Uśmiechnęłam się wciąż mając zamknięte oczy i wtuliłam się mocniej w ciepłe ciało śpiącego bruneta. Oddychał spokojnie, co jakiś czas wydając pojedyncze mruknięcia i silną ręką przyciskał mnie mocniej do swojego boku. No i co, że z początku byłam na niego wściekła, rozszarpałabym go i
na wstępie obrzuciła talerzami, ale jeden gest potrafił zniwelować wszystkie
negatywne emocje. I znowu to się stało. Znowu nas poniosło i nie potrafiliśmy zachować dystansu. Kiedy jego miękkie usta dotknęły moich, odpłynęłam. Czułam jak moje wnętrze wypełniają endorfiny i poddałam się chłopakowi. Strasznie za nim tęskniłam. Chciałam żeby mnie dotykał, całował, chciałam nawet czegoś więcej, ale jak zwykle się pohamował. Inny facet już dawno wykorzystałby sytuację i doprowadził do zbliżenia, ale Harry... Harry taki nie był. To cudowny chłopak. Czuły i dobry. Jeszcze nigdy nie poznałam kogoś takiego jak on. Byłam jego księżniczką i czułam to przy każdej możliwej okazji. Mimo tego, że czasami się kłóciliśmy, ja wiedziałam, że w żadnej naszej kłótni wcale nie miał zamiaru podnosić na mnie głosu i sam na siebie był o to zły. Kochał mnie - tego byłam pewna. Czułam jego miłość w dotyku, w pocałunkach, w gestach i w jego głosie. Wypowiadane przez niego słowa były subtelne, delikatne. Może nie dla wszystkich, ale dla mnie był idealny. Wydarzenia z minionego wieczoru uświadomiły mi wiele rzeczy dotyczących osoby Harry'ego, a przede wszystkim uświadomiłam sobie jak cholernie potrzebowałam go w swoim życiu i jaką ważną rolę w nim odgrywał. Już sama nie wiedziałam o co mi chodziło i co czułam. Miałam jeden wielki mętlik w głowie i potrzebowałam jeszcze trochę czasu, kilka dni, może tygodni, żeby dowiedzieć się co tak naprawdę czułam do cudownego chłopaka, bo nie mogłam go po raz kolejny zawieść i zranić. Musiałam być pewna, że moje uczucia były takie same jak jego, inaczej nie było mowy o jakimkolwiek związku. Przyjaźń. Tylko na tyle mógłby wtedy liczyć, a zdawałam sobie sprawę z tego, że ta relacja niszczyłaby Harry'ego i powoli straciłabym bruneta na zawsze. A "na zawsze" to najgorsze co mogłoby się przydarzyć. Pierwszy raz chciałam być wobec kogoś uczciwa i przejmowałam się uczuciami drugiej osoby. Jeżeli chodziło o Loczka nie potrafiłam być egoistką, którą byłam na co dzień. Zauważyłam, że dzięki niemu zaczęłam się zmieniać i dostrzegać, że nie byłam sama na tym świecie, że oprócz mnie, byli jeszcze inni ludzie, którzy potrzebowali mojej uwagi. Więc nie mogłam zrobić Harry'emu nadziei nie będąc w stu procentach przekonana o swoich uczuciach względem niego. Spojrzałam na słodko śpiącą postać obok i uśmiechnęłam się na jego widok. Długie, ciemne rzęsy chłopaka spoczywały na zarumienionych policzkach. Z malinowymi wargami i kasztanowymi loczkami był taki niewinny. Wyglądał jak mały cherubinek. Bardziej go objęłam i nie mogąc się powstrzymać, złożyłam całusa tuż przy jego największym tatuażu na brzuchu. Leżałam przy nim i wsłuchiwałam się w równomierny oddech bruneta, kiedy usłyszałam wibrację telefonu. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził dźwięk i wychyliłam się, by sięgnąć po iPhone'a leżącego na drewnianej posadzce. Zdziwiłam się widząc nazwę na ekranie. Przeciągnęłam kciukiem po szklanym wyświetlaczu. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo momentalnie usłyszałam donośny damski głos.
- Nicole, kurwa mać, gdzie Ty jesteś?! - aż mnie cofnęło, gdy Roxanne zaczęła po mnie wrzeszczeć.
