piątek, 17 stycznia 2014

Chapter 6. And follow me... - part two.

FLASHBACK:

     - Za dwa dni lecimy do Londynu. - oznajmiłam wchodząc do mieszkania Wiktorii, która zeszła mi z drogi, widząc moją poważną minę i zamknęła za mną drzwi.
     - Też się cieszę, że Cię widzę. - odparła ironicznie. Zauważając moją niewzruszoną twarz, Wiki teatralnie przewróciła oczami i posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie, ruszyła w stronę swojego pokoju, a ja za nią. - dobra, mów co znowu wymyśliłaś. Od razu mówię, że nie mam pieniędzy, ani czasu na jakiekolwiek wycieczki.
     - Iii? - wzruszyłam ramionami. Klapnęłam na dużym, miękkim łóżku nakrytym bladoróżową narzutą. Blondwłosa dziewczyna uniosła do góry lewą brew i wpatrywała się we mnie wyczekując dalszej odpowiedzi. - nie musisz mieć pieniędzy, wystarczy, że ja je mam. Zabukowałam już bilety i rano potwierdziłam rezerwację w hotelu. Nie obchodzi mnie Twoje zdanie. Pakujesz się i pojutrze lecimy.
     - Ty jesteś chyba niepoważna! - przyjaciółka pokręciła głową, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. - nie ma mowy, że przystanę na coś takiego. Nie będę miała Ci z czego oddać tych pieniędzy.
     - Skończ. Będziesz miała to mi oddasz, a jak nie to trudno. Nie zbiednieje. Proszę Cię, sama nie chcę lecieć. - zrobiłam słodką minę i zamrugałam powiekami. Wiktoria stała z rękami założonymi na piersi i opierała się o białą komodę. - och, rany! Muszę go zobaczyć, rozumiesz?! - nie wytrzymałam i w końcu wydusiłam z siebie powód, dla którego chciałam lecieć do Londynu.
     -  A Ty znowu o nim... - westchnęła wdrapując się na łóżko i oparła się o wezgłowie, prostując swoje chudziutkie nogi. - jeszcze nie zrozumiałaś, że koleś ma Cię w dupie?
     - No dobra, niech ma mnie w dupie, ale chcę żeby powiedział mi to prosto w twarz. Mnie się nie olewa, doskonale o tym wiesz. Chcę poznać powód dla którego to zrobił. - powiedziałam będąc już porządnie zdenerwowana. 
     - I co? Chcesz polecieć do Londynu i jak go znajdziesz? Pomyślałaś o tym? Przecież nawet nie wiesz gdzie mieszka. - och, czy ona zawsze musi mieć rację? Czasami nienawidzę jej za to. Zrobiłam kwaśną minę drapiąc się w tył głowy. - Nicole, przecież to nie ma sensu. - ciągnęła dalej.
     - Wiem, ale jak nie spróbuję to się nie przekonam. Nie zmienię zdania. Wszystko jest już załatwione. Moja mama zawiezie nas na lotnisko, o nic się nie martw. Będzie super. Jak go nie znajdziemy to pokażę Ci Londyn, pójdziemy na zakupy, a wieczorem się upijemy i ruszymy w miasto, pasuje? - powiedziałam za jednym razem i położyłam głowę na nogach Wiki.
     - Ech, pasuje... i tak nie puściłabym Cię samej. - powiedziała spokojnym tonem, głaskając mnie po włosach. Zadarłam lekko głowę w górę, by móc spojrzeć na przyjaciółkę i podziękowałam jej.


*


     Lot nie trwał długo, bo jakieś dwie godziny. Mimo wielkiego strachu przed lataniem, Wiktoria zniosła go całkiem w porządku, pomijając moją czerwoną i obolałą dłoń, którą mocno ściskała podczas startowania i lądowania. Nie miałam jej tego za złe i dzielnie znosiłam ból w lewej dłoni. 
Wsiadłyśmy do jednej z taksówek, które stały przed wejściem głównym na lotnisko. Uprzejmy kierowca schował nasze różowe walizki do bagażnika pytając dokąd chcemy jechać. Powiedziałam, że do hotelu Novotel, który znajdował się nieopodal Tamizy, Big Ben'a i parlamentu. Kierowca zerknął na nas w lusterku i kiwnął przytakująco głową. Było jeszcze wcześnie. Zegarek znajdujący się na radiu pokazywał godzinę 10:45.
    Jadąc ulicami Londynu głowa Wiktorii ruszała się na wszystkie strony. Usta miała ułożone w literę "o", a swoje karmelowe oczy szeroko otwarte - wyglądała przekomicznie. Kiedy zauważyła, że przyglądam się jej z rozbawieniem, dostałam kuksańca w bok i zaśmiałam się. Uwielbiałam ją. Nie traktowałam Wiki jak przyjaciółki, była dla mnie jak siostra. O każdej porze, nieważne czy w dzień, czy w nocy, mogłam do niej zadzwonić, czy przyjść, ot tak, wcześniej nie zapowiadając się. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, że nie miałaby dla mnie czasu i odmówiłaby mi czegokolwiek. Mieszkałyśmy w blokach na przeciwko siebie. Jej okno było na wprost mojego. Każdego wieczora, przed pójściem spać, machałyśmy sobie na dobranoc i posyłałyśmy buziaki. Później i tak przed zaśnięciem wymieniałyśmy jeszcze kilka sms'ów. Byłyśmy przy sobie zawsze, w złych i dobrych chwilach. Wszystko robiłyśmy razem - och, no ok, prawie wszystko. Miałyśmy ze sobą mnóstwo wspomnień i chwil, oraz tajemnice przed calutkim światem, o których tylko my wiedziałyśmy. Często zdarzało się, że w tym samym momencie mówiłyśmy dokładnie to samo, a czasami nie potrzebowałyśmy słów, by wiedzieć co druga ma na myśli. Dzieliłyśmy się wszystkim, ufałam jej bezgranicznie i wiedziałam, że ona też tak czuje, jeżeli chodzi o moją osobę. Chociaż różniłyśmy się od siebie, znalazłyśmy wspólny język i nasza przyjaźń wciąż trwa. W międzyczasie było kilka spięć, ale dałyśmy z nimi radę. Nie mogłabym długo bez niej wytrzymać. Była moją bratnią duszą. Nawet mieszkając w Stanach nie miałam takiej przyjaciółki. Moja mama do tej pory nie potrafiła zrozumieć tego fenomenu jaki razem tworzymy.

