciałem ją przyciągnąć do siebie i mocno przytulić, dając buziaka. Zdziwiłem się, kiedy zorientowałem się, że miejsce było puste. Sięgnąłem po telefon sprawdzając godzinę. Było po czternastej. Przesadziłem z tym snem. Przeciągnąłem się i podniosłem do pozycji siedzącej. Ziewnąłem głośno, po czym przetarłem twarz dłońmi i zmierzwiłem włosy. Zwlokłem się z materaca, poprawiłem bokserki, które zsunęły mi się z bioder i chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi, a na moje stopy spadł kawałek papieru. Podniosłem go oglądając z dwóch stron. Na twarzy jakiejś babeczki, różowym cienkopisem, drukowanymi literami napisane było:
DZIEŃ DOBRY, MÓJ MISIU MALUTKI! - czytając to zdanie zaśmiałem się kręcąc głową. To było urocze. Oczami śledziłem resztę tekstu napisanego już normalnym pismem.
A więc znalazłeś kartkę, tzn. hm.. kartkę.. nie można nazwać kawałka wyrwanej strony, kartką. Sorki za to, ale chyba nie mam czegoś takiego jak zeszyt, a no i oczywiście ten różowy długopis - powąchaj, bo pachnie, haha. - lałem. Stałem na przedpokoju i śmiałem się sam z siebie, bo jak kretyn przystawiłem kartkę do twarzy i zaciągnąłem się, czując różany zapach. Nie kłamała, długopis naprawdę pachniał!
Ok, przejdę do ważniejszych spraw, bo czas mnie goni. Przepraszam, Skarbie, że obudziłeś się sam. Nie wiem jak Ty, ale ja nienawidzę budzić się bez Ciebie, więc od razu, w tym miejscu muszę napisać, że cieszy mnie to, że dzisiaj mogłam spać u Twojego boku i pierwsze co zobaczyłam była Twoja twarz. Dziękuję! Pewnie zastanawiasz się, gdzie jestem, co? Tak myślałam. Otóż (jakie mądre słowo, wow) przez Ciebie zapomniałam o sesji zdjęciowej! Tak Harry, to Twoja wina, bo wczorajszego wieczora zawróciłeś mi w głowie sprawiając, że zapomniałam o całym świecie, a w niektórych momentach nawet nie wiedziałam jak się nazywam. Nie no ok, to ostatnie to żart, whatever. Pojechałam do agencji, a z racji tego, że tak słodko spałeś, nie miałam sumienia Cię budzić i jak złodziej wymknęłam się z własnego mieszkania, lolz. Czuj się jak u siebie w domu, Misiu. W lodówce nie ma nic czym mógłby się najeść prawdziwy facet, więc chyba będziesz musiał zadowolić się tym co w niej jest, albo sam zorganizować sobie jakieś jedzonko. Możesz poczekać na mnie w mieszkaniu, chyba, że chcesz wracać wcześniej do siebie, to po prostu zapukaj do sąsiada z naprzeciwka i zostaw mu klucze. ;-) Dobrze, Niedźwiadku, spadam. Już i tak jestem spóźniona. Ta baba mnie zabije. :-( 
Mam nadzieję, że do później. 
Twoja jędza. 
Co za cudowna istota! Przeczytałem "krótką" wiadomość i postanowiłem, że zatrzymam ją na pamiątkę. Nie mogłem uwierzyć w to co było tam napisane. Te wszystkie czułe określenia wywoływały na mojej twarzy ogromny uśmiech i sprawiły, że mój dzień - mimo tego, że nie obudziłem się przy niej - stał się piękny. Byłem cholernym szczęściarzem mając w swoim życiu taką kobietę jak Nicole. Zgiąłem papier na pół i trzymając go w dłoni poszedłem do kuchni.
     Stanąłem przy dużej, srebrnej lodówce, przeciągnąłem się ziewając dosyć głośno i chwyciłem za uchwyt, po czym mocno za niego szarpnąłem i kiedy drzwi ustąpiły moim oczom ukazało się światło. W lodówce nie było nic czym można byłoby się porządnie najeść - serek wiejski, jakiś jogurt zero procent i trzy jajka. Zdecydowanie z takich produktów nie dało się zrobić normalnego śniadania. Westchnąłem i zatrzasnąłem srebrne drzwiczki. Podrapałem się po karku, odwróciłem na pięcie i udałem do łazienki, by się odświeżyć. Po dwudziestu minutach gorącego prysznica, obwiązany w pasie czystym ręcznikiem, który udało mi się znaleźć w białej szafce stojącej pod ścianą, wróciłem do sypialni. Czułem się swobodnie w mieszkaniu Niki. Chwyciłem za telefon i znajdując kontakt dziewczyny próbowałem się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Po dwóch razach zrezygnowałem. Widocznie musiała być zajęta. Nie miałem zamiaru wracać do domu. Chciałem na nią zaczekać i spędzić kolejny miły wieczór.
Oglądanie telewizji nie było najciekawszym zajęciem, tym bardziej, że żaden program nie przykuł mojej większej uwagi. Same pierdoły leciały w tv. Przełączyłem na jakiś pierwszy lepszy kanał muzyczny i nie mogąc dłużej bezczynnie siedzieć, zabrałem się za sprzątanie. Przynajmniej czas zleci szybciej i zrobię coś pożytecznego. - powiedziałem do siebie odsuwając kartony stojące mi na drodze. W miarę ogarnąłem sypialnię i widząc niedociągnięcia w niektórych miejscach, złapałem za pędzel i zacząłem dokonywać małych poprawek. Malowanie, a raczej poprawianie po Nicole zajęło ponad dwie godziny. Stanąłem na środku pokoju i dokładnie przyjrzałem się każdej ścianie z osobna sprawdzając, czy aby na pewno jest idealnie - było. Zadowolony z siebie, umyłem pędzel i postawiłem puszkę z farbą w kącie, żeby nie przeszkadzała. Nie mogłem przecież zrobić generalnego porządku w tym pokoju, bo Nicole sama musiała rozpakować swoje rzeczy, ale mogłem chociaż z grubsza ogarnąć i tak też uczyniłem. Kuchnie również posprzątałem, o tam to roboty było od groma. Na samą kuchnię straciłem trzy godziny! Jak nigdy nie myłem okien, dzisiaj postanowiłem, że to zrobię i jak na pierwszy raz wyszło nie najgorzej. Nosz kurna, jestem zajebisty! - klasnąłem w dłonie i w końcu odetchnąłem. Przez pięć godzin sprzątać - niepojęte. Ale przynajmniej rozładowałem nadmiar swojej energii i odciążyłem w pewien sposób moją dziewczynkę, która sama też poradziłaby sobie świetnie, ale po co miała się męczyć, skoro mogłem to zrobić za nią.


*


     Dochodziła dwudziesta pierwsza, a Nicole wciąż nie wróciła. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Zacząłem się nieco martwić. W międzyczasie, gdy jej nie było zdążyłem pojechać do siebie do domu, tam po raz drugi się wykąpałem i przebrałem w świeże, czyste ciuchy, poszedłem do osiedlowego sklepu, kupiłem potrzebne rzeczy do przygotowania porządnej kolacji i nawet udało mi się uciec przed nachalnymi paparazzi, którzy nagle pojawili się pod moim domem i byli wszędzie tam, gdzie ja. Gdy wróciłem do jej mieszkania, nakryłem do stołu i zrobiłem kolację. Mógłbym kupić gotowe jedzenie, ale chciałem zaimponować Niki i pokazać jakim dobrym kucharzem byłem.
Siedziałem na krześle w kuchni i z niecierpliwością czekałem. Spaghetti całkowicie wystygło, makaron zesztywniał, a sos był zimny. Zerknąłem na zegarek, na lewym nadgarstku. Pokazywał 21:35. Cały czas do niej dzwoniłem i spamowałem sms'ami, a ona jakby zapadła się pod ziemię. Nie wytrzymałem. Podniosłem się z krzesła i zostawiając wszystko nietknięte, zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Średnio wiedziałem, gdzie znajdowała się ta agencja, ale miałem adres, więc jakoś ją odszukam. Wsiadłem do swojego Range Rover'a i ruszyłem przed siebie zatłoczonymi ulicami Londynu. Kiedy zbliżałem się do Golden Square zwolniłem i rozglądałem się dookoła, w celu znalezienia agencji. Zajęło mi to dobre dziesięć minut, zanim zobaczyłem tabliczkę informacyjną z nazwą. Zaparkowałem samochód niedaleko na parkingu i zdecydowanym krokiem podążyłem w stronę budynku. Przebiegłem przez ulicę, unikając zderzenia z czarnym Audi Q7 i stanąłem przed szklanymi drzwiami agencji. Pchnąłem je i znalazłem się w środku. Na recepcji nie było już nikogo, chroniarza też nigdzie nie mogłem znaleźć. Rozejrzałem się, zupełnie nie wiedząc w którym kierunku iść. Budynek był duży, a w nim znajdowało się mnóstwo drzwi, za którymi pewnie były biura jakiś menadżerów, czy dyrektorów. Oblizałem usta i zrobiłem kilka kroków do przodu. Szedłem wzdłuż jasno oświetlonego korytarza kątem oka zerkając na rozwieszone zdjęcia modelek, oraz modeli. Nagle za ostatnimi drzwiami usłyszałem doskonale znany mi śmiech. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że Nicole tutaj była. Zadowolony podszedłem do uchylonych drzwi, ale to, a raczej kogo zobaczyłem za nimi, spowodowało, że w ułamku sekundy mój cudowny humor diametralnie się zmienił. Moja szczęka samoistnie się zacisnęła, gdy zauważyłem jak patrzy na przebierającą się, MOJĄ Nicole. Popchnąłem drewnianą płytę i z wielkim impetem wszedłem do studia fotograficznego. Natychmiast oczy zebranych w pomieszczeniu skupiły się na mnie. 
      - Harry, co Ty tutaj robisz? - zapytała wyraźnie zdziwiona Niki.
      - Martwiłem się. Z łaski swojej mogłabyś sprawdzać co jakiś czas telefon. - powiedziałem nieprzyjemnym tonem, chociaż naprawdę nie miałem zamiaru brzmieć w taki sposób. Widok jednej osoby wyprowadził mnie z równowagi. 
       - Przepraszam, nie miałam czasu. - szybko się wytłumaczyła robiąc skruszoną minę. Zrobiło mi się głupio, że na nią naskoczyłem, przecież to nie jej wina.
       - To ja przepraszam, po prostu bałem się, że coś Ci się stało. - posłałem dziewczynie delikatny uśmiech i przytuliłem ją do swojego torsu. Po chwili oderwała się ode mnie i pociągnęła za rękę w stronę niewielkiej grupki ludzi. 
       - Chciałam przedstawić wam mojego Harry'ego. - powiedziała wesołym tonem, a ja poczułem jak przyjemna fala ciepła zalewa moje serce i przestałem zwracać uwagę na znienawidzoną przeze mnie dziewczynę. 
       - Ach, znamy, znamy tego pana. - odparła wysoka, szczupła kobieta z upiętym ciasno kokiem na głowie i dużych okularach z modnymi, czarnymi oprawkami.
Zapoznałem się z fotografem, szefową agencji, wizażystką i stylistką. Uścisnąłem każdemu z nich dłoń i wymieniłem kilka krótkich zdań, kiedy Nicole poszła się przebrać. Roxanne była dla mnie nad wyraz uprzejma, przeprosiła za przetrzymanie do późnej pory Niki, oraz mówiła o niej w samych superlatywach. Czułem dumę, słysząc jak dyrektorka wychwala dziewczynę. 
        - Trafił Ci się niezwykły Skarb, Harry. - poklepał mnie po ramieniu James, fotograf. - Nicole to cudo. 
        - Wiem. - odparłem krótko, będąc mega szczęśliwy. 
        - Idziemy? - zapytała brunetka stając tuż obok i chwytając mnie pod rękę. Przytaknąłem i skierowałem nas do wyjścia.
        - Czekaj. Jeszcze Alexis. - odezwała się spokojnie niebieskooka i zatrzymała mnie. Myślałem, że się przesłyszałem. 
        - Słucham?
        - Idzie z nami. Będzie u mnie nocować. 
        - No kurwa, bo jebnę. Nawet sobie nie żartuj. - warknąłem, zerkając na idącą do nas wysoką dziewczynę. Uśmiechała się cwanie i wiedziałem, że właśnie w głębi duszy świętowała swoje małe zwycięstwo. Co za przebiegła sucz. Ogarnęła mnie bezczelnym wzrokiem i objęła Nicole ramieniem, która nie odezwała się więcej ani słowem na temat Lex. Chociaż oczekiwałem jakichkolwiek wyjaśnień od brunetki nie doczekałem się. Miałem ochotę rozszarpać tą dziewuchę na kawałki, ale mimo wszystko musiałem ją tolerować. Była koleżanką dziewczyny, na której mi strasznie zależało, więc nie zrobiłem żadnej sceny. Starając zachować się odpowiedni dystans i wewnętrzny spokój, prowadziłem dziewczyny na parking, gdzie stał mój samochód.


*


     Przekręciłem klucz w drzwiach wpuszczając Nicole i Alexis pierwsze do środka. Wszedłem za nimi i zamknąłem drzwi. Na dobrą sprawę mógłbym jechać do domu, bo chyba nie byłem mile widziany w tym mieszkaniu. Nie za bardzo wiedziałem co miałem zrobić. Z jednej strony przecież przygotowałem kolację dla naszej dwójki i chciałem spędzić czas z Nicole, ale teraz romantyczna kolacja, nie byłaby już romantyczną kolacją przez "super" gościa, no i z drugiej strony - nie mogłem dać Alexis tej satysfakcji i zostawić ją samą z niebieskooką. Choćby nie wiem co, zostaję. - zawziąłem się w sobie i postanowiłem ignorować Lex. Musiałem wymazać jej obraz ze swojej głowy i traktować tak jakby jej w ogóle z nami nie było. Powietrze, ot co. 
Ściągnąłem buty i kopnąłem je pod ścianę, obok drzwi. Wziąłem głęboki oddech i poszedłem do kuchni, gdzie była brunetka. Gdy tylko przekroczyłem próg jej drobne ciało przylgnęło do mojego. Objęła mój kark rękami i pocałowała w policzek. Spojrzałem zdziwiony na nią, a ona zaśmiała się. 
       - Jesteś najlepszy na świecie. - powiedziała wtapiając swoje błękitne tęczówki w moje. - sama chyba nigdy nie posprzątałabym tego syfu. Mój kochany, Miś. 
       - Żaden problem. - udałem niewzruszonego i uciekałem wzrokiem po całym pomieszczeniu. 
       - No ej. - fuknęła, a kiedy próbowała się ode mnie odsunąć, przyciągnąłem ją za biodra i musnąłem jej pełne, różowe usta. - uroczy.
       - Wiem. - zaśmiałem się i pokazałem język Nicole, na co ona szturchnęła mnie w ramię i odeszła. 
       

      Siedzieliśmy przy stole, na którym pojawiło się jeszcze jedno nakrycie dla Alexis i w beznadziejnej ciszy konsumowaliśmy odgrzane spaghetti. Pomimo, że Niki poświęcała mi większość uwagi i tak byłem rozdrażniony obecnością niechcianej koleżanki. Przeszkadzało mi, że siedziała z nami i gapiła się ciągle na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Widziałem też jak patrzyła na Nicole. Wcale nie w sposób w jaki patrzy się na zwykłe koleżanki, a raczej na kogoś, kogo darzy się wyższym uczuciem. Ale nie miała ze mną szans. Brunetka była tylko moja. 
      - Dziękuję. - powiedziała Alexis wstając z krzesła. Zabrała talerz ze stołu wkładając go do zlewu. Przyglądałem się dziewczynie jak podwija rękawy w swojej bluzie i mierzy mnie wzrokiem, odkręcając kurek z wodą. Całe szczęście, że miała w sobie tyle kultury, by pomyć po sobie. Miałem ogromne ciśnienie na tą laskę. Gdyby zrobiła coś źle nie wahałbym się jej za to zjebać. - idę wziąć prysznic. - oznajmiła oschle, a mi ulżyło, bo nareszcie Lex zostawiła nas samych. 
Kiedy tylko dziewczyna wyszła z kuchni, Nicole podniosła się ze swojego miejsca i usadowiła się na moich kolanach obejmując mój kark rękoma. Oplotłem dziewczynę w pasie i przyglądałem się jej ślicznej buźce.
       - Przepraszam, Niedźwiadku. - usłyszałem dziecięcy głos, a cała moja złość odeszła w niepamięć, chociaż nie zamierzałem od razu pokazywać tego. 
       - Ojej, jak Ty do mnie ładnie mówisz. - odparłem z sarkazmem. - teraz to niedźwiadku, a tak to się do mnie całą drogę nie odzywałaś, ani nawet nie chciałaś dać mi ręki. - udałem obrażonego, a Nicole przysunęła twarz do mojej muskając czubek mojego nosa. 
       - Nie bądź zły. Obiecuję, że Alexis nie zostanie tutaj długo. - spojrzałem na nią krytycznie nie do końca wierząc w to co mówi. - wiem, że się postarałeś i doceniam to. - z obojętnym wyrazem twarzy patrzyłem na przejętą dziewczynę, której dłoń sunęła po moim policzku. - nooo Harold, hej. 
       - Nie mów tak do mnie, Nicole. - dziewczyna na moje słowa przewróciła teatralnie oczami, po czym ponownie się zbliżyła. - no i co byś chciała, co?
       - Buzi. - powiedziała słodkim głosem robiąc minę małego szczeniaczka. Pokręciłem głową śmiejąc się z niej. I jak miałem jej nie kochać? Nie dało się inaczej. Byłem zakochany we właścicielce turkusowych tęczówek do szaleństwa. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, zaciskając ręce na biodrach brunetki i musnąłem dwa razy dolną wargę Niki. Nie ociągała się i momentalnie, gdy tylko moje usta dotknęły jej, złączyła nasze wargi w pełnym tęsknoty pocałunku, wplatając długie palce w moje włosy. Uwielbiałem kiedy bawiła się nimi i ciągnęła je od czasu do czasu. Przechodził mnie lekki dreszcz czując jak głaskała mnie za lewym uchem. Ta dziewczyna doskonale wiedziała co lubiłem i świetnie wiedziała jak zrobić by mnie zadowolić i udobruchać.

 Sto tysięcy dni nieskończonego szczęścia. Ja i ona - cały mój wszechświat.



~*~ 

Hejeczka, Misie! Wiem, wiem, wiem! Zawaliłam. Tyyyyle czasu mnie nie było. PRZEPRASZAM!! Oczywiście wszystko nadrobię - Wasze blogi, ale to jutro, bo jutro jest jak zawsze leniwa niedziela, a najlepsze na leniwą niedzielę jest co? No Wasze blogi! Ach, no i na drugim blogu też coś w końcu napiszę niebawem, także ten, czytajcie, sprawdzajcie jak chcecie ofc. Zmykam się w końcu ogarnąć, buziaki, Niedźwiadki! xoxo

wtorek, 11 marca 2014

Chapter 14. So maybe I'm a masochist, but I don't wanna ever leave.

      Właśnie skończyłam ponad godzinną rozmowę z mamą przez telefon. Jeszcze moment, a moje ucho zupełnie zwiędłoby i odpadło. Nie było mnie w domu dopiero tydzień, a moja rodzicielka zachowywała się w taki sposób jakbym wyjechała co najmniej parę lat temu i nie widziałaby mnie przez ten okres. Musiałam zdawać jej relację z każdego dnia, mówiłam co jadłam, a nawet jaka była pogoda i czy odpowiednio do niej się ubrałam. Miałam dwadzieścia lat, a wciąż czułam się jak trzynastolatka zaszczuta przez matkę. Okej, rozumiałam - martwiła się o swoje dziecko, ale czasami naprawdę miałam ochotę rzucić iPhone'm o ścianę i już więcej nie odbierać telefonu od upierdliwej mamy. Wzięłam głęboki oddech i dłonią potarłam ciepłe, czerwone ucho odkładając białego iPhone'a na karton stojący na środku pokoju, który miał być sypialnią. Przez calutki tydzień nie rozpakowałam prawie żadnego kartonu, jedynym w miarę posprzątanym pomieszczeniem w całym niedużym mieszkaniu była łazienka. Już drugiego dnia doprowadziłam ją do stanu używalności i poukładałam na szafkach swoje kosmetyki. Najważniejsze, że chociaż tam było czysto. Cała reszta to drobny szczegół, który miałam zamiar wkrótce uporządkować, ale najpierw musiałam ogarnąć swoje życie, które ostatnio całkowicie wymknęło się spod kontroli i skomplikowało się przez Harry'ego. Znowu się nie odzywał. Przyzwyczaił mnie do tego, że zawsze, gdy coś nie szło po jego myśli - milczał. Wyznał mi miłość, a później uciekł nie dając szansy na jakiekolwiek wytłumaczenie i zostawił mnie samą w rozsypce, i gdyby tego było mało nie dawał znaku życia. Tak jak za każdym razem próbowałam się z nim skontaktować. Unikał mnie. Dzwoniłam, pisałam sms'y, na próżno. Odpuściłam po paru dniach, bo wiedziałam, że prędzej czy później napisze, albo zadzwoni. Miałam deja vu. Ostatnio było niemalże identycznie. Nie chciałam go w żaden sposób zranić, po prostu nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Cholernie bałam się miłości, że ktoś mógł mnie pokochać, a ja nie byłabym w stanie odwzajemnić uczucia. Konsekwencją było skrzywdzenie drugiej osoby; w tym przypadku ucierpiał cudowny chłopak. Spanikowałam, stąd moja żałosna histeria.
Przez parę dni Harry siedział w mojej głowie non stop. Zastanawiałam się jak to możliwe by mógł zakochać się we mnie w ciągu niespełna trzech miesięcy, kiedy rzadko się widywaliśmy, a raczej prawie wcale. Rozmowy telefoniczne to nie to samo co spędzanie wspólnego czasu. Miałam nadzieję, że byłam jego kaprysem, a uczucie, którym mnie obdarzył na pewno nie była miłość. Może zauroczenie, fascynacja? Bardzo chciałam żeby wszystko wróciło do normy, bo tęskniłam za nim. Przywiązałam się do właściciela emeraldowych tęczówek i nie wyobrażałam sobie dni bez niego.

     Podskoczyłam stojąc w miejscu na dźwięk głośnego domofonu. Podeszłam do urządzenia i nie pytając kto idzie, nacisnęłam szary przycisk otwierający drzwi od klatki, po czym wróciłam do rzekomej sypialni i naciągnęłam przeźroczystą folię na dębowe panele. Dostałam tymczasowe mieszkanie od agencji, które mieściło się w samym centrum Londynu i gdybym miała płacić za wynajem ze swojej kieszeni na pewno nie wybrałabym takiej lokalizacji, gdzie ceny za jeden miesiąc były kosmiczne, ale za to wszędzie miałam blisko. Całe szczęście za wszystko płaciła agencja, która podpisała ze mną kontrakt. Mieszkanie nie było duże - dwa osobne pokoje, w pełni wyposażona łazienka i kuchnia, oraz prostokątny, długi przedpokój, w którym mieściła się ogromna szafa z wielkimi lustrami zamiast drewnianych płyt. Nie bardzo mogłam zrobić generalny remont, ale udało mi się wynegocjować z właścicielem przemalowanie ścian, bo skoro miałam tutaj mieszkać przez pół roku to chciałam mieć jako taki komfort i czuć się dobrze we "własnym" mieszkaniu. Na przykład kiedy wróciłabym zmęczona po całodniowej sesji, chciałabym się położyć w pokoju, gdzie będą jasne ściany, a nie pomalowane na znienawidzony przeze mnie czerwony kolor. Siłowałam się z otwarciem metalowego wieczka od puszki z farbą, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo odkąd tutaj mieszkałam nikt mnie nie odwiedził. Wszystkie sprawy z agentami załatwiałam na mieście. Może jakiś ciekawski sąsiad. - pomyślałam i podniosłam się z podłogi. Zmierzając w stronę drzwi zatrzymałam się w przedpokoju zerkając na swoje odbicie w lustrze. Moje włosy spięte były w niechlujnego koka, a biały t-shirt, jak i dżinsowe, krótkie spodenki ubrudzone farbą. Zresztą ja też byłam cała umazana. Z takim wyglądem zupełnie nie byłam przygotowana na gości i najchętniej pobiegłabym się szybko poprawić, gdyby nie to natarczywe pukanie. Przekręciłam górny zamek dwa razy w prawą stronę, później dolny i w końcu rozsunęłam łańcuszek naciskając na pozłacaną klamkę, a sekundę później żaden przedmiot, żadna przestrzeń, nic nie dzieliło mnie od niespodziewanego gościa. Zamurowało mnie, kiedy ujrzałam wysoką postać.
      - Cześć. - usłyszałam niepewny, zachrypnięty głos. 
      - Co tutaj robisz? - wypaliłam bez namysłu patrząc na przybitą twarz chłopaka. Nagle poczułam mocny ból serca. W jego zielonych tęczówkach nie było już radosnych iskierek, oczy Harry'ego już się nie śmiały, za to łatwo dostrzegłam w nich smutek. 
      - Pomyślałem, że może będziesz głodna i przyniosłem obiad. - wyciągnął przed siebie siatkę, gdzie w papierowych pudełkach zapakowane było domniemane jedzenie. Kiedy do moich uszu dotarło to zdanie niemalże wybuchnęłam Harry'emu śmiechem prosto w twarz. Co on sobie w ogóle myślał? Wiedziałam, że Loczek był najdziwniejszym stworzeniem jakie dotąd poznałam, ale w tamtym momencie przebił samego siebie. Nie bardzo rozumiałam jak odczytać jego "niespodziankę". Chyba najzwyczajniej w świecie robił sobie ze mnie jaja stojąc u progu moich drzwi z chińczykiem.
      - Skąd miałeś mój adres? - zapytałam wciąż zagradzając mu drogę do mieszkania. - poza tym, ja nie jem chińszczyzny. - brunet popatrzył na mnie z rozbawieniem wypisanym na twarzy unosząc lewą brew do góry. - czy Ciebie porąbało, Harry?
      - Ale... ee...
      - Nie mów nic. Teraz ja mówię! - przerwałam widząc zmieszanie na twarzy chłopaka. - nie odzywasz się, znowu, podkreślam ZNOWU. To nie pierwszy raz kiedy zachowujesz się jak szczeniak! Tak się nie robi... - wybuchłam. Straciłam wszystkie pokłady cierpliwości, które gromadziłam na czarną godzinę. - dobra, właź. - nie widząc żadnej reakcji z jego strony przesunęłam się w bok robiąc mu miejsce do przejścia i pociągnęłam go za rękaw od koszuli wpychając do środka. Chciałam wykorzystać to, że się zjawił i porozmawiać szczerze z brunetem o wszystkim co nas łączyło. Zamknęłam za nim drzwi i przekręciłam wszystkie zamki.
      - Uhu, zamierzasz mnie tutaj przetrzymywać? - zaśmiał się ukazując dwa urocze dołeczki w policzkach. Skarciłam go surowym spojrzeniem ignorując głupie pytanie.
      - Pokaż co tam masz. - warknęłam wyrywając Harry'emu siatkę z ręki i zerknęłam do środka. Od rana nie miałam niczego w buzi. Moim śniadaniem była kawa, a później byłam tak pochłonięta malowaniem ścian, że nie zwracałam uwagi na dokuczający mi głód, a zresztą brakowało czasu na pójście do sklepu, czy do knajpy na obiad, więc nie pogardziłam jedzeniem od Harry'ego. - ujdzie. - skomentowałam krótko i poszłam do pokoju.



~ ze strony Harry'ego ~


FLASHBACK.

       Jadąc windą w dół stałem odwrócony w stronę lustra i przyglądałem się pojedynczym łzom płynącym powoli po policzkach. Pieprzona bezsilność. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się płakać przez dziewczynę, jeszcze nigdy nie czułem czegoś tak silnego, czegoś co powodowało, że byłem kurwa cholernie bezradny wobec kogokolwiek. Spalałem się bez Nicole. A myśl, że teraz mogłem ją stracić przez moją miłość przerażała mnie najbardziej. W ogóle co za absurd - stracić kogoś przez to, że się kocha. Śmieszne. Żałowałem swoich słów dochodząc do wniosku, że mogłem dalej kryć się z uczuciami i być przy niej jako przyjaciel. Kochałbym ją po cichu trzymając uczucie w tajemnicy przed całym światem. Tylko ja i moja miłość. Przekrwionymi oczami tępo wpatrywałem się w odbicie żałosnego, naiwnego człowieka, którym byłem. Niewyobrażalny ból przeszywał moje serce.
Kiedy winda zatrzymała się na parterze szybkim krokiem udałem się do baru. Kolejna głupia decyzja, ale jedyne czego było mi trzeba to właśnie był alkohol. Idealny by na chwilę zapomnieć. Nałożyłem kaptur na głowę nie chcąc być rozpoznanym - co było dosyć trudne - ani nie wzbudzać niepotrzebnej sensacji. Zdjęcia i autografy na chwilę obecną nie były wskazane w stanie, w którym się znajdowałem. Przetarłem twarz dłońmi ścierając łzy. Gdy wszedłem do hotelowego baru oczy zebranych wewnątrz zwróciły się w moją stronę. Zerknąłem na kilka nieznajomych postaci idąc przed siebie, a po chwili usiadłem na wysokim, czarnym krześle przy barze.
        - Czystą. - powiedziałem do kelnera, a on postawił przede mną kieliszek wrzucając do niego parę kostek lodu i zalał je przeźroczystą cieczą. Jednym haustem wypiłem pierwszego kielona krzywiąc się, kiedy cierpki płyn przepłynął przez gardło. Kiwnąłem kelnerowi, a on ponownie wypełnił szklane naczynie. Kilkakrotnie powtórzył tą czynność, aż w końcu kazałem zostawić butelkę i zacząłem polewać sobie sam. Lekarstwo nie działało. Piękna dziewczyna i jej zrozpaczona twarz wciąż widniały w moim umyśle. Dlaczego musiało dojść do czegoś takiego? Ona załamana siedziała na górze w moim pokoju, a ja zdołowany piłem. Nie powinno tak być. Powinniśmy być razem, ale nie miałem prawa zmuszać Nicole do odwzajemnienia moich uczuć. Czułem się winny, bo doprowadziłem ją do płaczu; przecież nienawidziłem, gdy płacze. Dzwoniła, ale nie miałem na tyle odwagi, by odebrać. Dupek ze mnie. Jak śmiałem zostawić ją samą? Wiedziałem co robiłem źle, ale nie potrafiłem temu nic zaradzić. Najbardziej czego się bałem to to, że zniszczyłem naszą przyjaźń i będę musiał odejść. Załamałem się i upiłem z rozpaczy.



*


      Co sobie wyobrażałem przemierzając po kolei każdy schodek prowadzący do drzwi Nicole? Nie miałem pojęcia, a kiedy już znalazłem się w jej mieszkaniu, wciąż nie mogłem siebie zrozumieć. Widząc ją po prawie dwutygodniowej przerwie nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyglądała słodko umazana farbą i rozwalonym kokiem na głowie. Zacisnąłem usta w cienką linię powstrzymując się by jej nie dotknąć. Dotyk delikatnej skóry Nicole wywołałby u mnie stado motyli i rozbudził tłumione przeze mnie uczucia. Od razu poznałem, że była na mnie wściekła i miała do tego pełne prawo. Zasłużyłem sobie na porządny opieprz, tym bardziej, że jak kretyn przyszedłem jak gdyby nic się nie stało i najlepsze było to, że zdawałem sobie z tego sprawę. Poszedłem za nią do pokoju i stanąłem w progu opierając się o framugę. Zanim Nicole zdążyła mnie ostrzec zorientowałem się, że właśnie ubrudziłem białą farbą rękaw od mojej granatowej koszuli w kratę.
      - Ściągaj ją. - Nicole stanowczym tonem zwróciła się do mnie. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem na co ona przewróciła oczami. - no koszulę. Zapiorę Ci ją, dopóki farba jest świeża.
      - Nie no, nie trzeba. Nic się nie stało. - odparłem zmieszany. Dziewczyna podeszła do mnie, a mój żołądek momentalnie się skurczył i w końcu wypuścił stado szalejących motyli, które starannie trzymałem w zamknięciu, gdy tylko tu przyszedłem.
      - Bez gadania.
      - Ale jesteś uparta. - westchnąłem rozpinając po kolei każdy guzik. Przyłapałem ją na tym, jak przyglądała się moim tatuażom i szybko odwróciła wzrok. Kiedy zostałem w samych spodniach podałem jej koszulę, a ona speszona zniknęła za drzwiami do łazienki. Usiadłem na materacu podpierając się łokciami na kolanach i rozglądałem się po niedużej sypialni zauważając kilka niedociągnięć w pomalowanych ścianach. Okręcałem głowę w każdą stronę, aż w pewnym momencie moją uwagę przykuł wielki misiek siedzący na fotelu przy oknie. Podniosłem się z miejsca i podszedłem do zabawki biorąc ją w swoje dłonie, przyglądałem się dużemu misiowi.
       - Koszula uratowana. - odwróciłem się gwałtownie na dźwięk głosu Nicole. Przestraszyła mnie.
       - Fajny misiek. - powiedziałem lekko zawstydzony jej przeszywającym wzrokiem.
       - To prezent, ale nie wiem od kogo. - wzruszyła ramionami i zaczęła wyciągać pudełka z jedzeniem. Poczułem się dziwnie na samą myśl, że brunetka miała cichego wielbiciela, który przysyłał jej słodkie prezenciki. Zazdrość. - skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
       - Wystarczyło zapytać odpowiednią osobę.
       - Ech, Alex... - bąknęła pod nosem rozkładając papierowe opakowania na jednym z kartonów. - sorry, ale nie mam jeszcze stołu.
Uśmiechnąłem się wyrozumiale i zająłem miejsce na podłodze obok dziewczyny. Przyglądałem się jak niezgrabnie posługiwała się pałeczkami i poirytowana nabierała sushi. Chciałem jakoś zagadać, pomóc Nicole, albo chociażby pokazać jej w jaki sposób powinna trzymać te pieprzone pałeczki, ale nie potrafiłem się przemóc. Paraliżowało mnie przy niej. Po paręnastu minutach zrezygnowana podniosła się z ziemi i bez słowa opuściła pokój, by chwilę później wrócić z widelcem, a ja straciłem swoją szansę do zaaranżowania pomocy. Zaśmiałem się pod nosem widząc znacznie bardziej zadowoloną dziewczynę, która rozgrzebywała ryż.
Siedzieliśmy w ciszy zajęci każdy swoim posiłkiem. Nie miałem odwagi odezwać się pierwszy. Wciąż głupio się czułem w jej towarzystwie. Poza tym to była strasznie dziwna sytuacja, której zupełnie nie przemyślałem. Po skończonym sushi posprzątałem po sobie i w milczeniu czekałem aż ona skończy jeść. Unikałem kontaktu wzrokowego, chociaż czułem jej wzrok na sobie. Utkwiłem oczy w oknie znajdującym się przede mną krzyżując ręce na piersi starałem uspokoić nierównomierny oddech.  Po co do cholery tutaj przylazłem? W myślach pytałem sam siebie. W całym pomieszczeniu wyczuć można było wyraźne gęstniejącą atmosferę. Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem głowę w stronę Nicole. Chciałem zachować się jak facet i zacząć jakąkolwiek rozmowę, a nie bawić się w podchody. Nie potrafiłem dłużej znieść tego napięcia między nami.
        - Pogadajmy. - wydusiłem, a nasze oczy spotkały się. - przepraszam za wszystko. - Nicole o mało nie zakrztusiła się kawałkiem ryby.
        - Za co Ty mnie przepraszasz, Harry? Za to, że wparowałeś tutaj bez zapowiedzi, czy za to, że zostawiłeś mnie wtedy samą? - powiedziała spokojnym tonem odkładając widelec na bok. Przez chwilę znowu zapanowała głucha cisza.
       - Za wszystko.
       - Za miłość? Przepraszasz mnie za miłość?! - Nicole podniosła głos, a ja patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami. Byłem zdziwiony jej reakcją. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc postanowiłem się nie odzywać i czekać na dalszy ciąg zdarzeń. Oparłem głowę o ścianę przymykając powieki. Byłem beznadziejnie zakochany w niej. Usłyszałem szelest i poczułem dłoń Nicole na swojej; ściągnęła moje ręce z kolan i usadowiła się między moimi nogami. Nie otworzyłem oczu chcąc napajać się jej kojącym dotykiem. Trzymałem małą dłoń brunetki w swojej, a ona kciukiem pocierała moją skórę na wierzchu dłoni. Słyszałem oddech mojej małej dziewczynki czując go na klatce piersiowej. Trwaliśmy w takim stanie przez moment. Nigdy nie czułem potrzeby trzymania kogoś za rękę tylko po to, by poczuć się choć odrobinę szczęśliwszy. - miś... - och, jak dawno nie słyszałem tego określenia z jej ust. Jedno, małe słowo, wypowiedziane szeptem spowodowało, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Nikomu nie pozwoliłbym siebie tak nazywać. Przecież to było głupie, ale ona... ona mogła wszystko. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią, chwytając ją za oba nadgarstki przyciągnąłem bliżej siebie i schowałem drobne ciało w swoich ramionach. Nie musiała nic mówić żebym wiedział, że była zagubiona.
       - Nie płacz. - wyszeptałem jej do ucha wciąż głaszcząc ciemne włosy Nicole, które wcześniej rozpuściłem.
       - Nie chciałam Cię zranić. Potrzebuję czasu. - oderwała się ode mnie i wytarła mój mokry, od jej łez, tors. - nie wiem co czuję... - posłałem jej delikatny uśmiech, ale w środku krzyczałem z rozpaczy. Odgarnąłem pojedyncze kosmyki jej włosów, które przywarły do mokrych policzków i założyłem je za uszy Nicole. Musnąłem czoło dziewczyny i podniosłem się na równe nogi.
      - Pójdę już. - powiedziałem, a wzrokiem szukałem mojej koszuli.
      - Co?! - popatrzyłem w dół na dziewczynę siedzącą na zimnej posadzce i widziałem jak z niebieskich oczu płyną nowe łzy. - znowu uciekasz! Dlaczego jesteś taki nieodpowiedzialny, Harry?! - podparła się rękami o panele i szybko uniosła się stając na przeciwko mnie.
       - Gdzie jest moja koszula? Muszę się ubrać. - zignorowałem ją.
       - Nie oddam Ci jej. - mówiła błądząc wzrokiem rozpaczliwie po mojej twarzy. - nie zostawiaj mnie, Harry. Nie tym razem, kiedy potrzebuję Cię jak nigdy przedtem. Pomóż mi zrozumieć siebie. - płakała. Znowu. - zostaniesz na noc? Jak przyjaciel... - zerknęła załzawionymi oczami, a samo słowo "przyjaciel" odbiło się echem po mojej głowie. - nie chcę być sama. - nie umiałem odmówić. Przytaknąłem jednym kiwnięciem głowy, a Nicole trochę się uspokoiła.


      *


      Na całym osiedlu wysiadło zasilanie i w mieszkaniu zapanowała zupełna ciemność. Nicole panicznie bała się ciemności, więc kiedy szukałem świeczek w kuchni, stała obok mnie trzymając się mojego ramienia. Chodziła za mną jak cień. Nawet w ubikacji byliśmy razem. Mimo tego, że w łazience było tak ciemno, że ledwo widziałem kontur własnej ręki przed oczami, musiałem je całkowicie zasłonić i odwrócić się tyłem. Kto by pomyślał, że brak prądu zadziała na naszą korzyść i oboje wyluzujemy na jakiś czas zapominając o wcześniejszej rozmowie. Zapaliłem ostatnią świeczkę kładąc ją na kartonie i usiadłem na skraju materaca, gdzie leżała brunetka. Pokój oświetliłem tylko małymi wkładami, ale one dawały wystarczające światło, żeby rozwiać strach Nicole. Wyciągnąłem iPhone'a z kieszeni sprawdzając zegarek - dwie minuty po dwudziestej trzeciej. Siedziałem tyłem do dziewczyny patrząc na mały płomień unoszący się nad świeczką, gdy poczułem jej dłoń na swoich gołych plecach. Sunęła palcem wzdłuż mojego kręgosłupa.
       - Jest Ci zimno. - usłyszałem za sobą, a chwilę później ciepły policzek Nicole przywarł do moich chłodnych pleców. Jej obie ręce obejmowały mnie w pasie. - oddam Ci swoje ciepło. - zachichotała przyciskając swoje ciało do mojego.
       - Wariatka.
       - Ej! Czemu zawsze mnie tak nazywasz? - udała oburzenie, a ja odwróciłem się w jej stronę.
       - Bo jesteś małą wariatką. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy, na co Nicole zrobiła kwaśną minę.
Nachyliła się nade mną i sięgnęła po butelkę z wodą. Odkręciła zieloną nakrętkę i wzięła kilka łyków, po czym końcem języka oblizała dolną wargę. Mój umysł oszalał. Ona była idealna. Wszystko co robiła wywoływało u mnie falę nowych, nieznanych mi do tej pory uczuć. Nie odrywając ze mnie wzroku położyła się na materacu. Krótka bluzka pod którą nie było stanika podwinęła się prawie pod sam biust ukazując w pełnej okazałości jej jasny, płaski brzuch. Spodenki zsuwały się z wystających kości biodrowych, a spod nich wyłaniała się różowa oblamówka od bielizny. Ciemne włosy Nicole rozłożone były na poduszce, a pełne usta dziewczyny były lekko rozchylone. Długie, chude nogi miała lekko zgięte w kolanach. W półmroku, oświetlana przez małe płomienie tlące się ze świeczek, wyglądała jak anioł. Miałem ochotę rzucić się na nią, całować odkryte części jej ciała, smakować jej ust i mówić jaka piękna była. Wyobraźnia podsuwała mi sceny, o których mogłem tylko pomarzyć i które musiały pozostać w moim umyśle. Nicole była jak zakazany owoc - dla własnego dobra wolałem nie robić nic, czego mógłbym żałować.
       - Harry... połóż się koło mnie. - ciszę przerwał jej spokojny głos. Prawie bezszelestnie zrobiła mi miejsce obok. Patrzyła na mnie wyczekująco, kiedy nadal nie zmieniłem swojej pozycji siedzącej. Wyciągnęła w moim kierunku rękę i złapała mnie za nadgarstek przysuwając do siebie. Poddałem się. Ułożyłem się wygodnie na plecach, a Nicole położyła głowę na moim torsie i mocno wtuliła się we mnie. Naciągnąłem na nasze ciała kołdrę i zatopiłem twarz we włosach brunetki zaciągając się truskawkowym zapachem jej włosów. - opowiedz mi bajkę.
        - Nie ma mowy. - zaśmiałem się i patrzyłem na dziewczynę, która podpierała się rękami o moją klatkę piersiową i obserwowała mnie bystrym wzrokiem.
        - Nooo opowiedz. - nalegała.
        - Wstydzę się. - dziewczyna przechyliła głowę w bok unosząc lewą brew do góry i bawiła się moimi palcami, od czasu do czasu zerkając na mnie spod byka.
       - Jakoś wcześniej opowiadałeś mi bajki. - rzuciła tonem rozkapryszonego dziecka, które nie dostawało upragnionej zabawki.
       - Wcześniej dzielił nas telefon. - wystawiłem jej język.
       - Okropny jesteś. - burknęła i położyła się na drugim końcu materaca, odwracając się do mnie bezczelnie tyłkiem.
Przewróciłem oczami i złapałem w dwa palce koniec swojego nosa wypuszczając powietrze z ust. Wiedziałem, że dopóki Nicole nie dostanie tego co chce, będzie obrażona. Zastanowiłem się przez moment jaką pierdołę mógłbym jej wcisnąć, żeby przestała się boczyć. Poprawiłem się zakładając ręce pod głowę i wyraźnie zacząłem mówić.
       - Jeszcze nie tak dawno temu pewien książę spotkał na swojej drodze księżniczkę... - kątem oka popatrzyłem w stronę Nicole, która poruszyła się i wyjrzała zza ramienia mierząc mnie wzrokiem. Zapewne myślała, że znowu postawiła na swoim, ale nie tym razem. Chciałem ją zrobić na złość, więc patrząc prosto w jej turkusowe tęczówki z cwanym uśmieszkiem dodałem - i to było najgorsze co mu się przytrafiło, bo księżniczka okazała się małą, rozkapryszoną i przede wszystkim obrażalską zołzą. - powiedziałem na jednym wydechu i uśmiechnąłem się pod nosem wstrzymując powietrze, by nie zaśmiać się. Nicole jak poparzona poderwała się i usiadła na materacu przede mną, rzucając we mnie poduszką, a ja wybuchnąłem śmiechem.
       - Idiota! Nie jestem zołzą!
       - A skąd wiesz, że to było o Tobie? Już sobie nie dodawaj! - śmiałem się osłaniając się rękami przed kolejnymi ciosami miękką poduszką.
       - O Ty, podły! - powiedziała mocniejszym tonem, a ja wyrwałem jej "broń" z rąk i rzuciłem na bok. Patrzyliśmy na siebie w skupieniu, a pokój wypełniały nasze szybkie oddechy. Złapałem Nicole za biodra kładąc ją na swoim ciele. Przeczesałem palcami jej poczochrane włosy, a dłoń dziewczyny spoczęła na mojej twarzy. Palcem wskazującym wodziła po mojej dolnej wardze. Mój żołądek wywrócił się do góry nogami, a serce omal nie wyrwało się z piersi. Nasze twarze dzieliły od siebie milimetry, a jej oczy wywiercały w mojej twarzy dziurę. Przełknąłem niespokojnie ślinę i położyłem swoją dużą dłoń na dłoni Niki, przytrzymując ją na swoim policzku. Zacząłem składać drobne całusy po wewnętrznej stronie jej dłoni przyglądając się dziewczynie. Przymknęła powieki pozwalając całować się po ręce. Piersi Nicole unosiły się w górę i opadały w dół w nierównomiernym tempie. Chwyciłem za jej udo i podciągnąłem wyżej, żeby mieć lepszy dostęp do pełnych, różowych ust dziewczyny. Byłem masochistą i hipokrytą. Doskonale wiedziałem, że po wszystkim co między nami by zaszło, będę cierpiał, bo dla niej to byłyby kolejne, nic nie znaczące, wspólnie spędzone miło chwile, a dla mnie to coś, na co czekałem od tygodni. Nicole na moment otworzyła swoje prześliczne, niebieskie tęczówki wtapiając się w moje, ale znów je zamknęła, gdy moje wargi spoczęły na jej. Powoli muskałem usta Nicole; nie czekałem długo na reakcję. Dłonie brunetki objęły moją twarz, a usta masowały moje. Pogłębiała pocałunek całując mnie coraz zachłanniej. Nasze języki ocierały się o siebie i przepychały ze sobą. Lubiłem jak Nicole podgryzała moją dolną wargę, a później łagodziła ból delikatnymi całusami. Głaskałem jej nagie plecy, czując pod opuszkami palców aksamitną skórę dziewczyny. Usta Nicole zwalniały, a intensywność pocałunków nie była już taka duża. Całowałem ukochane usta dziewczyny z czułością i tęsknotą. W ruchu jej warg mogłem poczuć takie same uczucia, którymi ja się kierowałem. Trzymała moją twarz w swoich małych dłoniach i kciukami pocierała o moją żuchwę, kiedy oderwała usta i przylgnęła swoim czołem do mojego. Potarłem nosem o jej i musnąłem po raz ostatni wilgotne wargi Niki. Uśmiechnęła się na ten gest owiewając moją twarz ciepłym oddechem. Przymknęła oczy nie przestając masować mojej szczęki. Wsłuchiwałem się w szybkie bicie jej serca i niespokojny oddech. Kochałem ją najmocniej jak tylko mogłem i oddałbym jej całego siebie, gdyby tylko chciała.




 ~*~

Siemanko! PRZEPRASZAM, że czekaliście tak długo, ale kurde, brakuje mi czasu. :/ Słabo, wiem. Pisałam ten rozdział chyba najdłużej ze wszystkich. Nie podoba mi się, średniawka, nie. Proszę o wybaczenie za taki szajs, którym Was dzisiaj uraczyłam.
 Na moim drugim blogu powinien dzisiaj też pojawić się kolejny rozdział, także ten - wpadajcie. 

Btw. jak się dodaje kogoś do obserwowanych? Bo chciałabym zaobserwować blogi, które czytam, byłoby mi łatwiej i przede wszystkim byłabym na bieżąco z Waszymi rozdziałami, ale nie umiem ogarnąć tego, więc napiszcie mi jak to się robi XD haha. dzieenyyy.

LOVE. xoxo