piątek, 20 grudnia 2013

Chapter 3. Distracted, and other such - part two.

    Kiedy byłam na wybiegu czułam się jak ryba w wodzie - patrzyłam przed siebie, nie rozglądałam się na żadne strony, poza tym tego nawet nie wolno było robić. Teraz też tak szłam, z podniesioną głową, prosto przed siebie, czując na sobie wzrok wszystkich obecnych na sali. Przez całą godzinę, po wybiegu przeszłam się cztery razy - żaden wyczyn. Wszystko przebiegło szybko i zgodnie z planem. Z każdym jednym wyjściem na wybieg, ubrana byłam w coś innego. Najbardziej podobała mi się biała, obcisła, krótka sukienka bez pleców z długim rękawem; w niej czułam się najlepiej. Na szyi dosyć pokaźny, złoty naszyjnik i tyle, bez żadnych udziwnień - prostota i minimalizm.
Po skończonym pokazie wyszłam z Niną i Megan na środek wybiegu, we trójkę ukłoniłyśmy się wszystkim, a w zamian za to dostałyśmy duże brawa.
    - Proszę Państwa, proszę o chwilę uwagi! - Megan wzięła do ręki mikrofon, a wtedy w całym pomieszczeniu zapanowała cisza, muzyka na moment została wyłączona. - jako kierownik, chciałam wszystkim podziękować za przybycie na dzisiejsze otwarcie nowego salonu Burberry. Chciałam też podziękować całej ekipie, która zajęła się przygotowaniem tego wieczoru, naprawdę wszyscy ciężko pracowali. Wspaniałej Ninie za zrobienie cudownych strojów, oraz naszej prześlicznej modelce, bez której pokaz nie odbyłby się. - Megan przerwała na moment swoje przemówienie, bo na sali rozbrzmiały oklaski. - dziękuję, dziękuję, ale jeszcze chwila, dajcie mi Państwo skończyć! - powiedziała poważnym tonem i spojrzała na mnie. - chciałam Wam przedstawić nową twarz naszej najnowszej kolekcji i wizytówkę kampanii reklamowej, młodziutką Nicole Kowalski. - ukłoniłam się po raz drugi i znowu salę wypełniła muzyka zmieszana z dużą ilością braw.
    - Dziękuję wszystkim! Jest to dla mnie ogromny zaszczyt, być tego wieczoru tutaj z Państwem. Dziękuję! - powiedziałam do mikrofonu, po czym zniknęłam za parawanem.
Weszłam na zaplecze szczęśliwa. Od razu wyściskałam Alex'a i resztę zespołu, z którym pracowałam. To był naprawdę udany pokaz, byłam z siebie zadowolona. Może w tym momencie ani trochę nie będę skromna, ale wiem, że wypadłam dobrze. Po pokazie był czas na to, żeby wyjść do gości, napić się szampana, zamienić z każdym parę słów i zapozować fotografom do kilku zdjęć.
    

*

 
    - Byłaś świetna! Dużo o Tobie słyszałem. Trzeci raz widzę Cię na żywo, a dopiero dzisiaj mam okazję porozmawiać z Tobą osobiście. Jak to się stało, hm? - stałam na środku butiku z kieliszkiem wypełnionym drogim szampanem i rozmawiałam z redaktorem naczelnym czasopisma Vanity Fair, Johnatan'em.
    - Nie mam pojęcia, ale cieszę się, że teraz mamy okazję porozmawiać. - zaśmiałam się i zanurzyłam usta w kieliszku.
    - Byłoby nam bardzo miło, gdyby Twoja twarz zagościła na okładce naszego czasopisma. Chciałbym przeprowadzić z Tobą wywiad, bo z tego co się orientuję dosyć wcześnie zaczęłaś swoją karierę modelki i chciałbym żebyś opowiedziała o tym. - mężczyzna nie dał mi dojść do słowa, podekscytowany cały czas mówił. - szczegóły omówię z Twoim menadżerem, jeżeli oczywiście jesteś zainteresowana.
    - Nie ma sprawy, jestem za, musisz tylko dogadać się z Alex'em, bo on jest odpowiedzialny za to wszystko, ja nie mam pojęcia o tym co, gdzie i kiedy. - machnęłam ręką śmiejąc się.
    - Em, przepraszam, że przeszkadzam, ale ktoś chciałby Cię poznać, Nicole. - rozmowę z Johnatan'em przerwał mój menadżer.
    - O, super, że jesteś! - spojrzałam na Alex'a chcąc powiedzieć  mu o czym przed chwilą rozmawiałam, ale zaniemówiłam na widok osoby stojącej obok niego.
    - Harry bardzo chciał Cię poznać. - powiedział wyraźnie z naciskiem na drugie słowo.
Stałam nieruchomo trzymając mocniej kieliszek z szampanem i przyglądałam się chłopakowi, który od jakiegoś czasu zaprzątał moją głowę. Nie wierzę, no nie wierzę, że on tutaj jest! Czyżby przeznaczenie? Nie, kompletna bzdura, zwyczajny zbieg okoliczności. - Nicole, to jest Harry, Harry Styles.
    - Cześć po raz drugi. - dopiero po paru sekundach doszły do mnie jego słowa i zauważyłam dłoń Harry'ego wyciągniętą w moją stronę. - fajnie jest Cię znowu zobaczyć.
    - Hej... - wydusiłam podając mu rękę.
    - To może pójdę z Johnatan'em napić się szampana i przy okazji porozmawiać o Tobie. Dobrej zabawy. - wiedziałam, wiedziałam, że Alex to zrobi, że zostawi mnie z nim samą! Co za przebiegła bestia. Puścił mi oczko i poszedł z redaktorem do stolika.
    - Co za spotkanie! Nie spodziewałbym się Ciebie tutaj, w ogóle nie spodziewałbym się tego, że jeszcze kiedykolwiek Cię spotkam. - na te słowa zaśmiałam się, a chwilę później, na rozluźnienie, upiłam łyk alkoholu. Nie miałam zamiaru pokazywać Harry'emu całej radości, która jest we mnie z jego powodu i którą tak ciężko było mi stłumić w sobie. Nie mogłam dać nic po sobie poznać!
    - Mam nadzieję, że to jest miłe zaskoczenie? - starałam się wyluzować i być sobą.
    - Hm, to się jeszcze okaże... - chłopak odpowiedział ściszonym głosem, a ja słysząc ton jego głosu nagle poczułam jak mój żołądek przewraca się o 360 stopni, a serce znacznie przyspiesza.
Och, Nicole, co się z Tobą dzieje?!  Dlaczego tak reagujesz na tego chłopaka? Przecież wcale go nie znasz! - karciłam siebie w myślach starając się przy tym znaleźć jakieś dobre wytłumaczenie na moje zachowanie, jednak nie znalazłam żadnego.

    Zamieniłam z Harry'm kilka zdań, na ostatnie nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć, ale na moje szczęście z tej niezręcznej sytuacji uratowała mnie Kelly Osbourne, która widząc Harry'ego podeszła do nas i przedstawiła mi się. Powiedziała kilka komplementów na mój temat, zachwalała pokaz oraz nową kolekcję. Była przesympatyczną osobą i od razu wiedziałam, że się z nią dogadam - znalazłyśmy wspólny temat jakim była moda. Po jakimś czasie rozmowa z Kelly tak mnie pochłonęła, że nie zwracałam już uwagi na stojącego obok nas Harry'ego. Wiem, że było to trochę niegrzeczne z mojej strony, bo jakby nie patrzeć, nieładnie się zachowałam - olałam go. Usprawiedliwić się mogę jedynie w ten sposób, że mógł wtrącić co jakiś czas swoje przysłowiowe pięć groszy.
Zerknęłam na niego, a on w tym momencie odwrócił się plecami i zrezygnowany odszedł. Poczułam się beznadziejnie, a mój szeroki uśmiech nagle zniknął.
    - Co się stało? - Kelly od razu zauważyła zmianę mojego nastroju.
    - Nie nic, ja tylko... ach, nieważne. - starałam się by mój głos brzmiał naturalnie. - to co z tymi butami?
    - Nicole, przecież nie jestem ślepa. Znam Cię dopiero niecałą godzinę, ale to nie jest żaden problem żeby zauważyć, że coś jest nie tak...więc? - dziewczyna była nieugięta. Stała na przeciwko mnie i przyglądała się uważnie. Wiedziałam, że nie będę w stanie ukryć przed nią mojej nagłej zmiany humoru. Ale co jej miałam odpowiedzieć, że zrobiło mi się przykro jak Harry od nas poszedł, że chciałabym żeby cały czas tutaj był i mówił do mnie? No przecież to byłoby dziwne, ledwo go poznałam, a on już wzbudzał we mnie takie emocje.
    - Wszystko ok, po prostu coś sobie przypomniałam, ale już jest dobrze, naprawdę. - zapewniałam. Miałam nadzieję, że mój głos był chociaż po części naturalny, bo nie miałam pojęcia jak inaczej mogłabym się wytłumaczyć.
    - Powiedzmy, że Ci wierzę. - Kelly uniosła nieco lewą brew ku górze i jeszcze raz, z pełnym skupieniem na twarzy przyjrzała się mojej osobie. - wiesz? - zrobiłam pytającą minę, a ona spokojnym tonem ciągnęła swoją wypowiedź - myślę, że trzeba byłoby się zwinąć z tego nudnego bankietu i iść na porządne after party, co Ty na to? - na jej twarz wskoczył uśmiech od ucha do ucha, a w policzkach pokazały się dołeczki.
    - Jesteś niemożliwa! Ale przyznaję, zwijajmy się stąd!