Nie chcąc obudzić mojego słodziaka, ostrożnie podniosłam się z materaca i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Gdzie mam być? - zapytałam zdziwiona, wzrokiem szukając miejsca w kuchni, gdzie mogłabym usiąść. Zgarnęłam gazety ze stołu i usiadłam na nim.
- Dziewczyno! Nie załamuj mnie. W studio miałaś być dwie godziny temu! Dzwonię do Ciebie dziesiąty raz.
- Yy... tak? - zmarszczyłam brwi słysząc jej słowa. - sorki, ale mam wyciszony dźwięk.
- No nie no! Ja Cię chyba zabiję. Wiesz ile kasy w Ciebie zainwestowaliśmy?! Nie będziesz wykręcać nam takich numerów. Do półgodziny masz być na miejscu, jasne?! Nie będę dłużej czekać na jaśniepannę.
- Mogłabyś przestać krzyczeć mi do ucha to raz, a dwa, zapomniałam, ok? Każdemu się zdarza. Wyluzuj Rox, napij się kawy i czekaj na mnie. Niedługo będę. - powiedziałam cicho, żeby nie przerywać snu Harry'emu.
- Mhm. Cześć. - odparła oschle i sekundę później po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
Przeczesałam włosy palcami i rozejrzałam się po kuchni. Trzeba będzie wreszcie posprzątać. - pomyślałam i westchnęłam na sam widok syfu w pomieszczeniu. Dużo roboty czekało mnie po powrocie i w jutrzejszym dniu. Zeskoczyłam ze stołu, po czym udałam się do łazienki. Nic, ani nikt nie był dzisiaj w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, ani zepsuć mi mojego cudownego humoru, bo miałam idealny poranek, budząc się u boku najwspanialszego mężczyzny chodzącego po świecie. Chociaż nie do końca wiedziałam o co czepiała się Roxanne, nie zamierzałam brać tego do siebie. Przecież miałam prawo zapomnieć. Ostatnio nawał obowiązków zrównał mnie z ziemią i nie o wszystkim musiałam pamiętać. Moja głowa była zbyt mała na ilość informacji, które każdy kazał mi przyswajać. Sprawy z przeprowadzką, mieszkaniem, praca no i jeszcze Harry. W ciągu jednego tygodnia dla jednej mnie to zdecydowanie za wiele. A teraz miałam jedynie półgodziny na ogarnięcie się i dojazd do agencji. Wzięłam szybki prysznic i obwiązana ręcznikiem wróciłam do sypialni. Harry nadal spał wtulony w moją poduszkę. Omijając materac, przedostałam się do walizek stojących pod oknem i kucnęłam przy nich. Wolno rozsuwałam zamek, co chwila odwracając głowę za siebie i sprawdzałam, czy nie obudziłam tym dźwiękiem chłopaka. Wyciągnęłam z walizki jasne, dżinsowe rurki i pastelową bluzę z motywem chmur i białym trójkątem na przodzie. Z torby obok wyjęłam bieliznę i podeszłam do Loczka. Nachyliłam się nad nim i najdelikatniej jak tylko umiałam pocałowałam go w czoło. Po cichu opuściłam pokój. Ubrałam się szybko, na stopy włożyłam białe Air Force i stanęłam przed lustrem. Miałam mokre włosy. Rozejrzałam się po łazience wzrokiem szukając suszarki. Pudełko stało na pralce. Otworzyłam je i wyciągając różowy przedmiot zastanawiałam się jak go uruchomić, by nie narobić hałasu. Boże Nicole, przecież nie da się wysuszyć włosów nie robiąc przy tym hałasu. - powiedziałam pod nosem i zrezygnowana wsunęłam suszarkę z powrotem do pudełka. Związałam włosy w koka i poszłam do dużego pokoju w poszukiwaniu kartki i jakiegoś długopisu. Nie mogąc znaleźć żadnego zeszytu, podniosłam z podłogi gazetę i usiadłam na kapie. Wyrwałam stronę z jakąś dziewczyną reklamującą podkład. Na jej jasnym policzku napisałam Harry'emu krótkie info, gdzie jestem. Wsadziłam kartkę w drzwi od sypialni, która spadnie, gdy chłopak je otworzy. Po raz ostatni sprawdziłam, czy wszystko zabrałam i opuściłam mieszkanie.
Zbiegłam po schodach rzucając starszemu sąsiadowi "dzień dobry" i wyparowałam z klatki jak głupia, wpadając prosto na chodnik. Szybkim krokiem szłam wzdłuż ulicy rozplątując białe słuchawki od iPod'a i co chwila machałam na taksówki. Coraz bardziej wkurzał mnie fakt, że w wieku dwudziestu lat nie posiadałam czegoś takiego jak prawo jazdy. Pieprzę to. - fuknęłam i podbiegłam do zatrzymującego się właśnie na przystanku czerwonego, charakterystycznego dla Wielkiej Brytanii, autobusu. Sprawdziłam, czy aby na pewno tym autobusem dojadę na miejsce i ustawiłam się w długiej kolejce czekając na swoją kolej do wejścia. Normalnie już dawno wyszłabym z siebie i zaczęłabym wyklinać na prawo i lewo, ale nie dzisiaj. W myślach powtarzałam sobie jaki piękny mamy dzień i przypominałam sobie słodko śpiącego Harry'ego. Wreszcie udało mi się wsiąść do pojazdu i kupiłam bilet. Oczywiście miejsc siedzących brak. Wszystkie zajęte przez starsze osoby, albo matki z dziećmi. Przewróciłam oczami i oparłam się plecami o szybę. Ściśnięta z każdej strony jechałam do agencji, gdzie czekało na mnie zapewne mnóstwo wrażeń i wkurzona do granic możliwości dyrektorka.
~ ze strony Harry'ego~
Przejechałem ręką po miejscu, gdzie powinna spać Nicole. Chciałem ją przyciągnąć do siebie i mocno przytulić, dając buziaka. Zdziwiłem się, kiedy zorientowałem się, że miejsce było puste. Sięgnąłem po telefon sprawdzając godzinę. Było po czternastej. Przesadziłem z tym snem. Przeciągnąłem się i podniosłem do pozycji siedzącej. Ziewnąłem głośno, po czym przetarłem twarz dłońmi i zmierzwiłem włosy. Zwlokłem się z materaca, poprawiłem bokserki, które zsunęły mi się z bioder i chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi, a na moje stopy spadł kawałek papieru. Podniosłem go oglądając z dwóch stron. Na twarzy jakiejś babeczki, różowym cienkopisem, drukowanymi literami napisane było:
DZIEŃ DOBRY, MÓJ MISIU MALUTKI! - czytając to zdanie zaśmiałem się kręcąc głową. To było urocze. Oczami śledziłem resztę tekstu napisanego już normalnym pismem.
A więc znalazłeś kartkę, tzn. hm.. kartkę.. nie można nazwać kawałka wyrwanej strony, kartką. Sorki za to, ale chyba nie mam czegoś takiego jak zeszyt, a no i oczywiście ten różowy długopis - powąchaj, bo pachnie, haha. - lałem. Stałem na przedpokoju i śmiałem się sam z siebie, bo jak kretyn przystawiłem kartkę do twarzy i zaciągnąłem się, czując różany zapach. Nie kłamała, długopis naprawdę pachniał!
Ok, przejdę do ważniejszych spraw, bo czas mnie goni. Przepraszam, Skarbie, że obudziłeś się sam. Nie wiem jak Ty, ale ja nienawidzę budzić się bez Ciebie, więc od razu, w tym miejscu muszę napisać, że cieszy mnie to, że dzisiaj mogłam spać u Twojego boku i pierwsze co zobaczyłam była Twoja twarz. Dziękuję! Pewnie zastanawiasz się, gdzie jestem, co? Tak myślałam. Otóż (jakie mądre słowo, wow) przez Ciebie zapomniałam o sesji zdjęciowej! Tak Harry, to Twoja wina, bo wczorajszego wieczora zawróciłeś mi w głowie sprawiając, że zapomniałam o całym świecie, a w niektórych momentach nawet nie wiedziałam jak się nazywam. Nie no ok, to ostatnie to żart, whatever. Pojechałam do agencji, a z racji tego, że tak słodko spałeś, nie miałam sumienia Cię budzić i jak złodziej wymknęłam się z własnego mieszkania, lolz. Czuj się jak u siebie w domu, Misiu. W lodówce nie ma nic czym mógłby się najeść prawdziwy facet, więc chyba będziesz musiał zadowolić się tym co w niej jest, albo sam zorganizować sobie jakieś jedzonko. Możesz poczekać na mnie w mieszkaniu, chyba, że chcesz wracać wcześniej do siebie, to po prostu zapukaj do sąsiada z naprzeciwka i zostaw mu klucze. ;-) Dobrze, Niedźwiadku, spadam. Już i tak jestem spóźniona. Ta baba mnie zabije. :-(
Mam nadzieję, że do później.
Twoja jędza.
Co za cudowna istota! Przeczytałem "krótką" wiadomość i postanowiłem, że zatrzymam ją na pamiątkę. Nie mogłem uwierzyć w to co było tam napisane. Te wszystkie czułe określenia wywoływały na mojej twarzy ogromny uśmiech i sprawiły, że mój dzień - mimo tego, że nie obudziłem się przy niej - stał się piękny. Byłem cholernym szczęściarzem mając w swoim życiu taką kobietę jak Nicole. Zgiąłem papier na pół i trzymając go w dłoni poszedłem do kuchni.
Stanąłem przy dużej, srebrnej lodówce, przeciągnąłem się ziewając dosyć głośno i chwyciłem za uchwyt, po czym mocno za niego szarpnąłem i kiedy drzwi ustąpiły moim oczom ukazało się światło. W lodówce nie było nic czym można byłoby się porządnie najeść - serek wiejski, jakiś jogurt zero procent i trzy jajka. Zdecydowanie z takich produktów nie dało się zrobić normalnego śniadania. Westchnąłem i zatrzasnąłem srebrne drzwiczki. Podrapałem się po karku, odwróciłem na pięcie i udałem do łazienki, by się odświeżyć. Po dwudziestu minutach gorącego prysznica, obwiązany w pasie czystym ręcznikiem, który udało mi się znaleźć w białej szafce stojącej pod ścianą, wróciłem do sypialni. Czułem się swobodnie w mieszkaniu Niki. Chwyciłem za telefon i znajdując kontakt dziewczyny próbowałem się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Po dwóch razach zrezygnowałem. Widocznie musiała być zajęta. Nie miałem zamiaru wracać do domu. Chciałem na nią zaczekać i spędzić kolejny miły wieczór.
Oglądanie telewizji nie było najciekawszym zajęciem, tym bardziej, że żaden program nie przykuł mojej większej uwagi. Same pierdoły leciały w tv. Przełączyłem na jakiś pierwszy lepszy kanał muzyczny i nie mogąc dłużej bezczynnie siedzieć, zabrałem się za sprzątanie. Przynajmniej czas zleci szybciej i zrobię coś pożytecznego. - powiedziałem do siebie odsuwając kartony stojące mi na drodze. W miarę ogarnąłem sypialnię i widząc niedociągnięcia w niektórych miejscach, złapałem za pędzel i zacząłem dokonywać małych poprawek. Malowanie, a raczej poprawianie po Nicole zajęło ponad dwie godziny. Stanąłem na środku pokoju i dokładnie przyjrzałem się każdej ścianie z osobna sprawdzając, czy aby na pewno jest idealnie - było. Zadowolony z siebie, umyłem pędzel i postawiłem puszkę z farbą w kącie, żeby nie przeszkadzała. Nie mogłem przecież zrobić generalnego porządku w tym pokoju, bo Nicole sama musiała rozpakować swoje rzeczy, ale mogłem chociaż z grubsza ogarnąć i tak też uczyniłem. Kuchnie również posprzątałem, o tam to roboty było od groma. Na samą kuchnię straciłem trzy godziny! Jak nigdy nie myłem okien, dzisiaj postanowiłem, że to zrobię i jak na pierwszy raz wyszło nie najgorzej. Nosz kurna, jestem zajebisty! - klasnąłem w dłonie i w końcu odetchnąłem. Przez pięć godzin sprzątać - niepojęte. Ale przynajmniej rozładowałem nadmiar swojej energii i odciążyłem w pewien sposób moją dziewczynkę, która sama też poradziłaby sobie świetnie, ale po co miała się męczyć, skoro mogłem to zrobić za nią.
*
Dochodziła dwudziesta pierwsza, a Nicole wciąż nie wróciła. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Zacząłem się nieco martwić. W międzyczasie, gdy jej nie było zdążyłem pojechać do siebie do domu, tam po raz drugi się wykąpałem i przebrałem w świeże, czyste ciuchy, poszedłem do osiedlowego sklepu, kupiłem potrzebne rzeczy do przygotowania porządnej kolacji i nawet udało mi się uciec przed nachalnymi paparazzi, którzy nagle pojawili się pod moim domem i byli wszędzie tam, gdzie ja. Gdy wróciłem do jej mieszkania, nakryłem do stołu i zrobiłem kolację. Mógłbym kupić gotowe jedzenie, ale chciałem zaimponować Niki i pokazać jakim dobrym kucharzem byłem.
Siedziałem na krześle w kuchni i z niecierpliwością czekałem. Spaghetti całkowicie wystygło, makaron zesztywniał, a sos był zimny. Zerknąłem na zegarek, na lewym nadgarstku. Pokazywał 21:35. Cały czas do niej dzwoniłem i spamowałem sms'ami, a ona jakby zapadła się pod ziemię. Nie wytrzymałem. Podniosłem się z krzesła i zostawiając wszystko nietknięte, zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Średnio wiedziałem, gdzie znajdowała się ta agencja, ale miałem adres, więc jakoś ją odszukam. Wsiadłem do swojego Range Rover'a i ruszyłem przed siebie zatłoczonymi ulicami Londynu. Kiedy zbliżałem się do Golden Square zwolniłem i rozglądałem się dookoła, w celu znalezienia agencji. Zajęło mi to dobre dziesięć minut, zanim zobaczyłem tabliczkę informacyjną z nazwą. Zaparkowałem samochód niedaleko na parkingu i zdecydowanym krokiem podążyłem w stronę budynku. Przebiegłem przez ulicę, unikając zderzenia z czarnym Audi Q7 i stanąłem przed szklanymi drzwiami agencji. Pchnąłem je i znalazłem się w środku. Na recepcji nie było już nikogo, chroniarza też nigdzie nie mogłem znaleźć. Rozejrzałem się, zupełnie nie wiedząc w którym kierunku iść. Budynek był duży, a w nim znajdowało się mnóstwo drzwi, za którymi pewnie były biura jakiś menadżerów, czy dyrektorów. Oblizałem usta i zrobiłem kilka kroków do przodu. Szedłem wzdłuż jasno oświetlonego korytarza kątem oka zerkając na rozwieszone zdjęcia modelek, oraz modeli. Nagle za ostatnimi drzwiami usłyszałem doskonale znany mi śmiech. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że Nicole tutaj była. Zadowolony podszedłem do uchylonych drzwi, ale to, a raczej kogo zobaczyłem za nimi, spowodowało, że w ułamku sekundy mój cudowny humor diametralnie się zmienił. Moja szczęka samoistnie się zacisnęła, gdy zauważyłem jak patrzy na przebierającą się, MOJĄ Nicole. Popchnąłem drewnianą płytę i z wielkim impetem wszedłem do studia fotograficznego. Natychmiast oczy zebranych w pomieszczeniu skupiły się na mnie.
- Harry, co Ty tutaj robisz? - zapytała wyraźnie zdziwiona Niki.
- Martwiłem się. Z łaski swojej mogłabyś sprawdzać co jakiś czas telefon. - powiedziałem nieprzyjemnym tonem, chociaż naprawdę nie miałem zamiaru brzmieć w taki sposób. Widok jednej osoby wyprowadził mnie z równowagi.
- Przepraszam, nie miałam czasu. - szybko się wytłumaczyła robiąc skruszoną minę. Zrobiło mi się głupio, że na nią naskoczyłem, przecież to nie jej wina.
- To ja przepraszam, po prostu bałem się, że coś Ci się stało. - posłałem dziewczynie delikatny uśmiech i przytuliłem ją do swojego torsu. Po chwili oderwała się ode mnie i pociągnęła za rękę w stronę niewielkiej grupki ludzi.
- Chciałam przedstawić wam mojego Harry'ego. - powiedziała wesołym tonem, a ja poczułem jak przyjemna fala ciepła zalewa moje serce i przestałem zwracać uwagę na znienawidzoną przeze mnie dziewczynę.
- Ach, znamy, znamy tego pana. - odparła wysoka, szczupła kobieta z upiętym ciasno kokiem na głowie i dużych okularach z modnymi, czarnymi oprawkami.
Zapoznałem się z fotografem, szefową agencji, wizażystką i stylistką. Uścisnąłem każdemu z nich dłoń i wymieniłem kilka krótkich zdań, kiedy Nicole poszła się przebrać. Roxanne była dla mnie nad wyraz uprzejma, przeprosiła za przetrzymanie do późnej pory Niki, oraz mówiła o niej w samych superlatywach. Czułem dumę, słysząc jak dyrektorka wychwala dziewczynę.
- Trafił Ci się niezwykły Skarb, Harry. - poklepał mnie po ramieniu James, fotograf. - Nicole to cudo.
- Wiem. - odparłem krótko, będąc mega szczęśliwy.
- Idziemy? - zapytała brunetka stając tuż obok i chwytając mnie pod rękę. Przytaknąłem i skierowałem nas do wyjścia.
- Czekaj. Jeszcze Alexis. - odezwała się spokojnie niebieskooka i zatrzymała mnie. Myślałem, że się przesłyszałem.
- Słucham?
- Idzie z nami. Będzie u mnie nocować.
- No kurwa, bo jebnę. Nawet sobie nie żartuj. - warknąłem, zerkając na idącą do nas wysoką dziewczynę. Uśmiechała się cwanie i wiedziałem, że właśnie w głębi duszy świętowała swoje małe zwycięstwo. Co za przebiegła sucz. Ogarnęła mnie bezczelnym wzrokiem i objęła Nicole ramieniem, która nie odezwała się więcej ani słowem na temat Lex. Chociaż oczekiwałem jakichkolwiek wyjaśnień od brunetki nie doczekałem się. Miałem ochotę rozszarpać tą dziewuchę na kawałki, ale mimo wszystko musiałem ją tolerować. Była koleżanką dziewczyny, na której mi strasznie zależało, więc nie zrobiłem żadnej sceny. Starając zachować się odpowiedni dystans i wewnętrzny spokój, prowadziłem dziewczyny na parking, gdzie stał mój samochód.
*
Przekręciłem klucz w drzwiach wpuszczając Nicole i Alexis pierwsze do środka. Wszedłem za nimi i zamknąłem drzwi. Na dobrą sprawę mógłbym jechać do domu, bo chyba nie byłem mile widziany w tym mieszkaniu. Nie za bardzo wiedziałem co miałem zrobić. Z jednej strony przecież przygotowałem kolację dla naszej dwójki i chciałem spędzić czas z Nicole, ale teraz romantyczna kolacja, nie byłaby już romantyczną kolacją przez "super" gościa, no i z drugiej strony - nie mogłem dać Alexis tej satysfakcji i zostawić ją samą z niebieskooką. Choćby nie wiem co, zostaję. - zawziąłem się w sobie i postanowiłem ignorować Lex. Musiałem wymazać jej obraz ze swojej głowy i traktować tak jakby jej w ogóle z nami nie było. Powietrze, ot co.
Ściągnąłem buty i kopnąłem je pod ścianę, obok drzwi. Wziąłem głęboki oddech i poszedłem do kuchni, gdzie była brunetka. Gdy tylko przekroczyłem próg jej drobne ciało przylgnęło do mojego. Objęła mój kark rękami i pocałowała w policzek. Spojrzałem zdziwiony na nią, a ona zaśmiała się.
- Jesteś najlepszy na świecie. - powiedziała wtapiając swoje błękitne tęczówki w moje. - sama chyba nigdy nie posprzątałabym tego syfu. Mój kochany, Miś.
- Żaden problem. - udałem niewzruszonego i uciekałem wzrokiem po całym pomieszczeniu.
- No ej. - fuknęła, a kiedy próbowała się ode mnie odsunąć, przyciągnąłem ją za biodra i musnąłem jej pełne, różowe usta. - uroczy.
- Wiem. - zaśmiałem się i pokazałem język Nicole, na co ona szturchnęła mnie w ramię i odeszła.
Siedzieliśmy przy stole, na którym pojawiło się jeszcze jedno nakrycie dla Alexis i w beznadziejnej ciszy konsumowaliśmy odgrzane spaghetti. Pomimo, że Niki poświęcała mi większość uwagi i tak byłem rozdrażniony obecnością niechcianej koleżanki. Przeszkadzało mi, że siedziała z nami i gapiła się ciągle na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Widziałem też jak patrzyła na Nicole. Wcale nie w sposób w jaki patrzy się na zwykłe koleżanki, a raczej na kogoś, kogo darzy się wyższym uczuciem. Ale nie miała ze mną szans. Brunetka była tylko moja.
- Dziękuję. - powiedziała Alexis wstając z krzesła. Zabrała talerz ze stołu wkładając go do zlewu. Przyglądałem się dziewczynie jak podwija rękawy w swojej bluzie i mierzy mnie wzrokiem, odkręcając kurek z wodą. Całe szczęście, że miała w sobie tyle kultury, by pomyć po sobie. Miałem ogromne ciśnienie na tą laskę. Gdyby zrobiła coś źle nie wahałbym się jej za to zjebać. - idę wziąć prysznic. - oznajmiła oschle, a mi ulżyło, bo nareszcie Lex zostawiła nas samych.
Kiedy tylko dziewczyna wyszła z kuchni, Nicole podniosła się ze swojego miejsca i usadowiła się na moich kolanach obejmując mój kark rękoma. Oplotłem dziewczynę w pasie i przyglądałem się jej ślicznej buźce.
- Przepraszam, Niedźwiadku. - usłyszałem dziecięcy głos, a cała moja złość odeszła w niepamięć, chociaż nie zamierzałem od razu pokazywać tego.
- Ojej, jak Ty do mnie ładnie mówisz. - odparłem z sarkazmem. - teraz to niedźwiadku, a tak to się do mnie całą drogę nie odzywałaś, ani nawet nie chciałaś dać mi ręki. - udałem obrażonego, a Nicole przysunęła twarz do mojej muskając czubek mojego nosa.
- Nie bądź zły. Obiecuję, że Alexis nie zostanie tutaj długo. - spojrzałem na nią krytycznie nie do końca wierząc w to co mówi. - wiem, że się postarałeś i doceniam to. - z obojętnym wyrazem twarzy patrzyłem na przejętą dziewczynę, której dłoń sunęła po moim policzku. - nooo Harold, hej.
- Nie mów tak do mnie, Nicole. - dziewczyna na moje słowa przewróciła teatralnie oczami, po czym ponownie się zbliżyła. - no i co byś chciała, co?
- Buzi. - powiedziała słodkim głosem robiąc minę małego szczeniaczka. Pokręciłem głową śmiejąc się z niej. I jak miałem jej nie kochać? Nie dało się inaczej. Byłem zakochany we właścicielce turkusowych tęczówek do szaleństwa. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, zaciskając ręce na biodrach brunetki i musnąłem dwa razy dolną wargę Niki. Nie ociągała się i momentalnie, gdy tylko moje usta dotknęły jej, złączyła nasze wargi w pełnym tęsknoty pocałunku, wplatając długie palce w moje włosy. Uwielbiałem kiedy bawiła się nimi i ciągnęła je od czasu do czasu. Przechodził mnie lekki dreszcz czując jak głaskała mnie za lewym uchem. Ta dziewczyna doskonale wiedziała co lubiłem i świetnie wiedziała jak zrobić by mnie zadowolić i udobruchać.
Sto tysięcy dni nieskończonego szczęścia. Ja i ona - cały mój wszechświat.
~*~
Hejeczka, Misie! Wiem, wiem, wiem! Zawaliłam. Tyyyyle czasu mnie nie było. PRZEPRASZAM!! Oczywiście wszystko nadrobię - Wasze blogi, ale to jutro, bo jutro jest jak zawsze leniwa niedziela, a najlepsze na leniwą niedzielę jest co? No Wasze blogi! Ach, no i na drugim blogu też coś w końcu napiszę niebawem, także ten, czytajcie, sprawdzajcie jak chcecie ofc. Zmykam się w końcu ogarnąć, buziaki, Niedźwiadki! xoxo