czwartek, 27 lutego 2014

Chapter 13. I'm the one who wants to be with you.

      - Misiu, obudź się. - mówiłam już trochę poirytowana do wciąż śpiącego Harry'ego, którego próbowałam obudzić od dobrych siedmiu minut. Spał jak kamień. Widząc, że jednak nic nie wskóram zrezygnowana z powrotem opadłam na łóżko, kładąc ręce pod głowę. Kątem oka patrzyłam na chłopaka śpiącego obok mnie. Był słodki. Poranne słońce oświetlało jego chłopięcą twarz, której mogłam się do woli, bezkarnie przyglądać. Długie, ciemne rzęsy spoczywały na policzkach, jego pełne usta były lekko rozchylone, a pojedyncze, brązowe kosmyki włosów, opadały mu na czoło. Uśmiechnęłam się sama do siebie zdając sobie sprawę z tego jak bardzo uwielbiałam tego małego śpiocha - mimo, że czasami był nie do zniesienia. Przekręciłam się na bok i jednym palcem najdelikatniej jak tylko potrafiłam, odgarnęłam ciemnego loczka układającego się na czole Harry'ego, a chwilę później poczułam jak silna ręka bruneta oplata moją talię i przyciąga do siebie.
       - Śpij jeszcze, proszę. - odezwał się zachrypniętym głosem przytulając moje ciało do swojego i położył głowę w zagłębieniu między moją szyją a ramieniem. Westchnęłam i wtuliłam się w Harry'ego.
Nie chciałam żeby spał. Chciałam z nim spędzić jak najwięcej czasu skoro jutro wracałam do domu, a ten ciołek spał w najlepsze. W sumie to nie dziwiłam mu się. Przegadaliśmy prawie całą noc i poszliśmy spać o czwartej rano. To znaczy - on usnął, a ja jeszcze przez kolejne półgodziny nie mogłam zasnąć rozmyślając nad jedną sprawą, która nie dawała mi spokoju. Przeprowadzka. Dwa dni temu zadzwonił do mnie Alex oznajmiając, że załatwił kontrakt nie do odrzucenia i choćbym nie wiem jak się opierała, musiałam go podpisać, ale był jeden haczyk - miałam przenieść się do Londynu na pół roku i to był największy problem. Nie sam kontrakt, bo akurat z niego się ucieszyłam, ale zmiana miejsca zamieszkania, kolejna? Nie miałam pojęcia co zrobić. Wypytywałam Alex'a, czy nie mogłabym latać do Londynu kiedy potrzebowaliby mnie w agencji, przecież to nie było daleko. Dwie godziny i byłabym na miejscu. Ale to w ogóle nie wchodziło w grę. Alex sam nie do końca rozumiał na czym wszystko miało polegać i dlaczego ludzie z agencji chcieli mieć mnie na wyłączność, stawiając warunek - "albo się przeprowadza, albo nici z kontraktu.", usłyszał mój menadżer od głównej szefowej agencji. Zgodził się nie konsultując tego ze mną. Na początku byłam zła na Alex'a, że patrzył tylko przez pryzmat dużych pieniędzy i nie liczył się z moim zdaniem. W końcu to ja musiałam się przenieść do innego kraju, znowu zostawić rodzinę i przyjaciół, nie on. Jednak po godzinnych rozmowach z menadżerem i po przedstawieniu mi całego planu, postanowiłam się zgodzić, ale do tej pory nie wiedziałam czy dobrze postępuję.
        - Harry... - zaczęłam cicho głaskając jego ciemne włosy. Musiałam zadać mu ważne pytanie, które nie mogło czekać aż mój śpiący książę się obudzi. Chciałam znać odpowiedź w tej chwili, żeby temat przeprowadzki nie dręczył mnie dłużej. - chciałabym z Tobą porozmawiać. - powiedziałam i pocałowałam go w czoło, na co on uśmiechnął się delikatnie, ale oczy nadal miał zamknięte. Wtulił się mocniej we mnie i cicho pomrukiwał. Nie spał. - myślisz, że powinnam zamieszkać w Londynie? Bo w sumie nie wiem czy to jest dobry pomysł, będę tam sama, a ja nie lubię być sama. Co będę robić, z kim chodzić na zakupy? Harry proszę Cię, nie śpij, rozmawiaj ze mną. To ważne. - prowadziłam monolog sama ze sobą, bo brunet nie reagował. Co za młot. - gdybyś Ty tam był to co innego. Razem chodzilibyśmy na zakupy i spędzali wspólnie każdą wolną chwilę, aż w końcu miałbyś mnie dosyć, ale akurat to najmniej by mnie obchodziło, bo po prostu musiałbyś to robić, bo ja i tak ciągle pojawiałabym się w Twoim domu. - skończyłam swoją wyczerpującą wypowiedź i czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka, bawiłam się jego włosami.
       - To nie dam Ci adresu. - usłyszałam spokojny głos Harry'ego, który nawet nie podniósł głowy z mojego ramienia.
       - O, Ty podły! - udałam obrażoną i zaprzestałam głaskania jego gęstej czupryny. - teraz mi przykro. - z trudem wyswobodziłam się z przyjemnego uścisku Loczka i odwróciłam plecami do niego. Uśmiechnęłam się cwanie pod nosem czując jak materac się porusza i chwilę później tors Harry'ego stykał się z moimi plecami, a jego silna ręka oplata ponownie moje ciało. Ha, wygrałam! - pomyślałam, jednak dalej udawałam wielkiego focha.
       - Naprawdę zamieszkasz w Londynie? - zapytał opierając brodę o moje ramię.
       - Nie wiem. - odparłam obojętnym tonem. Ciągle byłam "obrażona".
       - Misiek, nie udawaj. - zaśmiał się i złożył soczystego całusa na mojej ręce. Uśmiechnęłam się z nadzieją, że nie zauważył tego, bo wtedy byłby koniec mojego obrażania. - ha! Widziałem. - jednym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę i podpierając głowę jedną ręką patrzył na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, w których widniały radosne iskierki, a na twarzy gościł ogromny uśmiech ukazujący dwa dołeczki w policzkach. Najsłodszy chłopak na świecie. - teraz na poważnie. Wszystko co mówiłaś wcześniej było na serio? - kiwnęłam przytakująco głową i przysunęłam się bliżej chłopaka.
       - Pocałuj. - popatrzyłam na niego z dołu robiąc dzióbek z ust i zatrzepotałam rzęsami. Od momentu przyjazdu chciałam poczuć jego usta na swoich, jednak nie odważyłam się na ten krok do tej chwili. Już nie mogłam wytrzymać. Byliśmy kumplami, ale nie zachowywaliśmy się jak kumple.
Harry uśmiechnął się i pochylił nade mną, przymknęłam powieki z niecierpliwością czekając na pocałunek. Zdziwiłam się, gdy zamiast czułego pocałunku, poczułam jego usta na swoim czole. Otworzyłam buzię chcąc coś powiedzieć, ale byłam w zbyt dużym szoku.
       - Jesteś urocza. - stwierdził patrząc na mnie z bezczelnym uśmieszkiem. Miałam ochotę mu przyłożyć. - idziemy na śniadanie?
       - Nie mam ochoty na jedzenie. Wracam do swojego hotelu. - mój ton głosu był oschły i wcale nie zamierzałam go zmieniać ani być miła. Zostałam urażona i byłam zbyt dumna, żeby ot tak zignorować jego zachowanie. Usiadłam na łóżku i nie zwracając uwagi na leżącego obok chłopaka, który wpatrywał się we mnie jak w obrazek, chwyciłam za dół koszulki i specjalnie powoli ściągnęłam ją z siebie, chcąc zrobić mu na złość. - oddaję. - rzuciłam w niego jego własnością, którą pożyczył mi w nocy, bo nie miałam przy sobie żadnych ubrań do spania. Nie miałam problemów z pokazywaniem przed kimś swojego ciała. Byłam modelką i w mojej pracy zdarzały się pokazy, na których musiałam pokazywać się w bikini, bądź w bieliźnie, czy nagie sesje zdjęciowe, więc rozebranie się przy Harry'm było niczym. Będąc w samej bieliźnie podniosłam się z miejsca i ruszyłam w stronę fotela, gdzie zostawiłam swoje ciuchy.
       - Obraziłaś się? - zapytał zdziwiony, a ja zwróciłam swój wzrok na niego. Siedział zdezorientowany na środku łóżka. Nie odpowiedziałam będąc wyraźnie rozbawiona jego głupim pytaniem. Czy on naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego co zrobił? Logiczne, że się na niego wkurzyłam. Z politowaniem spojrzałam na chłopaka, po czym przeciągnęłam krótką bluzkę przez głowę. - no ej, Nicole, przestań.
       - Dobra, daruj sobie. - skarciłam wzrokiem Harry'ego i skończyłam wiązać drugiego converse'a. Wstałam na równe nogi, ubrałam skórzaną ramoneskę i zarzuciłam włosy do tyłu, by mogły swobodnie opadać wzdłuż pleców. Nie zwracając uwagi na bruneta nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi. Usłyszałam głośne "kurwa!" dobiegające z pokoju chłopaka i po chwili słyszałam jego ciężkie kroki za sobą. Przyspieszyłam nie odwracając się za siebie. Skręciłam w prawo i poczułam jak duża dłoń oplata mój nadgarstek i przyciąga mnie. Zlustrowałam bruneta wzrokiem od góry na dół, po czym moje oczy ponownie wróciły do jego zmieszanej twarzy. Stał na boso w samych bokserkach i wyglądał cholernie seksownie, jeszcze chwila i oparłabym mu się. Złapał mój podbródek w dwa palce i przyciągnął do swojej twarzy moją twarz. Gwałtownie odwróciłam głowę w drugą stronę, by uniknąć pocałunku. Miałam ochotę na smak jego ust, ale musiałam się odegrać. Popatrzyłam ponownie na Harry'ego z cwanym uśmiechem i z pełną ironią w głosie rzuciłam. - jesteś uroczy. - przejechałam palcem wskazującym po nagim torsie Loczka, odwróciłam się zarzucając włosy na lewą stronę i kołysząc zalotnie biodrami, ruszyłam do wyjścia zostawiając oniemiałego chłopca samego.



~ ze strony Harry'ego ~


      Wszystko było idealnie, aż do momentu, w którym Nicole nie strzeliła - według mnie - bezpodstawnym fochem. Nie spodziewałem się, że zareaguje w taki sposób. Gdybym wiedział, że tak się stanie, pocałowałbym ją i dalej byłoby dobrze. Nigdy nie przeszłoby mi nawet przez myśl, że czymś takim mogłem kogokolwiek urazić. To była czysta głupota. Nicole była gorąca i nieziemsko pociągająca, i mimo mojej wielkiej ochoty na pocałowanie jej, a może czegoś więcej, postanowiłem się z nią podroczyć  - nie wyszło. Po wydarzeniach z rana byłem z lekka poirytowany i musiałem wziąć prysznic, by ochłonąć. Wyszedłem z łazienki przewiązany w pasie białym ręcznikiem przeczesując swoje more włosy rękami, kiedy usłyszałem pukanie. Powiedziałem wyraźne "proszę", po czym drzwi się otworzyły i stanął w nich zadowolony Liam. Bez zbędnej krępacji wszedł do środka i rozsiadł się w fotelu.
       - Nicole już poszła? - zapytał zdziwiony rozglądając się po pokoju.
       - Jak widać. - odparłem obojętnie, pocierając włosy ręcznikiem.
       - Ach, ok. Słuchaj Harry, zaprosimy Nicole i zrobimy małą posiadówę u kogoś w pokoju, może być u mnie, a potem jak będzie nam się chciało można ruszyć w miasto na balety, albo coś. - zaproponował zacierając ręce, a ja podszedłem do stolika, biorąc z niego butelkę z wodą niegazowaną. Odkręciłem błękitną zakrętkę i upiłem kilka łyków wody.
       - Spoko. - odparłem wycierając wierzchem dłoni mokre usta.
       - To poinformuj swoją piękność o planach na wieczór i niech wbija.
       -  Jaką moją? Nicole jest koleżanką, nikim więcej. - Liam wstał z fotela i poprawił swoją czarną czapkę. Popatrzył pobłażliwie na mnie kręcąc głową.
       - Stary, kogo chcesz oszukać? Lecisz na nią, a ona na Ciebie. To tylko kwestia czasu, kiedy będziecie ze sobą.
       - Na pewno nie.
       - Zobaczysz, wspomnisz moje słowa. - uśmiechnął się i podszedł do drzwi. Zanim je otworzył odwrócił się w moją stronę. - wiosna idzie, czas na miłość! Do zoba. - dodał rozbawiony i wyszedł.
       Leżałem na wznak i myślałem o tym co powiedział Liam. A co jeśli miał rację? Może chciałbym mieć taką dziewczynę jak Nicole? Przetarłem twarz dłońmi i wziąłem telefon. Odblokowałem go i napisałem krótkiego sms'a do dziewczyny. Po paru minutach rozwinęła się krótka konwersacja między nami.


Rozdrażniony całą beznadziejną sytuacją, która nie powinna mieć w ogóle miejsca, wstałem z łóżka i poszedłem się ogarnąć. Zbliżała się pora obiadowa i wypadałoby zjeść pierwszy posiłek będący śniadanio-obiadem; miałem wrażenie, że mój żołądek zwinięty w kulkę, zaraz znajdzie się za kręgosłupem, byłem tak bardzo głodny. Ubrałem swoje ulubione czarne spodnie z dziurami na kolanach - swoją drogą mógłbym je trochę załatać, na górę zwykły czarny T-shirt i granatową koszulę w kratę. Postanowiłem, że ubiorę granatowego snapback'a, bo nie chciało układać mi się włosów, które rozchodziły się we wszystkie strony. Na stopy włożyłem szare Air Max'y, schowałem iPhone'a do tylnej kieszeni i wyszedłem z pokoju udając się do bufetu.



*


       Towarzyszyłem Zayn'owi na balkonie podczas, gdy on palił papierosa. Gadaliśmy o Perrie i jego kryzysie w związku. Od kilku tygodni nie układało się między nimi i para miała małe spiny. Poniekąd rozumiałem kumpla i starałem się go jakoś pocieszyć. Odległość robiła swoje i naprawdę potrafiła zniszczyć nawet najsilniejszy związek, który na pozór wydawałby się nie do obalenia. Moje sceny zazdrości i kłótnie z Nicole dałoby się porównać do tych między Zayn'em a Perrie. Z tym, że różnica pomiędzy mną a przyjacielem była taka, że ja nie byłem w związku, a on owszem. Opierałem się plecami o balustradę i popijałem Heineken'a z butelki. Zerknąłem na zegarek założony na lewym nadgarstku - 21:15. W pokoju Liam'a zebrali się tylko chłopaki, reszta team'u odmówiła "imprezy" i postanowiła się porządnie wyspać przed jutrzejszą podróżą do kolejnego miasta. Już nawet nie pamiętałem dokąd jutro zmierzamy i który koncert z kolei będziemy grali. Miejsca zmieniały się jak przeczytane strony książki i wszystko powoli stawało się rutyną, co zaczęło mnie przerażać - to najgorsze co mogłoby się stać! Musiałem popracować nad tym, żeby nie dopuścić do czegoś takiego i podkręcić swoje życie. Nawet chyba wiedziałem jak. Upiłem szybko trzy łyki musującego płynu i wyglądając do pokoju zobaczyłem roześmianą Nicole, która właśnie weszła i witała się z Louis'em. Widząc jak daje całusa mojemu przyjacielowi poczułem dziwny ucisk w żołądku. To niemożliwe żebym był zazdrosny o swojego kumpla. Potrząsnąłem głową, by wyrzucić z niej głupie myśli i opróżniłem szybko butelkę z piwem. 
       - To co, idziemy do środka. - odezwał się Zayn i wrzucił peta do srebrnej popielniczki stojącej na parapecie. - hej, gwiazda! - powiedział radośnie do brunetki podchodząc do niej i uścisnął ją. Patrzyłem na nich spod byka i czekałem, aż Nicole zwróci na mnie uwagę. Zabrałem z okrągłego stolika metalową puszkę z orzeszkami ziemnymi i zacząłem się nimi zajadać, skupiając wzrok na prześlicznej dziewczynie. Wyglądała jak zawsze cudownie. Jej idealną figurę podkreślała jasna, dżinsowa, obcisła spódniczka, która ledwo zakrywała pośladki, a szara, krótka bluzka na grubych ramiączkach odsłaniała jej idealnie wyrzeźbiony brzuch. Zlustrowałem ją z góry do dołu, bo wydawała się być wyższa niż zwykle - na stopach dziewczyny widniały czarne, masywne buty, na grubym klocku, które zajebiście wyglądały w połączeniu ze skąpym strojem brunetki. Sto procent stylu. Jak dla mnie idealna Nicole. W końcu spojrzała na mnie unosząc lewą brew ku górze i wydęła w przód swoje pełne usta, pomalowane krwistoczerwoną szminką. Zarzuciła włosy do tyłu i ruszyła w moją stronę. Ze stresu wrzuciłem kilka orzeszków do buzi i błądziłem wzrokiem po niebieskookiej.
       - No cześć. - powiedziała stając na wprost mnie. W tych butach była w moim wzroście, więc nasze oczy były na tym samym poziomie.
       - Ł... ładnie wyglądasz. - wyjąkałem jak zawstydzony nastolatek, na co Nicole zaśmiała się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
       - Wiem. - skromna jak zawsze. Uwielbiałem w niej to, że była pewna siebie, chociaż czasami irytowała mnie jej zarozumiałość i zachowanie naburmuszonej księżniczki, ale dla dziewczyny mogłem znosić wszystko, każde jej humorki.
       - Gołąbeczki, chodźcie. - Liam krzyknął i gestem ręki wskazał na stolik zastawiony po brzegi alkoholem.
       - Aaa ja mam coś jeszcze! - Nicole klasnęła radośnie w dłonie i podeszła do kanapy, na której zostawiła swoją torebkę. - tadam! - podszedłem bliżej stolika i przyjrzałem się rzeczom położonym przed sekundą na szklanym blacie. - mam nadzieję, że palicie? - zmieszana zlustrowała wzrokiem naszą piątkę, kiedy nikt nie zareagował.
       - Skąd to masz? - warknąłem.
       - Kupiłam? Nie chcesz, nie musisz palić. - odgryzła się i wymownie zerknęła na chłopaków, którym aż oczy świeciły się na widok zielska. - ekstra! To skręcam.
       Wkurwiony przyglądałem się poczynaniom dziewczyny. Miała dużą wprawę w skręcaniu jointów i sprawnie jej to szło. Siedziała na podłodze obok Zayn'a, który z głupim uśmieszkiem wpatrywał się w dekolt Nicole, a ja miałem wrażenie, że nie przeszkadzało jej to, bo nawet nie zareagowała. Nic. Kiedy skończyła pierwszego blanta kazała Liam'owi wyciągnąć z torebki zapalniczkę.
       - Odpal. - nakazała trzymając jointa między ustami.
       - Dziewczynom się nie odpala! - krzyknął Niall. - tylko szmatom.
       - Och, pierdolenie. Odpalaj, ruchy. - ponaglała chłopaka w czapce. Przysunęła się do niego i zaciągnęła mocno, gdy ten podpalił białą bibułkę. Wzięła parę buchów i podała Zayn'owi. Wymieniali się tym szajsem, aż w końcu doszło do mnie. Lou wyciągnął w moją stronę rękę trzymając w niej skręcone zielsko.
       - Nie chcę. - odparłem i sięgnąłem po orzeszki, które zdawały się nie kończyć.
       - No Harry, dawaj! - usłyszałem piskliwy głos Nicole. Siedziała daleko ode mnie, bo po przeciwnej stronie stolika, a ja rozsiadłem się na pufie przyglądając się uważnie kumplom i dziewczynie, po której nigdy nie spodziewałbym się takiej akcji. - Miś, zapal sobie. Wyluzujesz się.
       - Jestem wyluzowany. Nie widać?! - mój ton głosu diametralnie się zmienił i stał się nieprzyjemny.
       - Nie to nie. - Louis wzruszył ramionami i zaciągnął się jointem.


       Wszyscy bawili się w najlepsze tylko ja siedziałem wkurwiony do granic możliwości wpierdalając pieprzone orzeszki i popijając je piwem. Myślałem, że sól wypali mi pół gęby, ale musiałem się czymś zająć, żebym w jakiś sposób mógł znosić to zadowolone towarzystwo. Opary marihuany unosiły się w powietrzu drażniąc moje nozdrza. I co z tego, że godzinę temu otworzyłem na oścież balkon skoro i tak cały pokój wypełniał specyficzny dla tej używki, smród. Miałem dosyć ich wszystkich. Liam z Niall'em zupełnie odlecieli i byli w swoim świecie. - siedząc na kanapie gadali jakieś głupoty zrozumiałe tylko dla nich. Zayn, Louis i Nicole siedzieli na podłodze popalając kolejnego blanta. Wszyscy byli zajebani. Wyszedłem na sztywniaka odmawiając tego gówna. Nigdy nie paliłem trawy i nie uważałem, by było mi potrzebne do dobrej zabawy. Do tej pory potrafiłem bawić się świetnie bez i myślałem, że moi kumple też, bo zawsze wystarczał nam alkohol. Ale pod wpływem Nicole stracili resztki rozumu. Nic dziwnego, każdy dla niej odchodził od zdrowego rozsądku.
Nudziłem się. Nic tu po mnie - stwierdziłem i wstałem z pufy. Otrzepałem koszulę z okruszków i wytarłem tłuste ręce o spodnie. Przeskanowałem cały pokój kręcąc głową. Tragedia. Brud, smród, alkohol i zioło. A na środku roześmiana Nicole - sprawczyni całej "świetnej" imprezy. Potykając się o puszki po piwie i o leżącego na podłodze Louis'a, który nawet nie zareagował, kiedy nadepnąłem go niechcący na rękę, doszedłem do drzwi i opuściłem śmierdzący zielskiem pokój.
     


*


+ 18

        Nie umiałem zasnąć zastanawiając się co działo się dwa pokoje dalej. Mogłem pogratulować Nicole za zniszczenie mi wieczora. Nie tak to sobie wyobrażałem. Miałem nadzieję, że wymkniemy się z pokoju Liam'a i spędzimy czas we dwójkę, a wyszło zupełnie na odwrót. Ona siedziała z chłopakami i byłem zazdrosny o to, że wolała ich ode mnie. Widocznie dla niej byłem za mało rozrywkowy. Zdążyłem zauważyć, że dziewczyna uwielbiała zabawę z nielegalnymi używkami i nie potrafiła się bez nich obejść. Podczas imprez była całkowicie inną osobą. Wulgarna pozerka uwielbiająca być w centrum uwagi. Wyciągnąłem spod poduszki iPhone'a i mrużąc oczy, by uchronić je przed nagłym oślepiającym blaskiem wyświetlacza, odblokowałem telefon w celu sprawdzenia godziny. Było po drugiej. Od pięciu godzin siedzieli u Liam'a. Kurwa zajebiście. - burknąłem pod nosem blokując ponownie telefon i odłożyłem go na szafce nocnej. Naciągnąłem na siebie kołdrę. Zamknąłem oczy próbując zasnąć. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, a do pokoju wleciała smuga światła z korytarza. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Nicole zamykającą ostrożnie drzwi. Nie dając żadnego znaku, że jeszcze nie śpię, przyglądałem się jej. W pokoju było ciemno, ale kontury przedmiotów i Niki były widoczne. Schyliła się odkładając buty obok fotela i położyła na nim kurtkę i torbę. Zachowywała się cicho, jakby bała się mnie obudzić. Chyba próbowała odpiąć biustonosz, bo dosyć długo jej palce siłowały z zapięciem. Kiedy wreszcie się udało rzuciła go na swoje ciuchy i zostając w samych majtkach i krótkiej bluzce zmierzała w kierunku mojego łóżka. Przełknąłem ślinę i zamknąłem oczy żeby się nie zdradzić. Poczułem jak materiał kołdry się odchyla, a po chwili chudziutkie ciało Nicole kładzie się obok mojego. Oplotła mnie ręką w pasie i wtuliła się. Byłem w szoku. Tak po prostu przyszła, jak gdyby nic się nie stało. Ta dziewczyna mnie rozbrajała. Była jedną wielką zagadką. Nie nadążałem za nią.
Czułem jak rzęsy Nicole łaskoczą mój prawy bok, a jej ciepły oddech owiewa moją klatkę piersiową. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem oczy.
       - Nicole... - zacząłem cicho, kiedy poczułem jak palce dziewczyny suną wzdłuż mojego podbrzusza. Nie odezwała się. Uniosła się i podparła na łokciach. Patrzyła na mnie, a ja bez problemu w ciemności mogłem dostrzec jej zaszklone oczy, które teraz lustrowały mój nagi tors.
       - Chcę Cię. - ciszę przerwał szept brunetki. Nie bardzo rozumiałem o co chodzi. - bądź mój, Harry. - niepewnie zbliżyła się do mnie i nachyliła podpierając się tylko na jednej ręce, a drugą odgarniała opadające na twarz, włosy. Trwaliśmy przez minutę w takiej pozycji wpatrując się w siebie. Nie mogłem już dłużej. Złapałem twarz dziewczyny w dłonie i przysuwając ją do siebie musnąłem pełne usta. Odwzajemniła pocałunek, oddając go ze zdwojoną siłą. Była zdecydowana i zachłanna. Mocno całowała moje wargi, przygryzając co jakiś czas dolną. Górowała. Leżałem pod nią, gdy składała mokre pocałunki na mojej szyi schodząc niżej wzdłuż obojczyka. Przyssała się do skóry tuż przy końcu szyi i oznaczyła mnie purpurowym śladem. Podobała mi się jej dominacja. Błądziłem dłońmi po plecach Niki i przesuwałem cienki materiał bluzki ku górze. Oderwała się ode mnie i jednym ruchem ręki odkryła dzielącą nas kołdrę. Wychyliła się by dosięgnąć włącznika od lampki stojącej na szafce. Zatrzymałem ją i sam włączyłem małą lampkę, która nie dawała zbyt dużego światła. Nicole usiadła na moich biodrach i spoglądając prowokująco na mnie, ściągnęła z siebie koszulkę, a moje oczy otworzyły się szerzej na widok pięknych, jędrnych piersi dziewczyny. Nie były one duże, ale te podobały mi się najbardziej ze wszystkich, które widziałem u lasek będących w moim łóżku. Uśmiechnęła się cwanie widząc moją reakcję. Ruszyła swoimi biodrami pobudzając mojego pulsującego członka. Zacisnąłem powieki, kiedy jej pośladki mocniej otarły się o moją męskość. Robiła mi na złość, gdy drażniła mojego twardniejącego penisa. Oparła dłonie na moim torsie i wolnymi ruchami poruszała się na moich biodrach, doprowadzając mnie do szału. Otworzyłem oczy widząc cwany uśmieszek na jej ustach. Pochyliła się nade mną, a ja wykorzystałem to i odwróciłem nasze rolę. Podpierając się rękoma po obu stronach ciała Nicole składałem pocałunki na jej dekolcie, językiem torując sobie mokrą ścieżkę pomiędzy jej piersiami. Liznąłem lewą pierś zahaczając językiem o twardy sutek i przygryzłem go delikatnie, na co Nicole cicho jęknęła. Dłonie brunetki wsunęły się pod materiał moich bokserek, a jej smukłe palce ścisnęły pośladek. Nie miała żadnych oporów ani zahamowań i to spowodowało, że była najlepszą kochaną jaką do tej pory miałem. Całowaliśmy się namiętnie kiedy Nicole zsuwała ze mnie bokserki. Oderwałem się na moment od niej żeby do końca pozbyć się materiału, który opinał moją nabrzmiałą męskość i spojrzałem na nią z wdzięcznością wypisaną na twarzy. Musnęła mój nos ustami, przenosząc całusy na policzki. Śmiech Nicole wypełniał pokój, gdy "buziakowała" moją twarz. Wariatka. 
       - Uroczy. Kochany. Słodki. - mówiła w przerwach na buziaki. Śmiałem się z niej i nie umiałem pojąć tej nagłej zmiany w zachowaniu. Wyswobodziłem się z jej uścisku chcąc posmakować skóry na brzuchu Niki. Koniuszkiem języka błądziłem po idealnych wgłębieniach po bokach wklęsłego, jasnego brzucha, a ona cicho chichotała bawiąc się moimi włosami. Zatrzymałem się na moment będąc przy krawędzi jej koronkowych majtek. Popatrzyła na mnie dając mi przyzwolenie kiwnięciem głowy. Złapałem w dwa palce czarny materiał i zsunąłem go z jej bioder i nóg, składając pocałunki na łydkach i udach. Dziewczyna przyglądała się mi błyszczącymi oczami przygryzając palec wskazujący i uśmiechała się. Wyglądała idealnie. Słabe światło oświetlało ciało Nicole, które teraz podziwiałem w całej okazałości. Zerknąłem na wystające kości biodrowe dziewczyny i zauważyłem przy ich samym końcu niewielki tatuaż - "M.". Przez chwilę siedziałem jak wryty i wpatrywałem się w to miejsce. 
        - Nie przejmuj się. Pamiątka po Martinie, moim byłym. - powiedziała ot tak. Zagotowało się ze mnie ze złości i nie miałem ochoty kochać się z nią. Odsunąłem się od Nicole i usiadłem tyłem, by nie patrzeć ani na nią, ani na tą kilkucentymetrową literkę. - no ej... Misiek. Przecież to nic nie znaczy. - poczułem jak jej piersi dotykają moich pleców, a ona sama oplata mnie w pasie rękoma i kładzie głowę na moim ramieniu. - chyba nie będziesz się złościł o taką pierdołę? - o i kto to mówi?! Osoba, która wczoraj strzeliła fochem i nie odzywała się do mnie cały dzień. - pomyślałem mega rozzłoszczony. 
       - Skoro nic nie znaczy to dlaczego tego nie usunęłaś? - odwróciłem się, by móc patrzeć na jej twarz. 
       - Już mówiłam. Pamiątka. 
       - Zajebiście. - warknąłem, a mój oddech stał się cięższy. 
       - W czym Ci przeszkadza ten tatuaż? Nikomu innemu nie przeszkadzał tylko Tobie. Wszystko Ci przeszkadza, Harry.
       - Co kurwa?! No ja pierdole! Sorry, ale ja NIE JESTEM kolejnym z Twoich fagasów i nie traktuj mnie w taki sposób, Nicole. Nie zależy mi na tym żeby Cię zerżnąć, tak jak oni. Dla mnie nie jesteś dziwką a kobietą. - powiedziałem czując formującą się gulę w gardle. - i nie chcę słyszeć nigdy więcej o Twoich przygodach łóżkowych i nie porównuj mnie z Twoimi kochasiami, dobra?! To kurwa boli. - darłem się po niej jak pojebany, a dziewczyna patrzyła na mnie wyraźnie zdziwiona i milczała dłuższą chwilę. - nic z tego nie będzie. - powiedziałem nieco spokojniej i przetarłem twarz dłońmi. Schyliłem się by dosięgnąć bokserki i włożyłem je na siebie.
       - Ale Harry... ja, em... ja nie bardzo rozumiem o co ta cała afera...
       - Nie? - pokręciła głową, a ja ponownie usiadłem na łóżku. - jakbyś się czuła wiedząc, że osoba, którą kochasz widzi w Tobie tylko obiekt do zaspokojenia swoich potrzeb, hm? 
       -  Cooo?! Przestań! Nie patrzę tak na Ciebie. Nawet to nie przeszło mi przez myśl, nigdy! Przyszłam do Ciebie, bo chciałam. Nie planowałam nic więcej, jak tylko przytulić się i zasnąć. Przepraszam. - wyszeptała ostatnie słowo wyciągając dłoń w moją stronę. Odsunąłem się, kiedy chciała dotknąć mojej twarzy.
       - Masz. Ubierz się. - podałem jej majtki i bluzkę. Chwyciła wszystko w swoje drobne dłonie, po czym ubrała się. Była smutna? Wyglądała na taką, ale nie miałem pojęcia czy ten smutek był szczery.
       - Dlaczego jesteś taki oschły? - zapytała nie patrząc na mnie. Siedziała na środku łóżka po turecku i okręcała róg kołdry wokół palca.
Biłem się z myślami, bo nie wiedziałem, czy to na pewno było TO. Zresztą bałem się tego co usłyszę od Nicole i nie chciałem wyjść na durnia. Nie miałem pojęcia, czy uczucie, które się we mnie narodziło w ciągu tych niecałych trzech miesięcy, było miłością. Nigdy nie byłem prawdziwie zakochany, a to co czułem teraz do dziewczyny było zupełnie inne, niż uczucie fascynacji, lub zauroczenia. Popatrzyłem na zdezorientowaną brunetkę, a moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle, gdy patrzyłem na nią, jakby chciało mi przekazać - "Tak, to jest właśnie dziewczyna, którą kochasz. Powiedz jej". Poczułem jak przez moje ciało przechodzą dreszcze, a krew w żyłach zaczynała płynąć szybciej. Mój mózg również dawał mnóstwo sygnałów, wyświetlając przed oczami wspomnienia - jej uśmiechnięta twarz, w głowie słyszałem jej śmiech, widziałem jej błękitne oczy, kiedy patrzyła na mnie po raz pierwszy wtedy pod hotelem. Przypomniałem sobie nasz pierwszy pocałunek. Długą rozmowę na wzgórzu w środku nocy, kiedy opowiadała mi o swoim życiu. Wszystko, dosłownie wszystko. Czyli to jest właśnie miłość. - pomyślałem, lustrując postać Nicole. Ona była moją małą miłością. Obdarowywała mnie rzeczami, na które nie zwracałem nigdy wcześniej uwagi, nie miałem pojęcia, że drobne pocałunki, długie rozmowy, powodują niewyobrażalne szczęście. Sprawiła, że zmienił się mój cały świat, zaburzyła cały dotychczasowy, w miarę stabilny rytm życia, rozwalając go całkowicie. Czekałem z utęsknieniem na to aż w końcu ją zobaczę. 
       - Kocham Cię. - dwa słowa wymsknęły się z moich ust zwracając uwagę Nicole. Kiedy zorientowałem się co przed chwilą powiedziałem, chciałem nagle zniknąć, wtopić się w łóżko, cokolwiek, byleby nie widzieć reakcji dziewczyny. Cholernie się bałem i mój strach był uzasadniony. Ona mnie nie kochała. 
       - Ale ee... to, yy... wow. - była w szoku. Jej powiększone na skutek marihuany, źrenice, teraz poszerzyły się jeszcze bardziej. - Nie możesz mnie kochać. Proszę, nie kochaj mnie, Harry. - mówiła prawie błagalnym tonem i nerwowo ściskała moją dłoń.
       - Za późno, Nicole. - odparłem stanowczo, chociaż było mi w chuj ciężko pohamować drżący głos. Pierwszy raz miałem ochotę płakać jak mały chłopiec. Czego ja się spodziewałem? Happy end'u? Tego, że ona rzuci mi się na szyję i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Żałosny frajer ze mnie. Wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać. Nie mogłem tutaj dłużej zostać. Serce rozsypało się na milion drobnych kawałeczków, a emocje szargające moim wnętrzem próbowały wycisnąć łzy z oczu. Musiałem zostać sam.
        - Przepraszam. Przepraszam. - mówiła łamiącym się głosem i stanęła przede mną łapiąc mnie za nadgarstki. - przepraszam.
        - Nie płacz. Nic się nie stało. To nie Twoja wina. - uśmiechnąłem się łagodnie ocierając kciukami srebrzyste łzy dziewczyny. Musnąłem jej czoło i chwyciłem za klamkę. - jest okej. - szepnąłem zostawiając ją samą, zapłakaną w półmroku. Ledwo zatrzasnąłem za sobą drzwi, a z moich oczu poleciały pierwsze krople łez. Walnąłem pięścią w ścianę i poszedłem wzdłuż oświetlonego korytarza, czując jak moje ciało rozpada się, a serce całkowicie zanika.




~*~


Nanana, miał być seks, a tu taki psikus, wyszło mi zupełnie co innego. Ale spoko było, nie?! Haha. Mam nadzieję, że się podobało. To był chyba najdłuższy rozdział, ever! I tak go skróciłam, hyhy.
Zajebiście, dzisiaj tłusty czwartek, więc zabieram dupę i lecę do Lidla po pączki. Nie jedzcie za dużo co by was brzuchy nie rozbolały! XD 
btw. wbijata na mojego drugiego bloga i czytajta! 
Buziaki ziomeczki moje kochane.
#love.

PĄCZKI, PĄCZKI, PĄCZKI.

wtorek, 18 lutego 2014

Chapter 12. Teenage Dirtbag.

      Wczorajsza impreza u Nataszy była zajebista do momentu, w którym ten debil nie podniósł mi ciśnienia swoimi żałosnymi sms'ami. Nawet podczas bycia ze znajomymi myślałam o nim i starałam się wyrwać chociaż na chwilę, by do niego napisać, a on był taki bezczelny. Za kogo się uważał? Dupek. Wcale nie wypiłam dużo, parę piw, nic więcej. Nie miałam ochoty na wódkę, a o narkotykach w domu Nataszy nie było mowy. Zresztą gdyby nie alkohol w moim organizmie nie odważyłabym się napisać, że tęsknię. Teraz żałowałam tego, że cokolwiek napisałam. Nie spodziewałam się takich wiadomości od Harry'ego. Więc jednak nie zapomniał. Mogłabym się założyć, że przy każdej możliwej okazji będzie wypominał mi tamtą noc. Wściekłam się i od razu chęć do zabawy minęła. Do domu wróciłam po trzeciej. Moja mama była w szoku, widząc mnie o tej porze jak skradam się po cichu do swojego pokoju. Dopytywała się czy coś się stało, ale ja tylko kiwałam głową zamykając drzwi.
      Mama poszła na rano do pracy, a David był na uczelni, więc teraz ja przejęłam obowiązki pani domu i sprzątałam mieszkanie. Oczywiście muzyka lecąca z telewizora była na full'a, bo nie wyobrażałam sobie robienia czegokolwiek bez muzyki. Latając ze ścierką po dużym pokoju śpiewałam jedną z moich ulubionych piosenek, która aktualnie była grana na MTV. W taki sposób mogłabym sprzątać nawet cały dzień, byleby mi nikt nie przeszkadzał. Zdecydowanie wolałam to niż gotowanie. W tym byłam najgorsza. Nawet garnek na płycie indukcyjnej potrafiłam spalić, czego moja rodzicielka do tej pory nie umiała zrozumieć. Przecież się nie dało, a jednak - ze mną wszystko było możliwe. Przestałam na chwilę wycierać szklany stolik nasłuchując, czy ktoś przypadkiem nie pukał do drzwi. Wyciszyłam telewizor i poszłam do przedpokoju. Popatrzyłam przez wizjer - listonosz. Poprawiłam niechlujnego kucyka na głowie i nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi.
       - Mam przesyłkę dla Nicole. - powiedział starszy pan trzymając pod pachą duże pudło.
       - To ja. - odparłam bez namysłu, a mężczyzna podał fakturę do podpisania. Podziękowałam i trzymając pudło w obu rękach kopnęłam nogą drewnianą płytę zamykając ją za sobą. Postawiłam przesyłkę na podłodze w kuchni oglądając ją z każdej strony. Nie było nadawcy, tylko mój adres i imię. Sięgnęłam do szuflady w której były noże i zaczęłam ostrożnie rozcinać karton, a moim oczom powoli zaczął się ukazywać różowy papier. Odchyliłam tekturę na boki i wyciągnęłam duży przedmiot - ogromny, pluszowy misiek. Obejrzałam go dokładnie, ale nie znalazłam nic na nim, zajrzałam do kartonu, w którym też nie było żadnej kartki. Kto Cię przysłał? - westchnęłam zanosząc pluszową zabawkę do swojego pokoju. Usadowiłam pluszaka na białym kocu leżącym na moim łóżku i usiadłam obok trzymając telefon w ręce.
Rozmawiałam z Wiktorią godzinę rozkminiając od kogo mógł być ten prezent i pierwsze co przyszło nam do głowy - Harry. Może chciał w taki sposób przeprosić za swoje zachowanie? Byłoby to miłe z jego strony, chociaż nie byłam do końca przekonana, czy on zdobyłby się na tego typu gest. Wiki próbowała przekonać mnie do tego, że najprostszym rozwiązaniem będzie zapytanie chłopaka wprost, ale ja nie uważałam, by było to potrzebne.
       - Bejbi, muszę kończyć. Chyba mama wróciła z pracy. - powiedziałam, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi i zwlekłam się z łóżka.
       - Okej. Widzimy się jutro, nie? 
       - Tak. Do jutra, Misiu. - odparłam i rozłączyłam się.


      Tak jak myślałam - mama. Weszła zmęczona po całym dniu bycia w pracy i pierwsze co zrobiła podała mi zakupy. Rozpakowałam je, pochowałam artykuły spożywcze do szafek, po czym wstawiłam wodę na herbatę. Usiadłam po turecku na blacie kuchennym, czekając aż woda w czajniku się zagotuje.
       - Oj Niki, ile razy Ci mówiłam żebyś nie siedziała w ten sposób? - mama z dezaprobatą pokręciła głową i otworzyła lodówkę w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia.
       - Mamuś, jak to jest być zakochanym? - wypaliłam bez namysłu. Moja rodzicielka momentalnie odwróciła się i spojrzała pytająco. - dobra, nie było pytania.
       - Co się znowu stało?
       - Myślę ciągle o kimś. Tęsknię za nim, chociaż jest strasznym dupkiem.
       - Poważna sprawa. - zaśmiała się kładąc mleko na blacie. - ale nie rozumiem w czym tkwi problem? Idź do niego jak Ci tęskno. - wzruszyła ramionami i położyła błękitną miseczkę obok mnie. Wyciągnęła "Cini Minis" i wsypała trochę do miseczki zalewając mlekiem.
       - No, no, a co to za jedzenie? Zjadłabyś coś konkretnego a nie wiecznie tylko te płatki i płatki. - mówiłam jej słowami z pełną powagą gestykulując przy tym rękami.
       - Ohoho, bardzo śmieszne. Złaź z tego blatu i chodź do pokoju. - powiedziała twardo, a ja zeskoczyłam z wcześniej zajmowanego miejsca i ruszyłam za mamą ciągle ją przedrzeźniając. - Nicole, przestań, bo jak Cię pacnę to zobaczysz.
        - Co zobaczę? - zaśmiałam się siadając na miękkim fotelu.
        - Gwiazdy na niebie. - rzuciła patrząc na mnie surowym wzrokiem, a po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Mogłam z nią pożartować i powygłupiać się jak z koleżanką. Miałam z nią świetny kontakt. Była najlepszą mamą na świecie. Podziwiałam ją i byłam wdzięczna za wszystko co robiła dla nas, dlatego tak bardzo bałam się jej zawieść i wszystkie moje wybryki trzymałam w tajemnicy.
       - Opowiedz o tym chłopaku. - odparła patrząc na mnie i odłożyła pustą miskę na stolik. Przygryzłam dolną wargę poprawiając się na fotelu i podkurczyłam nogi pod brodę.
       - Jest idealny. - odpowiedziałam rozmarzonym głosem opierając głowę o zagłówek, na co mama pokręciła głową i zaśmiała się. Posłałam jej "groźne" spojrzenie, a ona rzuciła we mnie włochatą poduszką. - ej!
       - Jesteś niemożliwa.
       Przez pół wieczora rozmawiałyśmy o Harry'm. Po pokoju co jakiś czas roznosił się nasz śmiech i piski mojej mamy, która naśladowała podekscytowaną nastolatkę, podczas gdy ja opowiadałam jej o naszych spotkaniach, oczywiście pomijając pewne incydenty, o których niekoniecznie chciałaby wiedzieć i jednoznacznie stwierdziła, że "Ten chłopak zawrócił Ci w głowie." - tyle to ja wiedziałam.
Obie odwróciłyśmy głowy w kierunku odgłosów dobiegających z przedpokoju i chwilę potem ujrzałyśmy dwie postacie. Davida z Mariną.
       - Siema! - powiedział mój brat ściągając kurtkę. Marina jak zwykle powiedziała ciche "Dobry wieczór" i stanęła blisko Dejva. Nie ogarniałam tej laski. Była z moim bratem rok czasu, a wciąż przychodząc do naszego domu zachowywała się jakby było to jej pierwsze spotkanie ze mną i moją mamą. Strasznie dziwna dziewczyna. Średnio ją lubiłam i z mamą zastanawiałyśmy się dlaczego David z nią był, skoro na miejsce Mariny znalazłoby się tysiąc innych, lepszych dziewcząt. - słychać was na korytarzu, wariatki.
      - To ona! - powiedziałyśmy jednocześnie.
      - Stare baby, a zachowują się jak nastolatki. Wstydziłybyście się. - skwitował posyłając nam pobłażliwe spojrzenie. Marina stała obok niego i chichotała. Boże, jak mnie ta laska irytowała. Dlaczego mój super brat był z taką idiotką. Nie mogłyśmy tego przeżyć. Kiedy zniknęli w pokoju David'a, my wróciłyśmy do naszego plotkowania. Przysiadłam się obok mamy, by móc obgadać Marinę. Było to bardzo niegrzeczne z naszej strony, przyznaję, ale nie mogłyśmy się powstrzymać od komentarzy. Nawet nie zauważyłyśmy, że było po pierwszej w nocy. Czas na rozmowie za szybko mijał. Zorientowałyśmy się dopiero wtedy, gdy mój iPhone wydał głośny dźwięk. Pochyliłam się w kierunku szklanego stolika sięgając po telefon. Moje zmęczone oczy natychmiastowo szerzej się otworzyły, gdy zobaczyłam nadawcę. Spojrzałam na mamę i nie musiałam nic mówić, bo moja mina mówiła sama za siebie i wiedziała od kogo dostałam sms'a.


      - No odpisz mu. - stwierdziła i posłała mi delikatny uśmiech dodający otuchy.
      - Ale mamuś... mówiłam Ci jak mnie potraktował. - mój głos stał się smutny. Spuściłam głowę w dół. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje moje ramię i przytula mnie do siebie - David.
     - Nie wiem o co chodzi, ale odpisz... - zatrzymał się na moment, a po chwili dodał. - albo nie odpisuj, skoro to frajer. Niech Cię tylko skrzywdzi, a zapamięta mnie do końca życia. - zaśmiałam się na jego słowa i posłałam pytające spojrzenie mamie. Kiwnęła głową, a brat wypuścił mnie ze swojego uścisku. - jadę odwieźć Marinę, a Ty siostra nie przejmuj się. - stwierdził chwytając swoją dziewczynę za rękę i oboje wyszli z mieszkania.

      Leżałam w ciemnym pokoju obracając telefon między palcami i zastanawiałam się nad treścią, którą mogłabym napisać. Było po trzeciej, a ja nie napisałam ani słowa. Co chwila odblokowywałam iPhone'a, by zaraz nacisnąć przycisk, który ponownie go blokował. W końcu nie napisałam nic. Odłożyłam telefon na szafkę i przekręciłam się na brzuch wkładając ręce pod poduszkę. Westchnęłam cicho przymykając powieki i starałam się zasnąć mając pod powiekami obraz chłopaka o zielonych oczach. Jeszcze długo nie mogłam zasnąć. Kręciłam się na łóżku w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do spania, kiedy usłyszałam wibracje. Podparłam się na łokciach i sięgnęłam po telefon. Mocno świecący ekran spowodował, że zamknęłam oczy i automatycznie, na wyczucie przejechałam palcem w celu odebrania.
       - Nooo halo? - zapytałam zachrypniętym głosem. 
       - O rany, przepraszam. Zapomniałem o strefie czasowej. - słysząc znajomy głos, usiadłam na łóżku. 
       - Harry? - zapytałam nie chcąc wierzyć, że to on. 
       - Spodziewałaś się kogoś innego? - i już włączył się ten podejrzliwy ton, w którym czuć było nutkę zazdrości. Nie powiem, że nie było to fajne, bo było. Lubiłam, gdy był o mnie zazdrosny, ale czasami bywało to męczące. Przecież byliśmy tylko kumplami, a ja tłumaczyłam mu się ze wszystkiego, chociaż on tego nie wymagał, ale podświadomość podpowiadała mi, że jednak lepiej będzie powiedzieć gdzie byłam, itd., by oszczędzić zgrzytów między nami. Więc za każdym razem, słysząc niezadowolony głos chłopaka, z poirytowaniem, zdawałam mu relację z mojego dnia. Nigdy nie chciałam tłumaczyć się nikomu z tego co robiłam, ale on potrafił na mnie tak wpłynąć, że nawet nie wiedziałam w którym momencie zaczęłam się "sypać".
       - Nie? Po prostu jestem w lekkim szoku. 
       - Przecież napisałem Ci sms'a. - powiedział z wyrzutem, a we mnie się zagotowało.
       - Lol.
       - Nieważne. Chciałem Cię przeprosić za swoje zachowanie... - słysząc jego skruszony głos złość, która przed momentem się pojawiła, teraz odeszła w niepamięć. Położyłam się na plecach i wsłuchiwałam w słowa Harry'ego. - nie powinienem pisać takich rzeczy. Przepraszam Niki. 
       - Było mi przykro. Nic złego nie zrobiłam, a Ty po mnie pojechałeś. 
       - Wiem. Nieświadomie... - nastąpiła chwilowa cisza przerywana oddechem chłopaka. Cierpliwie czekałam aż się odezwie. Nie trwało to długo. - jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale kurwa tęsknię za Tobą i dlatego odpierdalam takie akcje, chociaż tak naprawdę tego nie chcę. 
       - To, że tęsknisz to jedno, ale nie możesz traktować mnie jak swoją własność, Harry. To boli. Ja też tęsknię, a mimo tego nie ciskam się, ani nie robię wyrzutów z byle czego.
      - No wiem, dlatego postaram się hamować. Kiedy się zobaczymy? - zapytał spokojnym głosem. Takiego Harry'ego uwielbiałam. 
      - Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od Ciebie. Wiesz, że mogę wsiąść w samolot w każdej chwili i przylecieć do Londynu, ale najpierw musisz tam być. 
      - Czyli nieprędko. Umrę tutaj. 
      - Oj nie umrzesz. - odparłam ziewając. Byłam zmęczona, oczy same się zamykały. - ech, kochanie, idę spać. 
      - Już? - zapytał smutno, a ja byłam przekonana, że zrobił właśnie jedną z moich ulubionych min. - nie idź. Pogadajmy. 
      - Możesz opowiedzieć mi bajkę.
      - Co?! Nie umiem. 
      - Oki, rozłączam się. - rzuciłam, udając obrażoną.
      - Nie, nie. Dobra, coś wymyślę, ale masz się nie śmiać! 
      - Obiecuję!
      - Więc słuchaj jak dla Ciebie robię z siebie debila. - powiedział zakłopotany i zaczął od najbanalniejszych słów "Dawno, dawno temu...", na jego słowa przewróciłam oczami hamując śmiech. Opatuliłam się szczelniej kołdrą wsłuchując się w zachrypnięty głos chłopaka, któremu coraz lepiej wychodziła bajka. Zamknęłam powieki wyobrażając sobie opowiadane przez niego sceny. Jego spokojny ton głosu działał na mnie kojąco. Z każdym wypowiadanym słowem robiłam się coraz bardziej senna. Walczyłam sama ze sobą, by nie usnąć za szybko. Chciałam jak najdłużej słuchać zielonookiego, ale wypowiadane słowa zaczynały cichnąć, a ja słyszałam go jak przez mgłę.



~ ze strony Harry'ego ~


      Przez trzy tygodnie każdy wieczór wyglądał tak samo. Po koncercie siedziałem w pokoju hotelowym i mimo zmęczenia dzwoniłem do Nicole. Rozmawialiśmy przez jakiś czas, później opowiadałem jej bajkę czekając aż zaśnie, a kiedy słyszałem równomierny oddech dziewczyny, rozłączałem się. Nigdy przed żadną dziewczyną nie robiłem z siebie idioty, kto by pomyślał, że kiedykolwiek będę opowiadał jakieś durne bajki tylko po to, by wiedzieć, że Nicole była z tego powodu szczęśliwa. Nie potrafiłem jej odmawiać. Mógłbym dla niej zrobić wszystko i więcej. Uwielbiałem nasze parogodzinne, wieczorne rozmowy. Uwielbiałem słuchać jej głosu i śmiechu, który brzmiał jak u małego dziecka. Żałowałem jedynie tego, że nie mogłem przytulić Nicole, dać całusa, ta pieprzona odległość coraz częściej i znacznie bardziej dawała się we znaki. Pocieszający był fakt, że pozostał miesiąc trasy i nareszcie wrócę do Londynu. Do tej pory nie cieszyłem się z końca trasy, wręcz przeciwnie - byłem smutny, gdy graliśmy ostatnie koncerty. Ale dziewczyna o lazurowych oczach przewróciła moje życie do góry nogami.

       Byliśmy w Lyon'ie, we Francji. Koncert miał zacząć się o 20, ale jak zwykle mięliśmy lekki poślizg. Siedziałem na plastikowym krześle na backstage'u trzymając w ręce telefon. Louis z Niall'em wygłupiali się, biegając po pomieszczeniu i rzucając w siebie przedmiotami, a Lou czesała Zayn'a, który jak zwykle musiał mieć perfekcyjnie ułożone włosy. Liam'a gdzieś wcięło. Zazwyczaj dołączyłbym do przyjaciół i razem z nimi robił rozpierdol, ale nie dzisiaj. Nie miałem humoru i powoli zaczynałem się martwić. Nicole miała zadzwonić pół godziny przed koncertem. Zawsze dzwoniła i życzyła mi powodzenia, dzięki czemu wychodziłem na scenę naładowany mega pozytywną energią. Zawsze byłem żywy i było mnie pełno, ale po jej telefonach moje ciało produkowało znacznie więcej endorfin i dostawałem większego power'a.
      - Harry, teraz Ty. - dobiegł do mnie głos Lou, która wymachiwała szczotką do włosów. - siadaj. - bez słowa, ciężko podniosłem się z miejsca i klapnąłem na krześle przed Lou. Robiła moją fryzurę, która i tak zawsze się rozwalała, kiedy biegałem z jednego końca sceny, na drugi.
      - Ej, chłopie, więcej życia. - podszedł do mnie zadowolony Liam szturchając mnie w ramię. Spojrzałem na niego i nie skomentowałem. Ostrożnie przeciągnąłem czarną koszulkę przez głowę, żeby nie popsuć włosów i uważać na kable idące wzdłuż moich pleców. Poprawiłem bluzkę i zerknąłem jeszcze ostatni raz przed wyjściem na salę na ekran w moim telefonie - pusto. Wypuściłem głośno powietrze z ust i schowałem iPhone'a do tylnej kieszeni od spodni. Wziąłem mikrofon ze stolika i ruszyłem za chłopakami wzdłuż korytarza prowadzącego na arenę.


*


      - Her name is Nicole I have a dream about her... - zacząłem szybko orientując się, że pomyliłem imię z oryginałem, jaki był w piosence. Och, Boże, ona całkowicie opanowała mój mózg. Stałem na niewielkim podwyższeniu po lewej stronie sceny i skupiałem się na słowach, żeby tym razem nie pomylić tekstu i nie zaśpiewać jakiejś głupoty. - She rings my bell. I got gym class in half an hour. Oh! How she rocks in Keds and tube socks, but she doesn't know who I am, and she doesn't give a damn about me...
Popijałem wodę i czekałem na refren. Przeskakiwałem z nogi na nogę wpatrując się w tłum krzyczących nastolatek. Śmiałem się widząc ich miny. Gdyby wiedziały jak komicznie wyglądają na pewno nie darłyby się tak.
Zbiegłem ze schodków i szedłem wolno w stronę chłopaków, którzy zbierali się na środku sceny. Kiwałem się na boki stojąc przy Zayn'ie i machałem dziewczynom, które jeszcze głośniej zaczęły piszczeć. Nagle moim oczom ukazała się znajoma postać. Potrząsnąłem głową i jeszcze raz spojrzałem w stronę, gdzie przed chwilą widziałem wysoką brunetkę.
      - I've got two tickets to Iron Maiden, baby. Come with me Friday, don't say maybe... - z niedowierzaniem patrzyłem na dziewczynę śpiewającą równocześnie z Liam'em. - I'm just a teenage dirtbag baby like you. - wbiła we mnie wzrok i pokazała na mnie, kiedy zaśpiewała ostatnie zdanie zaśmiała się. Nogi się pode mną ugięły, nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa, chociaż już dawno powinienem był dołączyć do chłopaków. Nie byłem w stanie.
       - Stary, co się dzieje? - Niall podbiegł do mnie, gdy tylko piosenka się skończyła.
       - Nicole tu jest. - stwierdziłem będąc półprzytomny.
       - Ty jesteś rąbnięty. Masz już zwidy. Ogar Harry. - stwierdził szybko podając mi butelkę wody niegazowanej. Upiłem kilka łyków i spojrzałem w okolice drugiego rzędu. Była tam. Stała z uśmiechem od ucha do ucha wpatrując się we mnie. Pokiwałem głową patrząc na dziewczynę i pukając się palcem w czoło mówiąc bezdźwięcznie "wariatka", na co ona wystawiła mi język i uformowała z palców serce unosząc ręce do góry.


*


      Poprosiłem Paul'a by pod koniec koncertu wydostał w jakiś sposób Nicole spośród tłumu i przyprowadził na backstage. Zgodził się. Przez resztę występu prawie nie spuszczałem wzroku z brunetki, co chwila wymienialiśmy się spojrzeniami, albo różnymi gestami. Stresowałem się za każdym razem, kiedy musiałem zaśpiewać swoją kwestię, chcąc wypaść przed nią jak najlepiej. Wiedziałem, że obserwowała mnie. Niewyobrażalne szczęście wypełniało całe moje wnętrze. Najlepsza niespodzianka, która spotkała mnie ostatnimi czasy. Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie jej, tutaj.
Ukłoniliśmy się nisko naszym fanom i zniknęliśmy pod sceną. Podekscytowany biegłem jasnym korytarzem do garderoby zostawiając chłopaków w tyle. Omijałem kilku ludzi z ekipy, którzy patrzyli na mnie ze znakiem zapytania wypisanym na twarzy i niechcący, gdy trąciłem kogoś krzyczałem krótko "przepraszam". W końcu znalazłem się przy uchylonych drzwiach od garderoby, pchnąłem je barkiem i wpadłem do środka. Stała tyłem rozmawiając z Lou. Moje serce chyba na moment się zatrzymało, a nogi zrobiły się jak z waty, kiedy odwróciła się w moją stronę.
      - Harry! Mój Loczek! - klasnęła w dłonie i podeszła do mnie, a ja jedną ręką złapałem ją w talii i podniosłem przytulając mocno do siebie. Chwyciła się mojego karku i składała buziaki na mokrym policzku.
      - Fuuj, jestem spocony. - zaśmiałem się przekręcając głowę, by móc na nią spojrzeć.
      - I co? Nie przeszkadza mi to, ani trochę. - pokręciłem głową odstawiając ją na ziemię, po czym złożyłem całusa na jej czole. Złapałem koniec koszulki unosząc ją w górę i wytarłem spoconą twarz, a w tym samym momencie reszta chłopaków weszła do garderoby.
      - No nie wierzę! Nicole! - odezwał się Liam i podszedł do dziewczyny dając jej całusa w policzek.
      - Siemanko! - rzuciła wesoło i pomachała chłopakom. - całkiem spoko koncert, nie powiem, że nie.
      - Całkiem spoko?! - zapytał Niall udając oburzonego. - ach, no tak! Bo Ty nie patrzyłaś na tych co powinnaś, tylko na tego o... - wskazał na Harry'ego, który zaplątał się w kablach od odsłuchu i próbował się z nich wyswobodzić.
      - Oj tam, cicho. - usłyszałem jej niski głos.
Kątem oka przyglądałem się konwersacji Nicole z chłopakami. Miałem wrażenie, że chyba ją lubią, albo przynajmniej doskonale udają sympatię. Z niewiadomych powodów zależało mi na tym, żeby Nicole była lubiana przez moich przyjaciół.


       Otworzyłem drzwi od pokoju hotelowego wpuszczając dziewczynę pierwszą do środka, a ja wszedłem zaraz za nią. Zapaliła światło i położyła swoją torbę na krzesełku. Przyglądałem się jej ruchom. Podobał mi się nawet sposób w jaki ściągała kurtkę - chore. Wszystko co robiła wprawiało moje serce w szybsze bicie, a żołądek reagował dziwnymi skurczami. Odwróciła głowę w moją stronę marszcząc zabawnie czoło i rzuciła krótkie "co?". Ściągnąłem z siebie płaszcz i bluzę, zostając w podkoszulku. Musiałem się umyć, bo cały się kleiłem. Podszedłem do otwartej walizki i wyciągnąłem z niej czyste bokserki, oraz koszulkę z nadrukiem The Rolling Stones.
       - Ee... pozwolisz? - zapytałem drapiąc się w tył karku. - niedługo wrócę. Włącz sobie telewizor, em... no, yy... cokolwiek. - widząc wyraźnie rozbawioną Nicole, czułem jak moje policzki zalewa czerwony rumieniec. Całe szczęście, że w pokoju panował półmrok. Nie czekając na odpowiedź okręciłem się na jednej nodze i zniknąłem za drzwiami do łazienki. - kuuurwa. - bąknąłem pod nosem ściągając spodnie. - kretyn.
      Po dwudziestu minutach czysty i pachnący wróciłem do pokoju. Niki leżała na środku łóżka przerzucając pilotem kanały w telewizorze. Jej długie włosy rozłożone były na poduszce, a chude nogi wyciągnięte przed siebie i skrzyżowane w kostkach. Na jej twarzy wymalowane było skupienie, mając przy tym lekko wydęte usta do przodu. Chcąc dyskretnie przedostać się z jednego końca pokoju na drugi, niechcący potknąłem się o jednego z butów brunetki. Wyszczerzyła się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów, kiedy całkiem przypadkiem zwróciłem na siebie jej uwagę.
      - Cho tu. - posunęła się robiąc miejsce obok. Usiadłem na skraju łóżka przodem do niej, a ona podniosła się do pozycji siedzącej. Złapała mnie za rękę i przyciągnęła w swoją stronę. - czemu tak mało mówisz?
      - Bo wciąż nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś. Boję się, że kiedy powiem choć jedno słowo to obudzę się. - stwierdziłem odgarniając włosy z czoła dziewczyny.
      - Jesteś głupi. Przecież jestem prawdziwa. Nie zniknę... - przerwała wtapiając się swoimi błękitnymi oczami w moje. - no chyba, że chcesz. - posmutniała spuszczając głowę w dół. -  myślałam, że niespodzianka się udała.
      - No pewnie, że się udała. - złapałem jej twarz w swoje dłonie i musnąłem ustami czubek nosa Nicole. Dziewczyna przymknęła powieki i cicho zaśmiała się. - tęskniłem.
      - Ja za Tobą też, Harry.



~*~

           
Siemanko, Misie. ;-* Co innego miałam w głowie, a co innego wyszło mi tutaj, haha. Więc taki o to rozdział przedstawiłam Wam. Końcówka to słabizna, pisana na szybko, bo czas mnie goni. Ale chyba ujdzie w tłumie. ;-D Mam nadzieję, że dobrze się macie. Nadrobię zaległości u Was na blogach jeszcze dzisiaj wieczorem jak wrócę do domu. Żeby nie było, że zaniedbuje Wasze blogi. Co to, to NIE! ;-)

A tak w ogóle to uwaga! Popierdoliło mnie. Mając masę obowiązków, postanowiłam założyć drugiego bloga, bo pomysł, który od x czasu rodził się w mojej głowie nie dawał mi spokoju i chciałabym się nim z Wami podzielić. Nie mam pojęcia jak ogarnę dwa blogi i swoje życie osobiste, ale spróbuję! Tutaj macie adres do niego, co prawda jest tam dopiero prolog, ale myślę, że jutro wieczorem coś napiszę i najpóźniej popołudniu w czwartek pojawi się pierwszy rozdział. 
Buziaki ziomeczki. x



środa, 12 lutego 2014

Chapter 11. I am physically, mentally over obsessed with you.

      Musiałam zostać jeszcze tydzień w szpitalu na obserwacji. Lekarz - pan Smith, chciał mieć pod kontrolą moje serce, które postanowiło się zatrzymać na parę sekund, pod wpływem narkotyków, które zażyłam przez własną głupotę. Leżąc którejś nocy i nie mogąc spać, zagłębiłam się we własnych myślach, analizując swoje zachowanie z tamtej nieciekawej nocy. Zdecydowanie jedna z gorszych imprez w moim życiu. To, że paliłam trawę - ok, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, przecież to nic złego zapalić od czasu do czasu jointa, może dwa... alkohol? Też żaden problem, zazwyczaj nic mi po nim nie było, czasami urywał się film, ale bardzo rzadko, a tak poza tym wszystko zawsze było w porządku. Ekstazy? No dobra, przyznaję, wcześniej brałam już jakieś tablety, wciągałam parę razy kokainę i inne tego rodzaju używki na imprezach dozwolone. Wiadomo - zakazane przez prawo, ale i tak narkotyki były, są i będą ogólnodostępne dla tych, którzy ich potrzebują. Ja nie potrzebowałam na co dzień, aczkolwiek w klubie, czy na domówce, nigdy nie odmawiałam, gdy ktoś sypnął biały proszek i ułożył go w prościutką kreskę, lub podstawił pod nos kolorowe tabletki. Nie było to częste, ale takie sytuacje się zdarzały. Czasami lubiłam odlecieć i nie zwracałam uwagi na protestującą Wiktorię, czy mojego chłopaka - byłego chłopaka. Doskonale zdawałam sobie sprawę z konsekwencji, ale kto na melanżu myślał o nich? Zawsze wszystko było dobrze. Każdą z tych używek brałam osobno, nigdy nie mieszałam alkoholu z narkotykami. Nie wiem co podkusiło mnie tamtej nocy. Prawie całą noc zastanawiałam się "dlaczego?" i "co mi odwaliło?", jednak nie potrafiłam znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia na swoje zachowanie. Całe szczęście, że udało mi się udobruchać Alex'a, który upierał się, by zadzwonić i poinformować o całym zdarzeniu moją mamę, ale ja nie wyobrażałam sobie tego. Pękłoby jej serce. Postanowiłam nie mówić też nic mojemu bratu, ani Wiktorii. Nie wynikłoby z tego nic dobrego. Znowu usłyszałabym tą samą gadkę jaka nieodpowiedzialna byłam, a szczerze miałam dosyć hipokryzji ze strony mojego brata - David'a. On sam nie był święty. Ile razy będąc z nim na imprezach musiałam go pilnować i ogarniać, bo był naćpany, albo tak pijany, że nie wiedział co się dzieje. Sama wysnułam wnioski z piątkowej nocy i wiedziałam co robić następnym razem.
      Przez ten krótki pobyt w szpitalu Harry odwiedził mnie tylko raz. Jeden jedyny raz. Po naszej chwilowej wymianie czułości nie rozmawialiśmy o tym felernym incydencie w męskiej toalecie. Brunet zachowywał się tak jakby sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Trochę mi to przeszkadzało, bo jednak wolałabym wyjaśnić wszystko na początku, a nie zamiatać pod dywan każdą niemiłą sprawę. Już drugi raz Harry ominął temat. Kiedyś też mieliśmy porozmawiać o zachowaniu na początku naszej znajomości, ale rozmowa nie odbyła się, a przynajmniej nie była ona taka jak powinna być. Oboje byliśmy tchórzami bojącymi rozmawiać się o ważnych sprawach, chociaż nie - ja się nie bałam, tylko nigdy nie chciałam zaczynać rozmowy jako pierwsza. W sumie na jedno wychodziło. Więc teraz identycznie sprawa została "zamknięta" przez chłopaka. Może było mi to na rękę. Nie musiałam się tłumaczyć z czegoś co nie powinno go interesować. Wydawało mi się, że seks w ubikacji z przypadkowym, ale za to jakim przystojnym kolesiem, nie był niczym złym.
Wracając do Harry'ego - nie miałam pojęcia na czym stałam. On nie powiedział nic szczególnego, po prostu zmienił temat, mówiąc jak podekscytowany był kolejnym koncertem w Madison Square Garden, a ja słuchałam go i podzielałam jego entuzjazm. Wymienialiśmy się krótkimi sms'ami, czasami zadzwonił, ale nie na długo. Tyle. Chyba nadal byliśmy kumplami. Pustkę po Harry'm zapełniała Alexis. Każdego dnia po lekcjach - tak, Lex miała dopiero siedemnaście lat - przychodziła do szpitala. Mieszkała niedaleko, więc dla niej nie było to żadnym problemem. Spędzałyśmy każde popołudnie i wieczór razem dopóki pielęgniarka dosadnie dawała do zrozumienia, że Alexis musiała opuścić salę. Polubiłam tą Małą. I całkiem nieźle udało mi się ją poznać. Dowiedziałam się, że od urodzenia mieszkała w dosyć ubogiej dzielnicy Nowego Jorku z mamą i młodszym o sześć lat bratem. Nie miała łatwego życia. Zupełnie różniło się od mojego. Ja i ona, dwa różne światy. Ojciec zostawił ich, gdy miała osiem lat. Alexis opowiadając o ojcu, nie była zbytnio przygnębiona, nie po tym co im zrobił. Chociaż była jeszcze malutka kiedy odszedł, w pamięci dokładnie zostały odznaczone niektóre przykre sceny. Pił, awanturował się i zdarzało mu się podnieść rękę na swoją żonę. Nie dziwiłam się, że nie ma w niej żadnych innych uczuć, oprócz złości i gniewu. Za to ja byłam smutna słuchając historii Lex. Nie rozumiałam jak okrutnym i bezwzględnym człowiekiem trzeba być, by niszczyć swoich najbliższych. Straszne. Lubiłam jej słuchać. Głos Alexis był intrygujący, z nutką chrypki, a śmiech przeuroczy. Kiedy się śmiała jej twarz nagle jaśniała, a w prawie czarnych, dużych oczach pojawiały się radosne iskierki. Po wszystkim co przeszła w życiu była na pozór normalną, radosną nastolatką, której udało się spełnić marzenie o karierze w modelingu. Co prawda dopiero zaczynała swoją przygodę, ale wiedziałam, że zajdzie daleko, bo była cudowna, jedyna w swoim rodzaju. Zdecydowanie zasłużyła sobie na wszystko co najlepsze.



*


       - Musisz nauczyć mnie grać w golfa! - powiedziałam wesoło i rozłożyłam się na dużym łóżku. W końcu byłam w pokoju hotelowym. 
       - Ciebie?! Przecież Ty masz dwie lewe nogi i brak koordynacji ruchowej! - usłyszałam śmiech po drugiej stronie telefonu.
      - No wiesz co! Skąd możesz wiedzieć jak jest z moją koordynacją ruchową? - oburzyłam się i wyciągnęłam przed siebie rękę przyglądając się paznokciom pomalowanym na miętowo.
      - Nicole... no proszę Cię, na pierwszy rzut oka widać, że nie nadajesz się do żadnego sportu. - stwierdził poważnym tonem, a ja w odpowiedzi fuknęłam. 
      - Jeszcze zobaczymy, Styles. - odparłam cwaniacko i przekręciłam głowę w bok, gdy tylko usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam głośniej "proszę" i u progu stanęła uśmiechnięta Alexis. 
      - Ktoś przyszedł? - zapytał zaciekawiony Harry, będąc prawie pewna, że marszczył przy tym czoło. 
      - Lex. Muszę kończyć. Zadzwonię jutro, jak już będę w Polsce. 
      - Aha, spoko. Cześć. - taa, znałam ten ton. Nie był zadowolony z przyjścia dziewczyny, ale nie miałam pojęcia dlaczego reagował na nią w ten sposób. Powiedziałam spokojnym głosem "hej" i rozłączyłam się, nie chcąc prowokować niepotrzebnej kłótni, a wiedziałam, że był zły.


       Uśmiechnęłam się do Alexis, chociaż wcale nie miałam ochoty się uśmiechać. Wciąż martwiłam się o to co będzie z nami - ze mną i Harry'm. Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie jest okej i nasza znajomość stanęła w martwym punkcie. Za każdym razem, gdy rozmawialiśmy przez telefon, lub pisaliśmy sms'y mogłam wyraźnie zauważyć, że Harry trzymał mnie na dystans. Nie chciałam żeby zmuszał się do rozmów ze mną, ale też bałam mu się o tym powiedzieć. Mógłby wtedy przyznać rację i odejść, a nie mogłam go stracić. Z niewiadomych przyczyn jakaś nieznana mi dotąd siła pchała mnie w jego stronę. Próbowałam się przed tym bronić, ale moje starania spełzły na niczym. Łapałam się na tym, że coraz częściej myślałam o nim, szczególnie przed snem. Towarzyszył mi prawie przez cały czas, a kiedy nie dawał żadnego znaku życia, odchodziłam od zmysłów. Co chwila sprawdzałam telefon, otwierałam okienko, żeby napisać sms'a, po czym wyłączałam je, lub wybierałam numer Harry'ego, ale chcąc nacisnąć zieloną słuchawkę, rezygnowałam. I tak w kółko. Czekałam aż on się odezwie.
Z rozmyśleń wyrwała mnie Lex. Usiadła obok pomagając mi składać bluzki i równo układała je w jednej z moich walizek.
       - Nie chcę żebyś jechała. - powiedziała smutnym głosem, biorąc do ręki czarny T-shirt z nadrukiem Stonsów.
       - Przecież będziemy w kontakcie. Myślisz, że o Tobie zapomnę? Pf, nie ma mowy, Mała. - szturchnęłam ją delikatnie łokciem w bok, na co dziewczyna słodko się zaśmiała, ukazując te radosne iskierki w oczach.
       - Obiecujesz?
       - Pewnie! - odparłam bez namysłu i włożyłam ostatnią parę dżinsów do walizki. - ok, jedna skończona. Teraz ta. - wskazałam na wielką walizę leżącą przed nami, po czym rozejrzałam się po pokoju patrząc na ilość ubrań, które musiałam do niej upchnąć. - Alexis?
       - Hm?
       - Dlaczego Harry tak bardzo Cię nie lubi? Coś się między wami wydarzyło? - musiałam o to zapytać, ale brunetka wcale nie była skłonna do odpowiedzi. - powiedz.
       - Och, co Ci mam powiedzieć? - usłyszałam w jej głosie pretensje i niezadowolenie, że zadałam to pytanie. Nie odpuszczałam, tylko patrzyłam wyczekująco na nią. - po prostu się nie lubimy i tyle. W ogóle skąd Ty go wytrzasnęłaś? Nie wiedziałam, że się znacie. Myślałam, że chciał mi pomóc z Tobą... - przerwała, a jej oczy pociemniały ze złości.
       - O co się pokłóciliście? - dziewczyna nagle odwróciła się w moją stronę z widocznym zaskoczeniem na twarzy. Przypomniałam sobie słowa lekarza, który wspomniał o jakiejś kłótni między moimi znajomymi. Teraz wiedziałam kogo miał na myśli.
       - To jest jakieś przesłuchanie?! Nie chcę o nim rozmawiać, nic Ci nie powiem. - uniosła się. Zarzuciła swoje długie, kręcone włosy do tyłu i tępym wzrokiem wpatrywała się w ścianę na przeciwko. O co chodziło? Nie miałam zielonego pojęcia. Postanowiłam odpuścić, widząc, że nie wyciągnę z Alexis ani słowa.
       Po ponad godzinie wszystkie moje rzeczy były dokładnie schowane. Siedziałyśmy na podłodze oparte plecami o łóżko i rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, kiedy do pokoju wszedł gotowy do wyjścia Alex. Stanął w drzwiach w jednej ręce trzymając swojego iPhone'a - nigdy się z nim nie rozstawał, był bardziej uzależniony niż ja! A w drugiej skórzaną, dużą torbę. Ubrałam na siebie kurtkę i czarne air max'y z motywem panterki. Alexis pomogła mi z walizkami i postanowiła jechać z nami na lotnisko. Nie protestowaliśmy, a raczej byliśmy zadowoleni, że ktoś nas pożegna.
Droga przeciągnęła się o jakieś dwadzieścia minut z powodu korków. Byłam poddenerwowana i obawiałam się tego, że nie zdążymy na samolot. Całe szczęście udało dojechać się na czas i miałam jeszcze chwilę by pożegnać się z Lex. Przytuliłam ją mocno i ucałowałam w policzek. Trwałyśmy przez chwilę w uścisku, a ja miałam wrażenie, że wcale nie chce mnie puścić. Oderwałam się od dziewczyny, słysząc głośne odchrząkiwanie Alex'a, który dawał znać, że pora już iść.
        - Uważaj na siebie. - powiedziała z troską w głosie, patrząc prosto w moje oczy. Przytaknęłam i po raz ostatni musnęłam policzek dziewczyny. Stojąc przy bramkach spojrzałam w stronę brunetki, która swoim wyglądem wyróżniała się spośród tłumu i delikatnie machała w naszą stronę.



*


       Po miesiącu w końcu wróciłam do domu. Cieszyłam się jak nigdy. Chyba dlatego, że tyle rzeczy wydarzyło się podczas jednego wyjazdu i wreszcie mogłam odetchnąć i nacieszyć się spokojem, który siłą rzeczy nie trwał długo, bo gdy tylko Wiktoria wypaplała, że wracam - mój telefon nie przestawał dzwonić. Co chwila ktoś się dobijał i chciał się spotkać. Przeklęłam w duchu osobę, która nie odpuszczała i uparcie, od dwóch minut powodowała, że głośny dźwięk mojego iPhone'a rozbrzmiewał po całym pokoju nie pozwalając mi zasnąć. Podniosłam się na łokciach i sięgnęłam na szafkę nocną stojącą przy łóżku. Spojrzałam na telefon, a mój żołądek momentalnie skurczył się.
       - No w końcu! Już myślałem, że nie żyjesz!
       - Harry, wiesz która jest godzina? - zapytałam ziewając.
       - Wiem. W Sydney jest siedemnasta.
       - Huhu, aleś Ty zabawny. - wywróciłam oczami i ponownie ułożyłam głowę na poduszce.
       - No nie? - na pewno się uśmiechnął. Szkoda, że nie mogłam zobaczyć jego uroczych dołeczków w policzkach. - jak tam w domu? Opowiadaj.
       - Fajnie. Mama jest, David jest, ogólnie ok. Odpoczywam.
       - Mhm, rozmowna to Ty nie jesteś. 
       - Przykro mi bardzo, ale właśnie próbowałam usnąć. Może pomyślałbyś o strefie czasowej, ciołku. 
       - Och! Ja do Ciebie dzwonię, a Ty mnie wyzywasz. - udał obrażonego, a ja na jego słowa zaśmiałam się. - dooobra, więc idź spać. Zadzwoń, albo napisz jak już wstaniesz, oddzwonię.
       -Tak jest! - przekręciłam się na plecy. - Dobranoc Harry. 
       - Dobranoc, Maluchu. - usłyszałam jego spokojny, zachrypnięty głos, na który mój żołądek dziwnie reagował wypuszczając oszalałe stado motyli. 
       - Harry... - powiedziałam szybko, żeby złapać go zanim się rozłączy. 
       - No? - nagle zaschło mi w ustach i nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Zamknęłam powieki i przygryzłam dolną wargę wsłuchując się w jego oddech. - nooo, Nicole, co jest?
       - Albo już nic. 
       - Na pewno? - spytał zatroskany, a ja przytaknęłam, po czym rozłączyłam się.
       Idiotka! Skarciłam się w myślach rzucając telefon na poduszkę leżącą obok. Mogłam mu powiedzieć, że tęsknię i że chciałabym go mieć przy sobie. Wtulić się w niego i zasnąć, czując ciepłe ciało chłopaka przy swoim. Ale wystraszyłam się. Bałam usłyszeć się odpowiedzi, albo co gorsza - w ogóle nie skomentowałby tego i zbył mnie. Wmawiałam sobie jeszcze przez chwilę, że bardzo dobrze zrobiłam nie dokańczając zdania, aż w końcu zasnęłam.



~ ze strony Harry'ego ~

       Siedziałem z chłopakami i resztą team'u w hotelowej restauracji czekając na obiad. Jutro był kolejny koncert. Wciąż byliśmy w Australii, ale tym razem nie graliśmy w Sydney; koncert miał odbyć się w Perth. Kochałem koncerty, bycie na scenie i wyjazdy. Spotkania z fanami sprawiały mi ogromną radość i cieszyłem się, że byłem powodem czyjegoś uśmiechu. Cholerny szczęściarz ze mnie - myślałem czasem obserwując ze sceny krzyczące dziewczyny. Nie rozumiałem jednego - ich płaczu. Czemu płakały? Gdybym miał taką możliwość, przytuliłbym każdą z osobna i pocieszył słowami. Mogłem spełniać swoje największe marzenie dzięki NIM, moim wiernym fanom, którzy byli zawsze, nieważne co by się działo. Wspaniałe uczucie i siła, którą miały fanki. Uwielbiałem podróże i nie przeszkadzały mi częste zmiany miast, kontynentów, wręcz przeciwnie, to było zajebiste, ale odkąd poznałem Nicole coś się zmieniło. Chciałem wracać. Dostawałem szału siedząc samotnie w pokoju hotelowym i rozmyślając o niej. Co z tego, że prawie codziennie rozmawialiśmy ze sobą, jak nasze rozmowy nie zapełniały pustki tworzącej się gdzieś wewnątrz mnie.
       - Ech, chcę do domu. - odezwałem się nagle, a wzrok wszystkich obecnych przy stole skupił się na mnie. Westchnąłem i wróciłem do "bawienia się" i układania równo do brzegów talerza, ziemniaków. Zachowywałem się jak dziecko, które tęskni za mamą.
       - A Tobie co? - odezwał się Louis siedzący obok na krześle. Wzruszyłem ramionami i poczułem wibrację w kieszeni od spodni. Wzdrygnąłem się czym prędzej wyciągając ów przedmiot. Wyszczerzyłem się do ekranu widząc treść wiadomości.


Wariatka! Pokręciłem głową widząc sms'a, a z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Czytała w moich myślach i dokładnie wiedziała, że potrzebowałem jej. Nie spała, pomimo, że był u niej środek nocy. Ciekawe co robiła. Nie zwracając uwagi na to, że właśnie byłem w porze obiadowej i siedziałem w towarzystwie znajomych - odpisałem.


Lekkie ukłucie w sercu. Dziwnie uczucie towarzyszyło mi, kiedy przeczytałem, że była na imprezie. Zazdrość? Och, nie miałem pojęcia. Wnioskując z jej ostatniej wiadomości musiała być już wstawiona, bo pisała bzdury. 


Wkurwiłem się. Oddech znacznie przyspieszył, a moje usta zacisnęły się w cienką linię. Nie umiałem powstrzymać się od chamskiego komentarza. Może i był nie na miejscu, ale nie mogłem znieść myśli, że nie ma mnie przy niej. Rzuciłem iPhone'a na stół zwracając przez to uwagę kumpli. Popatrzyli na mnie zdezorientowani. Odsunąłem się gwałtownie do tyłu i wstałem z drewnianego krzesła. Zabrałem telefon i bez słowa wyszedłem z pomieszczenia.
Już chciałem zatrzasnąć drzwi za sobą, gdy ktoś mocno je złapał, tym samym nie pozwalając na zamknięcie ich. Odwróciłem się i zobaczyłem stojącego w progu Louis'a. Wszedł do pokoju i popchnął lekko drzwi, które charakterystycznie kliknęły podczas zamykania. Nie odzywałem się, kiedy przyjaciel skanował mnie wzrokiem. Byłem wściekły, a on nad wyraz spokojny.
       - I po co za mną przylazłeś? - burknąłem. - chcę być sam. - Lou pokręcił głową i przysunął sobie krzesło stojące pod ścianą. Odwrócił je do przodu i usiadł opierając ręce na oparciu. Czy on był głuchy? Wydawało mi się, że wyraźnie powiedziałem, że ma pójść. - ja pierdole.
       - Przyszedłem sprawdzić co jest grane.
       - Nic.
       - Jasne. - przyjaciel nie spuszczał ze mnie swoich niebieskich oczu. Dobra, wygrał. Potrzebowałem się wygadać, nie mogłem dłużej dusić wszystkiego w sobie.
       - Ona mnie rozwala, stary! - krzyknąłem zaczynając nerwowo chodzić po pokoju.
       - Nicole?
       - No. Odpierdala mi, kiedy nie ma jej przy mnie. Napisała, że jest na imprezie i co się ze mną stało? - stanąłem w miejscu i wskazałem na siebie ręką. - widzisz? Jestem wkurwiony, bo dobrze wiem, jak bawi się, Nicole.
       - Ehm, ja już też. - odparł niepewnie i zrobił zniesmaczoną minę. Popatrzyłem na kumpla z ciekawością wypisaną na twarzy. - no co. Przedwczoraj rozmawialiśmy o niej, i wiesz jak to Liam... wygadał się. Powiedział o całej akcji ze szpitalem i w ogóle. - ostrożnie wypowiadał każde zdanie, chyba nie chcąc mnie urazić jakimś słowem, sprytnie omijając jeden incydent.
       - Spoko. I widzisz, jak mam się nie wkurwiać?
       - Ale Harry, o co Ci chodzi? Dziewczyna ma prawo do zabawy. O co robisz jej pretensje? Bo nie kumam. - powiedział podniesionym tonem gestykulując przy tym rękami. - wyluzuj, stary. Fajna dziewczyna... taka rozrywkowa. - zaśmiał się, a ja omal nie zabiłem go wzrokiem. - ma prawo do zabawy. Ty też możesz iść się najebać. No problem.
       - Kurwa... - przetarłem twarz dłońmi wzdychając głośno. Oblizałem dolną wargę i podparłem się jedną ręką o ścianę, a drugą położyłem na biodrze. - niech Ci będzie.
       - I git. Teraz musisz ją przeprosić.
       - Pogięło Cię?! Nie przeproszę jej, nie ma mowy. - wycedziłem przez zęby.
       - Jak sobie chcesz, ale później nie miaucz ja laska spierdoli Ci z przed nosa, bo jesteś upartym osłem. - powiedział stanowczo i wstał z krzesła. - serio Hazz, ogarnij dupę. - Louis rzucił na odchodne.
       - Fuck you, Tomlinson. - zaśmiałem się głośno, a przyjaciel pokiwał głową śmiejąc się ze mnie. Zamknął drzwi, a ja opadłem na łóżko. Podłożyłem ręce pod głowę i przymknąłem powieki. Trochę uspokoiłem się. Lou miał stuprocentową rację. Niepotrzebnie się uniosłem. Całe szczęście, że słowa kumpla rozjaśniły mój przyćmiony umysł i nie zrobiłem czegoś, czego mógłbym później żałować. 




~*~



AAAA! NUDANUDANUDA. Ale jestem na siebie zła. Ten rozdział był nudny. Fuck. Mam nadzieję, że spoko minął Wam weekend. : ) Spadam spać. Może następny rozdział będzie bardziej ciekawy. :-/ Wybaczcie mi. 
xoxo

środa, 5 lutego 2014

Chapter 10. She's so high. - part two.

~ ze strony Harry'ego ~


      Przytulałem do swojego torsu wątłe ciało Alexis - dziewczyna uspokajała się, co dla mnie było dobrą wiadomością. Oplotła mnie szczelniej w pasie kładąc głowę na moim ramieniu. Była bardzo wysoka, więc głupie uczucie towarzyszyło mi przytulając dziewczynę w swoim wzroście. Na pewno musiała być jakąś modelką, a jeżeli nie była - agencje modelek z pewnością biłyby się o taką piękność. Jej szlochanie ucichło i odsunęła się ode mnie, ale wciąż stała na przeciwko. Uśmiechnąłem się delikatnie, by dodać otuchy Alexis, a widząc rozmazany tusz na policzkach, wziąłem twarz dziewczyny w swoje dłonie i kciukami zacząłem wycierać czarne ślady, które mieszały się ze słonymi łzami. Miała przepiękne oczy. Mimo tego, że były zaszklone i przepełnione przeźroczystą cieczą, próbującą wydostać się na zewnątrz, dostrzegłem głębie brązowych tęczówek. Widząc jej smutną twarz, zrobiło mi się jej strasznie żal. Naprawdę musiała żywić silne emocje do kobiety, przez którą wylała morze łez. Nie rozumiałem jak można było ranić osoby, które niczym sobie na to nie zasłużyły. Doskonale wiedziałem co czuła Alexis - Nicole zraniła mnie w taki sam sposób. Odgarnąłem ciemne kosmyki włosów z twarzy dziewczyny i pocałowałem ją w czoło. Widząc ledwo widoczny uśmiech zaśmiałem się cicho.
      - Lepiej? - zapytałem, wciąż trzymając jej buzię w dłoniach. Dziewczyna tylko przytaknęła głową. - może zamówię Ci taksówkę i pojedziesz do domu?
      - Dam sobie radę. - odpowiedziała drżącym głosem. Nie było mowy żebym zostawił ją samą, nie w takim stanie.
      - Nie zgadzam się. Chyba nie zostaniesz tutaj.
      - Muszą ją znaleźć... - słucham?! To ja spędziłem pół godziny na uspokajaniu jej, a ona miała zamiar szukać tej dziewuchy, która złamała jej serce.
      - Żartujesz sobie teraz. - powiedziałem, starając się, aby mój głos nie był nieprzyjemny. Nie chciałem przestraszyć brunetki, ani tym bardziej wywołać kolejnego wybuchu płaczu.
      - Przepraszam za to wszystko. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Ja po prostu...
      - Nic się nie stało. Jest ok. - uśmiechnąłem się i otarłem ostatnią łzę spływającą po mokrym policzku Alexis. Odwróciłem się za siebie, gdy zauważyłem jak brunetka usilnie próbuje dostrzec coś, co działo się za moimi plecami. Byłem w szoku, gdy znów zobaczyłem osobę, której chciałem unikać tej nocy, jak i reszty życia. Krew zagotowała się w moich żyłach, gdy wysoki chłopak obejmował ją w pasie.
       - Nicole! - krzyknęła, jednym ruchem ręki przesuwając mnie w bok i pobiegła w stronę dziewczyny. A ja za nią. Ani na chwilę nie zastanawiałem się skąd Alexis zna Nicole. W tamtym momencie najmniej mnie to interesowało, zacząłem martwić się o niebieskooką. - Nicole... - brunetka kucnęła przy dziewczynie, która trzymała się barierki i wymiotowała. Spojrzałem na blondyna, który stał za Niki i patrzył na mnie. Wkurwiłem się widząc jego obojętny wyraz twarzy. Od razu zauważyłem jak nienaturalnie rozszerzone są źrenice chłopaka. Zacisnąłem mocno szczękę i zerknąłem na Nicole - wszystko było jasne.
      - Co jej dałeś?! - złapałem jego koszulę w obie ręce, przysuwając go do siebie. Był tak naćpany, że nie reagował, możliwe, że nie wiedział co się dzieje wokół niego. Puściłem go, a on zachwiał się lekko na nogach. - możesz stąd iść. - syknąłem, a chłopak wybełkotał coś pod nosem. Olałem go. Nie zwracając na niego uwagi podszedłem do dziewczyn. Mimo, że nienawidziłem Nicole, nie mogłem przejść obok niej obojętnie. Była na wykończeniu. Jedną ręką podtrzymywałem ją w pasie, a drugą podałem telefon Alexis.
      - Wejdź w kontakty i poszukaj Liam, dobra? - brunetka też była pijana i chyba nawet zjarana, ale wszystko miała pod kontrolą. Ogarniała. - masz? - przytaknęła. - zadzwoń do niego i powiedz, że jestem na zewnątrz i żeby przyszedł. - szybko wykonała to o co poprosiłem. Trzymałem Nicole za włosy, kiedy próbowała zwracać resztki płynów. Podniosłem ją z ziemi i starałem utrzymać w pionie, nic z tego, leciała mi przez ręce. Spojrzałem na jej twarz - była bledsza niż zwykle, błękitne - teraz prawie czarne - oczy "latały" w każdą stronę, a powieki z całej siły walczyły by się nie zamykać. Oddech Nicole był ciężki i nierównomierny. Bałem się o nią.
      - Harry, może zawieźmy ją do szpitala? - odezwała się brunetka, kiedy Nicole zrobiła szybki unik i znowu zwymiotowała.
      - Czekaj, zaraz przyjdzie mój kumpel. - jak na zawołanie, zobaczyłem biegnącego w naszą stronę Liam'a.
      - Stary, co się dzieje?! - zapytał zmachany. - o kurwa, co jej jest? - kucnął przy dziewczynie. - trzeba ją zawieźć do szpitala, nie ma innego wyjścia.
Alexis bez zastanowienia wybiegła na ulicę i machnęła na jedną z taksówek, która od razu podjechała. Wziąłem prawie nieprzytomną Nicole na ręce i poszliśmy do samochodu.
     W drodze do szpitala cały czas obserwowaliśmy dziewczynę. Jak mogła być taka nierozsądna i doprowadziła się do takiego stanu?  Siedziałem obok brunetki i co chwila zerkałem raz na nią a później na Alexis, która była bardzo przejęta całą sytuacją. Trzymała Nicole za rękę i od czasu do czasu poprawiała opadające włosy na przerażająco bladą twarz dziewczyny. To było dziwne. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Liam'a, który otworzył tylne drzwi i kazał nam wychodzić z taksówki. Wyciągnąłem Nicole, łapiąc ją za ramię. Wpatrywała się we mnie, gdy starałem się utrzymać ją w pionie.
       - Harry? - odezwała się, a jej prawie czarne, zaszklone oczy patrzyły prosto w moje. - Harry... mój Harry. - powtarzała, kiedy wziąłem ją na ręce. Nie odezwałem się ani słowem, nie potrafiłem. Wciąż w mojej głowie przewijały się obrazy z tamtej beznadziejnej sytuacji. Gdyby nie ciężki stan brunetki z całą pewnością trzymałbym się od niej z daleka.
      We czwórkę weszliśmy na izbę przyjęć. Liam z Alexis powiedzieli pielęgniarce co się stało, a ta szybko zawiadomiła lekarza, który odbywał dyżur. Po chwili pojawił się przy nas postawny szatyn. Objął nas surowym spojrzeniem, a ja miałem wrażenie, że miał nas za bandę naćpanych gówniarzy. Stanął przed siedzącą na plastikowym krześle Nicole, a ja usiadłem przy niej podtrzymując jej ciało rękami, by nie osunęła się.
      - Dobrze, zabieramy ją do sali. - powiedział szorstkim głosem do pielęgniarki, która po jego słowach, poszła po wózek. - co brała? - zwrócił się do nas, a konkretnie do mnie.
      - Nie mam pojęcia. - spojrzałem wymownie na Alexis, która stała załamana pod ścianą.
      - Mhm... - lekarz zlustrował naszą trójkę wzrokiem i poszedł do sali, w której była Nicole.



*


     Była czwarta nad ranem, a my siedzieliśmy w poczekalni i nie wiedzieliśmy co się dzieje z Niki. Liam przykryty płaszczem Alexis, przysypiał na krześle, a ona chodziła w te i we wte, co zaczęło mnie nieźle irytować. Przyglądając się nowo poznanej dziewczynie, zacząłem zastanawiać się skąd zna Nicole i dlaczego martwiła się o nią. Zmarszczyłem czoło, gdy Alexis stanęła przy automacie z jedzeniem i trzęsącymi dłońmi wrzucała pieniądze do środka. Stała tyłem do mnie, jej czarne, cienkie rajstopy były trochę pozaciągane i było na nich parę dziur, obcisła, dżinsowa mini, opinała jej zgrabny, nieco za chudy tyłek, a czarna, luźna bluzka co chwila zsuwała się z lewego ramienia. Była prześliczna, ale to nie było to samo co Nicole. Zdałem sobie sprawę jak bardzo byłem popierdolony, bo nawet po tym wszystkim, ja nie potrafiłem jej znienawidzić, chociaż szczerze tego pragnąłem. Siedziałem w tej cholernej poczekalni, przerażony i czekałem na jakiekolwiek wieści od lekarza, a powinienem był olać całą sprawę. Przecież nie miałem żadnych zobowiązań wobec Nicole.
Alexis schyliła się, by wyciągnąć batona. Odwróciła się, a nasze oczy spotkały się ze sobą.
      - Co? - wzruszyła ramionami i usiadła obok mnie. Odpakowała czekoladowego batonika, ugryzła raz, stwierdzając, że jednak nie może go zjeść. Nie mogłem wytrzymać, musiałem zadać jej pytanie, które od godziny plątało się po mojej głowie.
      - Powiedz mi... - zacząłem - skąd się znacie? - dziewczyna chyba nie była przygotowana na takie pytanie, bo popatrzyła na mnie z ogromnym zdziwieniem.
      - No yy... my... - utkwiła wzrok w białej ścianie na przeciwko, nerwowo bawiąc się papierkiem. Z pełną determinacją nie spuszczałem z niej wzroku oczekując odpowiedzi. - to ona. - popatrzyła na mnie wstrzymując na chwilę oddech. Podniosłem prawą brew do góry, dając jej tym samym znak, że nie rozumiem co ma przez to na myśli. - no Nicole... to ta dziewczyna o której Ci opowiadałam. - COOO?! Pierdolnąłem. Czułem jak krew odpływa z mojego mózgu, a serce próbuje wydostać się z klatki piersiowej. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Otworzyłem usta ze zdziwienia nie wiedząc jak skomentować to co usłyszałem. Zatkało mnie. Co to kurwa jakieś pieprzone "Mamy Cię?", albo może byłem w ukrytej kamerze i ktoś robił ze mnie debila. - Harry? - usłyszałem głos Alexis. - wszystko ok? - nie, cholera jasna, nie było ok. Potrząsnąłem głową i wstałem z miejsca. Przełknąłem głośno ślinę i stanąłem przy zimnej ścianie opierając się plecami. Przetarłem twarz dłońmi i odetchnąłem głośno. Alexis zerwała się na równe nogi widząc idącego w naszym kierunku, postawnego lekarza. Odepchnąłem się nogą od ściany i podszedłem do brunetki rozmawiającej z mężczyzną.
      - To znaczy, że będzie musiała tu zostać? - zapytała dziewczyna.
      - Ale o co chodzi? - wtrąciłem się.
      - Panie doktorze! - zza drzwi wychyliła się pielęgniarka. - szybko! - lekarz nie mówiąc nic, odwrócił się i pobiegł do sali.
Utkwiłem wzrok na Alexis. Stała z opuszczoną głową, a ja słyszałem ciche łkanie. Niepewnie objąłem jej ciało, przyciskając do swojego.
      - No przestań. Nicole nic nie będzie. Co powiedział lekarz? - tak naprawdę nie wiedziałem nic o stanie Niki. Byłem wkurwiony, pełny żalu, ale mimo wszystko bałem się o nią. Jeszcze teraz, kiedy ta kobieta... Boże.





       Leżałem na krzesłach, stojących ciasno obok siebie, Alexis spała na krzesełkach trochę dalej, a Liam właśnie szedł z dwoma kubkami kawy. Kochany! Ziewnąłem i zerknąłem na zegarek w moim iPhone - 8:49. To znaczy, że spałem niecałe trzy godziny. Twarda powierzchnia i złączenia plastikowych krzeseł, wbijały się w mój kręgosłup, powodując ból w całych plecach. To nie był dobry pomysł żeby spać w ten sposób. Co za koszmarna noc, chyba najgorsza w całym moim życiu. Widziałem coś czego nigdy nie powinienem był być świadkiem i dowiedziałem się, że laska, która przejmowała się losem Nicole była w niej zauroczona, żeby nie powiedzieć - zakochana. Zajebiście. Gdybym był kobietą już dawno zalewałbym się łzami, ale w tej sytuacji musiałem być twardzielem - zaśmiałem się w myślach, kiedy przez głowę przeszło mi to zdanie. To wszystko było takie chujowe, że aż śmieszne.
Podparłem się obiema rękami i podniosłem do pozycji siedzącej. Zmęczony Liam klapnął obok i wręczył kubek z gorącą kawą.
       - Co z nią? - odezwał się.
       - Nie mam pojęcia. - odparłem i upiłem łyk gorącego napoju. - w nocy był lekarz, powiedział, że na początku starali wywołać się wymioty, ale nie pomagało, więc zrobili jej płukanie żołądka, i właściwie to tyle, bo zawołała go pielęgniarka. Od tamtej pory nic, cisza.
      - Może pójdę się zapytać kogoś, hm? Dochodzi dziewiąta, a my nie mamy żadnych wiadomości.
      - Spoko, ja pójdę. - podniosłem się i ruszyłem w stronę kobiety siedzącej za wysoką ladą. Stanąłem przy ladzie kładąc kubek na blacie i oparłem na nim ręce. Ciemnoskóra kobieta, będąca około czterdziestki, zerknęła na mnie znad okularów. - em, przepraszam... kogo mógłbym zapytać o stan zdrowia mojej dziewczyny?
      - O kogo chodzi? - wyglądała jakby siedziała tutaj z przymusu i wcale nie siliła się na jakąkolwiek uprzejmość.
      - Nicole... - zawiesiłem głos, bo zapomniałem jak ma na nazwisko. Przygryzłem dolną wargę próbując sobie przypomnieć, ale nie udało mi się.
      - Ehem... ta ćp... - teraz to ona przerwała, domyślając się, że w żaden sposób nie miała prawa mówić tak o pacjentach i zaczęła przeglądać jakieś papiery leżące na biurku. - już od dwóch godzin jest na sali, w dziewiątce. Resztę powie panu lekarz prowadzący.
      - Aha, no ok. Dzięki. - zabrałem kubek i poszedłem do znajomych.



~ ze strony Nicole ~


      Otworzyłam ciężkie powieki i spojrzałam w jasny sufit nade mną. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które w żaden sposób nie przypominało mojego pokoju hotelowego. Było małe i ciemne, okna zasłonięte szarymi, długimi zasłonami, pod oknem stał nieduży fotel, a na przeciwnej ścianie wisiał telewizor. Spojrzałam na swoją rękę do której wbity był wenflon, a z niego w górę ciągnęła się przeźroczysta rurka. Co się dzieje? - powiedziałam pod nosem. Ostatnią rzecz, którą pamiętałam było spotkanie Harry'ego w łazience. Dlaczego tego też nie mogłam zapomnieć? Było mi wstyd za siebie. Chciało mi się płakać. Wszystko było do dupy. Potrzebowałam się do kogoś przytulić i przede wszystkim dowiedzieć co ja tutaj robię. Spróbowałam się podnieść, ale od razu opadłam na poduszkę, bo sala zawirowała dookoła mnie. Moje ciało było chyba z ołowiu i ważyło tonę. Nawet podniesienie ręki sprawiało wielką trudność. Wzrokiem zlustrowałam metalową szafkę stojącą przy szpitalnym łóżku, mając nadzieję, że znajdę na niej swój telefon - nie było niczego, więc nie pozostało mi nic jak tylko czekać na lekarza, albo pielęgniarkę.
Leżałam na wznak i układałam w głowie swoją wersję wydarzeń. Na pewno znalazłam się tutaj przez tą mieszankę - trawa, alkohol i tablety. Jak mogłam być taka głupia i wymieszać to wszystko ze sobą. Przecież mogłam się przekręcić. Przeraziłam się. Nigdy więcej - powiedziałam w myślach, a do pokoju wpadła smuga światła, która wywołana była otworzeniem drzwi. Zmrużyłam oczy, by móc dostrzec osobę wchodzącą do pomieszczenia. Alexis. Uśmiechnęła się niemrawo i podeszła do mojego łóżka.
      - Hej... - zaczęła niepewnie, a ja z trudem poklepałam miejsce obok siebie, dając jej znak, że może usiąść. - jak się czujesz?
      - Jak widać. - odpowiedziałam. - co się stało? - dziewczyna spuściła wzrok na dół, po czym ponownie spojrzała na mnie.
      - Nic nie pamiętasz? - zapytała drżącym głosem. W odpowiedzi pokiwałam głową. - prawie cały czas byłaś z tym typem... - zatrzymała się, a ja miałam wrażenie, że starała mi się zrobić wyrzuty. - nieważne... byłaś w takim stanie, że nie było innego wyjścia jak przywiezienie Cię do szpitala. Leciałaś przez ręce, wymiotowałaś, nie mogliśmy się z Tobą dogadać... - słuchałam dziewczyny z niedowierzaniem.
       - Dzięki Lex. - powiedziałam nagle, łapiąc ją za rękę. - i przepraszam za swoje zachowanie. Wiem, że nie powinnam Cię tak traktować. - ścisnęłam mocniej jej dłoń posyłając nieśmiały uśmiech. Odwzajemniła go. Nachyliła się nade mną, odgarniając moje włosy z czoła, a wzrok dziewczyny utkwił w moich oczach. Wstrzymałam oddech, kiedy próbowała mnie pocałować. Nie chciałam tego, nie chciałam nic od Alexis, jak tylko znajomość, najzwyklejsza w świecie znajomość, koleżeństwo. W żadnym wypadku jakieś wyższe uczucia, czy pieprzona miłość, w którą nie wierzyłam. Nie było miłości, nie istniała. Gwałtownie odwróciłam głowę w bok, gdy drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich Harry. Byłam w szoku, gdy go ujrzałam. Skąd on się tu wziął? Kiedy nie wchodził do środka, zorientowałam się dlaczego. Byłam w jednoznacznej sytuacji z Lex.
       - Przestań. - wydusiłam z siebie. Dziewczyna momentalnie odsunęła się ode mnie. Ale bruneta nie było już. - Harry! - wysiliłam się na coś co miało przypominać wołanie. - idź po niego. - powiedziałam będąc już wyraźnie zdenerwowana.
       - Po co?
       - No kurwa idź. Chcę żeby tutaj był, rozumiesz? Potrzebuję go jak nikogo innego. - mówiłam, a z moich oczu leciały łzy. - proszę... - dziewczyna pokręciła głową i gwałtownie podniosła się z łóżka. Widziałam w jej oczach zawód. W tamtym momencie nie obchodziły mnie uczucia Alexis. Chciałam mieć przy sobie Harry'ego.


      Czekałam już jakiś czas, a do sali nie przyszedł nikt prócz lekarza, który zbadał mnie, poświecił jakąś latarką po oczach i poinformował o tym co się wydarzyło. Kiedy mówił, nie słuchałam go. Tak naprawdę gdzieś miałam czy robili mi płukanie żołądka, czy to, że na parę sekund się straciłam. Powinnam się wystraszyć, gdy powiedział o zatrzymanej akcji serca, ale po co to wszystko roztrząsać? Najważniejsze było, że udało im się przywrócić mnie do życia. - cichy śmiech wydobył się z moich ust, kiedy pomyślałam w ten sposób.
       - Co Cię tak śmieszy, moje drogie dziecko?
       - Um... przepraszam. - wydawało mi się, że gość miał mnie za jakąś wariatkę, bo z uwagą zaczął mi się przyglądać. Usłyszałam krótkie kazanie na temat narkotyków i innych pierdół, przez które mogłam nabawić się chorób, albo po prostu kolokwialnie mówiąc - kopnąć w kalendarz. Podniosłam rękę w górę, dając tym samym sygnał, że chcę się odezwać. Mężczyzna skinął głową. - jest na korytarzu taki wysoki chłopak? - doktor westchnął.
       - Tak, jest. Zaraz go zawołam. - ucieszyłam się na te słowa. Więc mimo wszystko nie zostawił mnie. - Ale proszę powiedzieć swoim znajomym, żeby więcej razy nie robili awantur na korytarzu. Jak chcą się kłócić między sobą niech idą na zewnątrz. To jest szpital a nie cyrk. - powiedział surowo, a ja nie miałam pojęcia o czym on mówił.
      - Nie rozumiem... - odparłam, a mężczyzna najwidoczniej nie przejął się tym, bo odwrócił się na pięcie i opuścił salę, zostawiając mnie samą.
      Pielęgniarka oddała mi mój telefon, na którym było piętnaście nieodebranych połączeń od Alex'a i dziesięć wiadomości. Wiedziałam, że oberwę. Oddzwoniłam szybko mówiąc mojemu menadżerowi co się wydarzyło i tak jak myślałam, usłyszałam po drugiej stronie mocny głos Alex'a. Musiałam odsunąć słuchawkę od ucha, bo trzymanie go przy nim mogło spowodować trwały uszczerbek na zdrowiu w postaci utraty słuchu. Rozłączyłam się, gdy wysłuchałam od kolejnej osoby wywodu na temat tego jaka niemądra byłam. Okej, wszyscy mieli racje. Ja też wiedziałam, że głupio postąpiłam. Pomyślałam o mamie. Nie chciałam żeby ona się dowiedziała. Było po sprawie, czułam się dobrze, więc nie było potrzeby by ją niepokoić to raz, a dwa - zawiodłaby się na mnie. Kochałam moją mamę najmocniej na świecie i myśl, że sprawiłabym jej przykrość i mogłaby stracić do mnie zaufanie, rozwalała mi serce.



*


       - Nienawidzę Cię, wiesz? - usłyszałam na "dzień dobry" od osoby, na którą najbardziej czekałam. Stał u progu, a jego zielone tęczówki skupione były na mnie. Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej, a on był ciągle w tym samym miejscu. Przechyliłam głowę w bok posyłając mu pytające spojrzenie. W końcu ruszył się, stanął na przeciwko i oparł ręce o łóżko. Schylił głowę w dół i napierając całą siłą na srebrną rurkę podniósł wzrok. Głębia jego emeraldowych oczu przeszyła moje ciało, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Pojedyncze kosmyki włosów opadały na czoło, spod rozpiętej do połowy koszuli wystawały jego tatuaże i kawałek opalonego torsu, denerwował się, bo zaciskał szczękę. Był piękny. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Nie reagował. Po prostu stał i patrzył na mnie z pełną powagą. Przygryzłam dolną wargę, starając powstrzymać śmiech. Trwaliśmy tak przez chwilę - ja siedziałam na wprost niego, próbując przestać się śmiać, a on był jak skała. W sali zapanowała cisza, przerywana odgłosami z korytarza.
        - Chodź. - wyciągnęłam w jego kierunku ręce. Ani drgnął. Zrobiłam smutną minę mając nadzieję, że to pomoże. - Harry, no proszę... - teraz naprawdę było mi smutno. Zawaliłam na całej linii. Nie dziwiłam się dlaczego nie chciał do mnie podejść, a tym bardziej dotknąć. Też miałabym spory opór. Nie mogłam znieść jego obojętności, braku uczuć. Rozpłakałam się. Wzrok chłopaka zaczął mnie palić. Podciągnęłam nogi pod brodę i objęłam je rękoma, kładąc głowę na kolanach. Moje długie włosy opadały na twarz i kołdrę, którą przykryłam nogi. Siedziałam skulona na przeciwko niego i zanosiłam się od płaczu. Nagle poczułam jak materac ugina się pod jego ciężarem. Podniosłam głowę i dopiero teraz dostrzegłam w twarzy Harry'ego emocje - smutek, ból, rozczarowanie.
       - P... przepraszam. - wyjąkałam przez płacz. Niepewnie dotknęłam jego dłoni. Nie cofnął jej. - odezwij się. - milczał, a moje łzy spływały po policzkach jak ostrza. Rozpadałam się z każdą sekundą.
       - Nie płacz. - w końcu usłyszałam mój ulubiony, zachrypnięty głos. - nie płacz, proszę. Boli mnie serce kiedy widzę Twoje łzy. - zatrzepotałam rzęsami parę razy, a on przysunął się i wytarł wierzchem dłoni moje mokre policzki. Wykorzystałam ten moment i złapałam jego nadgarstki przytrzymując ciepłe ręce chłopaka na swojej twarzy. Przymknęłam powieki i musnęłam delikatnie spód jego lewej dłoni. Nie protestował, nie próbował wyrywać rąk, siedział spokojnie.
        - Nie chcę żebyś był zły. Możesz się gniewać i nienawidzić mnie, ale nie bądź zły. Twoje oczy są wtedy takie inne... - nie dokończyłam, bo bez słowa wziął mnie w swoje ramiona i przycisnął do siebie. Objęłam go w pasie opierając głowę o umięśniony tors. Zaciągnęłam się jego zapachem przymykając przy tym powieki. Głaskał moje plecy, a ja wsłuchiwałam się w spokojny oddech Harry'ego i równomierne bicie serca. Podniosłam głowę nieco do góry by móc popatrzeć na mojego Anioła - twarz była już spokojna, malinowe, pełne usta lekko rozchylone, oczy miał zamknięte, a długie rzęsy spoczywały na jego policzkach. Przyglądając się Harry'emu poczułam przyjemne mrowienie w podbrzuszu i szalejące serce. Właśnie tego potrzebowałam. On był wszystkim czego chciałam.




~ * ~


Siemanko! : ) Tak, rozdział miał być za tydzień, no, ale zamiast się uczyć, napisałam go dzisiaj rano i postanowiłam wstawić. Mam nadzieję, że się podobał. Dzisiaj nadrobię zaległości w czytaniu Waszych blogów i skomentuję. A tymczasem spadam robić obiad. Buzieeeee, Misie. ;-* !!

Idealny.