    Umówiłam się z Kelly za dwadzieścia minut przy wyjściu i udałam się na zaplecze, gdzie była moja torebka i płaszczyk. Mimo styczniowej pogody postanowiłam nie zmieniać outfitu i iść w tej białej sukience, w której po raz ostatni pokazałam się na wybiegu. Co z tego, że moje nogi były gołe? Przecież to żaden problem przejść kawałek do samochodu. Na wierzch włożyłam szary, futrzany płaszczyk i do ręki wzięłam złotą kopertówkę, która idealnie pasowała do butów, poprawiłam włosy, a usta pomalowałam szminką w pudrowym kolorze; ponieważ moje oczy były już wyraźnie zaznaczone, nie chciałam mocno malować ust. Gotowa poszłam poszukać Alex'a. W sumie nie musiałam się tłumaczyć dokąd i z kim idę, ale uważałam, że tak będzie fair. Nie chciałam żeby mnie szukał i martwił się. Skoro przyszliśmy tutaj razem, a on jest moim menadżerem i przyjacielem w jednym, to dlaczego miałabym mu o niczym nie mówić i narażać go na stres związany z moim zniknięciem? Nie musiałam go długo szukać, bo po chwili zauważyłam Alex'a siedzącego przy stoliku zastawionym szampanem i przekąskami w towarzystwie Karl'a i Johnatan'a. Zaszłam go od tyłu i przytuliłam się.
    - Wychodzę. - szepnęłam mu na ucho, po czym dałam całusa w policzek.
    - Hej, młoda damo! Dokąd się wybierasz?! - Alex podniósł się z krzesła kiedy ja sprytnie odsunęłam się od niego i zaczęłam powoli oddalać się w stronę drzwi.
    - Na imprezę! - posłałam mu buziaka i odwróciłam się na pięcie kierując się w czternastocentymetrowych szpilkach do wyjścia.
Nie słyszałam za sobą żadnych sprzeciwów - doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że byłyby na nic i tak postawiłabym na swoim, jak zawsze zresztą.



~ ze strony Harry'ego ~

   Siedziałem w pierwszym rzędzie obok Kelly i mówiłem jej jak bardzo nie miałem ochoty tutaj przyjść i, że wyłącznie z jej powodu tutaj jestem, ponieważ nie miałem serca odmówić. Żartując sobie próbowałem wymusić na niej poczucie winy, ale ona wyczuła moje żarty i też zaczęła żartować, że mam rację, że jest okrutną kobietą, jak mogła mnie wyciągać w piątkowy wieczór z domu, przecież w piątek wieczorem ogląda się telewizję i śpi.
Prawie nikogo tutaj nie znałem, poza Kelly, jej mamą, Alexą i paroma osobami, wszyscy inni byli dla mnie obcy. Zresztą dzisiaj nie chciało mi się poznawać nowych osób, marzyłem tylko o tym by skończył się ten pokaz, żebym mógł już wrócić do domu, położyć się w swoim wielkim łóżku, włączyć telewizor i po jakimś czasie zasnąć.
    Spojrzałem na zegarek w telefonie, było piętnaście po dwudziestej - już dawno powinno się zacząć. - wkurzony powiedziałem do siebie w myślach. Przedłużają, a ja chcę iść do domu. Ile będę musiał tutaj siedzieć? Nagle muzyka się włączyła, a na wysokim podeście pojawiła się ona. Zaraz, chwila moment, jak to ONA?! Na jej widok, źrenice moich oczu się powiększyły, a ja poczułem się jakbym właśnie zażył ekstazy, czy innego, mocnego środka na pobudzenie. Z niedowierzaniem patrzyłem jak pewnie chodzi po wybiegu i nie mogłem oderwać od niej oczy. Była piękna. Nie wierzyłem, że tutaj jest, że jest tak blisko, w zasięgu mojego wzroku. Nagle wszystko przestało dla mnie istnieć i zwracałem uwagę tylko na nią.


*


    - Chcę poznać tą modelkę. - powiedziałem stanowczo do faceta, który stał obok mnie. Miałem wrażenie, że kiedyś wcześniej go widziałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. Ciągle poznaję nowych ludzi, czasami mi się mylą, więc może jego też teraz z kimś pomyliłem, chociaż nie sądzę.
    - Żaden problem. - mężczyzna w okularach z grubymi, czarnymi oprawkami spojrzał na mnie i kazał iść za sobą. Z każdym krokiem byłem bliżej poznania dziewczyny, o której nie potrafiłem przestać myśleć.
Cały czas wolno szedłem za tym facetem i usilnie próbowałem sobie przypomnieć skąd mógłbym go znać, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Minęliśmy kilkanaście osób i w końcu stanąłem przed nią. Uśmiechnięta rozmawiała z jakimś mężczyzną. Dopiero kiedy zostaliśmy sobie przestawieni okazało się, że mężczyzna, który mnie do niej zaprowadził jest jej menadżerem i był z nią wtedy pod hotelem. Ha, wiedziałem, że skądś go znam! Jednak w tym momencie było to najmniej ważne. Góra po dwóch minutach zostaliśmy sami. Starałem się z nią nawiązać jakiś kontakt, porozmawiać, ale początkowo odniosłem takie wrażenie, że wcale nie chce ze mną rozmawiać i miałem rację. Kiedy podeszła do nas Kelly od razu przestała zwracać na mnie uwagę i skupiła się na rozmowie z moją koleżanką. Miałem ochotę udusić Kelly za to, że nam przeszkodziła, ale nie mogłem jej przegonić. Zresztą Nicole i tak nie była chętna do rozmowy ze mną. Przez jakiś czas stałem razem z nimi, ale czułem się jakbym był niewidzialny. Jak długo można rozmawiać o ciuchach i w ogóle nie zauważać stojącego obok kolesia? Jeszcze takiego fajnego jak ja! Widząc, że nie mam prawa głosu w ich zażartej dyskusji postanowiłem się oddalić. Tak, poddałem się. Poszedłem do stolika, na którym stały kieliszki z szampanem i szybko opróżniłem dwa, a później dwa kolejne. Brawo Harry, olała Cię dziewczyna i jak prawdziwy mężczyzna, sam, starasz się upić szampanem, nie ma co, bardzo męskie. Pogratulować! - stojąc z kieliszkiem w ręce i patrząc na ludzi wokół mówiłem do siebie w myślach. Byłem beznadziejny i nie mogłem zrozumieć jak ona mogła mnie tak po prostu zlać. Chyba jestem zbyt pewny siebie, przecież nie wszystkim dziewczynom muszę się podobać, widocznie ona należy do tych, które mają mnie w dupie. Wypiłem jeszcze jeden kieliszek i poczułem jak bąbelki zaczynają uderzać mi do głowy. Naprawdę fajne uczucie, polecam! Odłożyłem pusty kieliszek obok kilku innych, które w krótkim czasie zdążyłem opróżnić i usiadłem na krześle. Wyciągnąłem iPhone'a z kieszeni i napisałem do Louisa:
    "Stary, ale lipa..." - wysłałem i po chwili otrzymałem odpowiedź.
    " Co jest?"
    "Dziewczyna mnie olała, czaisz?! Bo ja nie...na dodatek lekko wstawiłem się, wiesz czym?! Szampanem, frajer ze mnie, haha, siedzę i leję sam z siebie!" - wysłałem. Kolejna odpowiedź.
    "Przestań pieprzyć! Popraw swe loki i do boju rycerzu, zdobądź ją! Never give up! :)" - co za debil, śmieje się ze mnie kiedy ja naprawdę rozpaczam i przeżywam.
    "A spadaj! Właśnie tak można liczyć na Ciebie. Bez odbioru, lamusie." - odpowiedziałem na sms'a i postanowiłem zakończyć tą bezcelową konwersację. Louis i tak mnie nie zrozumie. Ma dziewczynę, w której jest zakochany po uszy, a ja? A ja co? Nie umiem znaleźć nikogo odpowiedniego. Zazwyczaj odnoszę takie wrażenie, że dziewczyny chcą się ze mną umawiać, bo jestem sławny i mam pieniądze. Nie zwracają uwagi na to jakim jestem facetem, czy jestem miły, albo czy jestem zadufanym w sobie bałwanem. Śmieją się z moich żartów, bo tak wypada, pozwalają mi na różne rzeczy żebym tylko wybrał, którąś z nich i pokazywał się z nią na ulicy, przez co ona też w jakiś sposób stanie się rozpoznawalna. Te relacje są wtedy takie sztuczne i udawane. Nie chcę tak. Wolałbym żeby dziewczyna polubiła mnie za to jaki jestem a nie za to, że jestem Harry Styles z One Direction i mam parę zer na koncie oraz dużą sławę. To nie jest przyjemne uczucie kiedy poznając nową osobę ciągle zastanawiasz się nad tym czy jej uczucia i słowa są szczere, czy może to wszystko to jakaś gra pozorów. Do tej pory nie chciałem być w związku, a teraz chyba chciałbym. Fajnie jest mieć kogoś na dłużej, nie tylko na chwilę, na miesiąc czy ewentualnie cztery, ale na dłużej, rok, dwa, a może na stałe. Sam już nie wiem. Ale wiem, że jestem jeszcze bardzo młody, jednak co jakiś czas, najczęściej po alkoholu, dopadają mnie takie myśli jak te i wtedy rozkminiam różne dziwne rzeczy. Czasami jak widzę pary to nawet im zazdroszczę. Przechodzę obok nich i myślę sobie - kurde, też tak chcę. Chciałbym iść z dziewczyną za rękę, chciałbym mówić do niej "kochanie, słońce", albo jeszcze inaczej. Chciałbym się budzić rano i widzieć twarz dziewczyny, w której byłbym bez pamięci zakochany, zadzwonić o każdej porze dnia i nocy tylko po to żeby usłyszeć jej głos, wiedzieć, że jak wrócę z koncertu ona będzie na mnie czekać w domu, albo jeszcze lepiej - będzie za kulisami, o tak, zdecydowanie to byłoby lepsze! Jak na osiemnastolatka dziwne, że w ten sposób rozmyślam o tym wszystkim. Wiem, zagalopowałem się. Zazwyczaj to dziewczyny myślą w taki sposób a nie faceci.
 