     Gdy zatrzymaliśmy się pod hotelem, zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłam w stronę szklanych drzwi. Zerknęłam za siebie, kiedy zorientowałam się, że Wiki nie idzie obok mnie. Przystanęłam przechylając głowę w bok i patrząc co robi moja przyjaciółka. - stała na wprost dużego budynku z głową podniesioną do góry i przyglądała mu się. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę hotelu. W recepcji odebrałam kartę do naszego pokoju i wjechałyśmy windą na ostatnie piętro. Jak tylko otworzyłam ciemne drzwi, Wiktoria pierwsza weszła do środka rozglądając się po pomieszczeniu, a ja ściągnęłam z siebie czarną parkę rzucając ją na beżowy fotel, stojący pod ścianą i położyłam się na wygodnym łóżku, rozkładając ręce na boki. Jak dobrze - powiedziałam w myślach przymykając powieki. Nie było mi dane odpocząć - poczułam jak łóżko lekko ugięło się pod ciężarem Wiki. 
     - Ten hotel jest zajebisty! Nigdy nie byłam w takim. Nawet nie chcę pytać ile kosztuje noc tutaj.
     - I dobrze, nie pytaj. - odparłam bezpłciowo, ani na chwilę nie otwierając zmęczonych oczu. Usłyszałam tylko jak wstaje ze swojego miejsca i poczułam jak materac wraca do swojego poprzedniego stanu. 
Wiktoria kręciła się po pokoju, gorączkowo szukając czegoś w swojej dużej walizce. Westchnęłam głośno i podparłam na łokciach, przyglądając się jej poszukiwaniom. Kiedy wreszcie znalazła ogromną kosmetyczkę, podniosła się z podłogi i ruszyła w kierunku swojego łóżka zabierając z niego biały ręcznik.
     - Idę się odświeżyć, a później wychodzimy. - nawet nie zapytała mnie o zdanie, czy mam ochotę, czy nie jestem zmęczona, po prostu oznajmiła, że wychodzimy i tyle. Wydałam z siebie głośny jęk i znowu opadłam na łóżko marudząc pod nosem, że nie mam siły. Wiki przekomarzała się ze mną, mówiąc, że przecież nie robiłam nic, co mogłoby mnie zmęczyć, ale sam fakt, że wstałam o siódmej rano wystarczył.

     Dzisiejszy dzień w Londynie zapowiadał się naprawdę ładnie. Przez chmury przebijało się słońce, a śnieg prześlicznie się mienił pod wpływem padających na niego promieni słonecznych. Stałam przy oknie i obserwowałam z góry co dzieje się na ulicy, jednak myślami byłam gdzieś daleko. Jak ja go znajdę? - to pytanie tkwiło w mojej głowie od momentu, gdy wysiadłam z samolotu. Musiałam uruchomić swoje kontakty. Co prawda nie miałam zbyt wielu wspólnych znajomych z Harry'm, ale miałam nadzieję, że ci, których znam pomogą mi. Wiktoria od godziny siedziała w łazience, podeszłam do drewnianych drzwi i zapukałam głośno. - żyjesz tam?! - zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko wyraźne "tak". Wyciągnęłam z torby iPhone'a i wybrałam jeden kontakt. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, a po chwili usłyszałam przyjazny głos dziewczyny:
     - Hejo! - powiedziałam, rozsiadając się na miękkim łóżku. 
     - No hej! Co za miłe zaskoczenie. Nicole, co słychać? 
     - Wszystko dobrze, tak myślę... - przerwałam zastanawiając się czy, aby na pewno tak jest. - a co u Ciebie? - zapytałam z grzeczności.
     - Super, jak zawsze, haha. Impreza dzisiaj! - powiedziała uradowana, a ja byłam pewna, że na jej twarzy gościł ogromny uśmiech.
     - Kelly, Ty imprezowiczko! - zaśmiałam się. 
     - Och, i kto to mówi!
     - Słuchaj, bo tak się składa, że jestem w Londynie. 
     - Cooo?! Jak to?! - w jej głosie dało się usłyszeć podekscytowanie.
     - Mam rozumieć, że się cieszysz. - stwierdziłam przez śmiech. Rozmawiając z Kelly szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy. 
     - Czyli co, melanżyk ze mną i znajomymi? 
     - Aaaa z miłą chęcią. - oparłam się o wezgłowie łóżka przyglądając swoim paznokciom, które pomalowane były na kolor miętowy. - ale najpierw potrzebuję Twojej pomocy. Przyleciałam, bo chciałabym się spotkać z Harry'm... 
     - Styles'em? - wydałam z siebie tylko ciche "mhm". - żaden problem! Dzisiaj ma urodziny i świetnie się składa, że impreza na którą Cię zabieram to jego impreza. - zatkało mnie. Wszystko nagle zaczęło układać się po mojej myśli, jednak trochę się zmartwiłam, bo szło zbyt łatwo. A zawsze, gdy tak jest coś się musi spieprzyć. 
      - Myślisz, że mogłabym przyjść bez zapowiedzi? Bo wiesz, nie chcę żeby się dowiedział. Niech to będzie niespodzianka. - usłyszałam po drugiej stronie jak Kelly mówi, że to ekstra pomysł i Harry na pewno będzie w wielkim szoku. No na pewno - pomyślałam.
      Umówiłam się z nią, że przyjadę prosto do klubu, jakoś przed 23. Chociaż Kelly namawiała mnie na to, żebym wcześniej przyjechała do domu Harry'ego, ja pozostawałam nieugięta i odmawiałam, kiedy za każdym razem starała się mnie bardziej zachęcić, mówiąc, że porozmawiamy na spokojnie, że poznam wszystkich i będzie po prostu wygodniej. Ale ja nie chciałam, moja podświadomość podpowiadała, że to nie jest dobry pomysł. Wtedy mogłabym na przykład zostać sama z NIM w jakimś pokoju, a obawiałam się konfrontacji sam na sam. Zdecydowanie bardziej odpowiadał mi zatłoczony klub, gdzie w razie czego będę mogła uciec pod byle pretekstem. Cholernie bałam się tego spotkania.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to mogłoby wyglądać, mój mózg nie podsyłał mi żadnych obrazów, a to dziwne, bo zazwyczaj moja wyobraźnia pracowała całkiem nieźle. Gdy wszystko było ustalone podzieliłam się tym z Wiktorią, którą oczywiście zamierzałam zabrać ze sobą. 

     Pokazywałam Wiktorii Londyn, w którym od razu się zakochała. Cały czas dziękowała mi, że ją tutaj zabrałam, a ja czułam się po prostu głupio za każdym razem słysząc od niej "dziękuję". Nie chciałam żeby dziękowała, dla mnie to był drobiazg i cieszyłam się, że mogłam sprawić taką radość swojej przyjaciółce. Wystarczyło, że spojrzałam na jej zadowoloną mordkę, a moja twarz mimowolnie się rozpromieniała. Nie potrzebowałam niczego więcej, byłam szczęśliwa, kiedy ona też była. Przez ten cały czas, kiedy byłyśmy na mieście nie myślałam, ani razu o nadchodzącym wieczorze, totalnie się rozluźniłam i skupiłam na Wiktorii, chcąc jej w tak krótkim czasie pokazać jak najwięcej ciekawych miejsc. Poszłyśmy na obiad, a później Wiki chciała iść do największego centrum handlowego w Londynie, o którym zdążyła wyczytać podczas lotu. Wiedziałam, że na początku będzie chciała tam pójść, a dopiero potem będzie mówić, żebym zabrała ją pod Big Ben, Buckingham i resztę miejsc, z których słynie stolica Wielkiej Brytanii. Cała Wiki. 



*


      - W co ja się ubiorę?! - chórem powiedziałyśmy z Wiktorią i wybuchnęłyśmy śmiechem. Wyciągnęłam z walizki białą, krótką sukienkę na grubych ramiączkach, z dosyć dużym dekoltem, która składała się z dwóch części - górę sukienki tworzył krótki top, a spódnica ledwo zasłaniała moje pośladki i była z wysokim stanem, wszystko to było powiązane ze sobą złotym łańcuszkiem, razem tworząc sukienkę. Naszykowałam też wysokie szpilki w kolorze nude. Zabrałam czystą bieliznę, ręcznik i udałam się do łazienki. Stanęłam na wprost wiszącego na ścianie lustra i spojrzałam w nie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że za niecałe trzy godziny stanę twarzą w twarz z Harry'm. Wypuściłam ze świstem powietrze z ust i postanowiłam się rozebrać. Stojąc pod prysznicem układałam zdania, które mogłabym powiedzieć chłopakowi, jednak chwilę później stwierdzałam, że są one beznadziejne. I tak w kółko. W końcu rozdrażniona wyszłam z kabiny i osuszyłam się puszystym ręcznikiem, po czym założyłam czystą bieliznę. Wyszłam z łazienki, zauważając jak moja przyjaciółka siedzi na podłodze z lusterkiem przed sobą i prostuje swoje długie, blond włosy. Spojrzała na mnie i zawadiacko poruszała brwiami - mała wariatka. 
Gotowe do wyjścia stanęłyśmy przed dużym lustrem, które umiejscowione było na ścianie przed naszymi łóżkami i obie zgodnie stwierdziłyśmy, że jesteśmy cudowne i po raz kolejny po pokoju hotelowym rozbrzmiał nasz śmiech. Obie miałyśmy krótkie sukienki; Wiktoria - małą czarną, z odkrytymi plecami, jej blond włosy były proste i zarzucone na prawą stronę, mocno podkreślone oczy i czerwone usta, stopy okryte były złotymi obcasami, na ramiona zarzucony płaszczyk w panterkę, do tego czarna kopertówka i gotowe. Ja zaś miałam białą, dwuczęściową sukienkę, idealnie dopasowaną do ciała. Biała spódnica opinała moją pupę, a top podkreślał moje piersi. Pomiędzy sukienką a topem, była pięciocentymetrowa przerwa, gdzie ukazywał się kawałek mojej jasnej skóry. Włosy wyprostowane i swobodnie opadające na ramiona, makijaż jak zwykle, usta pociągnięte szminką, na stopach szpilki, a moje nogi po raz kolejny były gołe. Byłam niepoważna, ale w końcu czego nie robiło się dla piękna.
     - Ej! Jeszcze fotka! - pisnęła Wiki i sięgnęła po swojego iPhone'a. - dzióbek, misiu! - zaśmiała się i zrobiłyśmy sobie zdjęcie. - później dodam na Instagram, haha!
     - Jesteś nienormalna, wiesz? - spojrzałam na nią. - ale i tak Cię kocham. Dałabym Ci buziaka, ale zostawiłabym na Twoim policzku ślad różowej szminki, a z całą pewnością tego nie chcesz.
     - No nie. - odparła, szczerząc się do mnie. Złapałyśmy się pod rękę i opuściłyśmy pokój.


*


     Od razu, gdy weszłyśmy do klubu, zostałam ogłuszona dudniącą muzyką - skrzywiłam się, gdy mocne basy dotarły do moich uszu. Oddałyśmy płaszcze do szatni i ruszyłyśmy słabo oświetlonym korytarzem. Chwyciłam mocniej dłoń Wiktorii, która starała przecisnąć się przez grupkę mężczyzn. Zmierzyłam wzrokiem czwórkę kolesi zupełnie nie będących w moim guście. Iloraz inteligencji każdego z nich prawdopodobnie skłaniał się ku zerze. Pokręciłam głową i z politowaniem spojrzałam na nich. Wiedziałam co w tym momencie mają w tych swoich łysych głowach, ale nic z tego! Mogli sobie tylko popatrzeć na nas. Nie ta liga - powiedziałam bezdźwięcznie i szturchnęłam jednego z nich w bok, gdy nie chciał się przesunąć. Wyprostował się i stanął przede mną. Moja dłoń nagle puściła dłoń Wiktorii, która momentalnie odwróciła się w moją stronę, by sprawdzić co się stało. Spojrzałam na niego spod byka i od razu moja twarz przybrała groźniejszy wyraz. Nie pierwszy raz miałam taką sytuację, gdzie ktoś starał się zwrócić moją uwagę. W klubach często zdarzało się, że jakiś facet był nachalny, albo tak jak teraz, szukał zaczepki. Trochę bałam się takich, ale nigdy nie dawałam tego poznać po sobie. Doskonale wiedziałam, że jak pokażę, że się boję, będzie to działało na moją niekorzyść. 
     - Posuń się! - wyciągnęłam ręce przed siebie i popchnęłam wysokiego faceta. Wyjrzałam zza niego i zauważyłam jak dwóch typków zaczepia Wiktorię. Krew zagotowała się w moich żyłach. Pech chciał, że akurat nikt nie przechodził przez korytarz. - no zejdź mi z drogi, człowieku!
     - Mmmm, jaka ostra. - powiedział ściszonym głosem i przysunął swoją okropną twarz do mojej. Przymrużyłam oczy i po raz kolejny mocno położyłam dłonie na jego ramionach i starałam się go odepchnąć, ale mężczyzna nawet nie drgnął. Ciągle wypatrywałam Wiki, która tak samo jak ja, próbowała się uwolnić od nachalnych facetów. 
      - Nicole! - krzyknęła, gdy jeden z nich pociągnął ją mocniej za rękę i zaczął prowadzić wzdłuż korytarza. Nerwowo zaczęłam rozglądać się dookoła szukając jakiegoś wyjścia, kamery, która wszystko rejestruje, jednak w tym miejscu nie było żadnej, a moją drogę ucieczki odcinali stojący po obu stronach, ohydni kolesie, którzy na oko mięli z 26 lat. Nie martwiłam się o siebie, myślałam tylko o Wiktorii, strasznie się o nią bałam. Ja pierdole - jęknęłam w myślach, gdy popatrzyłam za siebie i zobaczyłam napakowanego gościa w obcisłej, czarnej koszulce. 
     - Czego chcecie?! - adrenalina, która dodawała mi otuchy, zaczęła zbierać się w moim ciele.
     - Taka cwana jesteś? - usłyszałam za sobą poważny głos. 
     - Spierdalaj! - syknęłam przez zaciśnięte zęby i uderzyłam go z całej siły w twarz. Mężczyzna pod wpływem mojego uderzenia odwrócił głowę w bok. Potarł obolałe miejsce i z mordem wypisanym na twarzy popatrzył na mnie. Drugi z nich złapał mnie za nadgarstki i trzymał mocno. 
     - Zostaw ją! - zamknęłam powieki i odetchnęłam z ulgą. 
     - Bo co mi zrobisz, gnojku? - zaśmiał się szyderczo ten, który wciąż mocno obejmował moje nadgarstki. Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka stojącego niedaleko nas. Na jego widok nogi się pode mną ugięły. Był nieco mniej napakowany niż ci dwaj, ale za to nadrabiał wzrostem, na pewno był od nich młodszy o jakieś pięć, sześć lat. Przy tak słabym świetle nie mogłam dostrzec jego twarzy.
     - No puść ją, cwelu! - rzucił butelkę z piwem za siebie i popchnął mocno kolesia, który zagradzał mu drogę do mnie. Nie wahając się ani przez chwilę, starszy facet dostał z pięści w twarz i uderzył plecami o ścianę. Chłopak podszedł do niego i nachylając się nad nim, zadał dwa ciosy, jeden w brzuch, a drugi w prawy policzek. Mężczyzna złapał się za nos, a jego palce zaczęły pokrywać się krwią - nie miał siły rzucić się na swojego przeciwnika. Chwilę później pojawił się drugi, niższy o parę centymetrów, chłopak z lekkim zarostem na twarzy i czarną czupryną na głowie. Obaj rzucili się na gościa, który mnie trzymał. Zostałam odciągnięta na bok przez jednego z nich, a drugi już okładał pięściami postawnego mężczyznę. Wyglądali na słabszych od tych "karków" i w pierwszym momencie, gdy ich zobaczyłam pomyślałam, że już po mnie, że ci dwaj załatwią naszą trójkę. Teraz było mi wstyd, że taka myśl przebiegła przez moją głowę. 
     - Dobra, już koniec! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam jak twarz napakowanego mężczyzny zalewa się krwią. - dosyć! - odciągnęłam chłopaka w czapce, który szybko oddychał. Jeszcze przez chwilę przyjął obronną postawę i spojrzał na swoją ofiarę. Mężczyzna z podkurczonymi nogami pod klatkę piersiową, zwijał się z bólu, a jego kumpel, starał się podnieść z podłogi. Dwójka młodych chłopaków patrzyła raz na mnie, raz na pobitych mężczyzn. 
     - Wszystko w porządku? - zapytał Czarny i objął mnie ramieniem, prowadząc wzdłuż korytarza. Odwróciłam się za siebie i widziałam jak chłopak w białym podkoszulku i koszulą w kratę obwiązaną w pasie, przeciera swoje obolałe kostki - były pozdzierane prawie do krwi. 
     - Ze mną tak, ale nie wiem, gdzie jest moja siostra. - przyspieszyłam kroku, patrząc na chłopaków.
     - Jak to? 
     - Nie wiem, nooo... było ich czterech, jakiś dwóch debili ją zabrało. - przygryzałam dolną wargę rozglądając się na boki. Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie bałam się o Wiktorię. Oni byli silni, więksi od niej i bardzo nachalni. Modliłam się w duchu, by nic się jej nie stało. 

     Chodziliśmy po całym klubie i szukaliśmy Wiktorii. Nigdzie jej nie było. Jakby zapadła się pod ziemię. Ogarnął mnie strach. Trzymałam się blisko Liam'a - tak miał na imię chłopak w białej bokserce, a Zayn'a ściskałam za rękę - chłopak z czarną czupryną na głowie. Rozpaczliwie wodziłam wzrokiem po ludziach przechodzących obok nas, ale na próżno - nie zdążyłam się przyjrzeć jak wyglądają ci dwaj faceci, którzy ją zabrali. Skręciliśmy w stronę korytarza, gdzie znajdowały się ubikacje. Weszłam do damskiej toalety, a zaraz za mną Liam i Zayn. Nie protestowałam. W końcu chodziło o moją przyjaciółkę, a nie miałam pojęcia kogo mogłabym się spodziewać w środku. 
     - Wiki! - zaczęłam nawoływać. - jesteś tutaj? - nagle drzwi jednej z kabin się otworzyły i stanęła w nich Wiktoria. Kamień spadł mi z serca. Blondynka ciężko oddychała, a w jej oczach mogłam zobaczyć wściekłość i przerażenie zarazem. Podeszłam do niej szybko i przytuliłam do siebie. 
     - Zrobili Ci coś? - usłyszałam za sobą troskliwy głos Zayn'a. Wiktoria odsunęła się ode mnie i pokiwała przecząco głową. 
      - Co się stało? Mów! - zapytałam, będąc nieco poirytowana milczeniem przyjaciółki.
      - No, bo... no, bo... - wyjąkała - ciągnęli mnie za sobą do końca korytarza, próbowałam się im wyrywać i nagle zebrałam się w sobie, tak się wkurzyłam... - mówiła coraz mocniej oddychając, a na moją twarz wskoczył uśmiech. - jak kopnęłam jednego prosto w jaja, to się poskładał z bólu, a ten drugi zanim zaskoczył co się stało, oberwał w policzek i zdążyłam uciec! 
Odetchnęłam z ulgą, że żaden z nich nie tknął jej tymi swoimi brudnymi łapskami, a Liam z Zayn'em nie mogli opanować śmiechu.  
     Podziękowałam chłopakom za uratowanie mnie i za pomoc. Mimo ich zaproszenia do loży, przy której siedzieli, odmówiłyśmy. Obie miałyśmy dość wrażeń na dzisiaj. Chęci do zabawy całkowicie minęły i razem z Wiki, marzyłyśmy, żeby znaleźć się w łóżkach. Jeszcze trzy razy zapytali, czy na pewno nie chcemy się do nich przyłączyć, ale uparcie stałyśmy przy swoim. Nie nalegali więcej. Przytulili nas na pożegnanie, po czym odwróciłyśmy się i udałyśmy w stronę wyjścia.



~ze strony Harry'ego ~


     Trzymałem twarz Nicole w swoich dłoniach upewniając się, że to na pewno jest ona. Niewiarygodne.  Staliśmy przed sobą, żadne z nas nic nie mówiło. Przygryzłem dolną wargę, gdy palce Nicole przejechały po moim policzku i zatrzymały się tuż nad ustami. Dotknęła ich, ciągle patrząc w moje oczy, jak gdyby szukała w nich czegoś - wszystkiego najlepszego, Loczku. - szepnęła wprost do mojego ucha i musnęła ustami jego płatek. Zamknąłem oczy, gdy poczułem jej miękkie wargi. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nagle przylgnęła swoim drobnym ciałem do mojego i objęła mnie w pasie, błądząc dłońmi po moich plecach. Objąłem jej sylwetkę w opiekuńczym uścisku, zaczynając kołysać nami na boki. Czułem, że właśnie tego potrzebowała. Trwaliśmy tak przez dobre pięć minut przy piosence mojego dobrego kumpla - Justin'a Bieber'a. Delikatnie głaskałem Nicole po plecach, co jakiś czas całując czubek jej głowy i zaciągałem się przy tym świeżym zapachem jej długich włosów. Ten cudowny stan przerwała nam jakaś dziewczyna, ciągnąc Nicole za ramię. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, kiedy Niki odskoczyła ode mnie i popatrzyła pytająco na blondynkę.
     - Co się stało?! - zapytała szybko Nicole.
     - Wystraszyłam się, bo nagle zniknęłaś.
     - Wszystko okej. - z uwagą przyglądałem się dziewczynom, wymieniającym krótkie zdania. - Wiki, to jest Harry. - Nicole odwróciła się w moją stronę, przyciągając swoją koleżankę bliżej. Posłałem dziewczynie uprzejmy uśmiech i wyciągnąłem w jej kierunku dłoń. Odwzajemniła gest i przedstawiła się.
     - Może usiądziemy? - zaproponowałem, będąc zawiedziony całą sytuacją. Myślałem, że pobędę sam z Nicole, wypytam się o wszystko, ale byłbym niegrzeczny zostawiając jej koleżankę samą. Dlatego postanowiłem iść z nimi dwiema. Przytaknęły w tym samym momencie, a ja spojrzałem na nie zdziwiony. Wskazałem ręką przed siebie i kiwnąłem zachęcająco głową, dziewczyny złapały się za ręce i szły przede mną. Westchnąłem patrząc się na idącą Nicole - szła z taką gracją. Dziewczyny podeszły do baru i usiadły na wysokich krzesłach, ja stanąłem przed nimi. Moja brunetka przeszywała mnie wzrokiem. - co pijecie?
     - Kamikadze! - odparły chórem. Zamówiłem alkohol i zająłem miejsce obok Nicole.
     - Jestem w szoku, wiesz? - zacząłem. Nie odpowiedziała, tylko patrzyła na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami. Barman podał nam wcześniej zamówiony alkohol; wznieśliśmy toast za nasze spotkanie i każdy wypił szybko swojego shot'a. Ówcześnie porozumiewając się z dziewczynami, zamówiłem jeszcze kilka shot'ów i tak minęło siedem kolejek. Po siedmiu kolejkach zaczęło mi się nieźle kręcić w głowie. Zdecydowanie te shot'y to był najgłupszy pomysł dzisiejszej nocy. Już wcześniej wypiłem bardzo dużo, mieszałem piwo z wódką i tequilą, a teraz dowaliłem kamikadze. Brawo Harry. Przetarłem twarz wewnętrzną stroną dłoni i lekko klepnąłem swoje policzki w nadziei, że to w jakikolwiek sposób pomoże. Oprócz tego, że zaczęły piec mnie poliki, nic nie dało. Nicole zauważyła co się ze mną dzieje i zeskoczyła z wysokiego krzesła. Stanęła na przeciwko mnie, wyciągając rękę w moim kierunku. Popatrzyła na mnie z troską w oczach, a ja pociągnąłem ją za biodra, przyciągając do siebie.
     - D... dlaczego jesteście tutaj same? - nie odpowiedziała, kiwnęła porozumiewawczo głową do Wiktorii i obie złapały mnie pod ręce, pomagając wstać z krzesła. Jej tajemniczość dzisiaj zaczynała wyprowadzać mnie z równowagi. Przez godzinę z jej ust wydobyło się tylko kilka słów. - tutaj jest niebezpiecznie, ten klub jest niebezpieczny. Chłopaki dzisiaj już mięli jedną akcję! - wybełkotałem, kiedy przypomniałem sobie jak Zayn i Liam po czterdziestu minutach nieobecności, wrócili do naszego boksu  i opowiedzieli nam co się stało. Chciałem iść z chłopakami odszukać tych typków, ale Lou nas powstrzymała, z racji tego, że jesteśmy osobami publicznymi i ktoś mógłby zauważyć jak awanturujemy się z kimś i mogłaby powstać z tego niemała afera. Upiekło się im! Gdyby nie trzeźwo myśląca Lou, ta czwórka już dawno leżałaby z połamanymi nosami, gdzieś w rogu korytarza.

     Ledwo trzymałem się na nogach, gdy dziewczyny przyprowadziły mnie do całej ekipy. Na mój widok Louis szybko podniósł się z miejsca i pomógł dziewczynom posadzić mnie na skórzanej, czarnej sofie. Szczerząc się do Nicole pociągnąłem ją za rękę, by usiadła na moich kolanach, lecz ona odsunęła się.
     - Hej, to WY! - Zayn podszedł do stojących przy sofie, Nicole i Wiktorii, na co one się uśmiechnęły. - co tutaj robicie? Myślałem, że pojechałyście do domu!
     - Już byłyśmy przy szatni, żeby odebrać swoje ciuchy, jak usłyszałam moją ulubioną piosenkę i nagle moje nogi ruszyły w stronę parkietu. - zaśmiała się blondynka, a ja zdezorientowany, wpatrywałem się w całą trójkę.
     - Siadajcie! - Liam przesunął się robiąc im miejsce obok siebie.
     - Aaaaa! Moja piękna Nicole! - usłyszeliśmy głośne wołanie Kelly, która przytuliła się do pleców Niki. Czułem się jak kretyn, nikt nie raczył mi nawet wytłumaczyć o co tutaj chodziło.
     - Em... przepraszam b...bardzo. - odezwałem się unosząc lewą rękę do góry, dając wszystkim znać, że mają mnie słuchać. Całą ekipa spojrzała w moją stronę. - cz... czy ktoś mi p... powie, o co t... tutaj chodzi? - słowa z wielką trudnością wydostawały się z moich ust.
Liam przedstawił dziewczyny całej reszcie i wytłumaczył skąd je znają. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa i zdałem sobie sprawę, że akcja, o której mówili dotyczyła się TYCH dwóch dziewczyn. Na samą myśl, że jakiś skurwiel mógł dotknąć mojej Nicole, serce zaczęło szybciej bić. Miałem ochotę osobiście, każdemu z nich mocno obić mordę. Jednak mój stan nie pozwalał na to, ledwo potrafiłem podnieść się z kanapy. Złapałem Nicole za dłoń i szybkim ruchem pociągnąłem do siebie, a ona zaskoczona, opadła na moje kolana.


~ ze strony Nicole ~



      Przyjaciele Harry'ego byli bardzo mili i ciepło nas przyjęli. Wszyscy starali nawiązać się z nami kontakt i każdy chciał choć przez moment porozmawiać. W szczególności Liam poświęcił całą swoją uwagę Wiktorii. To jasne, że mu się spodobała. Była piękna. Żaden mężczyzna nie przeszedł obok niej obojętnie. Dziewczyna zawsze zwracała na siebie uwagę facetów. Do końca imprezy Liam nie opuszczał mojej siostry nawet na krok. Tańczyli razem, śmiali się i dużo rozmawiali. Byłam zadowolona widząc jak uśmiech z twarzy Wiki ani na moment nie schodzi. Natomiast ja przesiedziałam całą imprezę na kolanach Harry'ego, który mocno trzymał mnie w swoim uścisku, wtulając się w moje plecy i co jakiś czas składał całusy na karku - nie pozwolił mi się ruszyć ani na chwilę, jak tylko dowiedział się o tym incydencie. Próbowałam z nim przez moment potańczyć, bo nienawidziłam siedzieć na imprezach w loży, ale nic z tego, Harry chwiał się na boki, więc po nieudolnej próbie tańczenia, nieco zirytowana, wróciłam na skórzaną kanapę. Rozmawiałam z Kelly i Lou. Od razu polubiłam dziewczynę o lekko fioletowych włosach. Byłam lekko zaskoczona, kiedy powiedziała, że kojarzy mnie z różnych bilbordów i kolorowych czasopism. To było miłe, wiedząc, że ktoś mnie rozpoznaje.
      Dochodziła szósta rano, klub zamykali o piątej, ale właściciel za namową Louisa i Zayn'a pozwolił nam jeszcze zostać godzinę dłużej, żebyśmy mogli się na spokojnie zebrać i wyjść z klubu bez problemu, że jacyś ludzie będą robili zdjęcia chłopakom, którzy są ładnie wstawieni. W szczególności Harry. Z nim było najgorzej. 
      - Harry, wstawaj. - powiedziałam nieco mocniejszym tonem, gdy próbowałam dobudzić chłopaka, którzy usnął w loży. Ani drgnął. - Harry! Już idziemy, musisz wstać. 
Obok mnie stanął Louis i szarpnął Harry'ego za ramię. Otworzyłam szerzej oczy widząc, że brunet nie cacka się z nim. 
     - No stary, stój prosto! - Harry nie miał pojęcia co się dzieje. Przyglądał się Louis'owi jakby widział go pierwszy raz w życiu. Chłopak złapał Harry'ego pod pachę i zaczął prowadzić w stronę wyjścia. Poszłam za nimi. Gdy wyszliśmy na zewnątrz poczułam na sobie ostre i zimne powietrze. Wzdrygnęłam się i szczelniej opatuliłam swoje ciało rękami, naciągając na siebie płaszczyk. Wszyscy czekali tylko na nas, przy czterech, dużych taksówkach. 
     - A Nicole? Gdzie jest Nicole? - chłopak z poczochranymi lokami rozglądał się na wszystkie strony, gdy Louis starał się go wepchnąć do taksówki. 
Podeszłam do przyjaciół Harry'ego, żeby się pożegnać. Uściskałam Kelly, Lou i El, oraz resztę znajomych, których imion niestety nie byłam w stanie zapamiętać, bo było ich po prostu za dużo.
     - Tu jestem. - wychyliłam się zza Louis'a, a Harry się uspokoił.
     - Wsiadaj. - poinstruował mnie brunet i zajęłam miejsce obok Harry'ego, który od razu dotknął swoją zimną dłonią mojego gołego kolana i potrząsnął głową z dezaprobatą. 
     - A Wiki? - zapytałam Louis'a. 
     - Zaraz przyjdzie. Kończą palić z Zayn'em i Liam'em - odparł lekko rozdrażniony chłopak. Widziałam, że był zły na przyjaciela, który doprowadził się do takiego stanu i miałam wrażenie, że było mu za niego wstyd. 
Gdy cała trójka upchnęła się w taksówce, kierowca ruszył.

     Harry przez całą drogę spał, a jego głowa spokojnie spoczywała na moim ramieniu. Głaskałam kciukiem, zewnętrzną stronę jego dłoni. Czułam na sobie wzrok Louis'a, który bacznie mnie obserwował - speszyłam się. Nie spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń, ta noc była dziwna i pełna niespodzianek, zaczęła się okropnie, a skończyła sama nie wiem jak. Nawalony Harry to nie był szczyt moich oczekiwań. Zobaczyłam go, a przecież tego najbardziej chciałam. Nie odtrącił mnie, chociaż przed przyjściem do klubu, obawiałam się, że może to zrobić. Szkoda tylko, że nie udało mi się porozmawiać z nim o jego wcześniejszym zachowaniu. Będąc lekko pod wpływem alkoholu miałabym więcej odwagi, by zapytać o parę rzeczy, które ciężko mogłyby przejść przez moje gardło, gdy mój umysł byłby w stu procentach trzeźwy. 
Wysiadłam z taksówki, a zaraz za mną Louis, który pomógł wysiąść Harry'emu. 
     - Jest super. - Wiktoria szepnęła mi do ucha i pociągnęła za rękaw, kiedy szybkim krokiem podążała w stronę Liam'a, obok, którego szedł Zayn i palił papierosa.
   
     - Pomóc Ci, czy dasz sobie z nim radę? - Louis zapytał, gdy weszliśmy do sypialni, która jak się domyśliłam, była Harry'ego. Wskazał na chwiejącego się chłopaka, który usilnie próbował pozbyć się płaszcza. Kiwnęłam przytakująco głową, a Lou spojrzał pytająco na mnie. - na pewno? - znowu pokiwałam głową. - okej, w razie czego jestem na dole z chłopakami. - brunet, jakby czytał w moich myślach, dodał szybko - nie martw się o Wiki, jest w bezpiecznych rękach. - zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi. Zostałam sama z Harry'm. 
Pomogłam mu ściągnąć płaszcz kładąc na krześle. Nagle poczułam ręce oplatające mnie w talii i zielone oczy chłopaka, wpatrujące się w moje. Zbliżył swoją twarz i potarł nosem o mój, na ten gest przymknęłam powieki i wstrzymałam oddech. Nie, nie mogłam pozwolić sobie na nic więcej. Nie, dopóki nie wyjaśnię z nim paru rzeczy.
     - Przestań. - odeszłam i odkryłam kołdrę, by mógł się położyć. - ściągaj spodnie i kładź się. 
     - Na pewno tylko spodnie? - zatrzepotał swoimi długimi rzęsami, oblizując językiem dolną wargę. Skarciłam go wzrokiem.
     - Harry, proszę Cię! Jest przed siódmą i nie mam siły na takie podchody. Nie spałam od prawie 24 godzin. - chłopak wzruszył ramionami, siłując się z nogawką od spodni, starał się utrzymać równowagę. Nic z tego. Opadł na łóżko, klnąc pod nosem. Pomogłam ściągnąć mu spodnie, a on bezczelnie wykorzystał moment, kiedy nachylałam się nad nim. Złapał mnie za biodra, a ja wylądowałam na jego umięśnionym, nagim torsie. 
      - Dzisiaj śpisz ze mną, Aniołku...



~*~


Hejoszka, misie! Na początku - kursywa to wspomnienia, ale pewnie wiedziałyście! : ) Wiem, zowu mnie poniosło z rozdziałem. Sama przeraziłam się, gdy zobaczyłam jego długość. Wybaczcie, ale ja naprawdę nie umiem się powstrzymać. Niektórych scen w ogóle nie miałam w planie, słowa same wyciekły spod moich palców. Anyway! Szczerze? Średnio podoba mi się końcówka, ale starałam się ją napisać jak najkrócej, nie rozwijając, ani zbyt dokładnie nie opisując, niektórych sytuacji - wyszedłby jeden wielki kolos, którego nie chciałoby się Wam czytać XD 
Kolejny rozdział będzie dopiero po 26 stycznia, bo muszę się zabrać w końcu za naukę. : ( W ogóle pod ostatnim postem było tak mało komentarzy, ech. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej! Buziaki, misie. ;-* Do następnego rozdziału!

    

11 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza? Powinno tu być pełno komentarzy.
    Cudownie czekam na kolejny

    Na moim blogu pojawił się Rozdział 3.
    Zapraszam.

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    . ~ Misiaczek

    OdpowiedzUsuń
  2. przecudowny! ta akcja w klubie i pomoc chłopakow - ekstra :D
    a końcwoe sceny? jak dla mnie urocze ;3 źle mi z tym, że tak pozno pojawi się kolejny rozdział, ale na genialną tworczosc mozna tyle poczekac ;p
    zapraszam na nowy! nanosekundybezciebie.blog.pl
    buziaaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne ;D pomoc chłopaków ;3 po prostu boskie zapraszam do mnie http://zayn-i-winter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. znowu nie mogłam powstrzymać swojego nienormalnego umysłu przed wstawieniem kolejnego rozdziału xd zapraszam więc na nanosekundybezciebie.blog.pl
    ps.: kocham Twoje dłuuuuugie rozdziały <3
    dziękuję, że czytasz ;*
    buziaaaaaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękuję za cudne i motywujące słowa! uwielbiam ;*
    @malawrozka - zapraszam do pogadania ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bosz... Czytałam to na trzy razy!! Nie dałam rady od razu przdczytać całego. Wymiękłam!! Hehe...
    Kocham te Twoje dłuuuuuuuuuuuuuuugie rozdziały. Są takie... takie... takie... Profesjonalne, genialne. Jakbym czytała taką książkę "z górnej półki". No po prostu nie da się przedstawić słowami tego, co sądzę o tym opowiadaniu... ;)
    Pozostaje mi jedynie powiedzenie, że to, co robisz jest wspaniałe!! <3
    Kocham i nie mogę się doczekać następnego rozdziału!! ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No więc tak na początek zacznę i powiem Ci, że jesteś genialna. Całkiem przez przypadek natrafiłam na Twoje opowiadanie i zakochałam się od pierwszego rozdziału (już drugi raz wyznaję miłość do ff, przypadek?). To co piszesz jest po prostu niesamowite. Zazdroszczę talentu normalnie.
    Bardzo podoba mi się główna bohaterka. Widać, że woda sodowa do głowy jej nie uderza. Było mi jej strasznie szkoda kiedy Hazz ją tak po prostu olał. Grrr...tylko zabić...te smsy...smutno mi było. A tak by the way to śliczne imię dla niej wybrałaś. Wydaje mi się, że pasuje idealnie.
    Też chciałabym mieć taką przyjaciółkę jak Wiki...pomarzyć...
    W każdym razie od dziś jestem Twoją wielką fanką. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. W wolnej chwili mogłabyś wpaść do mnie? awakening-fanfiction.blogspot.com
    Byłabym wdzięczna.
    Duuuużo buziaków :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest cudowny < 3 A te słodkie "Aniołku" na końcu, asdfghjkl <3
    Czekam na następny !


    U mnie nowy: http://gangsterzyzprzypadku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejoł... :* U mnie w końcu nowy imagin!! Zapraszam http://little-dream-1d-cm.blogspot.com/2014/01/36-harry-cz-iii-end.html?m=1 ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie osobiście podoba się i początek , środek i końcówka ,
    nie wiem co ci nie pasuje :)
    Genialnie < 333
    Czekam na następny ;D
    (takie kolosy są dobre xd)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam,że dopiero komentuję kochana,ale na prawdę nie miałam czasu. Mam nadzieję,że się na mnie nie gniewasz za to :)
    Rozdział jest długi z czego ogromnie sie cieszę ale i tak szybko mi sie go czytało o był zajebisty i wciągnął mnie na 100%
    Ja po prostu nie wiem jak ty to robisz,piszesz tak genialnie,twoje każde zdanie jest tak fajnie ułożone..pozazdrościć talentu!
    A pijany Hazz był najlepszy,jak sie "lisił" do Nicole omg,uwielbiam to po prostu ;3 ciekawe czy jutro na kacu bedzie wszystko pamiętał xD
    A nicole jest cudowna,śliczna,ma fajny charakter. Kocham twoich bohaterów,kocham to opowiadanie. Uzależniłam sie *.*
    Dodawaj szybko następny! <3
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział,mogę liczyć na szczery komentarz proszę? :) http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń