środa, 29 stycznia 2014

Chapter 8. Goodbye means nothing at all.

~ ze strony Harry'ego ~



      Moje usta błądziły po dekolcie Nicole, a palce siłowały się z guzikami od jej koszuli. Co jakiś czas zerkałem na nią, by dostać od niej pozwolenie na dalsze ruchy. Spojrzała na mnie porozumiewawczo, kiedy odpiąłem ostatni guzik i odchyliłem materiał, ukazując jej brzuch, oraz stanik, za którym z pewnością ukrywały się piękne piersi. Przeniosłem pocałunki na jej płaski, a raczej wklęsły brzuch, całując każdy milimetr skóry, która pokrywała się gęsią skórką. Palcem przejechałem po wystających żebrach. Była taka krucha, tak przerażająco chuda, że w pewnym momencie bałem się, że mógłbym zrobić jej krzywdę. Przeraziła mnie ta myśl. Nicole zauważyła moje zamyślenie, bo zaczepnie pstryknęła mnie w nos i zaśmiała się. Uśmiechnąłem się cwanie i od razu wpiłem się w różowe usta cudownej dziewczyny. Jej smukłe palce wplecione był w moje włosy i bawiły się nimi. Lubiłem kiedy bawiła się moimi włosami. A jej pojedyncze, mocniejsze westchnięcia jeszcze bardziej nakręcały mnie do działania. Łapałem oddech pomiędzy kolejnymi pocałunkami, które stawały się coraz bardziej namiętne. Pożądanie rosło. Nicole przesunęła dłoń na mój kark, masując go, po czym wsunęła tą samą rękę pod materiał mojej koszulki, zaczynając unosić ją do góry. Odsunąłem się na moment, a ona pomogła pozbyć się bluzki. Przygryzła dolną wargę patrząc na mnie z dołu. Usadowiłem się między jej nogami i podpierając się na rękach, składałem drobne pocałunki na jej twarzy, słysząc śmiech Nicole - uwielbiałem go. Musiała się niecierpliwić, gdy już jakiś czas nie całowałem jej w usta, bo sprawnym ruchem przyciągnęła moją twarz do swojej, łapiąc moją dolną wargę między zęby. Pociągnęła ją lekko, a po chwili mocno mnie pocałowała. Jej ręce błądziły po moim torsie, od czasu do czasu zahaczając o podbrzusze. Za każdym razem, kiedy dotykała mnie niżej, wstrzymywałem oddech. Nie mogłem dłużej wytrzymać. Przeniosłem swoje pocałunki na jej kości biodrowe, zostawiłem na jednym biodrze dwie malinki - musiałem odwdzięczyć się za te, którymi ozdobiła moją szyję, na naszym ostatnim spotkaniu. Nie miałem przez nie spokoju. Chłopaki cały czas wypytywali mnie o szczegóły i podziwiali dzieło Nicole. Żaden z nich, nigdy nie miał aż takich dużych śladów. Wiedziałem, że mi zazdrościli, jakby nie patrzeć, mięli czego zazdrościć. Nicole była wspaniałą dziewczyną. Piękna. Mądra. Zadziorna, o czym przekonali się Liam z Zayn'em. Dla mnie była ideałem. Może nie powinienem był jej tak bardzo idealizować, ale nie potrafiłem inaczej. Naprawdę uważałem, że nim jest. Całkowicie uległem urokowi Nicole.
Próbowałem odpiąć zamek od spodni, który się zaciął w połowie. Nie radząc sobie, dziewczyna z łatwością, bez odpinania zsunęła swoje spodnie z ud. Ściągnąłem je do końca i znowu umiejscowiłem się między jej nogami. Leżała pode mną mając na sobie czarną bieliznę i rozpięta koszulę. Wyglądała niesamowicie. Przechyliłem głowę w bok, skupiając całą swoją uwagę na niej. Lustrowałem wzrokiem jej twarz, błękitne oczy Nicole, wpatrywały się w moje, usta miała lekko wydęte do przodu, jakby prosiły mnie o pocałunek. Nachyliłem się nad dziewczyną i złapałem w dwa palce gumkę do włosów, którą były spięte. Pociągnąłem ją delikatnie w górę i już po chwili rozkładały się na poduszce. Zdecydowanie lepiej - wolałem ją w rozpuszczonych.
     - Wiesz, że jesteś piękna? - powiedziałem cicho. Zaśmiała się.
     - Wiem. - tym razem pokój wypełnił mój śmiech.
     - Ach, Ty skromna... - pokręciłem głową i wpiłem się w jej usta.
Dłonią ściskałem jej pierś, a drugą ręką podpierałem się o materac, by nie spaść na Nicole. Czułem podniecenie i coraz większy dyskomfort w bokserkach. Językiem zaznaczałem ścieżkę wzdłuż jej brzucha, zostawiając mokry ślad. Przesunąłem językiem po jej podbrzuszu, czując szybszy oddech, gdy dotknąłem ręką czarnego materiału.
     - Stop, stop, stop! - poderwała się nagle i odskoczyła jak oparzona. Spojrzałem na nią pytająco, kiedy usiadła na przeciwko i nerwowo zaczęła przeczesywać swoje włosy. - nie, ja nie mogę.
     - Co się stało? - nie rozumiałem nagłej zmiany. Myślałem, że była zadowolona. Nie zaprotestowała ani razu. Pozwalała się dotykać, całować, ściągnąć spodnie. Rozgrzała mnie i narobiła ochoty na coś więcej, po czym wycofała się. - Nicole? - zapytałem ponownie, nie słysząc odpowiedzi. Przysunąłem się i niepewnie dotknąłem jej dłoni, która spoczywała na jej kolanie. - jesteś dziewicą? - wymsknęło mi się.
      - CO?! - oburzyła się. - oszalałeś?! Poza tym co to za pytanie? Nie uważasz, że jest nie na miejscu?! - darła się po mnie, jakbym zrobił nie wiadomo co złego. Patrzyłem na nią jak na idiotkę.
      - Spoko. Tak tylko pytam. Nie musisz krzyczeć. - odparłem obojętnie, wzruszając ramionami. Odwróciłem się do niej plecami i wychyliłem, by sięgnąć po koszulkę. - bo w sumie tak zareagowałaś kiedy dotknąłem Cię przez majtki. To było dziwne. Normalnie laski się nie zachowują w taki sposób, tzn. wiesz... nie dziewice. - odgryzłem się. Wkurzyło mnie zachowanie Nicole.
     - Och, jaki znawca. - powiedziała z ironią. Nie odwróciłem się. Siedziałem plecami do niej, ale w lustrze widziałem nasze odbicie. Nie spuszczałem z niej wzroku, ona ze mnie też. Trwaliśmy przez dłuższy moment w takim stanie. Oboje mieliśmy zdenerwowanie wypisane na twarzy. - nie jestem dziewicą. - zaśmiałem się głośno, gdy ciszę przerwał jej ostry ton. - spieprzaj. - uderzyła  mnie w ramię, na co przechyliło mnie nieco w bok. Odwróciłem głowę, a moje wargi automatycznie ułożyły się w cienką linię. Jak ona mogła mnie traktować w taki sposób? Co ja takiego zrobiłem? Nie zasłużyłem sobie niczym. Już drugi raz pokazywała się od strony rozkapryszonej księżniczki, ale mimo wszystko, nie zniechęcała mnie tym do siebie. Ubrałem koszulkę i podniosłem się z miękkiego łóżka. Wziąłem kluczyki od samochodu i płaszcz leżący na fotelu. Nie patrzyłem na nią, jednak czułem wzrok Nicole na sobie.
     - Dokąd idziesz?! - poderwała się z miejsca i stanęła przede mną, zagradzając drogę do drzwi. Popatrzyłem na nią z politowaniem, łapiąc za biodra odsunąłem w bok. - pogadajmy... - westchnęła, a ton głosu przybrał zupełnie inną, łagodną barwę. Nie potrafiłem odmówić. Wystarczyło, że spojrzałem na jej słodką buzię, a moje serce miękło. Cofnąłem się do tyłu i usiadłem z powrotem na miękkim materacu. Nicole usiadła obok. - przepraszam. - szepnęła. Podniosła z podłogi swoje dżinsy i włożyła na nogi.
     - Powiedz mi co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
     - Nie. Ja po prostu nie chcę żałować.
     - Czego? - nie odpowiadała. Wymieniliśmy spojrzenia w lustrze.
     - Boję się, że po wszystkim znikniesz.
     - Nie zniknę. - powiedziałem będąc zupełnie zdezorientowany. Zaskoczyła mnie. Patrzyła na mój profil, a jej mała dłoń spoczęła na moim udzie. Nie widziałem jak mam interpretować zachowanie niebieskookiej. Nie mówiłem już nic, tylko opadłem plecami na dużą powierzchnię łóżka.


*


      Nie umiałem rozgryźć tej pięknej istoty leżącej obok mnie. Leżeliśmy na wznak - tylko nasze głowy były odwrócone do siebie. Wpatrywałem się w jej twarz, a ona z pełną powagą robiła to samo. Ta dziewczyna wzbudzała we mnie tyle emocji, co nikt. Od pełni szczęścia, do maksymalnego zdenerwowania. Była inna niż dziewczyny, z którymi do tej pory się spotykałem. Nawet nie miałem pojęcia do czego mógłbym ją porównać. Jedyne co przychodziło do mojej głowy to pogoda, wiem trochę banalne, ale naprawdę tak było - potrafiła zmienić się w sekundzie. Ze słodkiego aniołka przeradzała się w ostrą dziewczynę, do której lepiej było nie zbliżać się bez jakiegoś narzędzia, którym można się obronić. Żadna z moich dziewczyn, nie zrobiła mi awantury na początku naszej znajomości, bojąc się, że zostanie skreślona, a ona? Ona jakby miała wyrąbane na to czy będę, czy też nie; wszystko jedno, nie ten to inny. Przeróżne myśli kłębiły się w mojej głowie, nie były one zbyt miłe. Nie chciałem myśleć o Nicole źle. Widziałem w niej obiekt pożądania przez wielu facetów, nie dopuszczałem do siebie myśli, że na przykład jutro mogłaby być z kimś innym. Patrząc na jej twarz, która wyglądała tak niewinnie, zastanawiałem się ile mężczyzn przede mną ją dotykało. Z iloma spała, czy była w związku. Ciekawiło mnie wszystko. Niepewnie dotknąłem delikatnej skóry na wierzchu jej dłoni, nie widząc sprzeciwu splotłem nasze palce ze sobą.
      - Nicole... - nie mogłem dusić tego dłużej w sobie, moje myśli nie dawały mi spokoju. - miałaś kogoś? - zapytałem, a ona zrobiła zdziwioną minę. Nie odpowiadała, wciąż patrzyła na mnie. Przytaknęła, a ja poczułem ucisk w żołądku.
      - Trzy lata. - powiedziała bez żadnych emocji. - w sierpniu się rozstaliśmy.
      - Mhm.
      - I nie, nie miałam nikogo po Martinie. - wyprzedziła moje pytanie. Nie wiem czemu, ale poczułem ogromną ulgę. - ale tak, spałam w międzyczasie z innymi. Nie trzeba być w związku żeby uprawiać seks. - kolejna odpowiedź nie wyrażająca żadnych emocji. Była zimna. Nie chciałem tego słuchać. W pewien sposób bolały mnie te słowa. Obraz niewinnej dziewczyny, który stworzyłem sobie w głowie nagle się rozpadł. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. - dlaczego nic nie mówisz? - zapytała, przekręcając się na brzuch, a głowę podparła rękami.
      - Będę się zbierał. - usiadłem na brzegu łóżka, a jej ostatnie słowa odbijały się echem w mojej głowie.
      - Dlaczego? Jesteś zły?
      - Nie. O co? - nie byłem zły, byłem wściekły na nią, na siebie, ale nie przyznawałem się. Nie miałem prawa być zazdrosny, ani zdenerwowany. Jednak męska duma była silniejsza, od racjonalnego myślenia. Mimo, że teoretycznie nie powinienem czuć się oszukany, czy zdradzony, tak się czułem. Delikatne ukłucie w sercu. Przecież nie byliśmy dla siebie nikim ważnym. Znajomi, po prostu. Nagle poczułem jak ręce Nicole oplatają mnie w pasie, a ona sama wtulała się w moje plecy. Przymknąłem powieki, starając się spokojnie oddychać. Sparaliżowało mnie. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu, czułem do niej pewny dystans po tych słowach. Przecież tak samo mogła postępować z każdym innym facetem. Wzdrygnąłem się czując gorący oddech na swoim karku, składała drobne pocałunki za moim prawym uchem. Obserwowałem ją w odbiciu lustra, jednak nie trwało to długo. Mój mózg zaczynał mnie wkurwiać. Dlaczego nie potrafił odpuścić, tylko pokazywał mi przeróżne sceny z Nicole i jakimiś przypadkowymi mężczyznami? Męczyłem się.
      - Przestań. - szepnąłem. - zostaw mnie.
      - Harry, co się dzieje? - jej drobne dłonie wciąż spoczywały na moim brzuchu. - dalej się gniewasz o to, że tak na Ciebie naskoczyłam? - nie dawała za wygraną. Zupełnie jak Louis. Nie odpowiadałem. - to nie jest tak, że nie chciałam iść z Tobą do łóżka, bo mi się nie podobasz, czy coś. Ale wydaję mi się, że jeszcze za wcześnie. No przepraszam. - co?! Co za hipokrytka! Jak mogła powiedzieć coś takiego, skoro chwilę temu z jej ust padły zupełnie inne słowa na temat seksu. Pokręciłem głową i odwróciłem się w stronę brunetki. Jej błękitne oczy wpatrzone były w moje.
      - Czy Ty siebie słyszysz? - zapytałem z drwiną w głosie.
      - Nie rozumiem? - popatrzyła na mnie pytająco, a ja z ironicznym uśmiechem na twarzy, wstałem z łóżka. - Harry, kurwa, powiedz o co Ci chodzi? Czemu się tak zachowujesz?
     - O nic. Będzie lepiej jak pójdę. Mógłbym powiedzieć o dwa słowa za dużo, a nie chcę, bo po co? - stałem na wprost niej.
     - No zostań. Jutro wracam do domu i nie wiem kiedy się zobaczymy. - całkowicie zignorowała moje słowa. Może to i dobrze, nie miałem ochoty na kłótnie. - prooooszę. - przysunęła się do mnie i pociągnęła w swoją stronę. - zostań. Poleż ze mną.
     - Nie. - trzymała mocno mój nadgarstek i patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. - nie rób takiej miny. Nie zostanę. Nie chcę. - ciągnęła mnie wolno do siebie. - Nicole, no proszę. - poddałem się, znowu. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy moje ciało spoczęło obok jej. Podpierała się na łokciach będąc blisko mojego boku.
     - Będziesz tęsknić? - zapytała ot tak. Irytowało mnie jej zachowanie jak gdyby nic się nie stało.
     - Nie zadawaj takich pytań.
     - Spoko. - wzruszyła ramionami i położyła się na moim torsie. Niepewnie objąłem jej ciało ręką i przycisnąłem do siebie. Głaskałem plecy Nicole, czując nieregularne oddechy dziewczyny. Wpatrywałem się w biały sufit i myślałem o całym dzisiejszym popołudniu. Też byłem hipokrytą. Najpierw byłem na nią wściekły, a później dałem się omamić. - śpisz? - zapytałem cicho. Nie usłyszałem odpowiedzi. Zerknąłem na twarz brunetki. Spała. Jej palce wcześniej mocno trzymające skrawek mojej koszulki, teraz rozluźniły się. Oddech stał się spokojny. Powoli zsunąłem z siebie śpiącą dziewczynę. Ułożyłem ją na materacu - na szczęście udało mi się jej nie obudzić. Podniosłem się z łóżka, ubrałem płaszcz, po czym przykryłem jej wątłe ciało kołdrą. Odgarnąłem jasnobrązowe włosy z twarzy Nicole i nachylając się, pocałowałem ją w czoło. Przejechałem palcami po jej jasnym, ciepłym policzku, a moje serce próbowało się wyrwać z klatki piersiowej. Wypuściłem powietrze z ust, gdy stałem przy drzwiach i trzymałem klamkę. Spojrzałem po raz ostatni na Nicole - śpiąc spokojnie, znowu była moim aniołem. Zacisnąłem powieki, przygryzając dolną wargę. Nacisnąłem na klamkę i wyszedłem. Uciekłem jak tchórz, ale nie miałem innego wyjścia.


~ ze strony Nicole~



     Jedna łza spłynęła po policzku, gdy moja dłoń przejechała po prawej stronie łóżka. Miejsce, gdzie wcześniej leżał Harry było już zimne. Zostawił mnie. Pokój już dawno ogarnęła ciemność. Wiktorii wciąż nie było. Wtuliłam się w poduszkę na której leżał chłopak, próbując poczuć chociaż na chwilę jego zapach. Zaciągnęłam się mocno i do moich nozdrzy doszły ledwo wyczuwalne perfumy. Nie byłam głupia i doskonale zdawałam sobie sprawę skąd ta nagła zmiana Harry'ego względem mnie. Nie miałam zamiaru mu się tłumaczyć ze swojego życia. Było moje, więc mogłam robić co chciałam, a on nie mógł się złościć na mnie z powodu tego, że sypiałam z innymi mężczyznami. Nie należałam do niego. Prawie go nie znałam, a nasza relacja nie była jeszcze na takim etapie, że mógłby robić mi jakiekolwiek wyrzuty i mieć pretensje. Sam pewnie nie był lepszy. Był nie fair. Wiedziałam, że swoimi słowami uraziłam jego męskie ego, ale nie chciałam też kłamać i udawać świętej, bo taka nie byłam. Nagle poczułam złość, ale nie zmieniało to faktu, że nadal byłam smutna, a żal wypełniał moje wnętrze.
Zmrużyłam oczy, pod wpływem zapalonego światła. Przeciągnęłam kołdrę na głowę i usłyszałam jak Wiki wchodzi głębiej do pokoju. Po chwili usłyszałam głos przyjaciółki.
      - Śpisz?
      - Nie. - odezwałam się spod kołdry. - gdzie tak długo byłaś? - Wiktoria pociągnęła kołdrę w dół, ściągając ją ze mnie i usiadła.
      - Płakałaś? - zapytała, przyglądając się mojej twarzy.
      - Nie, a co?
      - Masz takie zaszklone oczy.
      - Nie płakałam. - jak najszybciej zmieniłam temat, chcąc uniknąć wszelkich pytań ze strony mojej siostry. - jak było z Liam'em? - wyszczerzyłam się, a w karmelowych oczach blondynki pojawiły się radosne iskierki.
      - Ach, zajebiście. Byliśmy na obiedzie, pierwszy raz jadłam sushi, ohyda. - skrzywiła się, na co z moich ust wydobył się śmiech. - ale oczywiście udałam, że mi smakuje.
      - Ty jesteś głupia.
      - No słuchaaaaaj. - pokiwałam głową robiąc poważną minę. Mogłabym zostać aktorką, bo idealnie udawało mi się ukryć smutek i mimo tego, że miałam Harry'ego w głowie z uwagą słuchałam szczęśliwej przyjaciółki. - Liam wynajął całą salę w kinie i oglądaliśmy Grown Ups 2. Później pojechaliśmy do niego i ogólnie dużo rozmawialiśmy. Ale... - przerwała i zerknęła na mnie. - nie pocałował mnie ani razu, chociaż ja tak bardzo chciałam. - zaśmiałam się ponownie.
      - Wariatka! - Wiki spojrzała na mnie rozmarzonymi oczami i opadła obok na łóżku.
      - Harry się odzywał? - na dźwięk jego imienia poczułam ucisk w żołądku, a moja twarz posmutniała.
      - Nie. - odpowiedziałam szybko, próbując przywrócić swoje zachowanie do tego z przed chwili. - trzeba się pakować. Jutro musimy być wcześnie na lotnisku. Wstawaj. - zerwałam się na równe nogi i chcąc uniknąć konfrontacji z przyjaciółką, udałam się do łazienki.



*


      Minęły trzy tygodnie. Harry cały ten czas znowu milczał, ale tym razem nie próbowałam się do niego dodzwonić, nie napisałam też ani jednego sms'a. Nie miałam zamiaru płaszczyć się przed nim. Już raz się starałam. To ja pokazałam mu, że mi zależy przylatując na jego urodziny i teraz kolejny krok należał do niego, ale swoim lekceważącym zachowaniem dokładnie dał mi do zrozumienia, że nic go nie obchodzę, że dla niego byłam tylko jednorazową przygodą. Nawet nie wyjaśniliśmy sobie niczego. Trudno. Musiałam zapomnieć i całkiem dobrze mi szło. Od powrotu z Londynu nie miałam czasu na myślenie o Harry'm. Nie narzekałam na nudę, moje życie wróciło do normy. Ledwo przyjechałam, a już musiałam planować kolejny lot i pod koniec tygodnia na nowo pakować. W domu byłam przez parę dni, nie zdążyłam się dobrze nacieszyć mamą, bratem i przyjaciółmi. Musiałam tak zagospodarować swój czas, by mieć go dla każdego, ale jak zwykle nie udało się wszystkiego pogodzić - zbyt wiele rzeczy do zrobienia a za mało czasu na zrealizowanie ich.
      Już dwa tygodnie byłam w Nowym Jorku. Za mną były dwie sesje zdjęciowe dla Gucci'ego, gdzie zostałam twarzą nowych perfum i dla jednej z sieciówek, znanej na całym świecie - Zary. Były to intensywne i pracowite dwa tygodnie. Nieprzespane noce, wstawanie nad ranem i jechanie do studia na sesję. W międzyczasie przygotowania do wielkiego pokazu. Mimo zmęczenia, które nie opuszczało mnie od paru dni, byłam zadowolona z efektów mojej pracy. To był mój świat, który kochałam i przyzwyczaiłam się do takiego życia.
Przede mną dzisiejszy pokaz u Valentino. Musieliśmy się jak najszybciej dostać do hali, w której miał się odbyć. Byliśmy spóźnieni. Oczywiście zostałam obarczona całą winą. Zostały jeszcze ostatnie przymiarki i dwie próby. Szłam ze wściekłym na mnie Alex'em przez Times Square, gdzie na jednym z wysokich wieżowców zobaczyłam swoją twarz. Uśmiechnęłam się pod nosem z satysfakcją, nie zwracając uwagi na mojego menadżera, który ponaglał mnie, stojąc przy tak bardzo charakterystycznej dla Nowego Jorku, żółtej taksówce.
      - Nicole, kurwa, wiesz, że Cię kocham, ale ogarnij się! - usłyszałam ostry głos Alex'a. - masz być dzisiaj najlepsza.
      - I będę. - odparłam beznamiętnie, patrząc za szybę.


      Weszłam za Alex'em do dużej hali, gdzie miał odbyć się pokaz. Było głośno, wszędzie biegali jacyś ludzie, wysokie dziewczyny stały na podestach, a obok nich kręciły się krawcowe, które sprawdzały czy stroje dobrze leżą, lub czy nie trzeba czegoś poprawić. Atmosfera była nerwowa. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wszyscy się tak stresują, czym? Rozglądałam się dookoła, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam mężczyznę w moim wzroście. Przedstawił się i zabrał mnie do pomieszczenia, gdzie czekał Alex i makijażystki. Usiadłam na stalowym krześle przed lustrem. Rudowłosa dziewczyna od razu zabrała się do swojej pracy. Spięła mi włosy i przygotowała moją twarz do zrobienia odpowiedniego makijażu. Poprosiłam Alex'a o kubek mocnej kawy, bo nie wolno mi było już niczego zjeść przed pokazem. Kiedy moje usta zamoczyły się w prawie czarnym, gorącym płynie, usłyszałam za sobą piskliwy głos. Niska kobieta ponaglała wizażystkę, by kończyła swoje dzieło na mojej twarzy, chcąc zrobić porządek z moimi włosami. Wokół mnie stało troje ludzi, każdy robił coś przy moich włosach i twarzy. Nie denerwowałam się.  Od czasu do czasu popijałam swoją kawę, by nabrać sił. Gotowa, podeszłam do grupki dziewczyn stojących za kulisami i czekałam na swoją kolej. Niektóre z nich znałam, a inne dopiero widziałam pierwszy raz na oczy. Były zestresowane, więc domyśliłam się, że są nowe. Porozmawiałam z nimi chwilę, udzieliłam kilku rad, by uspokoić je trochę.
      - Dobra, teraz Ty, idziesz! - powiedział wysoki brunet, który koordynował wszystkim co działo się za kulisami i nerwowo wskazał ręką na pustą przestrzeń przede mną. Nie musiał tego robić, bo doskonale wiedziałam kiedy muszę wyjść. Z podniesioną głową stanęłam na środku wybiegu, po czym w trzynastocentymetrowych koturnach zaczęłam twardo iść po białej, wypolerowanej posadzce. Błyski fleszy, oraz twarze wszystkich obecnych na sali skupione były tylko na mnie. Kochałam być w centrum uwagi. Wsłuchując się w głośną muzykę, swobodnie szłam przed siebie.



     * 


      - Hej, Ty jesteś Nicole! TA Nicole! - zagadnęła mnie wysoka brunetka, kiedy ściągałam buty ze stóp. Spojrzałam na nią pytająco, gdy stała przy moim krześle. - uwielbiam Cię! Zawsze chciałam Cię poznać! - mówiła podekscytowana, a wyraz mojej twarzy ani na moment się nie zmienił. - em, jestem Alexis. - wyciągnęła w moim kierunku dłoń.
     - Nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłam, ale miło mi. - odparłam, czując się osaczona przez dziewczynę.
     - No jak to nie wiesz? Jesteś autorytetem wielu modelek! Podziwiam Cię. - nie miałam pojęcia o czym ona mówi. Przyglądałam się dziewczynie z ogromnym zdziwieniem. Była ładna. Wyglądała na młodszą ode mnie, jednak zapewne była wyższa o jakieś cztery centymetry. Jej nogi wydawały się być jeszcze dłuższe przez wysokie obcasy. Ciemne, proste włosy z przedziałkiem na środku sięgające do ramion, okrajały jej twarz po bokach. Pełne, czerwone usta, wygięte były w szczerym uśmiechu, a w piwnych oczach odbijało się jasne światło, idealne, grube brwi odznaczały się od jej lekko pomalowanych oczu, mocno zaznaczona szczęka i kości policzkowe.
       - Nie przesadzaj. - wstałam z krzesła, mijając dziewczynę i podeszłam do stojaka z ubraniami, ściągając z niego swoją skórzaną kurtkę.
       - Idziesz na imprezę? - usłyszałam za sobą ten sam głos. Co ta dziewczyna się mnie tak uczepiła. - pomyślałam. Stanęłam na przeciwko niej i podniosłam swój wzrok na nią. Ja przy moim wzroście metr 75, wyglądałam teraz na niską, gdy ona w obcasach miała ponad 186 centymetrów wzrostu. Wyjrzałam zza jej ramienia i zobaczyłam idącego w naszą stronę Alex'a.
       - To co, spadamy do hotelu, czy idziesz gdzieś? - zapytał, po czym przedstawił się brunetce.
       - A która godzina?
       - Prawie wpół do dwunastej.
       - No chodź na imprezę. - wtrąciła się dziewczyna, której imienia zapomniałam.
       - Jedź. Ja pojadę do hotelu, bo padam na pysk. - Alex ucałował mnie w policzek. - tylko nie upij się i wróć rano do hotelu. - trzymając mnie za ramiona, mówił jak mój ojciec. Chociaż nie, mój ojciec nigdy nie powiedziałby w taki sposób. Raczej kazałby mi wrócić przed pierwszą do domu, a za spóźnienie, dostałabym niezły ochrzan.
       - Dooobrze. - zaśmiałam się.
       - Bawcie się dobrze! - rzucił na odchodne i zniknął za drzwiami zostawiając mnie samą z wysoką brunetką, która przyglądała się każdemu mojemu ruchowi. Czułam na sobie jej wzrok, który sprawiał, że zaczęłam się krępować. Odwróciłam głowę w bok pesząc przy tym dziewczynę.
      Potrzebowałam grubej imprezy. Ostatni raz w klubie byłam podczas wizyty w Londynie, później nie miałam na to czasu. Postanowiłam, że dzisiejszej nocy odbiję sobie długi miesiąc przerwy.
       - Poczekaj, przebiorę się. - powiedziałam ściągając z siebie sukienkę, którą miałam podczas ostatniego wyjścia na wybieg. Założyłam czarne rurki, które idealnie opinały moje pośladki, obcisłą, białą bluzkę z dużym dekoltem, odsłaniającą mój płaski brzuch i czarną skórę. Na stopy włożyłam czarne koturny i wzięłam torbę z kanapy.
      - Palisz? - zapytała.
      - Czasem. - odpowiedziałam nie zwracając uwagi na brunetkę i kontynuowałam poszukiwanie iPhone'a w dużej torbie.
      - Ale nie chodzi o papierosy... - spojrzała wymownie na mnie i wyciągnęła z małej torebki jointa. Popatrzyłam na nią spod wachlarza moich długich rzęs, a ona kiwnęła głową mając na twarzy zawadiacki uśmiech. Obserwowałam co robi - wsadziła między czerwone wargi biały rulonik i odpalając go, wbijała swój wzrok w moją twarz. Przymknęła powieki zaciągając się mocno. Podeszła do mnie, trzymając dym w ustach. Odległość między nami była znikoma, nasze ciała prawie stykały się ze sobą. Dziewczyna przybliżyła twarz do mojej, rozchylając wargi. Przechyliłam głowę w bok, tym samym pozwalając wpuścić dym do ust. Brunetka wykorzystała moment i delikatnie musnęła swoimi ustami mojej dolnej wargi.
      - Możesz powtórzyć swoje imię? - szepnęłam, gdy nasze nosy się dotykały. Wymieniłyśmy spojrzenia, a brunetka ponownie zaciągnęła się jointem, owiewając moją twarz dymem.
       - Alexis.



~*~


Hejoszka! Będąc chora przesiedziałam cały dzisiejszy, a raczej wczorajszy, dzień - biorąc pod uwagę godzinę, która wyświetla się na moim laptopie - w łóżku, zamiast uczyć się na kolejne egzaminy napisałam kolejne dwa rozdziały i jednym już postanowiłam się z Wami podzielić. ;-D Mam nadzieję, że się podobał! 
+ Misie, dziękuję za WSPANIAŁE komentarze! Nie spodziewałam się tego, że ktokolwiek czytając moje wypociny, mógłby poczuć się jakby czytał książkę. Dla mnie to jest ogromny komplement! Hm... może po skończeniu tego opowiadania, wydam je, haha.
Uwielbiam Was wszystkich. x


Harry tak bardzo ucieszony, bo Wasze miłe komentarze. <3

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Chapter 7. All I want is the taste that your lips allow.

~ ze strony Harry'ego ~


      Ziewnąłem przeciągle i otworzyłem leniwie swoje powieki. Miałem wrażenie, że za chwilę rozsadzi mi głowę. Zdecydowanie za dużo wypiłem. Nigdy więcej ! - powiedziałem w myślach. Wyciągnąłem lewą rękę spod ciepłej kołdry i wychyliłem się lekko, chcąc znaleźć na podłodze swojego iPhone'a. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem buty, które z pewnością nie należały do mnie. Para obcasów leżała obok moich porozrzucanych ciuchów. Zdezorientowany rozejrzałem się po sypialni - na fotelu leżał płaszcz, który też nie był mój. Złapałem szlufkę od spodni i przyciągnąłem je do siebie, starając się wyciągnąć z kieszeni telefon. Zerknąłem na zegarek w moim iPhone, było dwadzieścia po czternastej. Ku mojemu zdziwieniu razem ze spodniami przyciągnąłem białą, koronkową bardotkę. Podniosłem biustonosz i przyjrzałem mu się - nie pamiętam żebym go komukolwiek ściągał. O co tu do cholery chodzi? - zadawałem sam sobie to pytanie. Spojrzałem za siebie widząc jak szara kołdra co jakiś czas unosi się i opada. Przełknąłem głośno ślinę, bojąc się sprawdzić kto znajdował się pod pościelą. Na szybko, usilnie próbowałem przypomnieć sobie z kim wróciłem dzisiaj w nocy, jednak moja pamięć sięgała tylko do momentu, w którym trzymałem Nicole na kolanach. Właśnie Nicole! - krzyknąłem w myślach - Boże, oby pod tą kołdrą była ona. Ostrożnie przysunąłem się bliżej, a będąc już wystarczająco blisko osoby, która spała w moim łóżku, podparłem się na łokciu i wychyliłem głowę. Kiedy nic nie widziałem, prawą ręką delikatnie odsunąłem ciemny materiał, w duchu modląc się, żeby dziewczyna nie okazała się jakąś maszkarą. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłem spokojnie śpiącą Niki. Odchyliłem najdelikatniej jak tylko potrafiłem kołdrę, by sprawdzić czy jesteśmy nadzy. Westchnąłem zawiedziony widząc na sobie bokserki, a na Nicole moją koszulkę. Z powrotem położyłem głowę na poduszce, wciąż będąc bardzo blisko dziewczyny. Gdy już wiedziałem, że to ona chciałem być jak najbliżej niej. Uśmiechnąłem się pod nosem i delikatnie dotknąłem jej odkrytego ramienia. Nie mogłem spuścić z niej wzroku. Długie, ciemne włosy, rozrzucone były na całej powierzchni poduszki, jej pełne, malinowe usta byłe lekko rozchylone, a długie, gęste rzęsy spoczywały na jej jasnych policzkach - wyglądała jak anioł. Była nim. Leżąc obok i obserwując słodko śpiącą Nicole, próbowałem odtworzyć wydarzenia z dzisiejszej nocy. Jak to się stało, że znalazłem się z nią w moim łóżku? Przypomniało mi się jak wypatrzyłem ją, tańczącą w tłumie, jak razem z jej koleżanką piliśmy przy barze i jak się zdziwiłem, kiedy dowiedziałem się, że Zayn i Liam je znali. Pamiętam też, że strasznie się zdenerwowałem, gdy powiedzieli, że akcja, którą mieli na początku imprezy dotyczyła Nicole i jej przyjaciółki. Na samo wspomnienie, że jakiś napakowany koleś, mógł ją dotknąć, przygryzłem dolną wargę i mimowolnie zacisnąłem pięści. Jakbym go dorwał, nic by z gościa nie zostało! Szczególną uwagę zwróciłem na ręce dziewczyny, które leżały na poduszce, obok jej głowy. Na obydwu nadgarstkach Nicole, zauważyłem czerwone, odciśnięte plamy. Wkurwiłem się. Nie mogłem sobie wyobrazić jak można było chcieć skrzywdzić taką niewinną istotę.
Nagle poczułem jak zaczyna się wiercić i przysuwać kołdrę do swojego ciała, tym samym ściągając ją ze mnie. Zawinęła się w kołdrę, gdzie widać było tylko jej zamknięte powieki i czoło, na które opadały kosmyki jasnobrązowych włosów. Chwilę później popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami, otoczonymi wachlarzem czarnych, długich rzęs. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
     - Dzień dobry, Naleśniku. - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - tak się zawinęłaś w tą kołdrę, że wyglądasz jak naleśnik. Ach, whatever. - machnąłem ręką. Byłem idiotą. Nie miałem pojęcia jak zadać pytanie czy ze sobą spaliśmy.
     - Która godzina? - zapytała ochrypłym głosem.
     - Dochodzi piętnasta. - odparłem, na co ona westchnęła i ponownie przymknęła powieki.
     Chociaż czułem ogromną potrzebę pójścia do toalety, powstrzymywałem się. Bałem się, że kiedy zniknę za drzwiami do łazienki, Nicole pójdzie, a tego nie chciałem. To mogła być moja jedyna szansa, by pobyć z nią, sam na sam i to jeszcze w moim łóżku - postanowiłem, że wykorzystam tą okazję. Obróciłem się na lewy bok, żeby być na przeciwko Niki, podłożyłem sobie jedną rękę pod głowę, a drugą próbowałem zabrać jej chociażby kawałek kołdry. Nie mówiła nic, tylko sama złapała za jeden róg i okryła moje ciało ciemnym materiałem. Widziałem, że wcześniej przyglądała się moim tatuażom i podobało mi się, w jaki sposób na nie patrzyła. Leżeliśmy w ciszy, pod jedną kołdrą, odwróceni twarzami do siebie - nasze oddechy mieszały się ze sobą. Co jakiś czas posyłałem Nicole delikatny uśmiech, a ona za każdym razem spuszczała wzrok na dół, sprawiając, że była jeszcze słodsza.
     - Nicole... - zacząłem niepewnie - czy my... no wiesz... - nie mówiła nic, patrzyła na mnie, a z jej twarzy nie potrafiłem odczytać żadnych emocji - no wiesz... czy my zrobiliśmy TO? - wydusiłem. Zaśmiała się, a ja poczułem się jakby ktoś dał mi w twarz. Zrobiłem z siebie idiotę.
     - Nie, nie uprawialiśmy seksu, jeżeli o to Ci chodzi. Masz problem z nazywaniem rzeczy po imieniu? - mówiła przez śmiech, a ja czułem jak moje policzki płonęły ze wstydu. Pierwszy raz zawstydziłem się przy dziewczynie i nie potrafiłem ukryć tego. Nie umiejąc zapanować nad swoim wstydem, szybko przekręciłem się na brzuch, chowając twarz w poduszce. Zerknąłem jednym okiem na dziewczynę, która wciąż leżała w tej samej pozycji i przyglądała mi się, mając na ustach cwany uśmieszek.
     - Oj no, przestań. - poczułem jak smukłe palce Nicole zaczynały wodzić wzdłuż moich pleców. Żołądek wywrócił się do góry nogami, gdy miejsce tuż przy moim boku, lekko się zapadło pod jej ciężarem. - Harry... - przymknąłem powieki, słysząc nad uchem ściszony głos Nicole. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. - nie obrażaj się. - wstrzymałem na moment oddech, czując usta Nicole na swoim ramieniu. Rany, co się ze mną dzieje?! - panikowałem; moje ciało nigdy nie reagowało w taki sposób na żadną dziewczynę. Wystarczyła jej obecność, a ja już zachowywałem się jak szczeniak, zupełnie nie panując nad sobą. Nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Role się odwróciły i teraz to ja milczałem. - ok, skoro nie chcesz nic mówić to idę. - powiedziała szybko i zaczęła podnosić się z łóżka. Nie mogłem pozwolić jej odejść. Podniosłem się i złapałem ją za biodra, przyciągając do siebie. Opadłem na materac, a Nicole wylądowała całą sobą na mnie.
      - Zwariowałeś?! - krzyknęła, siadając obok. Zaśmiałem się i rozłożyłem wygodnie na łóżku. - nie śmiej się tak. - zrobiła poważną minę, szturchając mnie w ramię. - idiota.
      - Przegięłaś! - udałem wkurzonego, chwytając dół koszulki, pociągnąłem ją do siebie. Chyba nie spodziewała się takiej reakcji, bo przylgnęła całym ciałem do mojego nagiego torsu. Uniosłem w górę brwi, a na twarzy pojawił się zawadiacki uśmieszek. - nie puszczę Cię teraz. - oplotłem ramionami jej drobne ciało, żeby nie miała możliwości ucieczki.
       - Nie chcę nigdzie iść. - powiedziała półgłosem, po czym musnęła moje wargi, zaskakując mnie tym.
       - Nazywasz mnie idiotą, a później całujesz? - wypaliłem bez namysłu.
       - Nie zabronisz mi. - stwierdziła. Miała mnie. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żebym powstrzymał ją przed pocałowaniem mnie. Owinąłem sobie wokół palca kosmyk włosów Nicole, który niesfornie opadał na czoło i zasłaniał przy tym oczy. Założyłem jej go za ucho, uśmiechając się. W końcu mogłem zobaczyć jej oczy, których kolor mógłbym porównać do koloru oceanu. Wymarzony poranek, a raczej wymarzone południe, bo przecież jeszcze tak niedawno chciałem ją mieć przy sobie, i teraz miałem.



~ ze strony Nicole ~

      Przyjeżdżając do Londynu, nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się z Harry'm w takiej sytuacji. Przecież miałam zamiar z nim tylko porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego zachowywał się w taki sposób przez ostatnie tygodnie, a nie lądować z nim w łóżku. Silne ramiona chłopaka trzymały mnie mocno. Nie protestowałam. Właśnie tego chciałam. Podpierając się o jego nagi tors, wpatrywałam się w zielone tęczówki. Chciałam wykorzystać okazje i zapytać o parę rzeczy Harry'ego, ale zamiast tego przysunęłam swoją twarz do jego żuchwy, zaczynając składać na niej pojedyncze całusy. Przechyliłam głowę w bok i przyssałam się do jego szyi. Czułam jak Harry mocniej oddychał, gdy lekko przygryzłam skórę, zostawiając na niej purpurowy ślad. Zerknęłam na chłopaka unosząc jedną brew ku górze. Patrzył na mnie i miałam wrażenie, że jest zdekoncentrowany. Przyjrzałam się jeszcze raz miejscu, w którym odciśnięte były moje zęby. Trochę przegięłam, na pewno musiało boleć. Żeby złagodzić ból, przejechałam palcem po wielkiej plamie na szyi Harry'ego, po czym złożyłam na niej delikatny pocałunek.
     - Uch, ale będzie malina. - zaśmiałam się, widząc swoje dzieło. Harry nie odezwał się ani słowem. Podciągnęłam się wyżej, by mieć łatwiejszy dostęp do jego twarzy. Drażniłam się z nim, specjalnie omijając usta, całowałam każdy milimetr jego ślicznej, chłopięcej twarzy. Nie wyglądał na dziewiętnaście lat. Gdybym nie wiedziała, które urodziny obchodził, pomyślałabym, że siedemnaste. Dłonie Harry'ego błądziły po moich plecach. Delikatnie musnęłam kącik jego ust, a on szybko odwrócił głowę i złączył nasze usta. Cwaniaczek! Zaczęłam zachłannie całować jego spierzchnięte wargi, a on pogłębiał pocałunek i ze zdwojoną siłą wpijał się w moje usta. Nasze języki toczyły ze sobą nieustanną walkę, ocierając się o siebie. Mój oddech znacznie przyspieszył, gdy poczułam chłodne ręce chłopaka na swojej skórze, które podciągały materiał koszulki wyżej, odsłaniając przy tym moje plecy. Harry złapał moje udo i ścisnął je. Odsunęłam się od niego na moment, by przenieść swoje pocałunki na jego klatkę piersiową. Całowałam jego tatuaże, palcami malując wzorki na umięśnionym brzuchu mojego Loczka. Był mój. W tamtej chwili był tylko mój. Jęknął, gdy moje usta zahaczyły o jego lewy sutek. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Harry miał lekko przymknięte oczy. Podobało mu się to co robiłam. Oparłam ręce po obu stronach jego ciała, a moje usta przylgnęły do opalonego brzucha. Wodziłam językiem po wyraźnie zaznaczonych mięśniach, zostawiając w zagłębieniach mokre ślady. Kiedy zorientowałam się, że zaczęłam posuwać się za daleko - przerwałam. Mimo tego, że pragnęłam Harry'ego, z wielkim trudem postanowiłam przyhamować. Nie chciałam wyjść na pierwszą lepszą. Nawet gdyby sytuacja miała się już nigdy nie powtórzyć, nie chciałam żeby Harry źle o mnie myślał. Znowu przylgnęłam do jego szyi i zostawiłam kolejny ślad, tym razem trochę niżej od poprzedniego. Ozdobiłam szyję Harry'ego paroma czerwonymi malinkami.
      - Wieczorem będziesz miał prześliczne, fioletowe siniaki. - powiedziałam będąc zadowolona z siebie, a Harry zaśmiał się ukazując urocze dołeczki w swoich policzkach.
     - Jesteś niemożliwa. I jak ja się teraz pokażę z taką szyją? - zapytał, udając zmartwionego wyglądem swojej szyi. Nie odpowiedziałam. Pozwoliłam się pocałować, po czym położyłam głowę na jego torsie i poczułam mocne bicie serca. Miałam wrażenie, że Harry był nieco zawiedziony obrotem akcji, wydawało mi się, że chciał czegoś więcej. Na wszystko przyjdzie czas - pomyślałam. Palce Harry'ego przesuwały się wzdłuż mojego kręgosłupa, przymknęłam powieki, wsłuchując się w szybkie uderzenia po lewej stronie jego klatki piersiowej.


*


      Nie miałam przy sobie żadnych ciuchów, prócz sukienki, którą miałam w nocy. Stałam w dużej kabinie prysznicowej próbując wyregulować temperaturę wody - albo leciała lodowata, albo gorąca. Byłam już nieźle wkurzona, gdy moja ostatnia próba skończyła się niepowodzeniem. Kurwa ! - przeklęłam pod nosem, wieszając na haczyku wmontowanym w ścianie, słuchawkę prysznicową. Musiałam się odświeżyć po wczorajszej imprezie, a jak miałam to zrobić, skoro nie potrafiłam ustawić tej cholernej temperatury.
      - Harry! - krzyknęłam głośno, owijając się szarym ręcznikiem. - Harry! - powtórzyłam, kiedy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Wyszłam z kabiny i udałam się w stronę drzwi. Złapałam za klamkę, po czym pchnęłam je do przodu. Łazienka Harry'ego znajdowała się w jego pokoju, więc od razu znalazłam się w środku. - nie słyszysz jak Cię wołam?! - zdenerwowana, wpatrywałam się w rozłożonego na łóżku bruneta, który bawił się telefonem. Leniwie podniósł na mnie swój wzrok i uśmiechnął się bezczelnie. - ta pieprzona woda...- jęknęłam. Harry nic nie powiedział, podniósł się z miejsca i poszedł za mną.
      - Gotowe. Po co te nerwy?
      - Dobra, dzięki. Idź już. - przewróciłam oczami i popchnęłam go w stronę wyjścia. Chłopak złapał się dwoma rękami za framugę i stanął w progu. Stanęłam przed nim, a on lustrował mnie wzrokiem. - co się tak gapisz? No idź.
      - Może będę Ci jeszcze do czegoś potrzebny? - pomachał zabawnie brwiami.
      - Wynocha! - zaśmiałam się, zamykając za sobą drzwi.

     Harry dał mi swoje ciuchy - szare spodnie dresowe, które musiałam związać mocno w pasie, bo były za luźne i granatową bluzę z kapturem. Nie wyglądałam korzystnie w za dużych ciuchach chłopaka, jednak jemu się podobało. Przerzuciłam włosy na lewą stronę i zaczęłam zbierać swoje rzeczy z podłogi. Złożyłam sukienkę, odkładając ją na fotel, gdzie leżał mój płaszcz, buty położyłam obok.
Było po siedemnastej kiedy zeszliśmy na dół. W salonie siedział Liam i Wiktoria, oglądając jakiś program w tv. Od razu zwrócili na nas uwagę, gdy przekroczyliśmy próg dużego pokoju. Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenie i ponownie przenieśli wzrok na nas.
     - No, no, no. Nie za długo się siedziało na górze? - odezwała się moja przyjaciółka, robiąc przy tym poważną minę. Wzruszyłam ramionami i poszłam za Harrym, który na ich widok kiwnął tylko głową i poszedł do kuchni. W tym domu każde pomieszczenie było duże. Stałam na środku białej kuchni, rozglądając się. Kwadratowe kafle na podłodze ułożone były w szachownice, białe szafki na wysoki połysk wisiały na ścianie, blaty w kolorze czarnym, mieniły się na srebrno, pod wpływem zapalonych lamp halogenowych. Urządzenie tej kuchni musiało być bardzo dobrze przemyślane, bo efekt końcowy był naprawdę fajny. Usiadłam na czarnym krześle barowym, stojącym obok wysokiej lady, która robiła za stół i przyglądałam się Harry'emu. Krzątał się po kuchni przygotowując jedzenie.
      - Eee... zrobisz mi kawę? - zapytałam nieśmiało, nie będąc do końca pewna, czy wziął też mnie pod uwagę.
      - Jasne. Tam jest ekspres. - wskazał na czarne urządzenie stojące na blacie.
      - Aha. - odparłam krótko, rozumiejąc o co mu chodziło. Zeskoczyłam z krzesła i minęłam chłopaka, zajętego robieniem kanapek. - a kubek? - powiedziałam oschle. Musiał zauważyć moje niezadowolenie, bo nagle odstąpił od wcześniejszego zajęcia i podszedł do mnie.
     - Usiądź, kobieto. Sam wszystko ogarnę. - oplótł rękami moją talię i zaprowadził z powrotem do krzesełka. Uniósł mnie lekko do góry i posadził na nim. - chwila, moment.
Przyglądałam się chłopakowi, który skupiony był na wykonywanych przez siebie czynnościach. Wyglądał słodko. Spodnie dresowe nisko opuszczone, wisiały w kroku, odsłaniając kawałek czarnych bokserek od Celvin'a Klein'a, a jego brązowe włosy były w nieładzie. Stał bokiem, kiedy zalewał kawę wrzątkiem. Bacznie obserwowałam każdy ruch. Podobały mi się tatuaże na jego umięśnionym ciele. Na lewym, pokaźnym bicepsie widniał duży statek i parę innych, mniejszych tatuaży. Na końcu języka miałam pytanie co one wszystkie oznaczają, ale powstrzymałam się. Mógłby pomyśleć, że jestem wścibska.
     - Proszę. - postawił przede mną kubek z pięknie pachnącą kawą i talerz pełen kolorowych kanapek, zajmując miejsce obok mnie na wysokim krześle. - smacznego.
     - Smacznego. - odpowiedziałam uśmiechając się i ugryzłam jedną kanapkę. - mmm, dobre!
     - Wiem. Jestem mistrzem w robieniu kanapek. - zaśmiał się słodko ukazując przy tym urocze dołeczki, które już uwielbiałam.
     - Skromny. - skomentowałam krótko i wzięłam kolejnego gryza.

    


     Całą drogę do hotelu, Wiktoria marudziła, żebym opowiedziała jej co robiłam z Harry'm w jego pokoju. Ale byłam nieugięta i nie powiedziałam ani słowa. Jej ciekawość i ciągłe dopytywanie doprowadzały mnie do szału, więc będąc już w naszym pokoju hotelowym, opowiedziałam wszystko, a ona z każdym moim słowem robiła większe oczy, jakby słyszała takie rzeczy ode mnie pierwszy raz. Przebrałam się w piżamę i położyłam w miękkim, dużym łóżku przykrywając się kołdrą pod sam nos; na łóżku obok, leżała Wiki. Obie leżałyśmy na wznak i wpatrywałyśmy się w sufit. Przyjaciółka odwróciła gwałtownie głowę w bok, spoglądając na mnie karmelowymi oczami.
     - Uwielbiam go. - zaczęła, a w jej głosie usłyszałam ekscytację. Wiedziałam, że chodzi o Liam'a. Zaśmiałam się widząc rozmarzoną twarz Wiki. - jest taki... taki idealny. Boże, Nicole!
     - Całowaliście się?
     - Nooo... - przekręciła się na bok i schowała głowę pod kołdrę. - było cudownie.
     - Domyślam się. Opowiadaj! - teraz to ja byłam ciekawa wszystkiego. Również położyłam się bokiem, by mieć Wiktorię na przeciwko siebie. Wychyliła głowę spod grubej kołdry, szczerząc się do mnie.
     - Ale żeby nie było! Tylko się całowaliśmy, nie spałam z nim, tzn. spałam u niego w łóżku.
     - Haha, Ty zgapiaro!
     - Skąd mogłam wiedzieć, że piętro wyżej śpisz ze Styles'em! - obie zaśmiałyśmy się głośno i jeszcze przez dobrą godzinę podekscytowane całą sytuacją, rozmawiałyśmy. Nie znałam zbyt dobrze Liam'a, prawdę mówiąc wcale go nie znałam. Zamieniłam z nim parę zdań i to wszystko, ale wydawał się być w porządku gościem, więc nie miałam powodów do obaw. Mówiłam do Wiki, a kiedy przed dłuższą chwilę milczała, podniosłam się na łokciach, by sprawdzić czy śpi, jej oddech był równomierny - usnęła. Wstałam i podeszłam do drzwi, przy których był wyłącznik światła - zgasiłam je i po omacku wróciłam do łóżka. Sięgnęłam dłonią na szafkę nocną i wzięłam z niej iPhone'a. Sprawdziłam godzinę - była 2:37. Uch, długo zeszło nam na rozmowie z Wiktorią. Mimo takiej godziny nie byłam zmęczona; pewnie dlatego, że spałam do późnego popołudnia. Sprawdzając Facebook'a, na ekranie wyskoczyło jedno powiadomienie - sms.




Uśmiechnęłam się pod nosem i patrzyłam na krótką treść. Jedno pojedyncze zdanie, a tak bardzo mnie ucieszyło. Rozłożyłam się wygodnie na łóżku i pospiesznie odpisałam.




No  co za kretyn! - fuknęłam w myślach i odłożyłam telefon na bok. Już nie odpowiedziałam na ostatnią wiadomość od niego. Niech sobie zbyt wiele nie wyobraża. - gadałam ze swoim głosem w głowie. Odwróciłam się na bok przykrywając się ciepłą kołdrą po same uszy i wpatrywałam się w okno na przeciwko mnie. Patrzyłam się na czarne niebo, na którym migały srebrzyste punkciki. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że miał rację - myślałam o nim przed snem. Przymknęłam powieki, a mój mózg momentalnie pokazał przed oczami zadowoloną twarz Harry'ego. Piękny. Idealny w każdym calu. Pokręciłam głową, na ustach wciąż mając szeroki uśmiech. Ułożyłam się wygodnie i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.


*


     Od godziny Wiktoria kręciła się po pokoju, budząc mnie przy tym. Przyglądałam się blondynce, jak owinięta ręcznikiem stoi przed lustrem i rozczesuje swoje długie włosy. Nie miałam pojęcia po co się szykuje. Zerknęłam na telefon, który leżał pod poduszką, chcąc sprawdzić godzinę. Dochodziło południe, a ona już była na nogach i przy okazji nie pozwoliła mi spać. 
      - Możesz mi powiedzieć co Ty robisz? - odezwałam się zachrypniętym głosem i oparłam na łokciach. Wiki spojrzała na mnie w lustrze posyłając mi pytające spojrzenie. - no wyobraź sobie, że już nie śpię, bo KTOŚ od godziny łazi po pokoju i się trzaska. 
      - No przepraszam, starałam się zachowywać jak najciszej. - powiedziała skruszona. Przewróciłam oczami i opadłam na poduszkę. 
      - To odpowiedz mi, gdzie się szykujesz od rana? 
      - Chciałam iść na zakupy i tak ogólnie... - ściemniała.
      - Wiki... nie umiesz kłamać. - podniosłam głowę, patrząc na nią z politowaniem. 
      - Dobra, już dobra! Nie patrz tak na mnie, okej?! - mówiła z uniesionymi rękami do góry. - idę z Liam'em na obiad.
      - Zaprosił Cię?! - podekscytowana aż usiadłam na łóżku. Od razu się obudziłam. 
      - Nie... ja go zaprosiłam. - wybuchnęłam śmiechem. - jaka Ty jesteś głupia! No nie wierzę!
      - Zamknij się! Tzn. zapytałam go co dzisiaj robi no i on powiedział, że w sumie nic, to ja na to, że całkiem fajnie, to idziemy coś zjeść... - przerwała robiąc kwaśną minę, a ja nie potrafiłam pohamować śmiechu. - i tak to jakoś wyszło...
      - Co Ty... - rzuciłam w nią poduszką i przerzuciłam swoje włosy na lewy bok. Bawiąc się końcówkami, zerkałam na zawstydzoną przyjaciółkę. - odważna jesteś. Ale to dobrze, wiesz! Przynajmniej próbujesz! Całe szczęście, że się zgodził... 
      - Och, wiem co chcesz powiedzieć, ale przymknij się. - rzuciła poddenerwowana i wstała z podłogi.
      - Misiu! Nie obrażaj się! - krzyknęłam, kiedy usłyszałam trzask drzwi do łazienki. - o której idziecie?!
      - O 14. - powiedziała dość wyraźnie i głośno, że usłyszałam ją będą w pokoju. Wstałam z łóżka i podeszłam do miejsca, gdzie leżała poduszka, którą chwilę temu rzuciłam w Wiki. Podniosłam ją i wróciłam z powrotem, układając się w miękkiej pościeli.


*

      
      Wiktorii nie było już trzecią godzinę. Napisałam jej sms'a jakieś piętnaście minut temu, ale nie odpisała, więc musiała być bardzo zajęta. Nie dobijałam się do niej więcej. Przy Liam'ie z pewnością nic złego się jej nie działo. Siedziałam sama w pokoju hotelowym i z nudów pakowałam powoli ciuchy do walizki. W tle cicho leciała piosenka Ed'a Sheeran'a - Give me love. Słuchałam tekstu piosenki i automatycznie składałam ubrania, wkładając je do dużej walizy, leżącej przede mną. Jutro wracałyśmy. Nie zbyt chciałam, ale nie miałam innego wyjścia. Za tydzień musiałam lecieć do Stanów - dwie sesje i jeden pokaz. A będąc już w USA postanowiłam, że przy okazji odwiedzę ojca, bo dawno u niego nie byłam. Ostatnio między mną a tatą relacje się pogorszyły. Zobaczył, że jesteśmy z David'em dorośli i świetnie sobie radzimy, więc cały swój czas poświęcił nowej rodzinie i swoim dwóm, młodszym od nas, córkom. Nie wiedziałam czy moja wizyta w jego domu go ucieszy, czy też odwrotnie - będzie raczej nieszczęśliwy z tego powodu, ale nie chciałam się nad tym długo rozwodzić. Co ma być to będzie - powiedziałam pod nosem wkładając sukienkę, którą miałam na sobie ostatnio w klubie. Na samo wspomnienie o tamtym wieczorze, uśmiechnęłam się, a przypominając sobie o nocy spędzonej z Loczkiem, moje serce zabiło mocniej. Tak bardzo kręcił mnie ten chłopak. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego iPhone'a. Przejechałam palcem po ekranie odblokowując go.
       - No halo. - odezwałam się obojętnym tonem, widząc na wyświetlaczu nazwę kontaktu. 
       - Co taka niemiła?! - usłyszałam po drugiej stronie. 
       - Nie jestem niemiła. Co chcesz? 
       - Chyba już nic. - oschła odpowiedź. 
       - Spoczi. - odpowiedziałam znowu z obojętnością.
       - Ok, będę za jakieś czterdzieści minut. - cisza. 


      Ubrana w obcisłe, ciemne dżinsy z dziurami i luźną, czerwoną koszulą w kratę, rozpiętą do połowy tak, że było widać kawałek mojego czarnego stanika, siedziałam na łóżku. W jednej ręce trzymałam lusterko, a w drugiej pędzel od pudru. Włosy miałam związane luźno, w całkowitym nieładzie na czubku głowy. Przejrzałam się w niewielkim lusterku, po czym stwierdzając, że jest całkiem dobrze, odłożyłam je na szafkę. Spojrzałam w stronę drzwi, gdy dotarło do mnie pukanie głośne pukanie. Doskonale wiedziałam kto to. Ostatni raz zerknęłam na siebie w lustrze na przeciwko i podniosłam się z miejsca, podchodząc do drzwi. 
      - Cześć. - starałam się ukryć rozbawienie, gdy usłyszałam jego niezadowolony ton. Spojrzał na mnie spod byka i wszedł dalej. Zamknęłam drzwi i stanęłam na środku pokoju z rękami założonymi na piersi, przyglądając się chłopakowi, który ściągał z siebie swój czarny płaszcz i rzuca na fotel. - co się tak gapisz? - nie wytrzymałam. Podeszłam szybkim krokiem do wysokiego chłopaka. Złapałam jego twarz w swoje dłonie, zaczynając łapczywie całować jego pełne usta. 



~*~


Helloł moje misie pysie! Po mojej długiej nieobecności jest! Końcówka pisana na szybko, więc jest niezbyt zadowalająca, ale JEST, a to najważniejsze! ;-D Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, bo nie chcę Was trzymać w niepewności, poza tym muszę Wam jakoś zrekompensować czas kiedy mnie nie było. Ale spoko, powoli ogarniam studia, btw. sesja mnie wykańcza i dlatego mniejszy przypływ weny. :c
Fajnie, cieszę się, że ktoś czyta moje wypociny! Wiecie ile dla mnie znaczą te wszystkie miłe komentarze, które od Was dostaję?! STRAAAAASZNIE DUŻO! Dziękuję i dobranoc. <3 Miliard buziaków ode mnie! 

O, patrzcie jaki słodziak! 

piątek, 17 stycznia 2014

Chapter 6. And follow me... - part two.

FLASHBACK:

     - Za dwa dni lecimy do Londynu. - oznajmiłam wchodząc do mieszkania Wiktorii, która zeszła mi z drogi, widząc moją poważną minę i zamknęła za mną drzwi.
     - Też się cieszę, że Cię widzę. - odparła ironicznie. Zauważając moją niewzruszoną twarz, Wiki teatralnie przewróciła oczami i posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie, ruszyła w stronę swojego pokoju, a ja za nią. - dobra, mów co znowu wymyśliłaś. Od razu mówię, że nie mam pieniędzy, ani czasu na jakiekolwiek wycieczki.
     - Iii? - wzruszyłam ramionami. Klapnęłam na dużym, miękkim łóżku nakrytym bladoróżową narzutą. Blondwłosa dziewczyna uniosła do góry lewą brew i wpatrywała się we mnie wyczekując dalszej odpowiedzi. - nie musisz mieć pieniędzy, wystarczy, że ja je mam. Zabukowałam już bilety i rano potwierdziłam rezerwację w hotelu. Nie obchodzi mnie Twoje zdanie. Pakujesz się i pojutrze lecimy.
     - Ty jesteś chyba niepoważna! - przyjaciółka pokręciła głową, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. - nie ma mowy, że przystanę na coś takiego. Nie będę miała Ci z czego oddać tych pieniędzy.
     - Skończ. Będziesz miała to mi oddasz, a jak nie to trudno. Nie zbiednieje. Proszę Cię, sama nie chcę lecieć. - zrobiłam słodką minę i zamrugałam powiekami. Wiktoria stała z rękami założonymi na piersi i opierała się o białą komodę. - och, rany! Muszę go zobaczyć, rozumiesz?! - nie wytrzymałam i w końcu wydusiłam z siebie powód, dla którego chciałam lecieć do Londynu.
     -  A Ty znowu o nim... - westchnęła wdrapując się na łóżko i oparła się o wezgłowie, prostując swoje chudziutkie nogi. - jeszcze nie zrozumiałaś, że koleś ma Cię w dupie?
     - No dobra, niech ma mnie w dupie, ale chcę żeby powiedział mi to prosto w twarz. Mnie się nie olewa, doskonale o tym wiesz. Chcę poznać powód dla którego to zrobił. - powiedziałam będąc już porządnie zdenerwowana. 
     - I co? Chcesz polecieć do Londynu i jak go znajdziesz? Pomyślałaś o tym? Przecież nawet nie wiesz gdzie mieszka. - och, czy ona zawsze musi mieć rację? Czasami nienawidzę jej za to. Zrobiłam kwaśną minę drapiąc się w tył głowy. - Nicole, przecież to nie ma sensu. - ciągnęła dalej.
     - Wiem, ale jak nie spróbuję to się nie przekonam. Nie zmienię zdania. Wszystko jest już załatwione. Moja mama zawiezie nas na lotnisko, o nic się nie martw. Będzie super. Jak go nie znajdziemy to pokażę Ci Londyn, pójdziemy na zakupy, a wieczorem się upijemy i ruszymy w miasto, pasuje? - powiedziałam za jednym razem i położyłam głowę na nogach Wiki.
     - Ech, pasuje... i tak nie puściłabym Cię samej. - powiedziała spokojnym tonem, głaskając mnie po włosach. Zadarłam lekko głowę w górę, by móc spojrzeć na przyjaciółkę i podziękowałam jej.


*


     Lot nie trwał długo, bo jakieś dwie godziny. Mimo wielkiego strachu przed lataniem, Wiktoria zniosła go całkiem w porządku, pomijając moją czerwoną i obolałą dłoń, którą mocno ściskała podczas startowania i lądowania. Nie miałam jej tego za złe i dzielnie znosiłam ból w lewej dłoni. 
Wsiadłyśmy do jednej z taksówek, które stały przed wejściem głównym na lotnisko. Uprzejmy kierowca schował nasze różowe walizki do bagażnika pytając dokąd chcemy jechać. Powiedziałam, że do hotelu Novotel, który znajdował się nieopodal Tamizy, Big Ben'a i parlamentu. Kierowca zerknął na nas w lusterku i kiwnął przytakująco głową. Było jeszcze wcześnie. Zegarek znajdujący się na radiu pokazywał godzinę 10:45.
    Jadąc ulicami Londynu głowa Wiktorii ruszała się na wszystkie strony. Usta miała ułożone w literę "o", a swoje karmelowe oczy szeroko otwarte - wyglądała przekomicznie. Kiedy zauważyła, że przyglądam się jej z rozbawieniem, dostałam kuksańca w bok i zaśmiałam się. Uwielbiałam ją. Nie traktowałam Wiki jak przyjaciółki, była dla mnie jak siostra. O każdej porze, nieważne czy w dzień, czy w nocy, mogłam do niej zadzwonić, czy przyjść, ot tak, wcześniej nie zapowiadając się. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, że nie miałaby dla mnie czasu i odmówiłaby mi czegokolwiek. Mieszkałyśmy w blokach na przeciwko siebie. Jej okno było na wprost mojego. Każdego wieczora, przed pójściem spać, machałyśmy sobie na dobranoc i posyłałyśmy buziaki. Później i tak przed zaśnięciem wymieniałyśmy jeszcze kilka sms'ów. Byłyśmy przy sobie zawsze, w złych i dobrych chwilach. Wszystko robiłyśmy razem - och, no ok, prawie wszystko. Miałyśmy ze sobą mnóstwo wspomnień i chwil, oraz tajemnice przed calutkim światem, o których tylko my wiedziałyśmy. Często zdarzało się, że w tym samym momencie mówiłyśmy dokładnie to samo, a czasami nie potrzebowałyśmy słów, by wiedzieć co druga ma na myśli. Dzieliłyśmy się wszystkim, ufałam jej bezgranicznie i wiedziałam, że ona też tak czuje, jeżeli chodzi o moją osobę. Chociaż różniłyśmy się od siebie, znalazłyśmy wspólny język i nasza przyjaźń wciąż trwa. W międzyczasie było kilka spięć, ale dałyśmy z nimi radę. Nie mogłabym długo bez niej wytrzymać. Była moją bratnią duszą. Nawet mieszkając w Stanach nie miałam takiej przyjaciółki. Moja mama do tej pory nie potrafiła zrozumieć tego fenomenu jaki razem tworzymy.

     Gdy zatrzymaliśmy się pod hotelem, zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłam w stronę szklanych drzwi. Zerknęłam za siebie, kiedy zorientowałam się, że Wiki nie idzie obok mnie. Przystanęłam przechylając głowę w bok i patrząc co robi moja przyjaciółka. - stała na wprost dużego budynku z głową podniesioną do góry i przyglądała mu się. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę hotelu. W recepcji odebrałam kartę do naszego pokoju i wjechałyśmy windą na ostatnie piętro. Jak tylko otworzyłam ciemne drzwi, Wiktoria pierwsza weszła do środka rozglądając się po pomieszczeniu, a ja ściągnęłam z siebie czarną parkę rzucając ją na beżowy fotel, stojący pod ścianą i położyłam się na wygodnym łóżku, rozkładając ręce na boki. Jak dobrze - powiedziałam w myślach przymykając powieki. Nie było mi dane odpocząć - poczułam jak łóżko lekko ugięło się pod ciężarem Wiki. 
     - Ten hotel jest zajebisty! Nigdy nie byłam w takim. Nawet nie chcę pytać ile kosztuje noc tutaj.
     - I dobrze, nie pytaj. - odparłam bezpłciowo, ani na chwilę nie otwierając zmęczonych oczu. Usłyszałam tylko jak wstaje ze swojego miejsca i poczułam jak materac wraca do swojego poprzedniego stanu. 
Wiktoria kręciła się po pokoju, gorączkowo szukając czegoś w swojej dużej walizce. Westchnęłam głośno i podparłam na łokciach, przyglądając się jej poszukiwaniom. Kiedy wreszcie znalazła ogromną kosmetyczkę, podniosła się z podłogi i ruszyła w kierunku swojego łóżka zabierając z niego biały ręcznik.
     - Idę się odświeżyć, a później wychodzimy. - nawet nie zapytała mnie o zdanie, czy mam ochotę, czy nie jestem zmęczona, po prostu oznajmiła, że wychodzimy i tyle. Wydałam z siebie głośny jęk i znowu opadłam na łóżko marudząc pod nosem, że nie mam siły. Wiki przekomarzała się ze mną, mówiąc, że przecież nie robiłam nic, co mogłoby mnie zmęczyć, ale sam fakt, że wstałam o siódmej rano wystarczył.

     Dzisiejszy dzień w Londynie zapowiadał się naprawdę ładnie. Przez chmury przebijało się słońce, a śnieg prześlicznie się mienił pod wpływem padających na niego promieni słonecznych. Stałam przy oknie i obserwowałam z góry co dzieje się na ulicy, jednak myślami byłam gdzieś daleko. Jak ja go znajdę? - to pytanie tkwiło w mojej głowie od momentu, gdy wysiadłam z samolotu. Musiałam uruchomić swoje kontakty. Co prawda nie miałam zbyt wielu wspólnych znajomych z Harry'm, ale miałam nadzieję, że ci, których znam pomogą mi. Wiktoria od godziny siedziała w łazience, podeszłam do drewnianych drzwi i zapukałam głośno. - żyjesz tam?! - zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko wyraźne "tak". Wyciągnęłam z torby iPhone'a i wybrałam jeden kontakt. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, a po chwili usłyszałam przyjazny głos dziewczyny:
     - Hejo! - powiedziałam, rozsiadając się na miękkim łóżku. 
     - No hej! Co za miłe zaskoczenie. Nicole, co słychać? 
     - Wszystko dobrze, tak myślę... - przerwałam zastanawiając się czy, aby na pewno tak jest. - a co u Ciebie? - zapytałam z grzeczności.
     - Super, jak zawsze, haha. Impreza dzisiaj! - powiedziała uradowana, a ja byłam pewna, że na jej twarzy gościł ogromny uśmiech.
     - Kelly, Ty imprezowiczko! - zaśmiałam się. 
     - Och, i kto to mówi!
     - Słuchaj, bo tak się składa, że jestem w Londynie. 
     - Cooo?! Jak to?! - w jej głosie dało się usłyszeć podekscytowanie.
     - Mam rozumieć, że się cieszysz. - stwierdziłam przez śmiech. Rozmawiając z Kelly szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy. 
     - Czyli co, melanżyk ze mną i znajomymi? 
     - Aaaa z miłą chęcią. - oparłam się o wezgłowie łóżka przyglądając swoim paznokciom, które pomalowane były na kolor miętowy. - ale najpierw potrzebuję Twojej pomocy. Przyleciałam, bo chciałabym się spotkać z Harry'm... 
     - Styles'em? - wydałam z siebie tylko ciche "mhm". - żaden problem! Dzisiaj ma urodziny i świetnie się składa, że impreza na którą Cię zabieram to jego impreza. - zatkało mnie. Wszystko nagle zaczęło układać się po mojej myśli, jednak trochę się zmartwiłam, bo szło zbyt łatwo. A zawsze, gdy tak jest coś się musi spieprzyć. 
      - Myślisz, że mogłabym przyjść bez zapowiedzi? Bo wiesz, nie chcę żeby się dowiedział. Niech to będzie niespodzianka. - usłyszałam po drugiej stronie jak Kelly mówi, że to ekstra pomysł i Harry na pewno będzie w wielkim szoku. No na pewno - pomyślałam.
      Umówiłam się z nią, że przyjadę prosto do klubu, jakoś przed 23. Chociaż Kelly namawiała mnie na to, żebym wcześniej przyjechała do domu Harry'ego, ja pozostawałam nieugięta i odmawiałam, kiedy za każdym razem starała się mnie bardziej zachęcić, mówiąc, że porozmawiamy na spokojnie, że poznam wszystkich i będzie po prostu wygodniej. Ale ja nie chciałam, moja podświadomość podpowiadała, że to nie jest dobry pomysł. Wtedy mogłabym na przykład zostać sama z NIM w jakimś pokoju, a obawiałam się konfrontacji sam na sam. Zdecydowanie bardziej odpowiadał mi zatłoczony klub, gdzie w razie czego będę mogła uciec pod byle pretekstem. Cholernie bałam się tego spotkania.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to mogłoby wyglądać, mój mózg nie podsyłał mi żadnych obrazów, a to dziwne, bo zazwyczaj moja wyobraźnia pracowała całkiem nieźle. Gdy wszystko było ustalone podzieliłam się tym z Wiktorią, którą oczywiście zamierzałam zabrać ze sobą. 

     Pokazywałam Wiktorii Londyn, w którym od razu się zakochała. Cały czas dziękowała mi, że ją tutaj zabrałam, a ja czułam się po prostu głupio za każdym razem słysząc od niej "dziękuję". Nie chciałam żeby dziękowała, dla mnie to był drobiazg i cieszyłam się, że mogłam sprawić taką radość swojej przyjaciółce. Wystarczyło, że spojrzałam na jej zadowoloną mordkę, a moja twarz mimowolnie się rozpromieniała. Nie potrzebowałam niczego więcej, byłam szczęśliwa, kiedy ona też była. Przez ten cały czas, kiedy byłyśmy na mieście nie myślałam, ani razu o nadchodzącym wieczorze, totalnie się rozluźniłam i skupiłam na Wiktorii, chcąc jej w tak krótkim czasie pokazać jak najwięcej ciekawych miejsc. Poszłyśmy na obiad, a później Wiki chciała iść do największego centrum handlowego w Londynie, o którym zdążyła wyczytać podczas lotu. Wiedziałam, że na początku będzie chciała tam pójść, a dopiero potem będzie mówić, żebym zabrała ją pod Big Ben, Buckingham i resztę miejsc, z których słynie stolica Wielkiej Brytanii. Cała Wiki. 



*


      - W co ja się ubiorę?! - chórem powiedziałyśmy z Wiktorią i wybuchnęłyśmy śmiechem. Wyciągnęłam z walizki białą, krótką sukienkę na grubych ramiączkach, z dosyć dużym dekoltem, która składała się z dwóch części - górę sukienki tworzył krótki top, a spódnica ledwo zasłaniała moje pośladki i była z wysokim stanem, wszystko to było powiązane ze sobą złotym łańcuszkiem, razem tworząc sukienkę. Naszykowałam też wysokie szpilki w kolorze nude. Zabrałam czystą bieliznę, ręcznik i udałam się do łazienki. Stanęłam na wprost wiszącego na ścianie lustra i spojrzałam w nie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że za niecałe trzy godziny stanę twarzą w twarz z Harry'm. Wypuściłam ze świstem powietrze z ust i postanowiłam się rozebrać. Stojąc pod prysznicem układałam zdania, które mogłabym powiedzieć chłopakowi, jednak chwilę później stwierdzałam, że są one beznadziejne. I tak w kółko. W końcu rozdrażniona wyszłam z kabiny i osuszyłam się puszystym ręcznikiem, po czym założyłam czystą bieliznę. Wyszłam z łazienki, zauważając jak moja przyjaciółka siedzi na podłodze z lusterkiem przed sobą i prostuje swoje długie, blond włosy. Spojrzała na mnie i zawadiacko poruszała brwiami - mała wariatka. 
Gotowe do wyjścia stanęłyśmy przed dużym lustrem, które umiejscowione było na ścianie przed naszymi łóżkami i obie zgodnie stwierdziłyśmy, że jesteśmy cudowne i po raz kolejny po pokoju hotelowym rozbrzmiał nasz śmiech. Obie miałyśmy krótkie sukienki; Wiktoria - małą czarną, z odkrytymi plecami, jej blond włosy były proste i zarzucone na prawą stronę, mocno podkreślone oczy i czerwone usta, stopy okryte były złotymi obcasami, na ramiona zarzucony płaszczyk w panterkę, do tego czarna kopertówka i gotowe. Ja zaś miałam białą, dwuczęściową sukienkę, idealnie dopasowaną do ciała. Biała spódnica opinała moją pupę, a top podkreślał moje piersi. Pomiędzy sukienką a topem, była pięciocentymetrowa przerwa, gdzie ukazywał się kawałek mojej jasnej skóry. Włosy wyprostowane i swobodnie opadające na ramiona, makijaż jak zwykle, usta pociągnięte szminką, na stopach szpilki, a moje nogi po raz kolejny były gołe. Byłam niepoważna, ale w końcu czego nie robiło się dla piękna.
     - Ej! Jeszcze fotka! - pisnęła Wiki i sięgnęła po swojego iPhone'a. - dzióbek, misiu! - zaśmiała się i zrobiłyśmy sobie zdjęcie. - później dodam na Instagram, haha!
     - Jesteś nienormalna, wiesz? - spojrzałam na nią. - ale i tak Cię kocham. Dałabym Ci buziaka, ale zostawiłabym na Twoim policzku ślad różowej szminki, a z całą pewnością tego nie chcesz.
     - No nie. - odparła, szczerząc się do mnie. Złapałyśmy się pod rękę i opuściłyśmy pokój.


*


     Od razu, gdy weszłyśmy do klubu, zostałam ogłuszona dudniącą muzyką - skrzywiłam się, gdy mocne basy dotarły do moich uszu. Oddałyśmy płaszcze do szatni i ruszyłyśmy słabo oświetlonym korytarzem. Chwyciłam mocniej dłoń Wiktorii, która starała przecisnąć się przez grupkę mężczyzn. Zmierzyłam wzrokiem czwórkę kolesi zupełnie nie będących w moim guście. Iloraz inteligencji każdego z nich prawdopodobnie skłaniał się ku zerze. Pokręciłam głową i z politowaniem spojrzałam na nich. Wiedziałam co w tym momencie mają w tych swoich łysych głowach, ale nic z tego! Mogli sobie tylko popatrzeć na nas. Nie ta liga - powiedziałam bezdźwięcznie i szturchnęłam jednego z nich w bok, gdy nie chciał się przesunąć. Wyprostował się i stanął przede mną. Moja dłoń nagle puściła dłoń Wiktorii, która momentalnie odwróciła się w moją stronę, by sprawdzić co się stało. Spojrzałam na niego spod byka i od razu moja twarz przybrała groźniejszy wyraz. Nie pierwszy raz miałam taką sytuację, gdzie ktoś starał się zwrócić moją uwagę. W klubach często zdarzało się, że jakiś facet był nachalny, albo tak jak teraz, szukał zaczepki. Trochę bałam się takich, ale nigdy nie dawałam tego poznać po sobie. Doskonale wiedziałam, że jak pokażę, że się boję, będzie to działało na moją niekorzyść. 
     - Posuń się! - wyciągnęłam ręce przed siebie i popchnęłam wysokiego faceta. Wyjrzałam zza niego i zauważyłam jak dwóch typków zaczepia Wiktorię. Krew zagotowała się w moich żyłach. Pech chciał, że akurat nikt nie przechodził przez korytarz. - no zejdź mi z drogi, człowieku!
     - Mmmm, jaka ostra. - powiedział ściszonym głosem i przysunął swoją okropną twarz do mojej. Przymrużyłam oczy i po raz kolejny mocno położyłam dłonie na jego ramionach i starałam się go odepchnąć, ale mężczyzna nawet nie drgnął. Ciągle wypatrywałam Wiki, która tak samo jak ja, próbowała się uwolnić od nachalnych facetów. 
      - Nicole! - krzyknęła, gdy jeden z nich pociągnął ją mocniej za rękę i zaczął prowadzić wzdłuż korytarza. Nerwowo zaczęłam rozglądać się dookoła szukając jakiegoś wyjścia, kamery, która wszystko rejestruje, jednak w tym miejscu nie było żadnej, a moją drogę ucieczki odcinali stojący po obu stronach, ohydni kolesie, którzy na oko mięli z 26 lat. Nie martwiłam się o siebie, myślałam tylko o Wiktorii, strasznie się o nią bałam. Ja pierdole - jęknęłam w myślach, gdy popatrzyłam za siebie i zobaczyłam napakowanego gościa w obcisłej, czarnej koszulce. 
     - Czego chcecie?! - adrenalina, która dodawała mi otuchy, zaczęła zbierać się w moim ciele.
     - Taka cwana jesteś? - usłyszałam za sobą poważny głos. 
     - Spierdalaj! - syknęłam przez zaciśnięte zęby i uderzyłam go z całej siły w twarz. Mężczyzna pod wpływem mojego uderzenia odwrócił głowę w bok. Potarł obolałe miejsce i z mordem wypisanym na twarzy popatrzył na mnie. Drugi z nich złapał mnie za nadgarstki i trzymał mocno. 
     - Zostaw ją! - zamknęłam powieki i odetchnęłam z ulgą. 
     - Bo co mi zrobisz, gnojku? - zaśmiał się szyderczo ten, który wciąż mocno obejmował moje nadgarstki. Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka stojącego niedaleko nas. Na jego widok nogi się pode mną ugięły. Był nieco mniej napakowany niż ci dwaj, ale za to nadrabiał wzrostem, na pewno był od nich młodszy o jakieś pięć, sześć lat. Przy tak słabym świetle nie mogłam dostrzec jego twarzy.
     - No puść ją, cwelu! - rzucił butelkę z piwem za siebie i popchnął mocno kolesia, który zagradzał mu drogę do mnie. Nie wahając się ani przez chwilę, starszy facet dostał z pięści w twarz i uderzył plecami o ścianę. Chłopak podszedł do niego i nachylając się nad nim, zadał dwa ciosy, jeden w brzuch, a drugi w prawy policzek. Mężczyzna złapał się za nos, a jego palce zaczęły pokrywać się krwią - nie miał siły rzucić się na swojego przeciwnika. Chwilę później pojawił się drugi, niższy o parę centymetrów, chłopak z lekkim zarostem na twarzy i czarną czupryną na głowie. Obaj rzucili się na gościa, który mnie trzymał. Zostałam odciągnięta na bok przez jednego z nich, a drugi już okładał pięściami postawnego mężczyznę. Wyglądali na słabszych od tych "karków" i w pierwszym momencie, gdy ich zobaczyłam pomyślałam, że już po mnie, że ci dwaj załatwią naszą trójkę. Teraz było mi wstyd, że taka myśl przebiegła przez moją głowę. 
     - Dobra, już koniec! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam jak twarz napakowanego mężczyzny zalewa się krwią. - dosyć! - odciągnęłam chłopaka w czapce, który szybko oddychał. Jeszcze przez chwilę przyjął obronną postawę i spojrzał na swoją ofiarę. Mężczyzna z podkurczonymi nogami pod klatkę piersiową, zwijał się z bólu, a jego kumpel, starał się podnieść z podłogi. Dwójka młodych chłopaków patrzyła raz na mnie, raz na pobitych mężczyzn. 
     - Wszystko w porządku? - zapytał Czarny i objął mnie ramieniem, prowadząc wzdłuż korytarza. Odwróciłam się za siebie i widziałam jak chłopak w białym podkoszulku i koszulą w kratę obwiązaną w pasie, przeciera swoje obolałe kostki - były pozdzierane prawie do krwi. 
     - Ze mną tak, ale nie wiem, gdzie jest moja siostra. - przyspieszyłam kroku, patrząc na chłopaków.
     - Jak to? 
     - Nie wiem, nooo... było ich czterech, jakiś dwóch debili ją zabrało. - przygryzałam dolną wargę rozglądając się na boki. Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie bałam się o Wiktorię. Oni byli silni, więksi od niej i bardzo nachalni. Modliłam się w duchu, by nic się jej nie stało. 

     Chodziliśmy po całym klubie i szukaliśmy Wiktorii. Nigdzie jej nie było. Jakby zapadła się pod ziemię. Ogarnął mnie strach. Trzymałam się blisko Liam'a - tak miał na imię chłopak w białej bokserce, a Zayn'a ściskałam za rękę - chłopak z czarną czupryną na głowie. Rozpaczliwie wodziłam wzrokiem po ludziach przechodzących obok nas, ale na próżno - nie zdążyłam się przyjrzeć jak wyglądają ci dwaj faceci, którzy ją zabrali. Skręciliśmy w stronę korytarza, gdzie znajdowały się ubikacje. Weszłam do damskiej toalety, a zaraz za mną Liam i Zayn. Nie protestowałam. W końcu chodziło o moją przyjaciółkę, a nie miałam pojęcia kogo mogłabym się spodziewać w środku. 
     - Wiki! - zaczęłam nawoływać. - jesteś tutaj? - nagle drzwi jednej z kabin się otworzyły i stanęła w nich Wiktoria. Kamień spadł mi z serca. Blondynka ciężko oddychała, a w jej oczach mogłam zobaczyć wściekłość i przerażenie zarazem. Podeszłam do niej szybko i przytuliłam do siebie. 
     - Zrobili Ci coś? - usłyszałam za sobą troskliwy głos Zayn'a. Wiktoria odsunęła się ode mnie i pokiwała przecząco głową. 
      - Co się stało? Mów! - zapytałam, będąc nieco poirytowana milczeniem przyjaciółki.
      - No, bo... no, bo... - wyjąkała - ciągnęli mnie za sobą do końca korytarza, próbowałam się im wyrywać i nagle zebrałam się w sobie, tak się wkurzyłam... - mówiła coraz mocniej oddychając, a na moją twarz wskoczył uśmiech. - jak kopnęłam jednego prosto w jaja, to się poskładał z bólu, a ten drugi zanim zaskoczył co się stało, oberwał w policzek i zdążyłam uciec! 
Odetchnęłam z ulgą, że żaden z nich nie tknął jej tymi swoimi brudnymi łapskami, a Liam z Zayn'em nie mogli opanować śmiechu.  
     Podziękowałam chłopakom za uratowanie mnie i za pomoc. Mimo ich zaproszenia do loży, przy której siedzieli, odmówiłyśmy. Obie miałyśmy dość wrażeń na dzisiaj. Chęci do zabawy całkowicie minęły i razem z Wiki, marzyłyśmy, żeby znaleźć się w łóżkach. Jeszcze trzy razy zapytali, czy na pewno nie chcemy się do nich przyłączyć, ale uparcie stałyśmy przy swoim. Nie nalegali więcej. Przytulili nas na pożegnanie, po czym odwróciłyśmy się i udałyśmy w stronę wyjścia.



~ze strony Harry'ego ~


     Trzymałem twarz Nicole w swoich dłoniach upewniając się, że to na pewno jest ona. Niewiarygodne.  Staliśmy przed sobą, żadne z nas nic nie mówiło. Przygryzłem dolną wargę, gdy palce Nicole przejechały po moim policzku i zatrzymały się tuż nad ustami. Dotknęła ich, ciągle patrząc w moje oczy, jak gdyby szukała w nich czegoś - wszystkiego najlepszego, Loczku. - szepnęła wprost do mojego ucha i musnęła ustami jego płatek. Zamknąłem oczy, gdy poczułem jej miękkie wargi. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nagle przylgnęła swoim drobnym ciałem do mojego i objęła mnie w pasie, błądząc dłońmi po moich plecach. Objąłem jej sylwetkę w opiekuńczym uścisku, zaczynając kołysać nami na boki. Czułem, że właśnie tego potrzebowała. Trwaliśmy tak przez dobre pięć minut przy piosence mojego dobrego kumpla - Justin'a Bieber'a. Delikatnie głaskałem Nicole po plecach, co jakiś czas całując czubek jej głowy i zaciągałem się przy tym świeżym zapachem jej długich włosów. Ten cudowny stan przerwała nam jakaś dziewczyna, ciągnąc Nicole za ramię. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, kiedy Niki odskoczyła ode mnie i popatrzyła pytająco na blondynkę.
     - Co się stało?! - zapytała szybko Nicole.
     - Wystraszyłam się, bo nagle zniknęłaś.
     - Wszystko okej. - z uwagą przyglądałem się dziewczynom, wymieniającym krótkie zdania. - Wiki, to jest Harry. - Nicole odwróciła się w moją stronę, przyciągając swoją koleżankę bliżej. Posłałem dziewczynie uprzejmy uśmiech i wyciągnąłem w jej kierunku dłoń. Odwzajemniła gest i przedstawiła się.
     - Może usiądziemy? - zaproponowałem, będąc zawiedziony całą sytuacją. Myślałem, że pobędę sam z Nicole, wypytam się o wszystko, ale byłbym niegrzeczny zostawiając jej koleżankę samą. Dlatego postanowiłem iść z nimi dwiema. Przytaknęły w tym samym momencie, a ja spojrzałem na nie zdziwiony. Wskazałem ręką przed siebie i kiwnąłem zachęcająco głową, dziewczyny złapały się za ręce i szły przede mną. Westchnąłem patrząc się na idącą Nicole - szła z taką gracją. Dziewczyny podeszły do baru i usiadły na wysokich krzesłach, ja stanąłem przed nimi. Moja brunetka przeszywała mnie wzrokiem. - co pijecie?
     - Kamikadze! - odparły chórem. Zamówiłem alkohol i zająłem miejsce obok Nicole.
     - Jestem w szoku, wiesz? - zacząłem. Nie odpowiedziała, tylko patrzyła na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami. Barman podał nam wcześniej zamówiony alkohol; wznieśliśmy toast za nasze spotkanie i każdy wypił szybko swojego shot'a. Ówcześnie porozumiewając się z dziewczynami, zamówiłem jeszcze kilka shot'ów i tak minęło siedem kolejek. Po siedmiu kolejkach zaczęło mi się nieźle kręcić w głowie. Zdecydowanie te shot'y to był najgłupszy pomysł dzisiejszej nocy. Już wcześniej wypiłem bardzo dużo, mieszałem piwo z wódką i tequilą, a teraz dowaliłem kamikadze. Brawo Harry. Przetarłem twarz wewnętrzną stroną dłoni i lekko klepnąłem swoje policzki w nadziei, że to w jakikolwiek sposób pomoże. Oprócz tego, że zaczęły piec mnie poliki, nic nie dało. Nicole zauważyła co się ze mną dzieje i zeskoczyła z wysokiego krzesła. Stanęła na przeciwko mnie, wyciągając rękę w moim kierunku. Popatrzyła na mnie z troską w oczach, a ja pociągnąłem ją za biodra, przyciągając do siebie.
     - D... dlaczego jesteście tutaj same? - nie odpowiedziała, kiwnęła porozumiewawczo głową do Wiktorii i obie złapały mnie pod ręce, pomagając wstać z krzesła. Jej tajemniczość dzisiaj zaczynała wyprowadzać mnie z równowagi. Przez godzinę z jej ust wydobyło się tylko kilka słów. - tutaj jest niebezpiecznie, ten klub jest niebezpieczny. Chłopaki dzisiaj już mięli jedną akcję! - wybełkotałem, kiedy przypomniałem sobie jak Zayn i Liam po czterdziestu minutach nieobecności, wrócili do naszego boksu  i opowiedzieli nam co się stało. Chciałem iść z chłopakami odszukać tych typków, ale Lou nas powstrzymała, z racji tego, że jesteśmy osobami publicznymi i ktoś mógłby zauważyć jak awanturujemy się z kimś i mogłaby powstać z tego niemała afera. Upiekło się im! Gdyby nie trzeźwo myśląca Lou, ta czwórka już dawno leżałaby z połamanymi nosami, gdzieś w rogu korytarza.

     Ledwo trzymałem się na nogach, gdy dziewczyny przyprowadziły mnie do całej ekipy. Na mój widok Louis szybko podniósł się z miejsca i pomógł dziewczynom posadzić mnie na skórzanej, czarnej sofie. Szczerząc się do Nicole pociągnąłem ją za rękę, by usiadła na moich kolanach, lecz ona odsunęła się.
     - Hej, to WY! - Zayn podszedł do stojących przy sofie, Nicole i Wiktorii, na co one się uśmiechnęły. - co tutaj robicie? Myślałem, że pojechałyście do domu!
     - Już byłyśmy przy szatni, żeby odebrać swoje ciuchy, jak usłyszałam moją ulubioną piosenkę i nagle moje nogi ruszyły w stronę parkietu. - zaśmiała się blondynka, a ja zdezorientowany, wpatrywałem się w całą trójkę.
     - Siadajcie! - Liam przesunął się robiąc im miejsce obok siebie.
     - Aaaaa! Moja piękna Nicole! - usłyszeliśmy głośne wołanie Kelly, która przytuliła się do pleców Niki. Czułem się jak kretyn, nikt nie raczył mi nawet wytłumaczyć o co tutaj chodziło.
     - Em... przepraszam b...bardzo. - odezwałem się unosząc lewą rękę do góry, dając wszystkim znać, że mają mnie słuchać. Całą ekipa spojrzała w moją stronę. - cz... czy ktoś mi p... powie, o co t... tutaj chodzi? - słowa z wielką trudnością wydostawały się z moich ust.
Liam przedstawił dziewczyny całej reszcie i wytłumaczył skąd je znają. Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa i zdałem sobie sprawę, że akcja, o której mówili dotyczyła się TYCH dwóch dziewczyn. Na samą myśl, że jakiś skurwiel mógł dotknąć mojej Nicole, serce zaczęło szybciej bić. Miałem ochotę osobiście, każdemu z nich mocno obić mordę. Jednak mój stan nie pozwalał na to, ledwo potrafiłem podnieść się z kanapy. Złapałem Nicole za dłoń i szybkim ruchem pociągnąłem do siebie, a ona zaskoczona, opadła na moje kolana.


~ ze strony Nicole ~



      Przyjaciele Harry'ego byli bardzo mili i ciepło nas przyjęli. Wszyscy starali nawiązać się z nami kontakt i każdy chciał choć przez moment porozmawiać. W szczególności Liam poświęcił całą swoją uwagę Wiktorii. To jasne, że mu się spodobała. Była piękna. Żaden mężczyzna nie przeszedł obok niej obojętnie. Dziewczyna zawsze zwracała na siebie uwagę facetów. Do końca imprezy Liam nie opuszczał mojej siostry nawet na krok. Tańczyli razem, śmiali się i dużo rozmawiali. Byłam zadowolona widząc jak uśmiech z twarzy Wiki ani na moment nie schodzi. Natomiast ja przesiedziałam całą imprezę na kolanach Harry'ego, który mocno trzymał mnie w swoim uścisku, wtulając się w moje plecy i co jakiś czas składał całusy na karku - nie pozwolił mi się ruszyć ani na chwilę, jak tylko dowiedział się o tym incydencie. Próbowałam z nim przez moment potańczyć, bo nienawidziłam siedzieć na imprezach w loży, ale nic z tego, Harry chwiał się na boki, więc po nieudolnej próbie tańczenia, nieco zirytowana, wróciłam na skórzaną kanapę. Rozmawiałam z Kelly i Lou. Od razu polubiłam dziewczynę o lekko fioletowych włosach. Byłam lekko zaskoczona, kiedy powiedziała, że kojarzy mnie z różnych bilbordów i kolorowych czasopism. To było miłe, wiedząc, że ktoś mnie rozpoznaje.
      Dochodziła szósta rano, klub zamykali o piątej, ale właściciel za namową Louisa i Zayn'a pozwolił nam jeszcze zostać godzinę dłużej, żebyśmy mogli się na spokojnie zebrać i wyjść z klubu bez problemu, że jacyś ludzie będą robili zdjęcia chłopakom, którzy są ładnie wstawieni. W szczególności Harry. Z nim było najgorzej. 
      - Harry, wstawaj. - powiedziałam nieco mocniejszym tonem, gdy próbowałam dobudzić chłopaka, którzy usnął w loży. Ani drgnął. - Harry! Już idziemy, musisz wstać. 
Obok mnie stanął Louis i szarpnął Harry'ego za ramię. Otworzyłam szerzej oczy widząc, że brunet nie cacka się z nim. 
     - No stary, stój prosto! - Harry nie miał pojęcia co się dzieje. Przyglądał się Louis'owi jakby widział go pierwszy raz w życiu. Chłopak złapał Harry'ego pod pachę i zaczął prowadzić w stronę wyjścia. Poszłam za nimi. Gdy wyszliśmy na zewnątrz poczułam na sobie ostre i zimne powietrze. Wzdrygnęłam się i szczelniej opatuliłam swoje ciało rękami, naciągając na siebie płaszczyk. Wszyscy czekali tylko na nas, przy czterech, dużych taksówkach. 
     - A Nicole? Gdzie jest Nicole? - chłopak z poczochranymi lokami rozglądał się na wszystkie strony, gdy Louis starał się go wepchnąć do taksówki. 
Podeszłam do przyjaciół Harry'ego, żeby się pożegnać. Uściskałam Kelly, Lou i El, oraz resztę znajomych, których imion niestety nie byłam w stanie zapamiętać, bo było ich po prostu za dużo.
     - Tu jestem. - wychyliłam się zza Louis'a, a Harry się uspokoił.
     - Wsiadaj. - poinstruował mnie brunet i zajęłam miejsce obok Harry'ego, który od razu dotknął swoją zimną dłonią mojego gołego kolana i potrząsnął głową z dezaprobatą. 
     - A Wiki? - zapytałam Louis'a. 
     - Zaraz przyjdzie. Kończą palić z Zayn'em i Liam'em - odparł lekko rozdrażniony chłopak. Widziałam, że był zły na przyjaciela, który doprowadził się do takiego stanu i miałam wrażenie, że było mu za niego wstyd. 
Gdy cała trójka upchnęła się w taksówce, kierowca ruszył.

     Harry przez całą drogę spał, a jego głowa spokojnie spoczywała na moim ramieniu. Głaskałam kciukiem, zewnętrzną stronę jego dłoni. Czułam na sobie wzrok Louis'a, który bacznie mnie obserwował - speszyłam się. Nie spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń, ta noc była dziwna i pełna niespodzianek, zaczęła się okropnie, a skończyła sama nie wiem jak. Nawalony Harry to nie był szczyt moich oczekiwań. Zobaczyłam go, a przecież tego najbardziej chciałam. Nie odtrącił mnie, chociaż przed przyjściem do klubu, obawiałam się, że może to zrobić. Szkoda tylko, że nie udało mi się porozmawiać z nim o jego wcześniejszym zachowaniu. Będąc lekko pod wpływem alkoholu miałabym więcej odwagi, by zapytać o parę rzeczy, które ciężko mogłyby przejść przez moje gardło, gdy mój umysł byłby w stu procentach trzeźwy. 
Wysiadłam z taksówki, a zaraz za mną Louis, który pomógł wysiąść Harry'emu. 
     - Jest super. - Wiktoria szepnęła mi do ucha i pociągnęła za rękaw, kiedy szybkim krokiem podążała w stronę Liam'a, obok, którego szedł Zayn i palił papierosa.
   
     - Pomóc Ci, czy dasz sobie z nim radę? - Louis zapytał, gdy weszliśmy do sypialni, która jak się domyśliłam, była Harry'ego. Wskazał na chwiejącego się chłopaka, który usilnie próbował pozbyć się płaszcza. Kiwnęłam przytakująco głową, a Lou spojrzał pytająco na mnie. - na pewno? - znowu pokiwałam głową. - okej, w razie czego jestem na dole z chłopakami. - brunet, jakby czytał w moich myślach, dodał szybko - nie martw się o Wiki, jest w bezpiecznych rękach. - zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi. Zostałam sama z Harry'm. 
Pomogłam mu ściągnąć płaszcz kładąc na krześle. Nagle poczułam ręce oplatające mnie w talii i zielone oczy chłopaka, wpatrujące się w moje. Zbliżył swoją twarz i potarł nosem o mój, na ten gest przymknęłam powieki i wstrzymałam oddech. Nie, nie mogłam pozwolić sobie na nic więcej. Nie, dopóki nie wyjaśnię z nim paru rzeczy.
     - Przestań. - odeszłam i odkryłam kołdrę, by mógł się położyć. - ściągaj spodnie i kładź się. 
     - Na pewno tylko spodnie? - zatrzepotał swoimi długimi rzęsami, oblizując językiem dolną wargę. Skarciłam go wzrokiem.
     - Harry, proszę Cię! Jest przed siódmą i nie mam siły na takie podchody. Nie spałam od prawie 24 godzin. - chłopak wzruszył ramionami, siłując się z nogawką od spodni, starał się utrzymać równowagę. Nic z tego. Opadł na łóżko, klnąc pod nosem. Pomogłam ściągnąć mu spodnie, a on bezczelnie wykorzystał moment, kiedy nachylałam się nad nim. Złapał mnie za biodra, a ja wylądowałam na jego umięśnionym, nagim torsie. 
      - Dzisiaj śpisz ze mną, Aniołku...



~*~


Hejoszka, misie! Na początku - kursywa to wspomnienia, ale pewnie wiedziałyście! : ) Wiem, zowu mnie poniosło z rozdziałem. Sama przeraziłam się, gdy zobaczyłam jego długość. Wybaczcie, ale ja naprawdę nie umiem się powstrzymać. Niektórych scen w ogóle nie miałam w planie, słowa same wyciekły spod moich palców. Anyway! Szczerze? Średnio podoba mi się końcówka, ale starałam się ją napisać jak najkrócej, nie rozwijając, ani zbyt dokładnie nie opisując, niektórych sytuacji - wyszedłby jeden wielki kolos, którego nie chciałoby się Wam czytać XD 
Kolejny rozdział będzie dopiero po 26 stycznia, bo muszę się zabrać w końcu za naukę. : ( W ogóle pod ostatnim postem było tak mało komentarzy, ech. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej! Buziaki, misie. ;-* Do następnego rozdziału!