    Stałem z Kelly i Alexą przy wyjściu i czekaliśmy na Nicole. Początkowo nie chciałem iść na żadne after party, bo dzisiejszego wieczoru naprawdę nie miałem nastroju do imprezowania, ale dziewczyny nalegały więc w końcu ustąpiłem. Nie chciałem być jedynym mężczyzną wśród kobiet, chociaż nie ukrywam, nie przeszkadzałoby mi to zbytnio. Jednak tak na wszelki wypadek wolałem mieć jakiegoś kumpla jak dziewczyny zaczęłyby rozmawiać albo podrywać jakiś facetów, więc zadzwoniłem do Niall'a. Bez żadnego problemu udało mi się go wyciągnąć z łóżka i umówiliśmy się przed klubem. Niall to cudowny chłopak! Nie trzeba go nigdy do niczego długo namawiać, ani prosić dwa razy o to samo, zawsze jest chętny i pomocny, zawsze wysłucha i doradzi - w porządku gość.
    Nicole w końcu się pojawiła. Wyglądała ślicznie, tylko szkoda, że nie zwracała na mnie uwagi. Jak przystało na prawdziwego dżentelmena, którym oczywiście jestem, otworzyłem dziewczynom drzwi i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie roiło się od paparazzi i fanów. Skąd oni wiedzieli, że tutaj będę? Już po paru sekundach byli przy mnie ochroniarze, obok dziewczyn też stanęło kilku, którzy nie pozwalali się nikomu do nas dostać. Otoczony ochroniarzami, szybkim krokiem szedłem za Nicole do podstawionego niedaleko czarnego wana. Wiem, że piłem, ale po paru lampkach szampana nic się nie stanie kiedy usiądę za kierownicą, nie wyglądałem na pijanego ani nie czułem się jakbym był pijany, poza tym klub jest niedaleko więc nie ma się o co martwić. Na miejscu pasażera usiadła Nicole. Nie miała innego wyjścia, bo Kelly z Alexą zajęły miejsca z tyłu. Błyski fleszy trochę mnie oślepiały, więc musiałem ruszać bardzo powoli, a ochroniarze starali się odsunąć paparazzi od samochodu. Kiedy byłem na tyle pewny, że nie przejadę nikomu stopy dodałem gazu i szybko ruszyłem przed siebie. W samochodzie słychać było tylko śmiechy dziewczyn siedzących z tyłu, natomiast Nicole nie odezwała się ani słowem; cały czas pisała smsy na swoim iPhone, a ja nie chciałem się narzucać i zaczynać rozmowy po tym jak zostałem potraktowany przez nią dwie godziny temu.


*

    Zaparkowałem przed tylnym wejściem by uniknąć podobnej sytuacji jaka była przed butikiem. Wysiadłem z samochodu i chciałem otworzyć drzwi Nicole, jednak ona sama sobie poradziła. Wzruszyłem ramionami i poszedłem w kierunku Niall'a, który już stał przy drzwiach z Max'em, naszym wspólnym kolegą.
    - Siema! - usłyszałem głos chłopaków i przywitałem się z nimi.
    - To jest Nicole, no, a te dwie panie już znacie. - pokazałem na stojące obok mnie dziewczyny.
    - Cześć, jestem Niall.
    - A ja Max. - Nicole przywitała się z nimi podając im rękę i jako pierwsza weszła do klubu, a my udaliśmy się za nią.

   Dziewczyny usiadły w loży z Niall'em, a ja z Max'em poszedłem do baru po alkohol. Stojąc przy barze zauważyłem obok siebie kilka dziewczyn, które z uwagą przyglądały mi się. Starałem się nie zwracać na nie uwagi by nie wywoływać żadnej sensacji. Kiedy w końcu barman podszedł do mnie, kupiłem dużą porzeczkową Finlandię 0,7l oraz sok do popicia dla dziewczyn. Gdy wracałem z Max'em do loży otoczyła nas grupka dziewczyn.
    - Harry, zrobisz sobie z nami zdjęcie?! - powiedziała niska blondynka. Nie chciałem być niemiły więc stanąłem obok nich, a Max zrobił nam jedno zdjęcie. - dzięki! Kochamy Cię!
    - Udanej zabawy! - rzuciłem na pożegnanie i przecisnąłem się przez tłum pijanych i tańczących ludzi. 
    Kiedy przyszliśmy do naszej loży dziewczyn nie było, Niall siedział sam. Postawiłem na stoliku butelkę z zimnym alkoholem oraz sok, a Max postawił kieliszki i szklanki. Spojrzałem pytająco na Niall'a, a on doskonale wiedział o co chcę zapytać.
    - Poszły do łazienki. - usłyszałem od niego i pokręciłem głową. Dziewczyny są niemożliwe. Dlaczego od razu po wejściu do klubu, restauracji czy innego miejsca idą do ubikacji? Nie rozumiem tego. Po co? Skoro i tak przed wyjściem przeglądały się w lusterku. Usiadłem obok chłopaków i czekaliśmy na nasze trzy gwiazdy. Od mojego powrotu minęło piętnaście minut, a dziewczyn dalej nie było. Zacząłem się martwić.
    - Stary, ile można siedzieć w kiblu? - zapytałem, a raczej krzyknąłem do Max'a, który nie mógł dłużej czekać na dziewczyny i zaczął nalewać do kieliszków wódkę.
    - Nie wiem! - odpowiedział równie głośno jak ja, ponieważ w sali było tak głośno, że nie dało się normalnie porozmawiać. Ale co się dziwić, byliśmy przecież w klubie?
    - No w końcu! A gdzie reszta? - Niall przysunął się bliżej mnie by Nicole mogła usiąść.
    - Poszły po drinki.
    - Ale przecież mamy alko. - Max spojrzał na dziewczynę, a ona obojętnie wzruszyła ramionami i szybko wypiła pierwszego shota, a później następnego i następnego.
Nicole narzuciła niezłe tempo picia. Jeden shot po drugim. Dziewczyny wróciły ze swoimi drinkami po pół godzinie, a my mieliśmy już opróżnione pół butelki i zaczynało być nam coraz bardziej wesoło. W ciągu godziny wypiliśmy trzy 0,7.
    - Chodźmy tańczyć! - Nicole poderwała się z miejsca i złapała Niall'a za rękę, a on grzecznie z nią poszedł. Zaraz za nimi poszła też Kelly i Alex, a ja zostałem w loży z Alexą. Z pozycji siedzącej przyglądałem się tańczącej Nicole. Była najpiękniejszą dziewczyną na sali. Jej długie ciemne włosy swobodnie opadały na ramiona i plecy, a ona co chwila je poprawiała i zaczesywała na jedną stronę odsłaniając przy tym swoją długą, smukłą szyję. Tańcząc miała przymknięte powieki i rozchylone lekko usta. Poruszała się tak zmysłowo, każdy jej ruch był lekki i naturalny. Wyglądała jakby muzyka przechodziła przez jej ciało, wtapiała się w nią. Miałem ochotę podejść do niej, złapać ją za biodra i poczuć tą muzykę razem z nią, ale nie miałem na tyle odwagi by to zrobić. Onieśmielała mnie. Pierwszy raz od paru lat bałem się, że dziewczyna mnie odrzuci, ale jakby nie patrzeć ona dzisiaj już raz to zrobiła. Mówią, że alkohol dodaje odwagi i chociaż byłem już trochę pijany, nie czułem jej w tym momencie.
    - Harry, dlaczego nie tańczysz? - Alexa przybliżyła się bardziej do mnie i spojrzała pytającym wzrokiem. Było po niej widać, że jest nieźle wstawiona.
    - Nie mam ochoty. - odparłem bez zastanowienia.
    - Jasne. Masz ochotę na nią, co?
    - Na kogo? - udałem, że nie wiem o co chodzi.
    - Oj Harry... na modeleczkę. Fajna jest, nie? Wygląda jak laleczka. - Alexa zaśmiała się patrząc w stronę Nicole. - idź do niej.
    - Nie...
    - No idź, bo inaczej ktoś inny Ci ją zgarnie. Zobacz ile jest kandydatów. - miała rację. Obok Nicole tańczył Max, który wyraźnie miał na nią chrapkę, oraz dwóch innych kolesi próbowało z nią tańczyć. Na ten widok krew zagotowała się w moich żyłach. Alexa miała rację, jeżeli nic nie zrobię resztę imprezy wkurzony spędzę na tej sofie i będę się przyglądał jak dziewczyna, która powinna bawić się ze mną, bawi się z innym. Szybko podniosłem się z sofy, wypiłem jeszcze dwa shoty - tak dla odwagi i spojrzałem pytająco na Alexę.
    - IDŹ!!!
    - Ok. Raz się żyje. Jak to mówią? YOLO? - zadając głupie pytania odwlekałem pójście na parkiet.
    - YOLO! - Alexa widocznie poirytowana krzyknęła do mnie. Wziąłem głęboki oddech i poszedłem.

    Czułem się jakbym szedł tam nie wiadomo jak długo. Obijałem się o tańczących ludzi, kręciło mi się w głowie i szumiało w uszach. Wreszcie zauważyłem Nicole wygłupiającą się z Kelly i Niall'em. Cała trójka była pijana. Na mój widok Kelly zaczęła krzyczeć i piszczeć z radości. Złapała mnie za ręce i zaczęła nimi wymachiwać na wszystkie strony. Z pewnością nie wyglądało to za ciekawie. Muzyka była szybka, Nicole z Niall'em tańczyli razem, a ja niestety nie potrafiłem uwolnić się z uścisku mojej koleżanki.
     - Harry, tańcz!
     - Nie chcę z Tobą! - powiedziałem to całkiem na serio, ale zaakcentowałem to w taki sposób żeby zabrzmiało jak żart, mając nadzieję, że jednak Kelly zorientuję się o co chodzi i w końcu da mi spokój. Tak też się stało. Uśmiechnęła się cwanie do mnie i odwróciła się do chłopaka stojącego za nią i teraz jego zaczęła męczyć. Całe szczęście! Zacząłem kręcić się obok Nicole zauważając, że Niall powoli zaczął się wycofywać - bystry chłopak!
     - Muszę do toalety! Przepraszam. - powiedział i zniknął w tłumie.

     Zostałem z nią tak jak chciałem. Odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie swoimi dużymi, błękitnymi oczami. Nic nie mówiła. Stanęła bliżej. Była ode mnie niższa może kilka centymetrów w tych swoich wysokich butach. Zaskoczyła mnie zawieszając ręce na mojej szyi, tym samym dając mi do zrozumienia, że mogę z nią tańczyć. Uniosłem kącik ust tworząc lekki uśmiech i oplotłem ją rękami w talii. Była taka chudziutka, pod palcami czułem jej żebra. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Nie wiem czy to sprawka alkoholu czy może ona tak na mnie działa, ale czułem się całkowicie wyluzowany, stres nagle zniknął i wróciła moja pewność siebie. Muzyka zwalniała, a my razem z nią. Złapałem Nicole mocniej i przysunąłem bliżej siebie. Byliśmy tak blisko, że czułem jej przyspieszony oddech na swojej twarzy, jej oczy były spuszczone w dół, a dolną wargę miała delikatnie przygryzioną. Musiała zauważyć, że się jej przyglądam, bo podniosła głowę w górę i zaśmiała się. Mogłem się jej teraz dokładnie przyjrzeć. Miała idealne rysy twarzy. Kości policzkowe mocno zarysowane, duże oczy, długie, czarne rzęsy, mały, zgrabny nos i duże, pełne usta, wszystko w jej twarzy do siebie pasowało, nic nie było za duże ani za małe. Była idealnie idealna. Odgarnąłem z jej czoła kosmyk włosów zakładając go za ucho. Nicole przysunęła swoją twarz do mojej - niebezpieczna odległość. Moje serce waliło jak oszalałe; miałem wrażenie, że za chwilę wyskoczy z klatki piersiowej. Domyślałem się co ona chce zrobić, chociaż nie byłem do końca przekonany, bo mogła się ze mną tylko droczyć. Postanowiłem nie wychylać się i poczekać na jej dalsze kroki. Przyglądała mi się uważnie, co jakiś czas spuszczała wzrok i znowu patrzyła mi prosto w oczy bawiąc się przy tym moimi włosami. Słodka - pomyślałem.
     - Cieszę się, że tu jesteś. - powiedziała, ale nie dosłyszałem. Pokręciłem głową dając jej tym samym do zrozumienia, że nie słyszę, a ona przysunęła usta do mojego prawego ucha. - powiedziałam, że cieszę się, bo jesteś tutaj ze mną. - poczułem jej miękkie usta tuż przy swoim uchu. Zwariowałem! Nagle krew odpłynęła mi z mózgu, skronie zaczęły pulsować, a w okolicach podbrzusza poczułem przyjemne mrowienie. Złapałem jej twarz w obie dłonie i niepewnie dotknąłem jej ust swoimi. Jej palce wplotły się w moje włosy, a usta mocniej przywarły do moich. Pocałowała mnie, a ja nie byłem dłużny. Kiedy dotarło do mnie co się dzieje, oddałem pocałunek.

     Była piąta rano. Staliśmy w szóstkę pod klubem i czekaliśmy na taksówkę. Kelly, Alexa i Max stali podpierając się nawzajem, a Niall opierał się o ścianę i w kółko powtarzał, że chyba umiera i jest mu niedobrze. Po jakimś czasie nie zwracałem już uwagi na tą czwórkę. Też byłem pijany, ale nie aż tak! Ogarniałem co się dzieje dookoła, pamiętałem wszystko bardzo dokładnie i wiedziałem co robię.
    - Zimno Ci, co? - zapytałem czując jak chudziutkie ciało Nicole się trzęsie.
    - Troszkę. - odpowiedziała zachrypniętym głosem i wtuliła się we mnie mocniej. No nie dziwię się, kto wychodzi w styczniu z gołymi nogami? Nie żebym narzekał i nie podobałyby mi się, bo nogi Nicole są świetne, długie i chude! Ale w zimę to trochę niepoważne.
    - No gdzie ta taksówka?! Wkurzam się na nią. - Niall wydzierał się na wszystkie strony zwracając uwagę ludzi przechodzących obok. - halo, taksi! - jak na zawołanie duża taksówka stanęła przed nami. Upchnęliśmy się do niej i odjechaliśmy spod klubu.




~*~

Hej Wam! Na początku chciałabym Was przeprosić za to, że dopiero dzisiaj wstawiam ten rozdział, ale do domu wróciłam we wtorek pod wieczór i nie miałam czasu żeby wejść na bloga i dokończyć odcinek, święta niedługo więc trzeba pomóc w domu. : ) Mam nadzieję, że się podobała druga część. Osobiście średnio mi się podoba, to nie jest to co chciałabym, ale z racji tego, że miała być na blogu trochę wcześniej jest taka o. Obiecuję, że kolejna część będzie lepszy! 
Btw. jutro wieczorem nadrobię zaległości, odwiedzę i przeczytam Wasze blogi. :*
Ach, no i byłyście w sobotę w kinie na This Is Us? Ja byłam i muszę Wam powiedzieć, że było całkiem fajnie, gdyby nie fakt, że byłam tam najstarsza to raz, a dwa - byłam sama, haha. 
Okej, spadam! Buziaki. :*

czwartek, 12 grudnia 2013

Chapter 2. Distracted, and other such - part one.

    Leniwie otworzyłam jedno oko, po czym zamknęłam z powrotem. Po chwili otworzyłam oba oczy momentalnie mrużąc je kiedy dotarły do nich pierwsze jasne promienie słońca - zdziwiłam się; był koniec stycznia, Londyn i słońce? Coś tutaj nie pasowało, czyżby globalne ocieplenie dotarło do Londynu? Oby! Ziewnęłam głośno i przeciągle, jeżdżąc dłonią po gładkiej powierzchni dużego łóżka szukając telefonu. Wsunęłam rękę pod poduszkę i wyciągnęłam swojego białego iPhone'a, na którym było dziesięć nieodebranych połączeń od mamy i tyle samo sms'ów, każdy o podobnej treści "Kochanie, miałaś zadzwonić wieczorem. Co się dzieje? Dlaczego nie odbierasz? Odbierz, martwię się!", były też trzy nieodebrane połączenia od Alex'a i jeden sms "Śpioch... z Tobą to jest takie umawianie się na wieczory filmowe, pf." i mnóstwo powiadomień z Facebook'a o nieprzeczytanych wiadomościach. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam, że byłam w samej bieliźnie - a więc zasnęłam i musiałam twardo spać skoro nie słyszałam dzwoniącego non stop telefonu. Odczytałam wiadomości na Facebook'u i odpisałam zdawkowo na parę z nich, ponieważ nie byłam jeszcze na tyle "obudzona", żeby po kolei rozpisywać się na każdą jedną. Postanowiłam zadzwonić do mojej kochanej mamy, biedaczka pewnie cała osiwiała przez noc. Czasami zamartwianie się mojej mamy bywało irytujące, bo ona za bardzo chciałaby kontrolować mnie i David'a, wymagając od nas ciągłych telefonów, albo chociaż sms'ów, a wiadome jest to, że nie zawsze mieliśmy czas na kontakt z nią, albo zdarzało się tak sytuacja, że zasnęłam i nie słyszałam dźwięku - jak to się stało dzisiaj, a mama od razu miała w głowie same najczarniejsze scenariusze; przecież byliśmy już dorosłymi ludźmi, a ona wciąż traktowała nas jakbyśmy mięli po dziesięć lat. Mimo wszystko była najwspanialszą i najbardziej ciepłą osobą jaką znałam i kochałam ją najbardziej na świecie.
     Westchnęłam cicho na samą myśl rozmowy z mamą, bo wiedziałam co mnie czeka i wyszukałam na liście odpowiedni kontakt, nacisnęłam zieloną słuchawkę, dałam na tryb głośno mówiący i po chwili usłyszałam pierwszy sygnał. Nie musiałam długo czekać, bo już po trzecim sygnale usłyszałam:
     - Nicole, dziecko drogie, wreszcie! Nie spałam pół nocy. - wiedziałam. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się sama do siebie, a w głowie miałam widok mojej mamy. Wiedziałam, że chodzi nerwowo po kuchni w swoim kremowym, puszystym szlafroku, włosy ma lekko związane do góry, a kiedy wypowiedziała pierwsze słowa marszczyła czoło i bawiła się, wystającymi z kucyka, kosmykami włosów. Tak, na pewno tak wyglądała. Zawsze rano tak wygląda. Mam nadzieję, że w wieku trzydziestu-sześciu lat będę tak samo piękna jak moja mama.
    - Mamuś, przepraszam, bardzo przepraszam. Wróciłam do hotelu i zasnęłam. Spałam jak kamień dlatego nie byłam w stanie usłyszeć dzwoniącego telefonu. Wybaczysz mi? 
    - Wiesz jak się martwiłam? Nawet sobie tego nie wyobrażasz. Dzwoniłam do Alex'a, ale ciągle włączała się poczta głosowa. Już miałam w głowie okropne wizję...
    - Oj mamo, Ty to jesteś wariatka, wiesz? Ale kocham Cię, bardzo, bardzo i tęsknię. - wiedziałam, że tymi słowami ją udobrucham i w końcu będę mogła opowiedzieć jej mój wczorajszy dzień.
    - Dobrze Niki, ja Ciebie też, ale pamiętaj, że będę zawsze się o Ciebie martwić, jesteś moją małą córeczką. - westchnęłam dość wyraźnie, a mama widocznie zorientowała się, że już starczy - więc opowiadaj jak Ci minął wczorajszy dzień, kochanie. - w końcu! 
    - Całkiem miło. Byłam z Alex'em na obiedzie, później w salonie, gdzie Joe pokazał mi gotowe zdjęcia i powiem Ci, że jestem zawiedziona, bo ani trochę nie przypominam na nich siebie, za bardzo zostałam wyretuszowana, ale już nic nie da się zrobić, witryny są gotowe. - powiedziałam spokojnym głosem przewracają się na brzuch i podparłam na łokciach. 
    - Nie przejmuj się, skarbie. Możliwe, że przesadzasz, zawsze widzisz w efektach końcowych coś co Ci nie pasuje. Nie możesz się tak wszystkim przejmować, na pewno jest super. 
    - Dzisiaj zrobię i wyślę Ci zdjęcia to sama zobaczysz moją twarz na tych plakatach i gdybyś nie wiedziała, że jestem Twoją córką to na pewno nie poznałabyś mnie. Ale jak już jesteśmy przy zdjęciach to... mamooo... - przeciągnęłam i znowu położyłam się na plecach - mam zdjęcia z Harry'm! 
    - Jakim Harry'm? 
    - A takim jednym i tak nie będziesz wiedziała. - odpowiedziałam z rezygnacją w głosie. W sumie to nie dziwiłam się, że mama nie słyszała o One Direction, a tym bardziej o Harry'm, właśnie, jak on ma na nazwisko? No jak widać, ja też nie zbyt dużo wiedziałam na jego temat.
    - No powiedz. - nalegała.
    - To jest taki piosenkarz z takiego zespołu i oni wygrali kiedyś chyba jakiś program muzyczny czy coś, no nie wiem, do wczoraj mnie to nie interesowało. - zaśmiałam się kiedy złapałam się na tym, że powiedziałam "do wczoraj". Nie rozumiem o co mi chodzi, dlaczego jestem taka podekscytowana całą wczorajszą sytuacją, co się dzieje.
    - Aha, więc mówisz, że to taki chłopak i taki zespół, aha... - mama zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Podniosłam się z wygodnego łóżka i poszłam otworzyć.
    - Właśnie tak! Taki chłopak. - odparłam cały czas śmiejąc się z tego co powiedziałam wcześniej. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się gotowy do wyjścia Alex. - em, mamo, muszę kończyć, bo chyba o czymś zapomniałam. Alex jest ubrany tak jakbyśmy mięli gdzieś za chwilę wyjść, ups. - otworzyłam szerzej drzwi i jednym gestem ręki kazałam wejść mojemu menadżerowi do środka.
    - Oj Niki, na pewno zapomniałaś! Dorośnij w końcu i zacznij niektóre sprawy traktować poważnie.
    - Będę, ale jeszcze nie teraz. Mamo, kończę! Kocham Cię, pa! - powiedziałam jednym tchem i rozłączając się słyszałam tylko "Ja Ciebie też, pa!". 
Spojrzałam pytającym wzrokiem na Alex'a, który siedział w fotelu z poważną miną i przyglądał mi się. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w samej bieliźnie, moje włosy są w kompletnym nieładzie, a moje idealne kreski na powiekach są całe rozmazane. Jednak nie wstydziłam się niczego przed Alex'em, bo przecież jest gejem, nie działają na niego w żaden sposób roznegliżowane kobiety, więc ufałam mu jak żadnemu innemu facetowi.
    - Naprawdę nie wiesz, gdzie musimy być o 10:00? - Alex spojrzał na mnie znad okularów nadal mając grobową minę, a ja w odpowiedzi tylko pokiwałam głową. - w salonie! A Ty jesteś jeszcze, za przeproszeniem w dupie! - jak Alex tak się odzywa to znaczy, że jego nastrój jest beznadziejny.
    - Przepraszam, zapomniałam?
    - Jak zwykle! Zawsze o wszystkim zapominasz, cały czas trzeba za Ciebie myśleć i wszystkiego pilnować. Kiedy w końcu wydoroślejesz?! - słucham?! Co oni wszyscy mieli z tą dorosłością. Wiek to tylko liczba; to, że w sierpniu skończyłam dziewiętnaście lat nie czyniło mnie wcale dorosłą osobą, dalej miałam taki sam mózg, niektóre sprawy wciąż tak samo odbierałam, postrzegałam może trochę inaczej pewne aspekty mojego życia, ale to nie dlatego, że byłam "dorosła", po prostu do niektórych rzeczy "dojrzałam", więc pewnie do innych też dojrzeję, ale później. Ugh, teraz to się zdenerwowałam, ale nie miałam ochoty kłócić się z panem dorosłym, moja ignorancja pewnie jeszcze bardziej wyprowadziła go z równowagi, ale nie dbałam o to.
    Podeszłam do swojej walizki, która stała jeszcze nierozpakowana pod oknem. Wyciągnęłam z niej kosmetyczkę i czystą bieliznę i po chwili zamknęłam się z tym wszystkim z łazience. Po piętnastu minutach słyszałam dobijającego się do drzwi Alex'a, który kazał mi się pospieszyć, jednak nie przejmowałam się nim ani trochę, odkręciłam mocniej wodę, żeby nie słyszeć tych jego jęków i kolejne piętnaście minut poświęciłam na umycie się. Po półgodzinie wyszłam z łazienki.
    - Masz dwadzieścia minut.
    - Ok. - odpowiedziałam krótko i zaczęłam suszyć swoje długie włosy.
Wysuszyłam je pozwalając im swobodnie opadać na ramiona, twarz jak zawsze - fluid, korektor, puder, róż do policzków i kreski czarnym eyelinerem na powiekach. Ubrałam ciemne, dżinsowe rurki, które idealnie podkreślały moje chude nogi, na stopy ubrałam czarne platformy na brązowym klocku od Jeffrey'a Campbell'a, na górę włożyłam luźny, szary sweter, na niego parkę w kolorze zgniłej zieleni, a szyję obwiązałam grubym szalikiem też w szarym kolorze. Czarna, duża torba i okulary przeciwsłoneczne na oczy - done!
Widząc, że jestem już gotowa do wyjścia, Alex podniósł się z miejsca i oboje wyszliśmy z mojego pokoju, udając się w stronę windy.


*


     Nie musieliśmy wzywać taksówki, wystarczyło przejść na drugą stronę by znaleźć się na  New Bond Street, gdzie był butik Burberry. Weszłam do środka i zobaczyłam mnóstwo krzątających się po pomieszczeniu ludzi. Wszyscy byli tak zapracowani i przejęci dzisiejszym otwarciem nowego salonu, że nawet nie zauważali osób, które wchodziły im w drogę. Mogłabym stanąć na przeciwko obojętnie której osoby, opowiadać jej o dziurze ozonowej, a ona i tak odpowiedziałaby "Tak, masz rację, to wspaniałe!", nikt na nikogo nie zwracał uwagi, każdy był skupiony tylko i wyłącznie na swojej pracy. Nie rozumiałam skąd ten stres, po co? Przecież to tylko otwarcie, na którym będzie mnóstwo znanych ludzi ze świata mody i jacyś celebryci, wielkie mi halo!
    - No i jest, nasza gwiazda wieczoru! - z uśmiechem podeszła do mnie Megan i ucałowała mnie w policzek, zostawiając na nim ślad krwistoczerwonej szminki. Mimo wyraźnie widocznego zdenerwowania, była w znacznie lepszym humorze niż wczoraj kiedy razem oglądałyśmy sklepową witrynę. - zestresowana? Bo ja bardzo.
    - Ani trochę! Czym mam się stresować? Przecież doskonale wiemy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. - odpowiedziałam spokojnym głosem. - nie denerwuj się.
    - Och, Nicole, ja nie wiem jak Ty możesz stać spokojnie i ze stoickim spokojem przyglądać się temu całemu zamieszaniu, skoro Ty dzisiaj jesteś tutaj najważniejsza i to na Ciebie każdy będzie patrzył. - usłyszałam za plecami męski głos. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam również zestresowanego Joe'go.
    - No przestańcie! - zaśmiałam się widząc tą bladą ze zdenerwowania parę ludzi. - oj, a czy to pierwszy raz będę w centrum uwagi? Nie. Nie mam z tym żadnego problemu, jestem odprężona i zrelaksowana. Spałam trzynaście godzin więc jest ok. - uśmiechnęłam się szeroko ukazując szereg moich śnieżnobiałych, prostych zębów.
    - Dosyć tego gadania, musisz przymierzyć sukienki i przejść się parę razy po wybiegu w tych czternastocentymetrowych szpilach. - powiedział stanowczo Alex wymachując mi przed oczami parą bordowo-złotych szpilek.
Ściągnęłam okulary słoneczne i wrzuciłam je do torby. Udałam się z Alex'em na zaplecze, gdzie czekała na mnie główna projektantka - Nina. Tylko tam mogłam w spokoju się rozebrać i przymierzyć zestawy na dzisiejszy wieczór.
Po skończonych przymiarkach, ubrana już w swoje ciuchy, przeszłam się parę razy po niedużym wybiegu, który stał na środku butiku - pestka! - pomyślałam. Stanęłam na samym początku i z góry przyglądałam się wszystkim, pracującym ludziom, którzy dopinali wszystko na ostatni guzik.
Salon nie był duży, raczej średniej wielkości. Pod ścianami wieszaki z ciuchami, na środku niewielki wybieg, na którym miałam zaprezentować kilka zestawów z najnowszej kolekcji i gdzie Megan chciała mnie przedstawić obecnym, w okół wybiegu dwa rzędy krzeseł, dalej z boku stoły z jedzeniem, itd. Nie wyglądało to źle, chociaż mogłoby być lepiej.


    W salonie spędziłam cztery godziny. Wychodząc z niego zauważyłam już pierwszych fotografów, którzy robili zdjęcia. Otwarcie nowego salonu na New Bond Street to spore wydarzenie i każdy szanujący się fotograf powinien tutaj być i robić zdjęcia by móc je później sprzedać odpowiednim gazetom za niezłą sumę pieniędzy. Uśmiechnęłam się parę razy machając w stronę fotografów i poszłam z Alex'em do Starbucks'a na kawę. Szliśmy w milczeniu.
    - Co się stało? - w końcu postanowiłam przerwać tą niezręczną ciszę. Nienawidziałam czegoś takiego. Wychodziłam z założenia, że jeżeli się do kogoś miało jakiś żal, pretensje, powinno się od razu mówić to danej osobie żeby uniknąć zbędnych nieporozumień. Zawsze tak robiłam i tego samego oczekiwałam od innych. Szczerość to podstawa do dobrej relacji z drugim człowiekiem.
    - Pokłóciłem się z Michael'em i to chyba koniec. - odpowiedział cicho, a ja momentalnie posmutniałam. Michael od roku był jego facetem. Niemiecki fotograf dla Vogue'a. Poznali się we Włoszech, podczas gdy Michael robił mi zdjęcia właśnie do Vogue'a.
    - Kurde, to niedobrze. A tak go lubiłam.
    - Haha, to miało być pocieszenie? Dzięki Niki. - Alex zaśmiał się, chociaż wiedziałam, że było mu ciężko śmiać się w takiej sytuacji. On naprawdę kochał Michael'a.
    - Przepraszam, wiesz, że pocieszanie nie najlepiej mi wychodzi. - odparłam, a w moim głosie można było usłyszeć lekką skruchę. Weszłam do Starbucks'a i stanęłam w niedużej kolejce. - czemu się rozstaliście?
   - Stwierdził, że związek na odległość nie ma sensu, a co za tym idzie, za mało czasu ze sobą spędzamy i zostawił mnie ot tak, przed telefon.
   - E, aha... - zrobiłam zgorszoną minę i zamówiłam dwie Caramel Macchiato. - nie przejmuj się, widocznie nie był dla Ciebie. Może to i lepiej, znajdziesz sobie kogoś na miejscu. W sumie związki na odległość to beznadziejna sprawa, nie wiem czy chciałabym być w takim związku, ale raczej nie. Zdecydowanie nie!
   - Mhm, poczekaj aż się zakochasz, a wtedy nic nie będzie miało znaczenia. Nie będzie się liczyło, że jesteś na drugim końcu świata, dzielą was tysiące kilometrów, strefa czasowa, czy coś innego. Wtedy nic nie będzie ważne, a wiesz dlaczego? - spojrzałam pytająco na mojego smutnego menadżera. - bo będziesz w nim tak bardzo zakochana, będzie bolała Cię jego nieobecność i będzie rozrywać Cię z tęsknoty za nim, a Ty nie będziesz nic innego robiła jak odliczała do dnia, w którym znowu poczujecie swoją bliskość i będziesz miała cały swój świat w rękach. - ze zdziwieniem przyglądałam się Alex'owi. Byłam w ogromnym szoku na te jego słowa.
    - Co Ty mówisz? Oszalałeś chyba. Przecież to kompletna bzdura. Już nie wierzę w taką miłość.
    - Dlaczego? Dlatego, że byłaś tylko raz zakochana i jakiś debil Cię zranił? Kochanie, jeszcze nie raz jakiś kretyn Cię zrani, a Ty jeszcze nie raz powiesz, że nie wierzysz w miłość, dopóki nie znajdziesz tego jedynego, dzięki któremu poznasz czym właśnie jest ta prawdziwa miłość. - nie odpowiedziałam nic, a Alex westchnął i wyszedł zaraz za mną z kawiarni.


*


    Co chwila wyglądałam zza parawanu, który stał rozłożony zasłaniając drzwi do wejścia na zaplecze. Byłam tam z Niną, która pomagała mi się ubrać, Jimmy, który zrobił makijaż i fryzurę oraz Megan, która doglądała wszystkiego. W przeciwieństwie do całej ekipy nie czułam stresu ani zdenerwowania. Wychylając się lekko zza parawanu zdołałam zauważyć fotografów, siedzącą w pierwszym rzędzie śmietankę towarzyską, kilka gwiazd brytyjskich seriali, Kelly Osbourne wraz z mamą, Alexa'e Chung i kilku dziennikarzy. Wzruszyłam ramionami i wróciłam na zaplecze. Po niespełna godzinie wszystkie krzesła były zajęte, jednak już nie miałam czasu przyglądać się kto na nich siedział. Kilka poprawek i byłam gotowa do wyjścia na wybieg.
    - Let's do it! - powiedziałam do wszystkich na zapleczu i chwilę później stałam już na wybiegu.



~ ze strony Harry'ego ~
  
    Od dwudziestu minut stałem przy otwartej lodówce i czułem chłód wydobywający się z niej na mojej twarzy. Nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie. Jej błękitne, duże oczy zakorzeniły się w mojej pamięci tak bardzo, że ciągle miałem je przed swoimi oczami. Od wczoraj siedziała w mojej głowie, a ja nie potrafiłem się na niczym skupić. Była taka śmieszna, kochana i taka zupełnie nieogarnięta. Pierwszy raz spotkałem taką dziewczynę. Ale nie powiem, było to miłe kilkunastominutowe spotkanie. Miałem nadzieję, że nie pierwsze i ostatnie. Chociaż właśnie tak mogło być. Londyn to duże miasto, a ona chyba była przyjezdna skoro szła do hotelu. No trudno. Smutno trochę, ale jakoś przeżyję.
    Od dwudziestu minut tępo wpatrywałem się w wypełnioną jedzeniem po brzegi lodówkę, ale nie zwracałem uwagi na jej zawartość, właściwie nie wiem dlaczego stałem przed lodówką skoro nie czułem głodu. Potrząsnąłem głową i zamknąłem drzwi. Pokręciłem się chwilę po kuchni i poszedłem do swojej sypialni. Wchodząc do środka potknąłem się o ciężarki, które ni stąd ni zowąd znalazły się zaraz przy wejściu. "Harry, skup się!" - mówiłem do siebie w myślach. Wszedłem do garderoby, zapaliłem światło i zacząłem przeglądać ciuchy na dzisiejszy wieczór. Kompletnie nie wiedziałem co na siebie włożyć. Prawdę mówiąc nie miałem ochoty iść na otwarcie, gdybym nie obiecywał Kelly, że przyjdę na pewno dzisiejszy wieczór spędziłbym z Louis'em i El w domu przed telewizorem. Zazdroszczę im. Będą siedzieć i oglądać filmy, kiedy ja będę oglądał ciuchy. Naprawdę bardzo męskie zajęcie. Chciałem zadzwonić do Kelly i powiedzieć jej, że nie czuję się najlepiej, ale chwilę później stwierdziłem, że to nie jest dobry pomysł, nie wypadało kłamać ani łamać obietnic. Harry Styles nie rzucał słów na wiatr, o nie! Sam nie trawiłem kiedy ktoś coś obiecywał, a nagle zmieniał plany, więc dlaczego ja miałbym to robić?  Byłbym wtedy hipokrytą. Dlatego pojawię się na otwarciu choćbym miał przyjść pod sam koniec, ubrany w worek na ziemniaki, bo zupełnie nie wiedziałem co ubrać. Może miałem za dużo ciuchów? Może. Gdybym miał jedną koszulkę byłoby po problemie.
    Wziąłem długą, ciepłą kąpiel, po godzinie postanowiłem opuścić wannę. Wytarłem się i obwiązałem w pasie niebieskim ręcznikiem. Czułem jak pojedyncze krople wody spływają po moich plecach w dół, a na ciele powstaje gęsia skórka z powodu zmiany temperatury jaka była w łazience a jaka jest teraz w mojej sypialni. Wysuszyłem włosy, które teraz wyglądały jak u pudla - tragedia. Widząc swoje odbicie w lustrze i stan mojej głowy poszedłem po telefon i zadzwoniłem do Lou.
    - Lou! Co robisz?!
    - Możesz nie krzyczeć? Co się stało? - usłyszałem po drugiej stronie słuchawki zniesmaczoną Lou.
    - Musisz przyjechać i mnie obciąć, nie wiem, cokolwiek. Wyglądam okropnie, a dzisiaj wieczorem muszę być na otwarciu butiku. Swoją drogą możesz iść ze mną. - powiedziałem jednym tchem patrząc w lustrze na swoje włosy.
   - Dobra, uspokój się. Przyjadę za godzinę i coś poradzimy, a co do wieczornego wyjścia to dzięki wielkie, ale nie mam dzisiaj czasu.
   - Ok, to przyjeżdżaj. - powiedziałem i rozłączyłem się.
   Tak jak mówiła - przyjechała po godzinie ze swoim sprzętem. Co ja bym bez niej zrobił? Zapewne nic, musiałbym sam się uczesać, albo najprościej byłoby ubrać czapkę, ale chyba nie wypadało na taką okazję. Po kolejnej godzinie moje włosy wyglądały idealnie, jak zawsze kiedy zajmowała się nimi Lou. Uśmiechnąłem się szeroko na widok samego siebie w lustrze. Lou pokręciła głową śmiejąc się ze mnie. Ona była moją najlepszą fryzjerką i przyjaciółką w jednym. Zawsze towarzyszyła mi w trasie, na zakupach, wysłuchiwała moich żali, ale też znosiła moje głupie żarty i akceptowała mnie z moimi wszystkimi wadami, co prawda nie było ich zbyt wiele. Nie byłem idealny, ani nie czułem się lepszy od innych. To, że miałem pieniądze nie czyniło mnie lepszym człowiekiem od tego, kto miał ich mniej. Ludzie myśleli, że byłem zarozumiałym dupkiem i kobieciarzem, znali mnie tylko z gazet i na tej podstawie oceniali, a to bolało. Obserwowali każdy mój krok, wytykając nawet najmniejsze potknięcie. Może nie wyglądałem na takiego co przejmowałby się każdą złą opinią, ale było zupełnie inaczej. Przejmowałem się. Fakt, może nie każdą, ale większością opinii; dochodziły do mnie niemiłe plotki, które ludzie czytają i na ich podstawie mnie osądzają. Powinienem był się już przyzwyczaić do tego i ignorować takie zachowania, skoro byłem osobą publiczną, ale ciągle nie potrafiłem. Widocznie byłem jakiś inny. Całe szczęście, że miałem wokół siebie tylu wspaniałych ludzi, przyjaciół, którzy zawsze byli przy mnie w tych złych chwilach, nigdy bezpodstawnie nie osądzali mnie i starali się pomóc kiedy była taka potrzeba. Czasami chciałbym znowu wrócić do normalnego życia i prowadzić je tak jak to robią osiemnastolatki z mojego miasteczka, chodzić normalnie do szkoły, upić się i nie być na drugi dzień na pierwszych stronach plotkarskich portali społecznościowych, zabrać dziewczynę na pizzę, czy coś. Ale po takich myślach szybko dochodziłem do wniosku, że nie chciałbym się cofać i robić niczego innego. One Direction to było to co kocham, o co walczyłem i nie wyobrażałem sobie siebie na innym miejscu.


    Lou pomogła mi się przygotować do wyjścia. Obejrzałem się kilka razy w dużym lustrze, które stało w garderobie - nie było źle! Miałem na sobie moje ulubione czarne rurki z dziurami na kolanach, brązową bluzkę w czarne cętki i czarny płaszcz. Ach, no i moje włosy były idealnie ułożone!
Wziąłem kluczyki od mojego Land Rover'a, iPhone'a, portfel i razem z Lou opuściliśmy mój dom.


*


   Było przed dwudziestą kiedy dotarłem na New Bond Street. Zaparkowałem samochód niedaleko butiku i zacząłem iść szybkim krokiem, by uniknąć zbyt wielu paparazzi i fanów oblegających ulice obok salonu Burberry, jednak nie udało się. Co chwila flesze aparatów oślepiały moje oczy, a fanki podbiegały by zrobić sobie ze mną zdjęcia. Zgodziłem się na kilka zdjęć z fanami, a później czym prędzej poszedłem w stronę butiku. Przed wejściem roiło się od fotoreporterów, którzy chcieli zrobić jak najwięcej zdjęć, oraz przypadkowych przechodni, którzy próbowali wejść do środka. Dopchałem się do drzwi i w końcu wszedłem do salonu.
Od razu zobaczyłem Kelly, która machała do mnie i pokazywała, że trzyma specjalnie miejsce dla mnie. Bez zastanowienia poszedłem do niej i zająłem krzesło obok, rozglądając się dookoła i szukając znajomych twarzy. Gdzieś przez głowę przeszła mi jedna myśl "A może ona tutaj będzie?", jednak zaraz doszedłem do wniosku, że to niemożliwe. Z jakiej racji miałaby tutaj być?




~*~

Cześć wszystkim! Dziękuję za pierwsze komentarze pod wcześniejszym rozdziałem. Mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać tutaj i czytać moje wypociny. Dużo dla mnie znaczy każdy jeden komentarz, bo każdy z osobna motywuje mnie do pisania. : ) Niby dla kogo miałabym pisać jak nie dla Was? Dla siebie to trochę bez sensu, także mam nadzieję, że będzie Was coraz więcej i będziecie mnie motywować. Hope so! :)
Przechodząc do dzisiejszego rozdziału to chyba mnie poniosło - jest za długi. Dlatego postanowiłam go rozdzielić i napisać w dwóch częściach. Druga część pojawi się dopiero po weekendzie, bo jutro wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do laptopa, jednak obiecuję, że w poniedziałek, pojawi się druga część. 
Mam nadzieję, że się podobało. Buziaki. :*

wtorek, 10 grudnia 2013

Chapter 1. Welcome in London, again.

    Dzisiaj budzik zadzwonił wyjątkowo wcześnie - 6:30. Och, jak ja tego nienawidziłam! Wyłączyłam alarm w telefonie i w myślach powtarzałam sobie "jeszcze chwilę, minutkę".
    - Siostra, wstawaj! - David wyciągnął mi spod głowy poduszkę budząc mnie w ten sposób. Tak więc minutka przerodziła się w godzinę, nawet nie wiedziałam kiedy znowu usnęłam. - za dwie godziny masz samolot, a Ty śpisz! Zbieraj tyłek z łóżka, bo się spóźnimy!
    - Dzięki za pobudkę, Dejv! - leniwie zwlekłam się z wygodnego, ciepłego łóżka i szybko udałam się do łazienki.
Ściągnęłam piżamę, weszłam do kabiny prysznicowej puszczając ciepłą wodę. Niestety nie miałam czasu żeby stać pod prysznicem pół godziny - jak miałam w zwyczaju - więc szybko namydliłam ciało czekoladowym żelem pod prysznic i spłukałam go. Wytarłam się puszystym, białym ręcznikiem, po czym założyłam na siebie bieliznę i wyszłam z łazienki.
    - Ej, ale ubierz się! - z kuchni krzyknął mój starszy braciszek. Nie odpowiedziałam tylko spojrzałam w jego stronę. Ale fakt, musiałam się ubrać.
Będąc w swoim pokoju, stanęłam dużej przy szafie i wyciągnęłam z niej szare spodnie dresowe i krótki, biały, włochaty sweterek w granatowe gwiazdki. Ubrałam się, włosy przeczesałam palcami, nie musiałam się zbytnio malować, nałożyłam na twarz tylko podkład, korektor i puder, a policzki musnęłam różem. Całe szczęście, że nie miałam problemów z malowaniem rzęs, ani brwi, bo zajęłoby mi to chyba z godzinę! Rzęsy przedłużane i zagęszczane, a na brwiach henna - dzięki temu oszczędzam tak dużo czasu.

    - Nicole, pospiesz się, za piętnaście minut musimy wyjść. David zszedł już z Twoją walizką. - mama gotowa do wyjścia stanęła w drzwiach.
    - Już jestem prawie gotowa. Jeszcze tylko ładowarka, okulary przeciwsłoneczne, paszport i portfel. - mówiłam i wrzucałam te rzeczy do dużej, czarnej torebki. - o, i jeszcze słuchawki!
   - Bilet masz?
   - Racja! Bilet! - na śmierć zapomniałabym o najważniejszej rzeczy.
   - Och, Nicole, musisz być bardziej uważna. Kiedyś stracisz głowę, wiesz? - mama z założonymi rękami stała i kręciła głową.
   - Oj mamuś, przestań. Dopóki mam Ciebie nic mi nie będzie. Kocham Cię! - mówiłam słodkim głosem po czym cmoknęłam swoją rodzicielkę w policzek. - mam wszystko, idziemy!


*


     Na lotnisku czekał już mój menadżer. Z daleka zauważyłam, że był zdenerwowany, bo znowu się spóźniłam. Co ja mogłam za to, że byłam taka niezorganizowana? Tak, mama miała rację, powinnam się ogarnąć i wydorośleć. Nie mogłam być przecież wiecznym dzieckiem.
Podeszłam do Alex'a z wielkim uśmiechem na twarzy dałam mu buziaka w policzek i robiąc przy tym minę, która miała dać do zrozumienia - "przepraszam za spóźnienie i że nigdy więcej się to nie powtórzy" - co wiadomo, było niemożliwe, a on doskonale o tym wiedział.
Oczywiście na lotnisku nie obyło się bez łez mojej mamy. Przecież lecę do Londynu tylko na tydzień, a mama zachowuje się jakbym leciała na rok, na koniec świata. Uściskałam brata i moją kochaną mamuśkę, wzięłam swój bagaż i poszłam z Alex'em w stronę bramek.
Nie lecieliśmy długo. Po dwóch godzinach byłam już w Luton. Z lotniska udaliśmy się do hotelu w centrum Londynu, gdzie miałam tylko zostawić swoje rzeczy i znowu musiałam wyjść. Zadzwoniłam do mamy mówiąc jej, że już doleciałam na miejsce, że jestem cała i zdrowa i że zadzwonię wieczorem.

  
    - No to gdzie idziemy? -  Alex spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, chociaż dobrze wiedział jaka będzie moja odpowiedź. Musieliśmy pójść się posilić, bo przez ten pośpiech nie zdążyłam tknąć ani kawałka czegoś do jedzenia.
Nie wiem jak on to robił, ale znał mnie od podszewki. Może dlatego, że zawsze był ze mną w podróży, że z nim spędzałam prawie każdą wolną chwilę na wyjeździe, że to do niego zazwyczaj przychodziłam i powierzałam mu swoje smutki kiedy nie było w pobliżu mojej najlepszej przyjaciółki - mamy i Wiktorii. Czasami po męczących sesjach, czy pokazach zamiast jechać na jakąś imprezę z innymi modelkami, modelami, całą ekipą, woleliśmy jechać we dwójkę do hotelu, zamykaliśmy się wtedy w moim, albo jego pokoju, obżeraliśmy się i oglądaliśmy filmy, śmiejąc się. Zdarzało się też, że uroniliśmy parę łez! Alex mówi mi o wszystkim, ja jemu też. Cieszyłam się, że to akurat on wziął mnie pod swoje skrzydła i został moim menadżerem, bo naprawdę świetnie się z nim dogadywałam, mimo tego, że dzieliło nas trzynaście lat różnicy. Chyba nikt nie miał takiego cudownego menadżera jak ja.
    - Idziemy do McDonalds'a. - uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam Alex'a pod rękę. Szliśmy ulicami Londynu, o dziwo na pogodę dzisiaj nie mogłam narzekać, świeciło słońce i było ciepło. Mieliśmy jeszcze trochę czasu zanim pojechalibyśmy do studia. Do 15:00 mieliśmy aż pięć godzin! Cieszyłam się, bo wiedziałam, że uda nam się obskoczyć parę sklepów. Na szczęście Alex nie marudził, gdy wyciągałam go na zakupy - uwielbiał je tak samo jak ja! W końcu był gejem, a który gej nie lubił zakupów?! Oni wszyscy uwielbiali je tak jak my. No ok, może były wyjątki, ale ja takich nie znałam.
    - Dziękuj Bogu za taką dobrą przemianę materii, bo przy ilości słodyczy i fast food'ów jakie pochłaniasz powinnaś ważyć co najmniej dwadzieścia kilogramów więcej.
    - Haha, racja! Dziękuję mu za to każdego dnia, oraz za to, że Ciebie mam! - zaśmiałam się wchodząc do McDonalds'a. Uch, kolejka do kas była niesamowita. Spojrzałam na Alex'a, który miał taką samą minę jak ja. Oboje wiedzieliśmy, że dzisiaj nie zjemy w tym miejscu. Bez słowa opuściliśmy restaurację i przeszliśmy na drugą stronę, gdzie była Pizza Hut. Złożyłam zamówienie i nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać na naszą pizzę z podwójnym serem, pieczarkami, kukurydzą i innymi, pysznymi dodatkami.
Po godzinie dopijając colę byłam pełna, czułam się jakbym ważyła ze 100kg więcej.
   - Wstawaj mała! Spadamy. - Alex podniósł się z krzesła wyciągając w moją stronę rękę.
   - Nie mam siły, nie wstanę. - powiedziałam zmęczonym głosem kładąc ręce na brzuchu.
   - No wstawaj, wstawaj, maleńka. Idziemy do Westfield London na shopping!
   - Skąd Ty masz tyle siły? - leniwie podniosłam się z krzesła i spojrzałam na swojego menadżera, który był już przy wyjściu. Poszłam za nim i stanęłam obok niego przyglądając się grupce dziewczyn oblegających jakiegoś chłopaka i robiącą sobie z nim zdjęcia. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Alex'a w oczekiwaniu, że uzyskam odpowiedź, ale on wzruszył ramionami i złapał mnie za rękę przeprowadzając przez ulicę jak małą dziewczynkę.
   - Dziwne... - powiedziałam bardziej do siebie niż do Alex'a.
   - Co jest dziwne?
   - No to co było pod pizzerią... ciekawe kto to był. - odpowiedziałam, a mój wzrok utkwił w moich białych Air Max'ach. 


*


     - I jak Ci się podobają te plakaty? Bo nam wszystkim bardzo! - krzyknął podekscytowany fotograf, który pokazywał mi już gotową witrynę butiku Burberry, gdzie zostałam twarzą najnowszej kolekcji wiosennej. - są cudowne, jestem zachwycony Tobą.
   - Dzięki, Joe. - uśmiechnęłam się do mężczyzny stojącego obok mnie przed wielką witryną butiku i przyglądałam się mojej twarzy, która zbyt mocno była wyretuszowana i poprawiona. Miałam wrażenie, że ani trochę nie jestem podobna do siebie. - no jest fajnie, tylko na tych plakatach wcale nie przypominam siebie. - stwierdziłam.
   - Przesadzasz. Jest idealnie. - stwierdziła sucho Megan, główna kierowniczka salonu.
Skoro tak uważali to najwyraźniej tak było. Nie sprzeczałam się, bo to i tak nie uzyskałabym pożądanych efektów. Podpisałam kontrakt, więc od teraz mogli robić z moimi zdjęciami co im się żywnie podobało.
W przeciwieństwie do całej reszty, średnio zadowolona, będąc już przed salonem, łapałam z Alex'em taksówkę.


     I właśnie dzisiaj był taki dzień kiedy to mieliśmy ochotę zamknąć się w pokoju, objadać się i oglądać filmy. Poszliśmy do sklepu, kupiliśmy przeróżne słodycze, napoje i wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas pod nasz hotel. Wychodząc z samochodu zauważyłam tą samą sytuację, jaka miała miejsce popołudniu pod Pizzą Hut.
     Hotel znajdował się na przeciwko New Bond Street, ulicy z butikami najdroższych marek takich jak Chanel, Dior, Prada, Burberry, Jimmy Choo, itd., więc przez głowę przeszła mi tylko jedna myśl - to na pewno musi być jakaś gwiazda, pewnie przyszła na zakupy i została zauważona przez fanów. Musiałam tam pójść! Nic nie mówiąc pociągnęłam Alex'a za rękę i przeszliśmy na drugą stronę jezdni. Nie mogłam drugi raz przejść obojętnie obok tego zdarzenia; a jak to jest jakaś mega znana gwiazda?!
Nie umiałam przecisnąć się przez krzyczące fanki, Alex dał sobie spokój, odszedł na bok; stał z założonymi na piersi rękami i z rozbawieniem przyglądał się całej sytuacji, a ja, jak idiotka, z reklamówkami pełnymi słodyczy próbowałam się wepchać między grubą murzynkę i jej mniejszą, białą koleżankę. Kiedy w końcu się udało moim oczom ukazał się Harry... "serio?" - pomyślałam będąc trochę zawiedziona. Pchałam się żeby zobaczyć chłopaka z One Direction. Och, brawo Nicole. No nic, jak już jestem tak blisko to strzelę sobie z nim fotkę, wstawię na Instagram i będę się lansować tym, że mam zdjęcie z Harry'm coś tam, nawet nie wiem jak ma na nazwisko - mówiłam sobie w myślach.
   - Cześć! - z moich rozmyśleń wyrwał mnie męski głos. Spojrzałam nieco w górę i zobaczyłam jego twarz tuż przy mojej. Od razu uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz. On był nawet przystojny; od razu na co zwróciłam uwagę to uroczy uśmiech.
   - Hej, hej. - odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
Zupełnie nie byłam przygotowana na to, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Telefon miałam gdzieś głęboko w torebce, a w ręce trzymałam reklamówki z jedzeniem. Zaczęłam "grzebać" w torbie co chwila patrząc na wszystkie fanki, które się nieco uspokoiły i przestały chodzić w jedną i drugą stronę. Ochroniarz chłopaka kazał stać spokojnie i powiedział, że Harry na pewno z każdą zrobi sobie zdjęcie. Czułam się głupio, nagle nie chciałam tutaj być, ale nie było odwrotu. Nie mogłam przecież tak po prostu odejść, skoro on przede mną stał, śmiał się i to ten przesłodki chłopak czekał aż poszukam w swojej wielkiej torbie telefonu i zrobię sobie z nim zdjęcie. Dziwna akcja, co? - mam! - krzyknęłam wyciągając iPhone'a i tym samym momencie, przez przypadek wypuściłam siatki z ręki. Boże, gorzej być nie mogło. Ochroniarz, Harry jak i fanki obok, wszyscy zaczęli się śmiać. Alex podbiegł do mnie i razem z dziewczynami zbierali z chodnika słodycze, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię - jaki wstyd.
    - Nie przejmuj się. Jeszcze czegoś takiego nie było. Dawaj ten telefon, zrobimy sobie fotkę, a oni szybko pozbierają. - Harry zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
    - Uhm... ja przepraszam za to całe zamieszanie, straszna ze mnie oferma. - powiedziałam z zakłopotaniem rozglądając się dookoła.
    - Spokojnie, przecież nic się nie stało.
    Zrobiliśmy sobie trzy zdjęcia, na odchodne podarowałam Harry'emu pianki Haribo, żeby jakoś zrekompensować całe zamieszanie, a on przytulił mnie i podziękował kręcąc głową. Również podziękowałam.
Chwyciłam Alex'a za rękę i szybkim krokiem udaliśmy się w stronę hotelu. Odwróciłam się by zobaczyć ostatni raz chłopaka i nie wiem dlaczego, ale miałam cichą nadzieję, że może on popatrzy się w moją stronę i tak też się stało! Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak uśmiecha się. Odwzajemniłam uśmiech i pomachałam mu - odmachał.
     Weszliśmy do hotelu. Alex z uśmiechem od ucha do ucha przyglądał mi się, a ja byłam nieco skrępowana. Rzuciłam tylko krótkie "o co Ci chodzi?", na co on wzruszył ramionami.
    - Spodobał Ci się. - powiedział naciskając przycisk, który miał "przywołać" windę.
    - Nieprawda.
    - Mhm...
    -OK, jest słodki... - w końcu przyznałam mu rację.


     Do pokoju hotelowego weszłam równo o 21:30, ściągnęłam ubrania rzucając je na podłogę, po czym rzuciłam się na wielkie łóżko tylko w samej bieliźnie. Wyciągnęłam z torby iPhone'a i zaczęłam oglądać zdjęcia zrobione paręnaście minut wcześniej. Przyglądałam się uważnie każdemu z nich przyłapując się na tym, że za każdym razem szczerzyłam się do ekranu jak napalona nastolatka. Odłożyłam telefon na poduszkę i leżąc na łóżku wpatrywałam się w sufit - myślałam o tym co stało się pół godziny temu. Szczerze? Myślałam o nim, o jego słodkim uśmiechu, w głowie słyszałam jego zachrypnięty głos i widziałam przed oczami uroczą twarzyczkę Harry'ego. Uch Nicole, zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień!